-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2008-08-19
2014-04-25
2018-09-14
Panie Zbyszku, podobało mi się. Czekam, aż znów Pan coś napisze!
Autor odkrył jak zachęcić czytelnika do czytania kontynuacji losów bohatera.
Ciekawa książka, napisana w innej konwencji niż "Filatelista". Brakowało mi tych malutkich rozdzialików, ale dałam radę. Autor często w zabawny sposób nawiązuje do wcześniejszego dzieła (które w powieści jest blogiem). Trochę tu kryminału, wojennych opowieści, zagadek... Wyraźnie nakreślone postaci, jedne tajemnicze, inne zabawne, charakterystyczna przerysowana wścibska sąsiadka, sanitariusz używający zdrobnień. Napisane przejrzyście. Główny bohater Aleksander Casey jest pogodny, dobroduszny, opiekuje się zaniedbaną dziewczynką, przygarnia koty. Ma też przenikliwy umysł i intuicję detektywa. Zaimponował mi. Nauczył mnie pogody ducha i optymizmu, lepiej niż lektura niejednego poradnika. Jest dla mnie przykładem. Książkę czyta się przyjemnie. Miła rozrywka pozostawia człowieka lekko wstrząśniętego, ale nie zmieszanego. Zwroty akcji występują dokładnie tam, gdzie potrzeba. Zaskakuje do końca. Trochę przywodzi na myśl filmy Tarantino. Lubię styl pana Zbigniewa, dla mnie ma to coś, co nazywa się "lekkim piorem"...czekam na dalsze losy bohaterów...lub pełen humoru poradnik, krwawy horror, myślę że jeszcze niejednym nas Autor zaskoczy.
Panie Zbyszku, podobało mi się. Czekam, aż znów Pan coś napisze!
Autor odkrył jak zachęcić czytelnika do czytania kontynuacji losów bohatera.
Ciekawa książka, napisana w innej konwencji niż "Filatelista". Brakowało mi tych malutkich rozdzialików, ale dałam radę. Autor często w zabawny sposób nawiązuje do wcześniejszego dzieła (które w powieści jest blogiem). Trochę tu...
2018-08-15
Zło jest wulgarne, szpetne, przedwieczne, nie zna czasu, ani przestrzeni, oferuje wielkie atrakcje, za które pobiera zabójczą cenę...po drugiej stronie dobro, piękno, prawość, boskość. Dwie części książki, dwa różne światy... Autor skonstruował interesującą powieść, którą czyta się lekko i przyjemnie. Pomimo, że opasłe to tomiszcze (w moim odczuciu). Płynność czytania zapewniają krótkie, kilkustronicowe rozdziały. Ilość fikcyjnych faktów, elementów historii i mitologii nie przytłacza. Bohaterowie wyraziści. Bogaty warsztat literacki, bogate słownictwo, pomysłowe i zabawne zniekształcenia polskich idiomów przez mówiącego po polsku Niemca. Przywołanie autentycznej powieści "Nadchodzącą rasa...".
Znaczki były zawsze obecne w moim domu rodzinnym jednak ciekawiły mnie nieznacznie. Co innego takie, które mają magiczną moc. Znalazłam je w tej powieści.
Jest tutaj jeszcze mowa o magicznej mocy słów, które tworzą opisywany świat. Myśli mają moc tworzenia...
Dużo, dużo wszystkiego, prawdziwa pożywka dla mózgu. Co by było, gdyby Indiana Jones przyjechał do Poznania i znalazł magiczne znaczki... Pomieszanie grozy i wątku miłosnego przywodzi na myśl powieści Mastertona. Opisy podziemi i zigurat przypomniały mi grę Quake. Nagie i piękne boginie - jak w dobrym komiksie... Zaskakuje zawile uknuta intryga jak w Jasonie Bournie Ludluma. Zakonczenie męskie, twarde na kształt filmów z Clintem Eastwoodem. Podsumowując książka podobała mi się. Cieszę się, że jest kontynuacja.
