Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Na początku pragnę zaznaczyć, że kocham fantastykę i młodzieżówki. A szczególnie, i pochłaniam je w ogromnych ilościach, fantastyczne książki młodzieżowe. Rzadko zdarza się książka z tego gatunku, która działała mi na nerwy i którą miałam ochotę wyrzucić przez okno. Po tak wielu pochlebnych opiniach dotyczących tej książki, jestem po prostu okropnie zawiedziona. Liczyłam na coś ciekawego, choć nie spodziewałam się niczego co wciśnie mnie z emocji w fotel.
W jednej z recenzji, którą miałam przyjemność słuchać usłyszałam, że "Serce z cierni" jest to książka, która dla doświadczonych czytelników tego gatunku może wydawać się czymś co już się czytało. I tak jest. W takich przypadkach żałuję, że bardzo wcześnie zaczęłam czytać, bo teraz - mając zaledwie 15 lat, takie książki jak ta nie są dla mnie...wystarczające i satysfakcjonujące? Nie jestem pewna czy te słowa na pewno wyrażają to czego przez dzieła tego typu nie czuję. Gdy czytałam tę książkę cały czas miałam dziwne uczucie, że ja znam tę historię, że już coś takiego czytałam. Wśród tak wielu dobrych młodzieżówek, "Serce z cierni" prezentuje się najzwyczajniej w świecie słabo.
Bardzo ciężko mi się ją czytało. To, że początek był dla mnie trudny było zrozumiałe - najczęściej tak właśnie mam z większością książek. Potem w miarę okay środek, jakaś akcja, a potem najgorsza część historii. Nie chcę opisywać o co dokładnie mi chodzi, ale nie mogłam znieść sposobu myślenia WSZYSTKICH kobiet. Jako feministka naprawdę cenię wszystkie formy ukazania w książkach tego, że kobiety i mężczyżni są sobie równi, nikt nie jest od nikogo lepszy, każdy powinien mieć prawo do takiego samego traktowania i możliwości. A w tej powięści...ukazywała mi się ta niezdrowa, krzywdząca forma "feminizmu". Coś czym gardzę tak ogromnie, że MATKO! aż robiło mi się niedobrze, gdy to czytałam.
Przez pewien czas liczyłam na dobry (nie najlepszy, ale okay) wątek romantyczny. Choć główna bohaterka działała mi niemiłosiernie na nerwy (bardziej niż Mare w "Czerwonej Królowej") to sądziłam, że może zbliżenie się do Quinna, który był coż okay? okaże się czymś co może poprawiłoby moj zdanie na jej temat. ALE NIE. Po naprawdę w porządku wątku ich wspólnej podróży już nie mogłam ich znieść. Obojga. Ogromnie. I ona i on byli tak samo irytujący. Pierwszy raz czuję AŻ TAK NEGATYWNE emocje. Jak już napisałam - główna bohaterka mnie denerwowałam. Mia po prostu była nie dość, że głupia, to niezwykle irytująca, niedojrzała i naiwna. Choć w sumie Mia jest bardzo młoda. Z jednej strony to naprawdę w porządku, że zachowuje się właśnie można by rzec "jak na swój wiek", ale czy naprawdę nie dało się zrobić młodej bohaterki, która będzie się wykazywała chociażby o trochę większą zaradnością i inteligencją? Pierwszy raz piszę negatywną opinię i aż dziwnie czuję się pisząc coś przeciwnego do tych pozytywnych recenzji. To ile razy przeczytałam, że Mia Rose jest inteligenta i błyskotliwa jest wręcz nie do opisania. A ja piszę: Mia Rose nie ma tych cech. Owszem, czasami zabłyśnie swoją wiedzą, ale jako czytelnik czułam się jak idiotka, gdy raz za razem musiłam obcować z jej personą. Quinn na przykład był dla mnie na początku trochę szablonowym, ale wykazującym inne cechy charakteru od tych wielu książąt z jakimi już miałam styczność. Ogólnie raczej lubię męskie postacie i to jak jestem rozczarowana jego kreacją jest dla mnie czymś tragicznym. Był po prostu mdłą postacią, z której dałoby wycisnąć się o wiele, wiele, wiele więcej (na co liczę w drugim tomie). Nie umiem ubrać w słowa tego jak ta książka mnie zawiodła.
Gdy po przeczytaniu "Klątwy tygrysa" oceniłam ją na 5 gwiazdek sądziłam, że to najsłabsza ocena jaką mogę dać jakiejkolwiek książce z mojego ukochanego gatunku. Chyba aż muszę ocenić ją na więcej, bo książka pani Bree Barton całkowicie zmieniła moje zdanie na temat "złych młodzieżówek". Irytująca główna bohaterka, irytujący sposób myślenia wielu, wielu postaci, irytujący wątek chociażby relacji Mia x Quinn (który jak wspomniałam: zapowiadał się dobrze). To i wiele innych rzeczy składa się na to, że oceniam tę książkę tylko na dwie gwiazdki. Pomimo tego wszystkiego chcę przeczytać następną część, bo chyba podświadomie liczę na to, że może jednak polubię tę historię. Mam nadzieję, że tak się stanie, lecz w tym momencie sądzę jedynie, że jest to powieść bardzo słaba.

