Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Mimo przeogromnej sympatii do Toma Hanksa - porzuciłam czytanie po drugim opowiadaniu. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy po prostu stylu autora, ale dla mnie była to bardzo męcząca lektura.

Język jak dla mnie bardzo nieprzystępny, milion wepchniętych nazw: amerykańskich zdarzeń, sprzętów, nazwisk, za którymi może nadążyć chyba jedynie Amerykanin. Do tego te dwa opowiadania, które przeczytałam były bardzo przeciętne i kompletnie nie zapadające w pamięć...

Wybacz Tom, jednak pozostanę przy twoich filmach :(

Mimo przeogromnej sympatii do Toma Hanksa - porzuciłam czytanie po drugim opowiadaniu. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy po prostu stylu autora, ale dla mnie była to bardzo męcząca lektura.

Język jak dla mnie bardzo nieprzystępny, milion wepchniętych nazw: amerykańskich zdarzeń, sprzętów, nazwisk, za którymi może nadążyć chyba jedynie Amerykanin. Do tego te dwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Panna Marple na Karaibach - miło było zobaczyć tę kochaną babinkę w takim otoczeniu. Książka może nie trafi do moich ulubieńców, ale jest świetna na relaksujący wieczór. Sprawa morderstw mnie zaangażowała, a klimat gorącego piasku i palm prawie poczułam na własnej skórze ;)

Panna Marple na Karaibach - miło było zobaczyć tę kochaną babinkę w takim otoczeniu. Książka może nie trafi do moich ulubieńców, ale jest świetna na relaksujący wieczór. Sprawa morderstw mnie zaangażowała, a klimat gorącego piasku i palm prawie poczułam na własnej skórze ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mogłam skończyć tę książkę już parę dni temu, ale nie chciałam. To była tak osobliwa i wspaniała lektura, że delektowałam się każdym przeczytanym zdaniem.

Niektórzy bardzo gorliwie wierzą w znaczenie snów. Pewnej starszej pani, za każdym razem, kiedy śni się okapi (dzikie zwierzę; coś pomiędzy zebrą, a żyrafą), ktoś potem umiera. I faktycznie jej sny się sprawdzają, a śmierć tej jednej konkretnej osoby to ważny wątek w tej książce, ale całość nie opiera się tylko na tym.

Wszystko kręci się wokół życia społeczności w małym niemieckim miasteczku. Z początku nie wiadomo nawet, w jakim kraju ta akcja się toczy - nie można bowiem tego wywnioskować ani po imionach, ani po opisie, a wspomniane okapi i zwyczaje tych ludzi przywodzą na myśl raczej jakiś egzotyczny kraj. Trudno też było określić w jakich czasach oni żyją, bo oprócz pojedynczych wstawek z nowszymi technologiami, wydawało się, że dzieje się to w odległych latach.

Jest to najlepsza literatura piękna, z jaką miałam przyjemność się zetknąć. Każda postać w "Śnie o okapi" jest tak niesamowita i zachwycająco dziwna, że na myśl przyszło mi tylko jedno porównanie: gdyby Muminki były ludźmi. Wszyscy po kolei mieli swoje urocze dziwactwa i rozmawiali ze sobą w taki sposób, jak pewnie nikt inny na świecie ze sobą nie rozmawia, przez co zaznaczałam co drugie zdanie.
Mam ochotę zacząć ją od początku i wyłapać jeszcze więcej ukrytych znaczeń w zdaniach i podkreślić całe strony, z góry na dół. Zakochałam się na zabój.

Przeżyłam taką niesamowitą karuzelę uczuć podczas lektury. Łzy, ogromne rozbawienie, strach, nostalgię, rozczulające ciepło na sercu... Ach, jak się cieszę, że przeczytałam tę książkę! Premiera dopiero 14.04, ale już teraz zapiszcie sobie ten tytuł i nie przegapcie go - podziękujecie mi później...

Mogłam skończyć tę książkę już parę dni temu, ale nie chciałam. To była tak osobliwa i wspaniała lektura, że delektowałam się każdym przeczytanym zdaniem.

Niektórzy bardzo gorliwie wierzą w znaczenie snów. Pewnej starszej pani, za każdym razem, kiedy śni się okapi (dzikie zwierzę; coś pomiędzy zebrą, a żyrafą), ktoś potem umiera. I faktycznie jej sny się sprawdzają, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyśmienicie dopracowana książka. Przykład literatury pięknej, która nie męczy przeładowanymi opisami, a jednocześnie autor posługuje się tak wspaniałym językiem, że dawałam znaczniki co drugą stronę. Ta książka moim zdaniem ma też sporo elementów z powieści obyczajowej, ale utrzymanej w najlepszym stylu.

Każda z postaci mieszkających w tym małym szwedzkim miasteczku jest przedstawiana nam partiami, w subtelny sposób. Choć osób jest tam sporo, nie ma mowy o chaosie.

Ze względu na to odrażające "przestępstwo", które dzieje się pewnego dnia w ich mieście, lektura jest naładowana ciężkimi emocjami. Dla mnie, jako kobiety (i myślę że nie tylko dla mnie) czytanie tych zmagań było przykre. Było też niesamowicie emocjonujące, bo chciałam się dowiedzieć już tu i teraz, czy sprawiedliwość wygra.

Nie tylko ten ciekawy wstęp z pierwszej strony cały czas mnie pchał do czytania. Tutaj każdy rozdział był świetny. Z tego co widzę, jest kolejna część, po którą na pewno sięgnę, jak i po resztę książek autora, bo chyba odkryłam nowego ulubieńca.