PS. UWAGA SPOILER. Po przeczytaniu książki uświadomiłam sobie genialny pomysł autora. Nazistowskie stowarzyszenie okultystyczne opracowało plan zagłady świata. Zawrócenie czasu, by płynął wstecz. Nie powstanie wtedy żadne nowe słowo, muzyka, obraz. Fylfot ustawiony zgodnie z ruchem zegara - czas płynie. Przeciwnie - czas cofa się. W książce nie raz autor przemyca wielkie bogactwo jakim jest kultura, pisze o płonących stosach książek. Takiego memento próżno szukać w zagranicznej, popularnej współcześnie literaturze. Dan Brown chyba jeszcze na to nie wpadł. Prawdziwy bibliofil doceni warsztat, wartość i wielkość tej powieści.
Zło jest wulgarne, szpetne, przedwieczne, nie zna czasu, ani przestrzeni, oferuje wielkie atrakcje, za które pobiera zabójczą cenę...po drugiej stronie dobro, piękno, prawość, boskość. Dwie części książki, dwa różne światy... Autor skonstruował interesującą powieść, którą czyta się lekko i przyjemnie. Pomimo, że opasłe to tomiszcze (w moim odczuciu). Płynność czytania...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-19
Wciąga. Czytałam zawzięcie, zarwałam noc. Czyta się płynnie. Wartka akcja. Brak wypełniających opisów, tylko to co potrzebne by ukazać tło wydarzeń. Uwierzcie mi, naprawdę nie noszę marnotrawstwa papieru na wodolejstwo. Ona nie mówi nic, terapeuta, który ją leczy ma osobiste problemy. Sprytnie uknuta intryga. W okolicach 300 strony akcja obraca się o 180 stopni i już nic nie jest takie samo...Książka rozchwytywana w bibliotece miejskiej, nie bez kozery. Odstałam swoje w kolejce wypożyczyłam, przeczytałam i kupiłam swój egzemplarz. Zmierzę się z tą historią jeszcze raz wiedząc to, czego dowiedziałam się pod koniec i co tak bardzo zmieniło tę opowieść. Pożyczę przyjaciółce, żeby też się "wstrząsnęła" tym thrillerem psychologicznym.
PS. Cieszy mnie że powstają książki, które wbijają w fotel i przykuwają uwagę bez przelewu krwi i innych rodzajów przemocy. Lektura trzyma w napięciu. Czekam na następne utwory Alexa Michaelidesa.
Wciąga. Czytałam zawzięcie, zarwałam noc. Czyta się płynnie. Wartka akcja. Brak wypełniających opisów, tylko to co potrzebne by ukazać tło wydarzeń. Uwierzcie mi, naprawdę nie noszę marnotrawstwa papieru na wodolejstwo. Ona nie mówi nic, terapeuta, który ją leczy ma osobiste problemy. Sprytnie uknuta intryga. W okolicach 300 strony akcja obraca się o 180 stopni i już nic...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-17
"Są ludzie, po których coś zostaje, i są ludzie, po których nie zostaje nic."
Nowatorski pomysł. Dobrze zrobiłam czytając ostatnią stronę. Pozbawiłam się złudzeń i zmniejszyłam napięcie oczekując, co będzie dalej. Książka mogłaby się zaczynać od ostatnich zdań.
Powieść oswaja ze śmiercią, stratą, przemijaniem. Uwydatnia, jak krzywdząca jest niesprawiedliwość i jak bezduszny jest system.
Konstrukcja powieści przemyślana, brak zbędnych wypełnień. Opisy poetyckie, piękne. Próbkę załączam w cytatach.
"Są ludzie, po których coś zostaje, i są ludzie, po których nie zostaje nic."
Nowatorski pomysł. Dobrze zrobiłam czytając ostatnią stronę. Pozbawiłam się złudzeń i zmniejszyłam napięcie oczekując, co będzie dalej. Książka mogłaby się zaczynać od ostatnich zdań.