Na początku pragnę zaznaczyć, że kocham fantastykę i młodzieżówki. A szczególnie, i pochłaniam je w ogromnych ilościach, fantastyczne książki młodzieżowe. Rzadko zdarza się książka z tego gatunku, która działała mi na nerwy i którą miałam ochotę wyrzucić przez okno. Po tak wielu pochlebnych opiniach dotyczących tej książki, jestem po prostu okropnie zawiedziona. Liczyłam na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co mogę powiedzieć o "Zdrajcy Tronu"? Na pewno to, że jest lepszy od "Buntowniczki z Pustyni". Skończyłam tę książkę wczoraj, ale potrzebowałam czasu, kawy i zaczęcia nowej książki, aby zebrać wszystkie myśli, które nachodziły mnie w czasie czytania powieść pani Hamilton.
Przeczytałam ją w jeden dzień, wręcz pochłonęłam rezygnując ze zdrowych ośmiu godzin snu, a śpiąc zaledwie pięć. No cóż, niesamowicie się w nią wkręciłam, a powodem tego jest pewnie to, że miejsce akcji się zmieniło i poznajemy wreszcie Sułtana, którego uważam za naprawdę świetną postać. Harem, Shira...
Cały czas coś się dzieję i aż chce się przewracać każdą kolejną stronę. Romans nie jest wciśnięty na siłę, a w miarę delikatnie. Końcówka mnie zwaliła z nóg i dawno nie byłam taka zdziwiona, przerażona ale zarazem łaknąca ciągu dalszego.
Naprawdę nie umiem pisać recenzji, a obiecałam sobie, że będę pisała conajmniej jednemu tomowi serii.
W każdym razie: polecam z całego serca!