P.S. niemniej czytanie tego na białych kartkach i w egzemplarzu, którego nie można swobodnie rozłożyć trochę mnie wymęczyło, ale nie dało się porzucić tej historii ;)

Wyśmienicie dopracowana książka. Przykład literatury pięknej, która nie męczy przeładowanymi opisami, a jednocześnie autor posługuje się tak wspaniałym językiem, że dawałam znaczniki co drugą stronę. Ta książka moim zdaniem ma też sporo elementów z powieści obyczajowej, ale utrzymanej w najlepszym stylu.

Każda z postaci mieszkających w tym małym szwedzkim miasteczku jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy wiemy, że autor pisze o własnych doświadczeniach jeszcze bardziej odczuwamy emocje. Tak było u mnie w tym przypadku, bo ta 240 stronicowa książka opiera się na wspomnieniach Erica-Emmanuela Schmitta z trudnego okresu w jego życiu - okresu, kiedy zmarła jego mama.

Strata rodziców to niestety coś, co każdego z nas czeka. Może się wydawać, że im starsi jesteśmy, tym bardziej psychicznie się na to przygotowujemy. Tymczasem na rozdzierający żal nie ma reguły i można się załamać z powodu żałoby nawet przed 60-tką, tak jak autor.
Pomimo tego, że jego mama była już w bardzo sędziwym wieku, że stracił już ojca, że to jakby nie było - naturalna kolej rzeczy - ta śmierć tak bardzo się na nim odbiła, że nie był w stanie normalnie funcjonować, a jego ból wracał do niego falami.

Ta książka to osobisty pamiętnik z tego czarnego okresu autora. To wspomnienia o matce ubrane w piękne słowa. Matce, z którą był bardzo związany. Która nauczyła go wielu rzeczy, obudziła w nim miłość do teatru, a przez co potoczyła się jego cała ścieżka życiowa.

Ta historia odciska w czytelniku duże piętno smutku, który wylewa się ze słów Schmitta na każdej stronie. Nie da się tutaj nie współodczuwać jego bólu. Autor formuuje myśli trafiące do większośći osób, które straciły bliską osobę. Pomimo tylu przytłaczających emocji, jest w niej światełko nadziei na końcu i uważam, to pozycja bardzo potrzebna. Potrzebna ludziom, który stracili bliską osobę i dzięki niej zobaczą, że ktoś miał podobne odczucia do nich. Potrzebna, żeby oswoić się z tak ciężkim tematem, jakim jest niespodziewane odejście ukochanej osoby. A wszystko to ubrane w styl Schmitta z najwyższej półki.

"𝒢𝓌𝒶ł𝓉𝑜𝓌𝓃𝒶 ś𝓂𝒾𝑒𝓇ć 𝑜𝒻𝑒𝓇𝓊𝒿𝑒 𝓂𝒾ó𝒹 𝓉𝑒𝓂𝓊, 𝓀𝓉ó𝓇𝓎 𝑜𝒹𝒸𝒽𝑜𝒹𝓏𝒾, 𝒶 𝓉𝓇𝓊𝒸𝒾𝓏𝓃ę 𝓉𝓎𝓂, 𝓀𝓉ó𝓇𝓏𝓎 𝓏𝑜𝓈𝓉𝒶𝒿ą."

Kiedy wiemy, że autor pisze o własnych doświadczeniach jeszcze bardziej odczuwamy emocje. Tak było u mnie w tym przypadku, bo ta 240 stronicowa książka opiera się na wspomnieniach Erica-Emmanuela Schmitta z trudnego okresu w jego życiu - okresu, kiedy zmarła jego mama.

Strata rodziców to niestety coś, co każdego z nas czeka. Może się wydawać, że im starsi jesteśmy, tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poirotowi przyszło zmierzyć się z czymś nowym w swojej karierze - musi rozwiązać tajemnicę morderstwa aż sprzed 16 lat. Sprawa na pozór jest banalnie prosta: mąż - sławny malarz, kochanka i żona, która postawnowiła zemścić się za zdradę i została za to skazana. Ktoś jednak niezłomnie wierzy, że przed laty popełniono błąd i prosi o pomoc słynnego belgijskiego detektywa. Hercules będzie miał styczność z pięcioma potencjalnymi świadkami i w jego głowie od razu narodzi się nawiązanie do wierszyka o pięciu świnkach...

"𝚃𝚑𝚒𝚜 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚙𝚒𝚐𝚐𝚢 𝚠𝚎𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚖𝚊𝚛𝚔𝚎𝚝,
𝚃𝚑𝚒𝚜 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚙𝚒𝚐𝚐𝚢 𝚜𝚝𝚊𝚢𝚎𝚍 𝚑𝚘𝚖𝚎,
𝚃𝚑𝚒𝚜 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚙𝚒𝚐𝚐𝚢 𝚑𝚊𝚍 𝚛𝚘𝚊𝚜𝚝 𝚋𝚎𝚎𝚏,
𝚃𝚑𝚒𝚜 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚙𝚒𝚐𝚐𝚢 𝚑𝚊𝚍 𝚗𝚘𝚗𝚎,
𝙰𝚗𝚍 𝚝𝚑𝚒𝚜 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚙𝚒𝚐𝚐𝚢 𝚌𝚛𝚒𝚎𝚍 >>𝚠𝚎𝚎 𝚠𝚎𝚎 𝚠𝚎𝚎<< 𝚊𝚕𝚕 𝚝𝚑𝚎 𝚠𝚊𝚢 𝚑𝚘𝚖𝚎."