Powieść oswaja ze śmiercią, stratą, przemijaniem. Uwydatnia, jak krzywdząca jest niesprawiedliwość i jak...
2021-07-03
W tej części nie ma zabójczego tempa. Jest psychologiczna gra.
Marzy mi się taka gra w której wyciągam karty i czytam kolejne prawdopodobne zwroty akcji. Może istnieje takowa. Może taka powstanie na podstawie trylogii Borlika, a może też taką grę stworzył autor by zawikłać losy bohaterów. Rzucał karty i wybierał możliwość... Podziwiam wciąż jego pomysłowość.
"Białe kłamstwa" zaskakują pomysłowością. Jednak z każdą kolejną częścią trylogii Borlika tempo i akcja słabnie, w związku z tym finalnie nie odczuwa się żalu z rozstania z Agatą i Arturem.
Podsumowując doświadczenia z trylogią, najlepsza, najbardziej soczysta i trzymająca w napięciu była pierwsza część "Boska proporcja". Druga część "Materiał ludzki" mroził krew w żyłach, ale nie przyprawiał o dreszcze. "Białe kłamstwa" prezentują psychologiczną grę, wręcz wiwisekcję umysłów głównych bohaterów. Zakończenie nie pozostawia złudzeń na kontynuację losów bohaterów w początkowym składzie. Pozostaje więc szukać wrażeń i ukojenia w innej równie wybitnej lekturze.
Zabawne skojarzenia do innych książek nasuwały mi się podczas lektury, Agata stosuje ulepszoną o pięść i kopniaki "Strategię ostrą jak pepperoni" Jensa Weidnera. Nie daje się wykorzystywać i deleguje nielubiane zadania wzorem "Mistrza ciętej riposty" Lisy Frankfort, Patricka Fanninga. Pani komisarz jest piastującą wysokie stanowisko profesjonalistką, wyspecjalizowaną w swoim fachu, jak Jan Garavaglia i Katarzyna Niezgoda. Pewność i siła przebicia Agaty pokrzepiają i wyznaczają azymut w morzu pełnym męskich rekinów: współpracowników, przeciwników, dyrektorów i innych zawodowców. Natomiast Artur jest mistrzem kuchni, manipulacji i minimalizmu. Szczególnie "Białych kłamstwach" jego postawa inspiruje i przywodzi na myśl tytuły "Rzeczozmęczenie" i "Masz wszystko, czego potrzebujesz". Uczy, że o życiu nie stanowią rzeczy. Obydwoje nie lubią elektroniki. Artur uwielbia zasiadać z notatnikiem w fotelu... Obydwoje czymś szokują. Artur ma swoją autorską metodę kotwiczenia, co kusi odświeżyć wiedzę z zakresu "Czarnej księgi perswazji" Rintu Basu i "Biiblii NLP". Agata jest prawdziwą "Zołzą", która wyznaczała standardy w niejednym poradniku. Oprócz tego pracowała wzorem "Jak piją Polki" niezbyt oryginalną metodę odreagowywania w alkoholu i na facetach, na stres polecam sport. A potem warto zasiąść do pasjonującej lektury. Barlik zapodaje coś wyjątkowego w tych trzech tomach.
W tej części nie ma zabójczego tempa. Jest psychologiczna gra.
Marzy mi się taka gra w której wyciągam karty i czytam kolejne prawdopodobne zwroty akcji. Może istnieje takowa. Może taka powstanie na podstawie trylogii Borlika, a może też taką grę stworzył autor by zawikłać losy bohaterów. Rzucał karty i wybierał możliwość... Podziwiam wciąż jego pomysłowość.
"Białe...
2021-06-22
Sekrety, kłamstwa, manipulacje, mataczenie.
