-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
-
ArtykułyTargi Książki i Mediów VIVELO już 16–19 maja w Warszawie. Jakie atrakcje czekają na odwiedzających?LubimyCzytać1
-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant8
Biblioteczka
2024-05-09
2024-05-09
Z bólem serca zostawiam te słowa, jednak na wszystko co do tej pory przeczytałem, ta pozycja plasuje się w ujemnym top 10. Nie doczytałem do końca. Fabularnie mocno średnio, bohaterowie też nijacy. Po tym co "Nocne" ze sobą przyniosły poprzeczka ustawiona była wysoko i ostatecznie to do nich będę Was jednak odsyłał.
Z bólem serca zostawiam te słowa, jednak na wszystko co do tej pory przeczytałem, ta pozycja plasuje się w ujemnym top 10. Nie doczytałem do końca. Fabularnie mocno średnio, bohaterowie też nijacy. Po tym co "Nocne" ze sobą przyniosły poprzeczka ustawiona była wysoko i ostatecznie to do nich będę Was jednak odsyłał.
Pokaż mimo to2024-03-31
“Dom kości” to klasycznie mastertonowska historia z grozowym wątkiem, jednak w tym przypadku jest ona nieco wygładzona względem klimatu jego pozostałych książek. Jak sam autor wspomina na wstępie, powodowane jest to nakierowaniem tej opowieści na target młodzieżowy. Dobrze wiedzieć, ale osobiście uważam, że dobrze aby było to bardziej klarowne już na etapie wzięcia książki do ręki, gdyż wiele osób szuka właśnie takiej literatury, chociażby chcąc sięgnąć po lżejszy horror by gładko budować swoje pierwsze styczności z gatunkiem.
Co do samej historii - jest ona prosta. Gdzieś przewinie się jakiś plot twist jednak kiedy poznamy jak działa prezentowany nam mechanizm mordu nie pozostanie już wiele do odkrycia. Czy to dobrze, czy to źle, pozostawiam Wam do oceny. Na pewno takie książki również są potrzebne.
Wątek domu pożerającego ludzi jest już doskonale znany, czy to w kinematografii czy literaturze i wyjaśniany był, jak można się domyślić, na wiele sposobów. Masterton wymyślił własny i to przyjemnie wplatając go w wątek mistycznej historii druidów, jako ludu dawno zamieszkującego opisywany rejon.
Napomknę jeszcze co, jak uważam, stanowi niejako szczególną przyjemność tej książki, co szczególnie może trafić do osób czytających powszechną grozę. Mówię tu o stylu w jakim Masterton buduje swoje postaci i nadaje im po części własne doświadczenie w obyciu z nadnaturalnym i nieznanym. Nie ma tu absurdalnych decyzji nastolatków rozdzielających się w ciemnym lesie czy schodzących w pojedynkę do piwnicy. A pomimo, że wspomniane zachowania uznaje się już powszechnie za “klasykę” w opowieściach o naturze horroru, wciąż niestety występują one dość powszechnie i zdają się mieć zadziwiająco dobrze. Choć z drugiej strony trudno się dziwić, myślę, że większość z nas na takich właśnie schematach budowała swoje pierwsze doświadczenia z grozą więc i współcześni początkujący muszą od czegoś zacząć.
https://skoliotyk.pl/recenzje/116-dom-ko%C5%9Bci-graham-masterton.html
“Dom kości” to klasycznie mastertonowska historia z grozowym wątkiem, jednak w tym przypadku jest ona nieco wygładzona względem klimatu jego pozostałych książek. Jak sam autor wspomina na wstępie, powodowane jest to nakierowaniem tej opowieści na target młodzieżowy. Dobrze wiedzieć, ale osobiście uważam, że dobrze aby było to bardziej klarowne już na etapie wzięcia książki...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-29
Peter Fogg wraz z rodziną przenoszą się na wieś. Mężczyzna chce odpocząć od miejskiego zgiełku licząc, że cisza i spokój pomogą mu w dokończeniu powieści. Zakupiony dom znajduje się w sporym odosobnieniu od reszty wioski. Mieszkańcy nie są przyjaźnie nastawieni do posiadłości, ani jej nowych właścicieli. Prawdziwe problemy zaczynają się jednak, gdy rodzina dowiaduje się, o starożytnym kręgu druidów, zbudowanym na szczycie pobliskiego wzgórza. To miejsce miało od lat pozostawać opuszczone, jednak wydarzenia, jakie zaczynają spotykać rodzinę, wymykają się zbiegowi tragicznych wypadków.