Podobno największe sukcesy w łapaniu przestępców odnosi się w ciągu 48 godzin od popełnienia zbrodni. Oglądanie miejsce zdarzenia, zbieranie dowodów, przesłuchiwanie "na świeżo" świadków. W tym wypadku Hercules Poirot nie ma możliwości, żeby wziąć pod uwagę wszystkie te czynniki, bo ma rozwiązać sprawę sprzed 16 lat.

W tej opowieści nie ma więc dynamicznego pościgu za zabójcą, czy niesamowitych zwrotów akcji. Jest za to świetne psychologiczne studium wszystkich osób w to zamieszanych. W angażujący sposób są przedstawione wspomnienia tych bohaterów. Wydarzenia są opowiadane z perspektywy każdej osoby i czytelnik do końca nie wie, czy ktoś nie kłamie i nie nagina faktów. Co wykaże śledztwo detektywa? Czy uda się mu oczyścić imię oskarżonej osoby? I czy w ogóle po tylu latach jest możliwe, aby dociec prawdy?

Gorąco Was zachęcam do lektury - czułam się jak podczas naprawdę dobrego thrillera psychologicznego i cały czas towarzyszył mi dreszczyk emocji: uda mu się coś wykryć, czy nie?! Muszę się też pochwalić, że pod koniec częściowo zaczęłam domyślać się rozwiązania, ale podkreślam 𝕔𝕫ęś𝕔𝕚𝕠𝕨𝕠, bo zakończeń A. Christie nigdy nie da się przejrzeć do końca i zawsze, ale to zawsze zaskakują!

Poirotowi przyszło zmierzyć się z czymś nowym w swojej karierze - musi rozwiązać tajemnicę morderstwa aż sprzed 16 lat. Sprawa na pozór jest banalnie prosta: mąż - sławny malarz, kochanka i żona, która postawnowiła zemścić się za zdradę i została za to skazana. Ktoś jednak niezłomnie wierzy, że przed laty popełniono błąd i prosi o pomoc słynnego belgijskiego detektywa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ale mnie ta książka pozytywnie zaskoczyła! Potrzebowałam teraz właśnie czegoś lekkiego i zabawnego, a przy "Klubie książki" bawiłam się naprawdę świetnie i szczerze się śmiałam.

Historia kręci się wokół problemów małżeńskich Gavina i Thei, które swój początek mają... w łóżku. Ich małżeństwo wisi na włosku, a w jego ratowanie włączają się koledzy z baseballowej drużyny Gavina. Prowadzą bowiem oni potajemny klub książki, który naprawia relacje damsko-męskie. To brzmi bardzo zabawnie i dlatego właśnie zaciekawiłam się tą książką. Byłam gotowa na lekkie ciarki żenady, na wątki naciągnięte do granic możliwości ale... naprawdę nie było czegoś takiego!

Uważam, że humor w tej książce jest naprawdę przyjemny. Kurczę, nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam do siebie podczas lektury.
W ogóle cały pomysł fabuły strasznie mi się podoba, bo jeszcze nie spotkałam się z takim tematem. Odbudowywanie małżeństwa, staranie się o żonę z perspektywy sportowca, "samca alfa", który na dodatek spotyka się potajemnie z kolegami w piwnicy, by czerpać inspiracje z romansów

To pozycja idealna na odstresowanie, poprawienie humoru. To typowy romans, z elementami erotyku - opisy miejscami są dosłowne.

Z tego co widziałam, jest to pierwsza część serii "Bromance Book Club", a w kolejnych głównymi bohaterami będzie ktoś inny, więc nie mogę się doczekać i na pewno po nie sięgnę, bo zabawa była przednia. Polecam!

Ale mnie ta książka pozytywnie zaskoczyła! Potrzebowałam teraz właśnie czegoś lekkiego i zabawnego, a przy "Klubie książki" bawiłam się naprawdę świetnie i szczerze się śmiałam.

Historia kręci się wokół problemów małżeńskich Gavina i Thei, które swój początek mają... w łóżku. Ich małżeństwo wisi na włosku, a w jego ratowanie włączają się koledzy z baseballowej drużyny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Laylę" przeczytałam bardzo szybko - poniekąd dlatego, że ma bardzo małą objętość, a poniekąd, bo czytało mi się ją naprawdę dobrze. Autorki nie trzeba nikomu przedstawiać, ale choć jest bardzo popularna, nigdy jeszcze nie miałam okazji czytać jej twórczości.
Książka określana jest jako literatura obyczajowa/romans, ale ja bym podciągnęła ją jeszcze pod thriller.

Layla i Leeds są dopiero na początku swojego związku, ale od razu muszą zmierzyć się z ogromnym problemem - ktoś usiłuje ich zabić. Po tym strasznym wydarzeniu para wyjeżdża do pensjonatu, który ma uleczyć ich traumę. Miejsce to jednak nie sprzyja szczególnie Layli, a wokół nich zaczynają się dziać bardzo dziwne rzeczy. Czy ktoś im robi żart, czy zamieszane w to są większe... siły?

Z każdym kolejnym rozdziałem moje zainteresowanie rosło. Z początku wydawało mi się, że szybko pojęłam, o co chodzi w tej historii, ale później pojawiały się elementy, które jednak zbijały mnie z tropu. Natomiast ostatnie kilkadziesiąt stron tak trzyma w napięciu, że nie było możliwości, abym odłożyła tę książkę.