Cenię zwięzły sposób pisania Borlika. Swego czasu takie wrażenia zapewniał mi Crichton i Masterton. Bohaterów znamy bardziej z rysu ich zachowania i postaw widzianych oczami innych uczestników zdarzeń. Opisy pokazują tylko to, co niezbędne. Nie ma miejsca na wielostronicowe „rzeźbienie” detali. Taki zabieg potęguje dynamizm opowieści i nie rozprasza uwagi, która i tak musi być wytężona. Inny zabieg Borlika szarpie nerwami i zrywa koncentrację. Autor, jak kuglarz obraca faktami, ucina wątki, mami czytelnika podsuwając fałszywe "fakty".
„Materiał ludzki” nie jest tak lotny jak „Boska proporcja”. Czytajcie jednak uważnie i nie dajcie się zwieść. Wszystko jest rozmyślnie rozplanowane. Autor podsuwa fałszywe tropy i zwodzi czytelnika, tak samo jak bohaterowie powieści oszukują samych siebie i otoczenie. Małe miasteczko osnuwa niejedna mroczna tajemnica. Każdy o kimś coś wie i ma swoją własną historię. Wszystko po trochu wydaje się być ułamkiem „sekretu”. Składanie poszarpanych strzępków nie do końca daje pełny obraz całości, rozwiązanie nie jest oczywiste aż do ostatnich stron.
Podobnie jak w przypadku „Boskiej proporcji” musiałam po przeczytaniu przekartkować z niedowierzaniem „Materiał ludzki”, by wyłapać, jak autor mistrzowsko uknuł intrygę, prowadził na manowce i manipulował moim postrzeganiem.
Warto także mieć w zanadrzu „Białe kłamstwa”. Wciąż czuje się niedosyt graniczący z uzależnieniem. Z trwogą zastanawiam się, kto będzie mnie bawił, gdy Borlik skończy z Agatą i Arturem. Obecnie jedyne, co układa mi się w logiczną całość to pięknie i zachwycająco zaprojektowane okładki ułożone obok siebie. W pewnym sensie daje to jakieś poczucie satysfakcji i pogodzenia z losem, że teraz autor steruje widzianym przeze mnie obrazem. Jedyna broń przeciwko temu to wytężona uwaga i wyłapywanie szczegółów. Dosłownie jak w fabularnej grze.
Sekrety, kłamstwa, manipulacje, mataczenie.
Cenię zwięzły sposób pisania Borlika. Swego czasu takie wrażenia zapewniał mi Crichton i Masterton. Bohaterów znamy bardziej z rysu ich zachowania i postaw widzianych oczami innych uczestników zdarzeń. Opisy pokazują tylko to, co niezbędne. Nie ma miejsca na wielostronicowe „rzeźbienie” detali. Taki zabieg potęguje dynamizm...
2020-10-31
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał dziewczynki.
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-31
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał dziewczynki.
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-31
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał dziewczynki.
Porównywanie tłumaczeń Roberta Stillera i Macieja Słomczyńskiego dostarcza niezłej rozrywki. Zabawa językiem samego autora jest niesamowita. Dzieło niepodobne do żadnego innego, nie dziwi, wprawia w zachwyt, oraz że stanowiła i wciąż stanowi inspirację dla wielu autorów. Ilustracje przyjemne dla oka oddają ducha epoki. Intrygująca sama postać samego autora, który uwielbiał...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-08
Gwiazdki za ilustracje i pouczające przesłania, że ważne by znaleźć sens wżyciu i robić to, co sprawia, że się uśmiechamy i że praca nie jest najważniejsza.
Z pewnością dobrą zabawę miał autor rysunków z nagimi kobietami. Osobiście ucieszyłam się, że wreszcie skończyłam to czytać. Niejasne zakończenie mnie dobiło.
Pamiętacie żart o mamutach?
- My?
-Yyy?
- My?
-Yyy?
- I tak wyginęły mamuty.