Co mogę powiedzieć o "Zdrajcy Tronu"? Na pewno to, że jest lepszy od "Buntowniczki z Pustyni". Skończyłam tę książkę wczoraj, ale potrzebowałam czasu, kawy i zaczęcia nowej książki, aby zebrać wszystkie myśli, które nachodziły mnie w czasie czytania powieść pani Hamilton.
Przeczytałam ją w jeden dzień, wręcz pochłonęłam rezygnując ze zdrowych ośmiu godzin snu, a śpiąc...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Fałszywemu Pocałunkowi" mogę dać tylko i wyłącznie siedem gwiazdek, choć trochę się wahałam. Jednak po dłuższym zastanowieniu uznałam, że bardziej uważam ją za "bardzo dobrą" niż "rewelacyjną" lub "dobrą".
Akcja pierwszego tomu Kronik Ocalałych rozpoczyna się już od pierwszego rozdziału, gdzie główna bohaterka (Arabella/Lia) musi przejść rytuały przed wyjściem za mąż za księcia wrogiego Morrighan królestwa, Dalbreck. Księżniczka ucieka jednak przed ceremonią i razem z przyjaciółką zamieszkuje w nadmorskim miasteczku. Sielanka jednak powoli kończy się w momencie, gdy do baru, w którym dziewczęta pracują, przychodzi dwóch, przystojnych, młodych mężczyzn.
W tej książce z pewnością podobał się zabieg jaki użyła autorka - nie wiedzieliśmy kto jest zabójcą, a kto księciem. Również sama Lia nie była jakoś bardzo irytująca, a jej relacja z braćmi była naprawdę przyjemna, choć w pewnym momencie trochę łez mi pociekło po twarzy.
Pomimo naprawdę wielu rzeczy, które mi się podobało, coś sprawiało, że czułam w "Fałszywym Pocałunku" jakąś dziwną naiwność; zainteresowała mnie historia Lii, lecz sama nie wiem co mnie jakoś wręcz drażniło. Jednak przyjemnie mi się ją czytało i w przerwie od "Krzyżaków" pozytywnie zapełniała mi czas wolny.

"Fałszywemu Pocałunkowi" mogę dać tylko i wyłącznie siedem gwiazdek, choć trochę się wahałam. Jednak po dłuższym zastanowieniu uznałam, że bardziej uważam ją za "bardzo dobrą" niż "rewelacyjną" lub "dobrą".
Akcja pierwszego tomu Kronik Ocalałych rozpoczyna się już od pierwszego rozdziału, gdzie główna bohaterka (Arabella/Lia) musi przejść rytuały przed wyjściem za mąż za...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skończyłam czytać tę książkę o trzeciej w nocy i do piątej nie mogłam spać, a na dodatek, musiałam wstać o siódmej. Jest to z pewnością wina mocnego zakończenia "Imperium Burz", które pomimo wielu niepochlebnych opinii bardzo mi się podobało.
Cóż nie będę zaprzeczać, że Aelin często jest bardzo irytująca, lecz inni bohaterownie zdecydowanie to rekompensują. Moi kochani Manon, Dorian, Aedion i Lysandra mają w tej części wiele bardzo dobrych momentów i w czasie czytania musiałam na chwilę odsunąć się, odetchnąć, i dopiero wtedy znów powrócić do ponownego zagłębiania się w historię bohaterów pani Maas. Cieszę cię z tego, że Elide i Lorcan pojawili się mając naprawdę ciekawe sytuacje.
Końcówka wbiła mnie w łóżko i siedziałam jak głupia z chusteczkami.
Jedyne co denrwuje mnie w tej części to brak konsekwencji względem czasu i to, że KAŻDY bohater musi być z kimś połączony. Ale przeżyję to, bo jestem niepoprawdą romantyczką i idealistką.
Bardzo polecam piąty tom "Szklanego Tronu".