W fabule istotne znaczenie ma wątek paranormalny. I to właśnie dzięki niemu uważam, że autorka naprawdę świetnie to wszystko wymyśliła. To dzięki niemu cała historia nabiera mroku i trzyma w napięciu. Miłość ma tu istotne znaczenie, ale element thrillera nadaje całości charakteru. Spędziłam bardzo przyjemny czas z tą książką i polecam Wam - czy to na zastój czytelniczy, czy po prostu na wieczór.

"𝔹𝕪ć 𝕞𝕠ż𝕖 𝕥𝕣𝕠𝕤𝕜𝕒 𝕥𝕠 𝕛𝕖𝕕𝕪𝕟𝕒 𝕣óż𝕟𝕚𝕔𝕒 𝕞𝕚ę𝕕𝕫𝕪 𝕝𝕦𝕓𝕚𝕖𝕟𝕚𝕖𝕞 𝕜𝕠𝕘𝕠ś 𝕒 𝕜𝕠𝕔𝕙𝕒𝕟𝕚𝕖𝕞 𝕘𝕠."

P.S. podczas czytania cały czas w głowie miałam piosenkę "Layla" Erica Claptona

"Laylę" przeczytałam bardzo szybko - poniekąd dlatego, że ma bardzo małą objętość, a poniekąd, bo czytało mi się ją naprawdę dobrze. Autorki nie trzeba nikomu przedstawiać, ale choć jest bardzo popularna, nigdy jeszcze nie miałam okazji czytać jej twórczości.
Książka określana jest jako literatura obyczajowa/romans, ale ja bym podciągnęła ją jeszcze pod thriller.

Layla i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawna żadna książka mnie tak nie rozjuszyła. Nie widzę żadnych plusów z lektury. Autorka włożyła wszystkie nieszczęścia świata w jedną powieść, chyba żeby zmusić czytelnika do płaczu. Znęcanie, straszny wypadek, śmiertelna choroba, BUM, teraz to będziesz ryczeć jak bóbr! Tylko, że we mnie to nie wywołało płaczu, a niesamowitą irytację i wstręt do tej historii.

Początkowa sympatia do ładnych opisów Alaski została zabita niesamowitą irytacją na bohaterów i na wszystkie te zagrania autorki. Toksyczność do granic możliwości; nie wiem która postać gorsza: ojca alkoholika psychola, czy tej zaślepionej matki, która przyzwalała mu na znęcanie nie raz, drugi, trzeci, ale piętnasty - co tam zniszczone życie dziecka!

Moim jedynym światełkiem w tunelu było właśnie to dziecko, Leni, ale to co ona odpieprzyła w zakończeniu tej książki (wizyta na komisariacie na Alasce), to, jaką ona podjęła idiotyczną decyzję, dolało oliwy do ognia i stwierdzam: nigdy nie miałam do czynienia z bardziej głupimi bohaterami.

Oprócz tego całość śmierdzi banałem i naprawdę, nie widzę tutaj żadnych plusów.

Okropnie się zraziłam do autorki i wręcz uważam, że ta historia jest szkodliwa.

Dawna żadna książka mnie tak nie rozjuszyła. Nie widzę żadnych plusów z lektury. Autorka włożyła wszystkie nieszczęścia świata w jedną powieść, chyba żeby zmusić czytelnika do płaczu. Znęcanie, straszny wypadek, śmiertelna choroba, BUM, teraz to będziesz ryczeć jak bóbr! Tylko, że we mnie to nie wywołało płaczu, a niesamowitą irytację i wstręt do tej historii.

Początkowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna przygoda z Herculesem Poirot za mną i także tym razem świetnie się bawiłam. Wiecie, że krąży legenda, że to właśnie przez tę książkę Agatha Christie miała zostać wykluczona z klubu zrzeszającego autorów kryminałów? Napisałam legenda, bo nie jest to potwierdzona informacja, a daty są rozbieżne. A jaki był powód? Dawniej autorzy kryminałów mieli taki swój kodeks, zasady, których starali się trzymać w swoich powieściach, by były one ciekawe dla czytelników. Głosy co do tego, czy Agatha "złamała" jedną z nich również są podzielone (chodzi o to, kogo wymyśliła na mordercę). Po więcej informacji zapraszam Was do wydania ze zdjęcia, na ostatnie strony książki.


Wiele osób zarzuca powtarzalność dziełom Christie. Nie można się z tym nie zgodzić, bo większość historii dzieje się w bogatych, angielskich posiadłościach, a najczęstszą przyczyną zgonu jest podanie trucizny. Jednak to właśnie ten klimat lat 20/30 (i w zwyż), brytyjskiej prowincji i tajemnic rodzinnych urzeka najbardziej i zachęca do sięgania po kolejne książki (przynajmniej mnie). Z pewnością można powiedzieć, że Agathę Christie albo się pokocha, albo znienawidzi. Dla mnie zawsze to będzie miłość i gwarantowany relaks przy śledztwie z wąsatym Belgiem (i innymi detektywami).