Motyw przeorany jak asfalt na krakowskich alejach, klimat subtelny jak walnięcie cepem, a zakończenie zaskakujące jak każdy odcinek Scooby-Doo. Ale Guy to Guy, więc „klasykę” znać warto. Trochę już tego autora przegryzłem, wciąż jeszcze sporo przede mną, jednak w tym kontekście mogę z całą mocą powiedzieć, że „Przyczajeni” nie wybijają się w żadną stronę na tle innych jego książek. Nie jest ani tragicznie ani absurdalnie cudownie. Ot prosta jak piszczel nowelka z wątkiem druidów w tle. Dobry, klasyczny Guy. Jak jesteście akurat po czymś mocniejszym – śmiało, jak najbardziej, przy tym sobie odpoczniecie.
https://skoliotyk.pl/recenzje/115-przyczajeni-guy-n-smith.html
Peter Fogg wraz z rodziną przenoszą się na wieś. Mężczyzna chce odpocząć od miejskiego zgiełku licząc, że cisza i spokój pomogą mu w dokończeniu powieści. Zakupiony dom znajduje się w sporym odosobnieniu od reszty wioski. Mieszkańcy nie są przyjaźnie nastawieni do posiadłości, ani jej nowych właścicieli. Prawdziwe problemy zaczynają się jednak, gdy rodzina dowiaduje się, o...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-28
Zagadki mocno zróżnicowane - jedne banalnie proste, inne skomplikowane ale pozwalające się rozwiązać, jeszcze inne zupełnie nieracjonalne i wymagające szukania wyjaśnień w podpowiedziach nawet po poznaniu rozwiązania. Zarys fabularny jest przyjemny, na plus również zadziała opcja wyboru drogi na pewnym etapie rozwiązywania zagadek oraz dwóch alternatywnych zakończeń.
Zagadki mocno zróżnicowane - jedne banalnie proste, inne skomplikowane ale pozwalające się rozwiązać, jeszcze inne zupełnie nieracjonalne i wymagające szukania wyjaśnień w podpowiedziach nawet po poznaniu rozwiązania. Zarys fabularny jest przyjemny, na plus również zadziała opcja wyboru drogi na pewnym etapie rozwiązywania zagadek oraz dwóch alternatywnych zakończeń.
Pokaż mimo to2024-03-28
Lekki język i dość przyjemna forma. Narracja w stylu rozmowy przy śniadaniu. Miejscami nieco rozwleczony temat (brakowało mi samej treści, a nie jej otoczki). Dobra dla osób ceniących sobie lekki styl w prezentowaniu nieco bardziej złożonych tematów i nie są nakierowani na konkretną dziedzinę - rozdziały są zróżnicowane i omawiają zagadnienia od fizyki, przez psychologię po wybrane aspekty medycyny.
Lekki język i dość przyjemna forma. Narracja w stylu rozmowy przy śniadaniu. Miejscami nieco rozwleczony temat (brakowało mi samej treści, a nie jej otoczki). Dobra dla osób ceniących sobie lekki styl w prezentowaniu nieco bardziej złożonych tematów i nie są nakierowani na konkretną dziedzinę - rozdziały są zróżnicowane i omawiają zagadnienia od fizyki, przez psychologię po...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-28
Nie samą grozą człowiek żyje, więc co jakiś, w ramach oddechu od tego co czarnemu sercu najbliższe, lubię zawędrować w mniej znane rejony literackie. I powiem Wam - szukałem przekąski a trafiłem na ucztę!
Zbiorek składa się z ośmiu opowiadań, które w większości można zaklasyfikować do różnych odłamów klasycznego SF, jednak znajdą się i takie, którym bliżej do fantastyki czy samego horroru.