Z treścią tej mangi jest podobnie: ona coś czuje, on coś czuje, nie rozmawiają o tym wcale. Logika jest zaburzona. Nieubrana Sukkubica wypina się w kadr i widać srom zasłonięty stringami, w innym ujęciu widać okazałe piersi jej i współpracownic. Treść przy tym jest nijaka, obyczajowa. Odbieram dysonans poznawczy. Jaki jest sens marnowania czasu na takie grafiki. Ona kusi wyglądem, on jej nie chce wykorzystać. Tak bardzo skupia się na pracy, że zasuwa też we śnie. Dziwne to wszystko. Poza wszystkim, nie da się czytać tego w autobusie i tramwaju, bo trzeba obrazki zasłaniać dużą zakładką. Treść byłby lepsza w odbiorze gdyby ubrać kobietę, a do takich ilustracji pasują bardziej ekspresyjne dialogi, typu "Nudzi mi się, skończ wreszcie tę książkę, chce iść na lody". Nie polecam.
Gwiazdki za ilustracje i pouczające przesłania, że ważne by znaleźć sens wżyciu i robić to, co sprawia, że się uśmiechamy i że praca nie jest najważniejsza.
Z pewnością dobrą zabawę miał autor rysunków z nagimi kobietami. Osobiście ucieszyłam się, że wreszcie skończyłam to czytać. Niejasne zakończenie mnie dobiło.
Pamiętacie żart o mamutach?
- My?
-Yyy?
- My?
-Yyy?
- I...
2021-06-06
Mistrzowski kryminał. Wyczułam inżynierski fach. Konkrety, wszystko na swoim miejscu, oszczędnie i na miarę. Przywodzi na myśl "Milczenie owiec" i tylko tyle. Wyróżnia się i znacznie odbiega od twórczości Thomasa Harrisa. Trójmiasto jest tylko tłem. Falowiec pobudza wyobraźnię. Mieszka w nim charyzmatyczna i wyrywna pani komisarz. Silna kobieta w męskim świecie. Z oddali wynurza się jej perfekcjonistyczny brat. Zbrodnie nie przypominają niczego, co do tej pory poznałam. Czyta się szybko dzięki dużej czcionce. Pochłonęłam w tydzień i z zaciekawieniem sięgam po kolejną część.
Mistrzowski kryminał. Wyczułam inżynierski fach. Konkrety, wszystko na swoim miejscu, oszczędnie i na miarę. Przywodzi na myśl "Milczenie owiec" i tylko tyle. Wyróżnia się i znacznie odbiega od twórczości Thomasa Harrisa. Trójmiasto jest tylko tłem. Falowiec pobudza wyobraźnię. Mieszka w nim charyzmatyczna i wyrywna pani komisarz. Silna kobieta w męskim świecie. Z oddali...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-13
Będąc pod wrażeniem „Filatelisty” Zbigniewa Wojtysia, nabyłam tę książkę pod koniec 2018 r. Powieść w klimacie dystopii. Pomaga w otrząsaniu się po "Roku 1984" Orwella. Gdyż jest bardziej miękka i mniej tragiczna.
Sięgnęłam po nią dopiero teraz. Zaparło dech w piersiach wizjonerstwo autorki. Książka była pisana w latach 2008-2014 r. Czytamy na 255 stronie „Wielu z tych, którzy przeżyli, nigdy nie odzyskało w pełni zdrowia. (…) atmosfera histerii stawała się coraz bardziej namacalna: na ulicy, w sklepie, metrze wyczuwało się u ludzi nadpobudliwą, nieprzyjazną czujność(…). Wielu nosiło bawełniane lub papierowe maski (…). Niepokój podsycały niedostatki informacji oraz lęk przed nowymi wiadomościami. (…) Oczywiście mnóstwo ludzi żyło niefrasobliwie dalej, nie przyjmując do wiadomości powagi sytuacji. zdali się na ślepy los.”
Brzmi znajomo?
Autorka podaje opowieść w łagodnej formie dziennika pisanego przez dwie osoby. Ogólnie książka lekka, nie wbija w fotel. Skłania do refleksji. Daje nadzieję. W obecnych czasach może mieć nawet wymiar terapeutyczny. Ciekawy pomysł, bogate słownictwo, pomysłowe neologizmy, dobre tłumaczenie, brak literówek.