"Zabójstwo Rogera Ackroyda" to historia, w której pojawia się samobójstwo, morderstwo (po tytule już wiecie kogo), szantaż i mnóstwo tajemnic. Poirot, który chciał odpocząć od zawodu i zająć się hodowlą dyni, dziwnym trafem znowu zostaje poproszony o pomoc. Nie dane jest odpocząć temu sławnemu detektywowi... ;) Zakończenie szokuje i robi z czytelnika "idiotę", że nie wpadł na rozwiązanie - lubię to :D

Kolejna przygoda z Herculesem Poirot za mną i także tym razem świetnie się bawiłam. Wiecie, że krąży legenda, że to właśnie przez tę książkę Agatha Christie miała zostać wykluczona z klubu zrzeszającego autorów kryminałów? Napisałam legenda, bo nie jest to potwierdzona informacja, a daty są rozbieżne. A jaki był powód? Dawniej autorzy kryminałów mieli taki swój kodeks,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie, kiedy w książce prowadzone są równocześnie dwie linie czasowe? Ja bardzo, i zawsze mnie to dodatkowo zachęca do lektury. W opowieści ze zdjęcia poznajemy Tori i jej ojca w podeszłym wieku, który z racji choroby postanawia podzielić się z córką historią swojej młodości. Z listu, który jej zostawia wynika, że był żołnierzem, walczył w Japonii i tam też przeżył wielką miłość. Tori zaczyna więc prywatne śledztwo, by dowiedzieć się więcej.
Ten opis bardzo mnie zaciekawił, dlatego też sięgnęłam po tę książkę, ale końcowo niestety była ona dla mnie przeciętna.

Tak jak wspomniałam, mamy tutaj dwa różne przedziały czasowe, i co rozdział po nich skaczemy. Zazwyczaj taki zabieg w książce jeszcze bardziej buduje napięcie i rozbudza ciekawość co do wydarzeń. Tutaj jednak, moim zdaniem, nic to nie dało i całość wyszła po prostu nudno i nie wciągająco. Ani opisy z czasów współczesnych, ani te z lat 60-tych, nie wzbudziły we mnie żadnych uczuć. Wręcz uważam, że część z czasów współczesnych była po prostu zbędna. Są to oczywiście moje subiektywne odczucia, widziałam też sporo dobrych opinii.

Uważam, że autorka miała dobry pomysł na fabułę (jest to inspirowane prawdziwymi losami japońskich dziewcząt w latach 60-tych XX wieku, więc daje to do myślenia), ale nie do końca jej to wyszło. To jej debiutanckie dzieło, także myślę, że na to można zwalić parę minusów i kiedyś dam jej ponowną szansę :)

A wydanie jest naprawdę piękne!

Lubicie, kiedy w książce prowadzone są równocześnie dwie linie czasowe? Ja bardzo, i zawsze mnie to dodatkowo zachęca do lektury. W opowieści ze zdjęcia poznajemy Tori i jej ojca w podeszłym wieku, który z racji choroby postanawia podzielić się z córką historią swojej młodości. Z listu, który jej zostawia wynika, że był żołnierzem, walczył w Japonii i tam też przeżył wielką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po czym poznać dobrego autora? Że zachęcił cię do czytania pomimo, że to nie jest twój ulubiony gatunek. ;)
Romanse czytam bardzo rzadko i pod jednym warunkiem: muszą być po prostu dobre i bez żenujących (dla mnie) momentów. To, że Nicolas Sparks jest królem romantycznych historii wie każdy i byłam ogromnie ciekawa jak odbiorę najnowszą powieść, bo choć filmów na podstawie jego dzieł oglądałam sporo, nigdy nie przeczytałam żadnej jego książki w całości.

Zaskoczyłam się naprawdę pozytywnie i jak możecie już widzieć - dałam maksymalą ocenę. Dlaczego? Uważam, że to była naprawdę świetna książka. Ku mojej uciesze, ta historia łączy w sobie nie tylko wątek romantyczny, ale też po prostu obyczajowy i wiele tajemnic, które główny bohater stopniowo odkrywa. Zaznaczyłam wcześniej, że u mnie łatwo jest o "ciarki żenady", jeśli chodzi o historie damsko-męskie, a tu naprawdę tego nie doświadczyłam, a nawet się wzruszyłam. Jasne, można by zarzucić narratorowi, że po dwóch spotkaniach powiedział "kocham cię" - ale hej, nie mnie oceniać kogoś uczuciowość.

Bardzo podobał mi się sposób napisania tej historii - główny bohater opisując wydarzenia, zwracał się do czytelnika na "ty", np. "nie myślcie sobie, że zawsze taki byłem". Jakoś tak przyjemniej się czytało wiedząc, że zwraca się on bezpośrednio do mnie.

Fabuła jest świetnie poprowadzona - doświadczony życiem Trevor dziedziczy dom po dziadku w małej mieścince. Pamięta go doskonale z dzieciństwa i trudno mu się z nim rozstać, nawet z ulami w ogrodzie. Zrządzeniem losu poznaje miejscową policjantkę, która pomaga mu odkryć, dlaczego dziadek w chwili śmierci znajdował się tyle kilometrów od domu. Z tym wszystkim łączy się też postać tajemniczej nastolatki, która wyjątkowo dobrze znała jego dziadka.

Jeszcze jedna świetna rzecz w tej książce, to piękne opisy przyrody i zwierząt. Wyżej wspomniane ule i życie pszczół, aligatory nad amerykańskim jeziorem, czy gniazdo bielika. Dla mnie było to fantastyczne urozmaicenie.

Napięcie, historia chwytająca za serce, doza humoru i ciekawy pomysł - to była po prostu bardzo dobra książka i wspaniale spędzony czas.