Na ukłon zasługuje tu szczególnie sama wyobraźnia autora, której katalog reklamowy możemy przeglądać za pośrednictwem stron tego właśnie zbiorku. Od piekła po historię wieży Babel, od hiper inteligentnych po dywagacje na temat piękna i sensu jego uniwersalności… Ted Chiang przedstawił cały szereg wizji przeróżnych światów, przez które przeprowadza nas wybitnie sprawnym piórem połączonym z soczyście realistycznymi opisami i nader żywą narracją.
Co warto zaznaczyć, tytułowe opowiadanie doczekało się nawet swojej pełnometrażowej ekranizacji, która jednak, jak nietrudno zgadnąć, nie dorównuje swemu pierwowzorowi, jednak bezwzględnie pozostaje warta uwagi - do czego szczerze Was zachęcam.
Szczerze kusi mnie aby omówić tu każdą z historii oddzielnie, jednak nie chciałbym aby Wasza ciekawość tego zbioru została tym samym zaspokojona. Zdecydowanie na recenzji nie należy tu poprzestać i każdego odsyłam do własnego zapoznania się z historiami Chianga.
Pozwolę sobie jednak przytoczyć parę słów o opowiadaniu, które szczególnie wyryło się w mojej głowie i jestem pewien, że jeszcze długo tam pozostanie - potraktujcie to jako zachętę. Lub przestrogę.
“Piekło to nieobecność Boga” to opowieść o świecie, w którym przypowieści biblijne mogą być odbierane jeden do jeden, nie mając nic wspólnego z metaforami. To przestrzeń gdzie Bóg, jakkolwiek by go określić, istnieje i jest tak pewny jak równanie opisujące siłę grawitacji. Niestety nie jest to byt dobroduszny ani sprawiedliwy. Na świecie co jakiś czas pojawiają się jego wysłannicy - aniołowie - a ich pojawienie oznacza ratunek dla kilku ludzi, nowotwór dla kolejnych kilku, a śmierć dla jeszcze innych, którzy akurat znaleźli się w pobliżu. Czy da się żyć w miłości, każdego dnia widząc świat, w którym ludzie mogą dostrzec piekło wraz z duszami bliskich którzy doń trafili, a morderca dzieci trafia na oczach ich rodzin do nieba bo przypadkiem doświadczył światłości pochodzącej wprost z niebios? Wielu ludzi pragnęło by aby Stwórca był nieco bardziej z nami, tu na brudnej i brutalnej Ziemi. Może jednak warto docenić, że jest tak jak jest. Może jego nieobecność jest jednak dla nas pewnym… zbawieniem.
https://skoliotyk.pl/recenzje/114-historia-twojego-%C5%BCycia-ted-chiang.html
Nie samą grozą człowiek żyje, więc co jakiś, w ramach oddechu od tego co czarnemu sercu najbliższe, lubię zawędrować w mniej znane rejony literackie. I powiem Wam - szukałem przekąski a trafiłem na ucztę!
Zbiorek składa się z ośmiu opowiadań, które w większości można zaklasyfikować do różnych odłamów klasycznego SF, jednak znajdą się i takie, którym bliżej do fantastyki...
2024-03-08
Jednym z najprzyjemniejszych uczuć związanych z czytaniem książek jest, moim zdaniem, odnalezienie perły szukając zwykłego kamienia. Tak sprawa wygląda w przypadku “To coś w śniegu”, czyli bezprecedensowego, iście weirdowego dzieła, którego autorem jest Sean Adams.
Z opisu okładkowego dowiadujemy się, że historia opowie nam o grupce ludzi, którzy pełnią rolę kustoszy w opuszczonej placówce badawczej o nazwie Instytut Północy, znajdującej się gdzieś pośrodku nieprzeniknionych lodowców na krańcu świata. Ich praca ma polegać na rutynowych kontrolach i naprawach, które pozwolą na utrzymanie tej placówki w stanie zdatnym do użytku. Któregoś dnia jednak, Cline, jeden z trójki pracowników stacji, dostrzega przez okno - jak można się domyślić po tytule - pewną rzecz na śniegu. Od tej chwili rutynowe życie całej trójki ulegnie nieodwracalnej przemianie, która pchnie spokojne życie w stacji badawczej ku podręcznikowemu przykładowi psychozy i narastającego szaleństwa.