Przywodzi na myśl "Mechaniczną pomarańczę". W "Giełdzie słów" mnóstwo ludzi cierpi na afazję i porozumiewa się niezrozumiałym językiem. Można domyślić się przekazu z kontekstu. Gimnastyka dla umysłu gwarantowana, W mniejszym stopniu jak w przypadku dzieła Anthony'ego Borgesa, gdyż obędziemy się bez specjalnego słowniczka.
Autorka stworzyła wizję mrożącej krew w żyłach ogólnoświatowej epidemii. Powstałej w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń. Stworzony kilka lat wcześniej niegroźny cybernetyczny wirus „zarodek” wykluty pod Pekinem na zlecenie Stanów Zjednoczonych „by uchronić firmę przed podejrzeniami” wymyka się spod kontroli. Opanowuje w pierwszej kolejności USA.
Pisarka na kartach książki straszy podobnie jak Wojtyś w „Filateliście” zagładą bogactwa słownictwa.
„Koniec słownictwa byłby równoznaczny z końcem ludzkiej pamięci, a także myśli. Inaczej mówiąc, naszej przeszłości i przyszłości.”
„Bez języka pisanego wpadamy w bezczasowość. Nie możemy myśleć o teraźniejszości ani pamiętać, co się stało przedtem. Ani przechować nic na potem.”
Grozę wzbudzają wizje palonych książek i wyparowujących elektronicznych zasobów wiedzy. „Patrzyłam zmartwiała z grozy, z trudem powstrzymując wydzierający się z gardła krzyk, jak mężczyzna wyjmuje z podła książki i ciska je w pomarańczową, ryczącą paszczę starego, zepsutego pieca węglowego”.
Autorka idzie o krok dalej, wirus powstaje z połączenia zaawansowanej technologii, która ogłupia, wykonuje za nas różne czynności, uzależnia, zna nas lepiej nią my sami. Pamięć ludzi zastępuje pamięć maszyn. Finalnie, dzięki ingerencji chińskich i rosyjskich hakerów „zarodek” łączy się z ludzkim DNA, mutuje i zasiedla mózg, zabierając umiejętność wysławiania się a nawet życie. „Robotę” ułatwiają mu różne wynalazki. Tutaj autorka nawiązuje do „planowego postarzania” i ciągłego unowocześniania urządzeń. Wirusa nazywa się ciągiem litery i cyfr: S0111... Brzmi znajomo.
Pokrzepienie niesie pozytywne zakończenie dla jednostek, z których punktu widzenia śledzimy historię i dla ogółu ludzkości. Pomoc przychodzi z Tajwanu. Ratunkiem jest pośród wielu innych – czytanie książek…
Będąc pod wrażeniem „Filatelisty” Zbigniewa Wojtysia, nabyłam tę książkę pod koniec 2018 r. Powieść w klimacie dystopii. Pomaga w otrząsaniu się po "Roku 1984" Orwella. Gdyż jest bardziej miękka i mniej tragiczna.
Sięgnęłam po nią dopiero teraz. Zaparło dech w piersiach wizjonerstwo autorki. Książka była pisana w latach 2008-2014 r. Czytamy na 255 stronie „Wielu z tych,...
2020-07-23
Świetna oprawa graficzna w opracowaniu Nicolasa Delorta. Trochę byłam rozczarowana, że wyprawa jest "tylko" na Księżyc. Jednak pod warstwami treści odkryłam świetny trening pamieci, intuicji i pracy zespołowej. Przyjemna książka-przygoda-rozrywka na wakacje. Zaskakujące zwroty akcji. Przypomina film science-fiction. Gdy byłam dzieckiem marzyłam by stworzyć fabularną grę tego typu. Może kiedyś stworzę swoją. Was też do tego zachęcam. Weźcie papier i coś do pisania, oderwijcie się od ekranów.