Po czym poznać dobrego autora? Że zachęcił cię do czytania pomimo, że to nie jest twój ulubiony gatunek. ;)
Romanse czytam bardzo rzadko i pod jednym warunkiem: muszą być po prostu dobre i bez żenujących (dla mnie) momentów. To, że Nicolas Sparks jest królem romantycznych historii wie każdy i byłam ogromnie ciekawa jak odbiorę najnowszą powieść, bo choć filmów na podstawie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam parę takich ukochanych książek, które czytałam już parę razy i dalej chętnie do nich wracam. Czasami mam wyrzuty, że po co czytam historie, które dobrze znam, zamiast w tym czasie poznawać jakieś nowe, ale te myśli szybko mi przechodzą. Te moje najdroższe książki są jak plaster na zranione serce i powrót do domu po długiej podróży.
▫️
"Smażone zielone pomidory" przeczytałam pierwszy raz 7 lat temu i była to miłość od pierwszego wejrzenia. 2021 rok chciałam zacząć czytelniczo bardzo dobrze, dlatego zdecydowałam się na reread. Po tak długim czasie byłam ciekawa, czy tak samo mnie zachwyci.
▫️
W skrócie: tak, zachwyciła mnie tak samo. Sędziwa pani Threadgoode opowiada w domu spokojnej starości swoje najcenniejsze wspomnienia z młodości, z życia w Alabamie w latach 30-tych XX wieku. To cudowna wędrówka po czasach, w których jej rodzina prowadziła klimatyczną kafejkę, w której czuło się ciepłą atmosferę i która serowała jedzenie bez względu na kolor skóry; której właścicielki nigdy nie odmawiały jedzenia "na kreskę" włóczęgom; która była świadkiem miłości dwóch kobiet, a nawet... tajemniczego zabójstwa i procesu, który miał niespodziewany finał.
▫️
W książce oprócz wciągających wydarzeń opisanych w dynamicznych rozdziałach, znajduje się tona świetnego humoru.

Mam parę takich ukochanych książek, które czytałam już parę razy i dalej chętnie do nich wracam. Czasami mam wyrzuty, że po co czytam historie, które dobrze znam, zamiast w tym czasie poznawać jakieś nowe, ale te myśli szybko mi przechodzą. Te moje najdroższe książki są jak plaster na zranione serce i powrót do domu po długiej podróży.
▫️
"Smażone zielone pomidory"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po "Cyrk nocy" sięgnęłam między innymi dlatego, że zyskał status tak trudno dostępnego i chciałam sprawdzić, o czym on właściwie jest.
Korzystając z mojej biblioteki dorwałam go i niestety nie podobał mi się. Nie jestem ekspertem z fantastyki, po takie książki sięgam rzadko, a najlepiej dla mnie, kiedy są to elementy fantastyczne wplecione w inny gatunek. Może więc dlatego, że nie była to jakby "moja kategoria książki", a może dlatego, że według mnie była ona po prostu męcząca, dałam taką ocenę.
▫️
Bardzo doceniam sam pomysł na fabułę i klimat objazdowego cyrku, który lubię w literaturze/filmie. Język jednak był dla mnie przekombinowany, opisy nużące i napięcia totalnie zabrakło. Mam wrażenie, że autorka chciała uczynić te rozdziały jak najbardziej nasycone eleganckimi opisami, a wyszło po prostu nudno. Wiecie, jak już wspomniałam, nie jestem ekspertką w tym gatunku, ale kiedy porównałam sobie w myślach "Cyrk nocy" np. do "Koraliny", to zauważyłam wielką przepaść. W "Koralinie" jest ledwie ponad 100 stron, a zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i myślę o niej do dzisiaj. Autor w jednym zdaniu potrafił tak cudownie przenieść nas w świat fantastyki, że wow.
Tutaj wyszło po prostu nużąco - w mojej opinii.

Po "Cyrk nocy" sięgnęłam między innymi dlatego, że zyskał status tak trudno dostępnego i chciałam sprawdzić, o czym on właściwie jest.
Korzystając z mojej biblioteki dorwałam go i niestety nie podobał mi się. Nie jestem ekspertem z fantastyki, po takie książki sięgam rzadko, a najlepiej dla mnie, kiedy są to elementy fantastyczne wplecione w inny gatunek. Może więc dlatego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co lubicie najbardziej w thrillerach? Ja bez wątpienia to uczucie "tykającej bomby", ten niepokój związany z przedstawioną sprawą.
Po nową książkę J.P. Delaney'a sięgnęłam z dobrym nastawieniem, bo czytałam jego 2 wcześniejsze pozycje.
▫️
W "Błogiej nieświadomości" poznajemy małżeństwo, któremu pewnego dnia cały świat wywraca się do góry nogami. Dowiadują się oni bowiem, że ich synek nie jest ich biologicznym dzieckiem. Wszystkie badania to potwierdzają i zaczyna się początek dziwnych następstw.
▫️
Wspominałam na story o tym, że gdybym nie zobaczyła w opisie, że to thriller, to nie przypisałabym tego gatunku. Doceniam pomysł autora, bo faktycznie jest potencjał w temacie zamiany dzieci i w pojawieniu się psychopaty pozbawionego uczuć. Jednak niestety sposób, w jaki została napisana ta książka nie wywował we mnie emocji. Może to skutek tego, że czytałam parę naprawdę świetnych thrillerów i mam porównanie?
▫️
Ten brak napięcia to mój główny zarzut. Oprócz tego, bohaterowie mieli czasami iiracjolnalne postępowanie. No bo, czy normalne jest np. to, że ktoś ci niszczy całe życie, chce ci odebrać to, co najcenniejsze, a ty ze stoickim spokojem nie wygarniasz mu tego od razu, a po czasie mówisz "rozumiem. nie nienawidzę cię"?
▫️
Albo kolejna scena, która po prostu rozśmieszyła mnie do łez: nie powiem o kogo tutaj chodzi w książce, w każdym razie ona miała liczne romanse, ale kiedy wychodzi na jaw, że jej mąż oglądał od czasu do czasu filmy pornograficzne, była zaszokowana i padło zdanie w stylu "kim on tak naprawdę jest i czego jeszcze o nim nie wiem?"
▫️
Moim zdaniem autor w ogóle się nie wysilił, nie wymyślił nic ciekawego. W sensie... mamy tu do czynienia z tak prostymi schematami, typu: wstawka o tym, że jedną babkę potrąciło czarne auto, jak jechała rowerem. Dwa rozdziały dalej, inną zamieszaną osobę również potrąciło czarne auto, jak jechał na rowerze. O nie, to pewnie pan X! Panie Delaney, to naprawdę nie było zaskakujące.
▫️
Z plusów: książkę czyta się o dziwo szybko. Język nie męczy, rozdziały są krótkie i przeplatane wspomnieniami z różnych perspektyw.