Skończyłam czytać tę książkę o trzeciej w nocy i do piątej nie mogłam spać, a na dodatek, musiałam wstać o siódmej. Jest to z pewnością wina mocnego zakończenia "Imperium Burz", które pomimo wielu niepochlebnych opinii bardzo mi się podobało.
Cóż nie będę zaprzeczać, że Aelin często jest bardzo irytująca, lecz inni bohaterownie zdecydowanie to rekompensują. Moi kochani...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie pisałam recenzji o "Dziedzictwie Ognia", które skończyłam zaledwie wczoraj, ale o tej części po prostu nie mogę się nie wypowiedzieć.
Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w cudowny, jaki i dosyć brutalny świat wykreowany przez panią Maas. Z wielkim zainteresowanim śledziłam losy Aelin - już nie Celeany - i tylko zastanawiałam się co stanie się na następnej stronie. Poprzednia część zadała wiele pytań, na których odpowiedzi jeszcze nie dostałam, ale, które napędzają fabułe w zaskakującym tempie. Bardzo cieszę cię z pojawienia się Arobynna, o którym myślałam od kilku części, a którego nie dostawałam. Nie mogłam doczekać się spotkania Aelin z Aedionem i aż się uśmiechnęłam, gdy do niego doszło. Pojawiła się piękna Lysandra, która na początku mnie irytowała a potem polubiłam ją bardzo szybko. Bałam się, że Rowan nie pojawi się przez całą książkę, ale cieszę się, że tak się nie stało. Do tego Manon, która irytowała mnie w "Dziedzictwie..." i aż nie mogłam czytać rozdziałów o niej, tak w "Królowej..." były to jedne z rozdziałów najbardziej upragnionych przeze mnie. Z jednej strony bezwzględna i mroczna, zdecydowanie nie jest przesiąknięta złem. Bardzo było mi szkoda Elide, która budziła moje rozczulenie, ale zarazem też i podziw z powodu jej pomysłowości jak i niemałej inteligencji. Pojawienie się Lorcana też było bardzo pozytywne, bo i on dodawał akcji, ale sądzę, że on nie zniknie szybko i jeszcze dojdzie do grona głównych postaci. Sądzę, że sytuacja Doriana mogłaby być bardziej rozwinięta, bo tylko pojawiała się w tle, choć i tak cieszę się, że jakoś została ona rozwiązana.
Dawno nic mnie tak nie wciągnęło, naprawdę. Polecam serdecznie i mam nadzieję, że "Imperium Burz" będzie równie dobre jak "Królowa Cieni".

Nie pisałam recenzji o "Dziedzictwie Ognia", które skończyłam zaledwie wczoraj, ale o tej części po prostu nie mogę się nie wypowiedzieć.
Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w cudowny, jaki i dosyć brutalny świat wykreowany przez panią Maas. Z wielkim zainteresowanim śledziłam losy Aelin - już nie Celeany - i tylko zastanawiałam się co stanie się na następnej stronie....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, "Szklany Tron" pochłonęłam w prawie miesiąc, więc, choć bardzo mi się podobał, to jednak nie zachęcił mnie jakoś bardzo do przeczytania następnego tomu. Przez bardzo długi czas wychodziłam z założenia, że nie potrzebuję wiedzieć co będzie dalej (ten stan utrzymywał się prawie rok). Ironia losu chciała, abym dwa dni temu sprzątała biblioteczkę i znalazła "Koronę w Mroku" i dosyć niechętnie ją zaczęłam, ale zawsze tak mam: jak coś zaczęłam to muszę skończyć.
Na początku było bardzo ciężko i nie mogłam się przebić przez pierwsze... 50 stron? Nawet pomimo wielu pochlebnych opinii. Jedynym słoneczkiem, które utrzymało mnie przy tej książce, był mój kochany Dorian. Wcześniej Celeana mnie irytowała w równym stopniu jak Chaol, choć jakoś w tym tomie coś się stało i się naprawili.
Fabuła tej części? WOW! Z ogromnym zaciekawieniem podążałam za Celeaną i jej wysiłkami w próbach odgadnięcia zagdek. Bohaterowie? Coraz lepiej! Jak w "Szklanym..." coś mi się aż działo jak pojawiał się Chaol, to jakoś potrafiłam go znieść, a momentami nawet go bardzo lubiłam. Jestem również niesamowicie ciekawa sprawą Kaitlin (?) i Rolanda. Ogólnie cała sprawa z królem jest przerażająco ciekawa.
Uważam, że pani Maas zrobiła kawał dobrej roboty pisząc tę ksieżkę. Polecam serdecznie.