Świetna oprawa graficzna w opracowaniu Nicolasa Delorta. Trochę byłam rozczarowana, że wyprawa jest "tylko" na Księżyc. Jednak pod warstwami treści odkryłam świetny trening pamieci, intuicji i pracy zespołowej. Przyjemna książka-przygoda-rozrywka na wakacje. Zaskakujące zwroty akcji. Przypomina film science-fiction. Gdy byłam dzieckiem marzyłam by stworzyć fabularną grę...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-10
Książka - przestroga dla nas, w obecnych czasach i dla przyszłych pokoleń. Powieść napisana przez autora po obu wojnach światowych w 1949 roku. Przemyca makabryczne kadry dające do myślenia, co Orwell mógł autentycznie przeżyć. Rok po jej napisaniu autor zmarł, jak podaje Wikipedia.
Opowiedzianą w "Roku 1984" historię podzielono na trzy części. Każda z nich jest innym etapem życia bohatera. Czytając pierwszą miałam wrażenie, jakby używali jej jako podręcznika niektórzy współcześni przywódcy USA, Korei Północnej i Polski. Ostatnia część przywołała mi z pamięci obrazy z "Mechanicznej pomarańczy" i "Medalionów".
1. Książkę warto przeczytać, by pozbyć się naiwności i ufności w praworządność tych, którzy trwonią pieniądze nasze i przyszłych pokoleń, by dać nam złudzenie, że żyje się lepiej, choć w rzeczywistości jest coraz biedniej.
2. Warto przeczytać też, by zyskać świadomość, że w obecnych czasach fakty również są przekręcane. Historia jest pisana na nowo. Pewne rzeczy są ukrywane. "Całą historię przemieniano w palimpset, zeskrobywany i zapisywany tak często jak to uważana za konieczne".
3. Kolejny powód to pozyskanie świadomości, że zmiana nie może się nie dokonać za naszego życia.
Najbardziej zapamiętałam, to że można kogoś zlikwidować "ewaporować" za to, że myśli w inny sposób niż jest to wymagane.
Kazik Staszewski w "Nie zrobimy wam nic złego" uświadamia "Bo prawda to biel ale czerń to władza
I najlepiej, gdy tłuszcza żre, pracuje i śpi
I jeszcze się rozmnoży czasem. Wtedy żadnej myśli
Nie ma czasu pomyśleć, tylko słucha i patrzy
Co mu przygotują mendy w swoim teatrze
A teatr ten coraz wyższe poziomy
Osiąga, ale patrząc na to z drugiej strony
To tłum najbardziej lubi tę rozrywkę
Gdy szcza się na zwłoki gryząc grdykę."
Jeśli Kazik zabiera głos i nawołuje do opamiętania, w swojej najnowszej twórczości, myślę że warto znaleźć czas na zastanowienie. Przekalkulowanie, co kto zyska z posiadania władzy.
Zobaczymy jak potoczą się obecne wybory prezydenckie, w Polsce. Może wielki brat ma już pomysł na wygraną, a może zostanie obalony.
Książka - przestroga dla nas, w obecnych czasach i dla przyszłych pokoleń. Powieść napisana przez autora po obu wojnach światowych w 1949 roku. Przemyca makabryczne kadry dające do myślenia, co Orwell mógł autentycznie przeżyć. Rok po jej napisaniu autor zmarł, jak podaje Wikipedia.
Opowiedzianą w "Roku 1984" historię podzielono na trzy części. Każda z nich jest innym...
2020-05-21
Wciąga, jak tytułowe lustro. Trzyma w napięciu do końca. Świetnie skonstruowana powieść. Przemyślana. Przypomina prozę Edgara Alana Poe. Odnosi się do "Alicji w Krainie Czarów".