Co lubicie najbardziej w thrillerach? Ja bez wątpienia to uczucie "tykającej bomby", ten niepokój związany z przedstawioną sprawą.
Po nową książkę J.P. Delaney'a sięgnęłam z dobrym nastawieniem, bo czytałam jego 2 wcześniejsze pozycje.
▫️
W "Błogiej nieświadomości" poznajemy małżeństwo, któremu pewnego dnia cały świat wywraca się do góry nogami. Dowiadują się oni bowiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo tego, że książka ma już 110 lat, uważam, że przetrwała próbę czasu. Ciągle czyta się ją wspaniale i wciąż zachwyca na nowo. Oczywiście, można by przyczepić się do dwóch małych rasistowskich wstawek, ale nie zapominajmy, że dawniej po prostu były takie czasy, a to nie przeważa w tej powieści.

Ta historia jest szczególnie bliska memu sercu z wielu względów. Przede wszystkim od początku było mi żal głównej bohaterki - małej dziewczynki, Mary Lennox, która od dziecka jest pozostawiona sama sobie. Wspaniale jest obserwować poprzez kolejne rozdziały, jak zmienia się jej usposobienie i jak uczy się ona bycia lepszym człowiekiem - bo w końcu ktoś jej pokazał, że można inaczej.

Kolejny aspekt, to fantastyczne opisy przyrody, otoczenia, pojawienia się wiosny. Na nic tak bardziej nie czekam, niż na to, aż będzie wiosna, więc czytanie o tym było dla mnie czystą przyjemnością. Czytelnik może być tutaj świadkiem narodzenia pięknej więzi człowieka z naturą i ze zwierzętami. Myślę, że zachwyca to jeszcze bardziej, kiedy skonfrontujemy to sobie z dzisiejszymi czasami i uzależnieniem od chociażby telefonów. Jaką wielką radość można czerpać z kontaktu z matką naturą!

Wspaniale jest również zaprezentowana siła przyjaźni, umiejętność przyznawania się do błędów oraz walka o marzenia. A dodatkowo motyw ukrytego ogrodu niedostępnego dla niczyich oczu, dodaje świetny tajemniczy klimat. Ach, jak ja marzę o takim niezbadanym miejscu!

Wydawnictwo MG zrobiło świetną robotę, wypuszczając "Tajemniczy ogród" w tak pięknej szacie graficznej, z ilustracjami. Nie mogę się napatrzeć na tę książkę. Teraz czas na film (ten z 1993r.), który również kocham całym sercem, a zdjęcia są genialne!

Mimo tego, że książka ma już 110 lat, uważam, że przetrwała próbę czasu. Ciągle czyta się ją wspaniale i wciąż zachwyca na nowo. Oczywiście, można by przyczepić się do dwóch małych rasistowskich wstawek, ale nie zapominajmy, że dawniej po prostu były takie czasy, a to nie przeważa w tej powieści.

Ta historia jest szczególnie bliska memu sercu z wielu względów. Przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie historie, które zawsze pozostaną bliskie naszemu sercu. U mnie tak jest z pierwszą częścią "Opowieści z Narnii". Pamiętam urywki starej wersji filmu, która leciała w telewizji, gdy byłam dzieckiem i fascynację tą starą, ciemnobrązową szafą przenoszącą do innej krainy. Pamiętam wielkie podekscytowanie, kiedy siedziałam w kinie na premierze nowej wersji, jako 12-letnia dziewczynka. Pamiętam radość, kiedy sięgnęłam w końcu po oryginalną książkę. Czytając ją teraz, ponownie, po wielu latach, odczuwałam takie same emocje.

I choć z całą pewnością, ktoś mógłby przyczepić się do paru elementów w tej wydanej w 1949 roku książce, dla mnie ona na zawsze pozostanie idealna, zwłaszcza na zimową porę. Dla innych może będzie ona słabo rozbudowana i infantylna; dla mnie jest czymś, co powoduje uśmiech i dodaje pokrzepienia. Myślę, że większość z Was dobrze zna tę pozycję, ale zachęcam do sięgnięcia po nią właśnie teraz, kiedy za oknem jest biały puch. Mam w planach lekturę kolejnych części - zwłaszcza, że mam to przepiękne wydanie.
P.S. Film też już obejrzany, jak co roku!