Jest pewien aspekt tej książki, o którym bardzo chciałbym więcej napisać, lecz nie zrobię tego z dwóch powodów. Pierwszy - bardziej oczywisty - przyszłym czytelnikom odebrałoby to znaczną część zabawy. Drugi natomiast, podyktowany jest pewną niemożnością właściwego nakreślenia tego o czym mówię, bez przytoczenia wielu, wielu akapitów. A także kontekstu ich występowania. Zapewniam jednak, że to właśnie zamysłom fabularnym, budującym główną narrację i definiującym codzienne wydarzenia w Instytucie, zawdzięczam większość zabawy, jakiej miałem przyjemność doznać podczas lektury. Już nadmienię tylko fakt, że styl dialogów jest jak żywcem wyjęty z opowiadań o Kubusiu Puchatku - tylko, że tu rozmawiają dorośli ludzie, którzy wystawienia zostają na zagrożenie czegoś, czego nie potrafią nawet jednoznacznie zdefiniować i co wymyka się racjonalnym myślom. Genialne!
Sean Adams w absolutnie wybitny sposób zmieszał w tej niewielkiej książce znaczną dawkę absurdu, przeplataną humorem i obramowaną w psychodeliczne tajemnice. Praktycznie od pierwszych stron jesteśmy wciągnięci w grę, której pełną świadomość zyskujemy jednak dopiero po czasie. A wtedy jest już za późno. Ja sam, wielokrotnie, podczas przechodzenia przez kolejne rozdziały łapałem się myśli z rodzaju: czy aby na pewno tak to właśnie było?, czy to właśnie zostało powiedziane?, czy to była jedynie moja własna wyobraźnia i interpretacja? Czysty geniusz psychozy! W głownie ciśnie na myśl przyrównanie tego do “The thing” Campbella ale bez jednoznacznego potwora i efektów specjalnych.
Książki tej zdecydowanie nie powinno ujmować się w sztywne ramy gatunkowe - dla jednych to literatura piękna, dla innych horror, jeszcze inni uznają ją za thriller psychologiczny… I właściwie wszyscy będą mieli rację, co tym bardziej podkreśla wielki wydźwięk tej historii. “To coś w śniegu” na pewno posiada pewien morał, to bez dwóch zdań, jednak ze względu na wyżej wspomniany aspekt tej książki, uważam, że jest to kwestia do indywidualnej kontemplacji. Fascynuje mnie jak dogłębnie zostałem uderzony przez tę opowieść i to zupełnie niespodziewanie.
Na tym pozwolę sobie poprzestać - reszta zostaje w Waszych rękach. Mam nadzieję, że książka ta, będąca w chwili kończenia tej recenzji zaledwie nowością na rynku wydawniczym, zyska właściwy sobie rozgłos i spotka się z jak największą liczbą odbiorców. Bo zdecydowanie na to zasługuje. Sięgnijcie więc po opowieść o szalonym naukowcu Gilroyu, zdeterminowanej Gibbs, ciekawskim Cline oraz rozmarzonym Harcie i ich zmaganiach z zimnem, które wydaje się być czymś zupełnie innym, niż nam wszystkim się dotąd wydawało.
https://skoliotyk.pl/recenzje/113-to-co%C5%9B-w-%C5%9Bniegu-sean-adams.html
Jednym z najprzyjemniejszych uczuć związanych z czytaniem książek jest, moim zdaniem, odnalezienie perły szukając zwykłego kamienia. Tak sprawa wygląda w przypadku “To coś w śniegu”, czyli bezprecedensowego, iście weirdowego dzieła, którego autorem jest Sean Adams.
Z opisu okładkowego dowiadujemy się, że historia opowie nam o grupce ludzi, którzy pełnią rolę kustoszy w...
Dobry, fantastyczny romans z wątkami historyczno-wojennymi w tle. To moja pierwsza styczność z tym gatunkiem, jednak uważam, że wyszedłem z tego spotkania obronną ręką i z pozytywnymi doświadczeniami. Druga część zdecydowanie ląduje na liście do przeczytania.
Dobry, fantastyczny romans z wątkami historyczno-wojennymi w tle. To moja pierwsza styczność z tym gatunkiem, jednak uważam, że wyszedłem z tego spotkania obronną ręką i z pozytywnymi doświadczeniami. Druga część zdecydowanie ląduje na liście do przeczytania.
Pokaż mimo to