Autor przytacza fragment wiersza "Jabberwocky". Zobaczcie, ile ma różnych tłumaczeń. Dobrze się czyta. Nawet jeśli trzeba przetłumaczyć kilka słów na stronie. W dobie smartfonów nie trzeba kopać w papierowym słowniku. Najlepsza książka Mastertona jaką czytałam. Jest nastrój grozy, jest krew, seksowne kobiety, księża, wesołe sceny, opuszczony hotel, Hollywood, wizja nadchodzącego końca świata. Bohaterowie są charakterystyczni. Brak zbędnych opisów. Niesamowita pożywka dla szarych komorek. Masterpiece.
Wciąga, jak tytułowe lustro. Trzyma w napięciu do końca. Świetnie skonstruowana powieść. Przemyślana. Przypomina prozę Edgara Alana Poe. Odnosi się do "Alicji w Krainie Czarów".
Autor przytacza fragment wiersza "Jabberwocky". Zobaczcie, ile ma różnych tłumaczeń. Dobrze się czyta. Nawet jeśli trzeba przetłumaczyć kilka słów na stronie. W dobie smartfonów nie trzeba kopać w...
2019-09-19
Emocje jakie odczuwasz są budulcem twojego świata...wystarczy żebyś poczuł się potrzebny i kochany.
Grafika pozostawia wiele do życzenia jeśli chodzi o szczegóły twarzy bohaterów. Poza tym, mroczne i ciężkie barwy, potęgują nastrój grozy. Ciekawa treść. Czyta się rzeczywiście w godzinę.
Ciekawa postać duchowego przewodnika/przewodniczki Unity, która reprezentuje każdego mężczyznę i kobietę każdego koloru i wiary. Niezwykle wysoka, postawna, o zielonkawym odcieniu skóry, z ogoloną głową i sporą ilością kolczyków w uszach i nosie. Jej słowa zapadają w pamięć: "każda przeszkodą jest wyzwaniem, każda próba - potencjalnym triumfem".
Ciekawy obraz współczesnych nastolatków. Przyklejonych do ekranów. Wykluczenia społecznego, nierówności, niesprawiedliwości (główna bohaterka jest prześladowana w szkole, na codzień znajduje ukojenie w lodówce do czasu gdy zostaje sierotą). Kolejne wydarzenia osadzone są w wirtualnej rzeczywistości, w czasie rzeczywistym, która nie powoduje upływu czasu "na zewnątrz". Odwieczna walka dobra ze złem. I nawrócenie niepokornej kuzynki głównej bohaterki na drogę dobra.
Świetny debiut młodego autora.
Przekazałam do przeczytania nastoletniej siostrzenicy w nadziei, zastanowi się nad swoim życiem i odklei się od ekranów.
Emocje jakie odczuwasz są budulcem twojego świata...wystarczy żebyś poczuł się potrzebny i kochany.
Grafika pozostawia wiele do życzenia jeśli chodzi o szczegóły twarzy bohaterów. Poza tym, mroczne i ciężkie barwy, potęgują nastrój grozy. Ciekawa treść. Czyta się rzeczywiście w godzinę.
Ciekawa postać duchowego przewodnika/przewodniczki Unity, która reprezentuje każdego...
2008-08-01
2009-08-26
Powieść znana w Polsce, jako "Wyklęty". Okładka książki najbardziej zapada w pamięć i wciąż wprawia w zamyślenie. Kim jest spoglądająca z niej androgeniczna postać: kobietą o męskich rysach, czy mężczyzną o delikatnej urodzie. Tajemnicę zna z pewnością autorka fotografii - Małgorzata Maj, podana na rewersie okładki. Tak na marginesie, jest to miły polski akcent. Książka była dla mnie wartościową lekcją języka angielskiego. Treść niestety nie powaliła.
Powieść znana w Polsce, jako "Wyklęty". Okładka książki najbardziej zapada w pamięć i wciąż wprawia w zamyślenie. Kim jest spoglądająca z niej androgeniczna postać: kobietą o męskich rysach, czy mężczyzną o delikatnej urodzie. Tajemnicę zna z pewnością autorka fotografii - Małgorzata Maj, podana na rewersie okładki. Tak na marginesie, jest to miły polski akcent. Książka...
więcej Pokaż mimo to