Cóż, "Szklany Tron" pochłonęłam w prawie miesiąc, więc, choć bardzo mi się podobał, to jednak nie zachęcił mnie jakoś bardzo do przeczytania następnego tomu. Przez bardzo długi czas wychodziłam z założenia, że nie potrzebuję wiedzieć co będzie dalej (ten stan utrzymywał się prawie rok). Ironia losu chciała, abym dwa dni temu sprzątała biblioteczkę i znalazła "Koronę w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zdrada" z pewnością bardzo różniła się od "Pojedynku". W narracji, sposobie opisywania sytuacji coś było innego. Nie mówię, że ta zmiana była zła, ale jednak ją wyszułam.
Całą książkę byłam cholernie zła na Kestrel, choć w pełni rozumiałam ją i jej postępowanie. Mój kochany, niezłomny Arin... było mi go tak szkoda jak był w tej stolicy, naprawdę. Nie mogłam wytrzymać, bo cały czas miałam wrażenie, że zaraz mu się coś stanie. Uwielbiam go i uważam, że razem z córką generała, są świetnie wykreowani.
Bardzo polubiłam Verexa (?). Spodziewałam się głupiego, wywyższającego się księcia, a on był taki ludzki i niezniszczony przez życie w pałacu. Miałam w sumie nadzieję, że jednak ich ślub się odbędzie, bo on i Kestrel mogliby naprawić to zniszczone państwo. Rozumiałam Jess, umiałam wczuć się w nią i w to co musiała czuć, aby traktować tak Kestel. Miała powody. Jak już napisałam o Jess, to i o Ronanie powinnam. On był taki kochany, w "Pojedynku" i nie mogę przeżyć tego co stało się z nim w tej części.
Finał książki mną wstrząsnął, nie spodziewałam się tego, że zostanie to rozegrane w ten sposób. Naprawdę jestem zła na Valoriankę i Tensena, ale nie będę zdradzać o co dokładnie chodzi.
"Zdrada" jest przeciekawą książką, a dworskie intrygi, które się rozgrywały sprawiały, że chciało się więcej.

"Zdrada" z pewnością bardzo różniła się od "Pojedynku". W narracji, sposobie opisywania sytuacji coś było innego. Nie mówię, że ta zmiana była zła, ale jednak ją wyszułam.
Całą książkę byłam cholernie zła na Kestrel, choć w pełni rozumiałam ją i jej postępowanie. Mój kochany, niezłomny Arin... było mi go tak szkoda jak był w tej stolicy, naprawdę. Nie mogłam wytrzymać, bo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaczynając tę książkę byłam pełna pytań, na które "Pani Noc" mi nie odpowiedziała. W sumie to nie spodziewałam się, że mogłabym polubić tę trylogię w równym stopniu jak "Diabelskie Maszyny".
Dostałam to co chciłam dostać. Książkę przepełnioną akcją, inne oblicza głównych bohaterów (z naciskiem na Juliana), wiele zwrotów akcji. "Władca Cieni" przyprawiał mnie o zawroty głowy, złość, rozczulenie, a na końcu o płacz tak wielki, że aż położyłam koło siebie pudełko z chusteczkami.
Uwielbiam tą część i z wielkim zniecierpliwieniem oczekuje następnej.