Są takie historie, które zawsze pozostaną bliskie naszemu sercu. U mnie tak jest z pierwszą częścią "Opowieści z Narnii". Pamiętam urywki starej wersji filmu, która leciała w telewizji, gdy byłam dzieckiem i fascynację tą starą, ciemnobrązową szafą przenoszącą do innej krainy. Pamiętam wielkie podekscytowanie, kiedy siedziałam w kinie na premierze nowej wersji, jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Telefonistka" to powieść, która w świetny sposób przenosi nas do lat 50-tych.
Małe, amerykańskie miasteczko i wiele plotek... Vivian Dalton jest telefonistką. Jej praca nie jest ambitna, ale jej wielkim plusem jest możliwość... podsłuchiwania mieszkańców. Któż by z tego nie skorzystał? Teoretycznie nie jest to dozwolone w tej firmie, w praktyce jednak żadna telefonistka się tym nie przejmuje i korzysta z gumowego ucha 👂 Jak to świetnie mieć możliwość wysłuchiwania kłótni przez telefon, usprawiedliwień, a także miłosnych wyznań. ▪️
Z racji tego, że życie Vivian nie jest jakieś ekscytujące, jej największym marzeniem jest to, aby pewnego dnia usłyszeć ogromną plotkę przez telefon. Taką, którą będzie mogła wszystkich zszokować i omawiać ją godzinami. Istnieje jednak stare powiedzenie - "uważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić..." I rzeczywiście pewnego wieczoru marzenie Vivian się spełnia.
Podczas zmiany słyszy niebywałą plotkę w słuchawce. Szkoda tylko, że dotyczy ona jej prywatnego życia i może je wywrócić do góry nogami...
▪️
Uważam, że pomysł na fabułę jest świetny. Jest to debiutancka powieść Gretchen Berg, więc jeśli autorka utrzyma taki poziom przy następnej książce, to nic tylko czytać 🖤
▪️
Napięcie budowane jest w cudowny sposób - krok po kroku. Nie dostajemy na talerzu wszystich informacji. Stopniowo uchylane są nowe wątki w tej złożonej historii i możemy sami formułować w głowie wersje wydarzeń.
▪️
W książce nie śledzimy tylko obecnych perypetii - na zmianę przenosimy się bowiem w przeszłość, poznając np. dzieciństwo Vivian i stopniowo łączymy elementy w całość.
▪️
Momentami ta historia przypominała mi serial "Gotowe na wszystko" (to już drugie takie skojarzenie w ostatnim czasie). Idealne małżeństwa, panie domu, maniery... A tak naprawdę z czasem wychodzą takie tajemnice, że aż włosy się jeżą!😵
▪️
Ogromnie Wam polecam tę lekturę, będziecie zachwyceni 🖤

"Telefonistka" to powieść, która w świetny sposób przenosi nas do lat 50-tych.
Małe, amerykańskie miasteczko i wiele plotek... Vivian Dalton jest telefonistką. Jej praca nie jest ambitna, ale jej wielkim plusem jest możliwość... podsłuchiwania mieszkańców. Któż by z tego nie skorzystał? Teoretycznie nie jest to dozwolone w tej firmie, w praktyce jednak żadna telefonistka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat sekty w książkach zawsze mnie przeraża i zadziwia jednocześnie. Zadziwia mnie to, że można wierzyć w takie rzeczy i dawać się tak łatwo manipulować.
"Zatruty ogród" opiera się właśnie na historii jednego zgrupowania. Pewnego dnia, policjanci odkrywają makabryczną scenerię - nie żyje 150 członków sekty. Wygląda na zbiorowe samobójstwo, ale czy na pewno nim było? Udało się przeżyć tylko jednej dorosłej osobie i dwóm dzieciom. Jaką tajemnicę skrywają?

Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Bardzo podoba mi się pióro autorki. Całość jest lekko napisana, co chwilę mamy retrospekcje i akcję z perspektywy różnych osób. Rozdziały są krótkie i dynamiczne. Niby szybko możemy przypuszczać, jak potoczy się akcja, i że autorka raczej nie zaskoczy nas aż tak bardzo, ale jednak za chwilę okazuje się, że spuściła bombę i to niezłą.

Tak jak już zaznaczyłam, miałam duże emocje czytając o tym, jak działa sekta, bo mnie osobiście to przeraża. To, jak można omamić ludzi i jak niektórzy się łatwo dają.
Dodatkowe emocje przysparza fakt, że biorą w tym udział również bezbronne dzieci, którym od małego wpajano pewne racje. W tej książce chyba właśnie najbardziej szokuje to, że niektóre zbrodnie są dokonywane przez dzieci. Także jeżeli jesteście bardzo wrażliwi, nie wiem czy to książka dla Was.

Podsumowując - ta pozycja ma wszystko, co powinien mieć dobry thriller. Dałam 9/10 tylko ze względu na zakończenie. Nie chciałabym Wam tu spoilerować, ale trochę mnie zadziwiło i rozczarowało to, jak główna boharerka pod koniec po prostu poddała się wydarzeniom bez walki, bez niczego 🤔 Ale ogólnie polecam bardzo na wiosenny wieczór pod kocem!

Temat sekty w książkach zawsze mnie przeraża i zadziwia jednocześnie. Zadziwia mnie to, że można wierzyć w takie rzeczy i dawać się tak łatwo manipulować.
"Zatruty ogród" opiera się właśnie na historii jednego zgrupowania. Pewnego dnia, policjanci odkrywają makabryczną scenerię - nie żyje 150 członków sekty. Wygląda na zbiorowe samobójstwo, ale czy na pewno nim było? Udało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy można oczekiwać czegoś więcej od thrillera psychologicznego? Do teraz jestem cała w emocjach - to była jedna z lepszych książek tego roku.

Czy można oczekiwać czegoś więcej od thrillera psychologicznego? Do teraz jestem cała w emocjach - to była jedna z lepszych książek tego roku.

Pokaż mimo to