Zaczynając tę książkę byłam pełna pytań, na które "Pani Noc" mi nie odpowiedziała. W sumie to nie spodziewałam się, że mogłabym polubić tę trylogię w równym stopniu jak "Diabelskie Maszyny".
Dostałam to co chciłam dostać. Książkę przepełnioną akcją, inne oblicza głównych bohaterów (z naciskiem na Juliana), wiele zwrotów akcji. "Władca Cieni" przyprawiał mnie o zawroty...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo czytałam tę serię, bo prawie pół roku. Zatrzymałam się gdzieś w 1/5 "Wiedźmy z lustra" i nie mogłam ruszyć dalej, lecz ostatnio poczułam impuls (choć mogło to być milion obejrzanych na YouTube editów z Gansey'em i Blue, lub Adamem i Ronanem) przez co otworzyłam trzeci tom i w kilka dni przeczytałam go. Bardzo mi się spodobał, więc od razu zaczęłam "Przebudzenie Króla" i spotkało mnie rozczarowanie. Nie wiem w sumie czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że tak wiele wątków zostanie niedokończonych i, że Glendowera wcale nie obudzą. Przez cztery tomy, było tak wiele o nim, scena jego przebudzenia krążyła i krążyła, a tego nie było. Pomimo tego, moja miłość do Ganseya nie opadła ani o milimetr i od początku do końca uważam, że rozdziały o nim były najlepsze. Oceniam książkę na sześć gwiazdek, choć sądzę, że wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Lepiej.

"Był niczym książka, trzymał swe ostatnie stronice i chciał dotrzeć do końca, by dowiedzieć się, jak zakończyła się opowieść, a jednocześnie nie chciał jej dokończyć."

Długo czytałam tę serię, bo prawie pół roku. Zatrzymałam się gdzieś w 1/5 "Wiedźmy z lustra" i nie mogłam ruszyć dalej, lecz ostatnio poczułam impuls (choć mogło to być milion obejrzanych na YouTube editów z Gansey'em i Blue, lub Adamem i Ronanem) przez co otworzyłam trzeci tom i w kilka dni przeczytałam go. Bardzo mi się spodobał, więc od razu zaczęłam "Przebudzenie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Jeśli nie możesz wygrać, zmień zasady gry."

Cóż, przeczytałam tę książkę i przez godzinę patrzyłam w ścianę nie wierząc w to, że to już koniec. "Przecież dopiero zaczęłam. To niemożliwe" mówiłam sobie, choć wiedziałam, iż rodział z perspektywy Pekki był tym ostatnim. Pochłonęłam rozdział za rozdziałem i chyba mnie to przeraziło. Żadna książka nie doprowadziła mnie do tego stanu od bardzo, bardzo dawna. Choć jestem typową romantyczką kochająca wielkie, dramatyczne, miłosne sceny - tutaj tego nie znalazłam i mnie to nie zraziło. Ba! Chciałam więcej i więcej. Płakałam, śmiałam się i byłam wkurzona. Ta książka budziła we mnie skrajne emocje.
"Królestwo Kanciarzy" było inne niż "Szóstka Wron", lecz równie dobre. Różniło się pewnie miejscem akcji, które bardzo dużo znaczyło dla całej fabuły. Katterdam - stolica handlu, a zarazem miejsce wojmy gangów, wojny między kupcami a bandziorami. Miejsce, gdzie trudno przeżyć. Poznajemy bohaterów z innej perspektywy i mamy okazje poznać nowe aspekty przeszłości większości postaci, która jest naprawdę ciekawa.
Idealna książka dla każdego, kto uwielbia czytać o czymś czego jeszcze nie było.

"Jeśli nie możesz wygrać, zmień zasady gry."

Cóż, przeczytałam tę książkę i przez godzinę patrzyłam w ścianę nie wierząc w to, że to już koniec. "Przecież dopiero zaczęłam. To niemożliwe" mówiłam sobie, choć wiedziałam, iż rodział z perspektywy Pekki był tym ostatnim. Pochłonęłam rozdział za rozdziałem i chyba mnie to przeraziło. Żadna książka nie doprowadziła mnie do tego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gdyby któreś z was przeżyło, dopilnujcie, żeby chowano mnie w otwartej trumnie. Świat zasługuje na jak najdłuższe obcowanie z tą twarzą."

Nieczęsto można się spotkać z książką młodzieżową, która jest przedstwiana z perspektywy hazardzistów, przestępców i zabójców, przez co może "Szóstka Wron" zdobyła taki sukces. Na początku nie nastawiałam się na nic niesamowitego, lecz po przeczytaniu Trylogii Griszy czułam potrzebę przeczytać coś jeszcze z tego świata. Dlatego sięgnęłam po tę książkę.
Akcja książki zaczyna się już od pierwszego rozdziału i trwa aż po ostatni. Jesteśmy świadkami rozmowy między Wronami a Czarnymi Palcami, gdzie po raz pierwszy możemy zauważyć wielki geniusz głównego bohatera - Kaza Bakkera. Każdy rozdział jest napisany z perspektywy innego bohatera (Kaza, Inej, Niny, Matthiasa, Jaspera, Wylana a nawet dwóch innych postaci, z prologu i epilogu), przez co możemy razem z postaciami przeżywać przedstawione sytuacje i brać razem z nimi udział. Najstarszy z głównych bohaterów ma osiemnaście lat, więc są to nastolatkowie, lecz ich sposób myślenia jest o wiele dojrzalszy. Widzimy relacje między nimi, ich problemy i ciekawą przeszłość, która odbija się echem na ich ówczesnym życiu.
W tej książce urzekły mnie chyba najbardziej różnice między tą a innymi książkami, jak i między bohaterami.
Polecam każdemu.

"Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów."

"Gdyby któreś z was przeżyło, dopilnujcie, żeby chowano mnie w otwartej trumnie. Świat zasługuje na jak najdłuższe obcowanie z tą twarzą."

Nieczęsto można się spotkać z książką młodzieżową, która jest przedstwiana z perspektywy hazardzistów, przestępców i zabójców, przez co może "Szóstka Wron" zdobyła taki sukces. Na początku nie nastawiałam się na nic niesamowitego, lecz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności,
Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie."

Nie spodziewałam się tego, a jednak mogę z czystym sercem powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych książek. Zachwyciła mnie i sprawiła, że płakałam jak głupia, a moja poduszka była cała mokra od moich łez. Uwielbiam i kocham całym sercem, a końcówka niszczy.

"Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności,
Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie."

Nie spodziewałam się tego, a jednak mogę z czystym sercem powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych książek. Zachwyciła mnie i sprawiła, że płakałam jak głupia, a moja poduszka była cała mokra od moich łez. Uwielbiam i kocham całym sercem, a końcówka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać."

Na początku miałam wielkie problemy z wciągnięciem się w tę książkę. Początek mnie nie zaineteresował, a zachowanie postaci było wręcz nużące, lecz, gdy Feyra znalazła się już w Dworze Wiosny wszystko się zmieniło i czytałam rozdział za rozdziałem chcąc więcej. Tamlin wydawał się miły, kochający i w jakiś sposób zbyt idealny, a Feyre za to uwielbiałam, była taka prawdziwa, a jej zachowania budziły mój szacunek do jej postaci. Jednak według mnie najlepsza akcja była już w pałacu Amaranthy. Rhysand i ta jego dziwna tajemniczość sprawiała, że każdą scenę z nim pochłaniałam w ekspresowym tempie.
Naprawdę polecam.

"- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać."

Na początku miałam wielkie problemy z wciągnięciem się w tę książkę. Początek mnie nie zaineteresował, a zachowanie postaci było wręcz nużące, lecz, gdy Feyra znalazła się już...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, inne lepiej dźwigać samemu, żeby nikomu nie sprawiać bólu."

Wyłam z bólu i cały czas myślałam o tej książce przez parę miesięcy, a nawet teraz, gdy piszę tę recenzję i minęło już 1,5 roku, nadal czuję wielką, przerźliwą miłość, smutek i rozpacz. Przez całą książkę nie mogłam wytrzymać z bólu czytając o Willu, miałam łzy w oczach czytając o Jamesie, i byłam poirytowana przez zachowanie Tessy, choć chyba bezpodstawnie, bo rozumiałam ją w ten dziwny sposób w jaki rozumie się bohatera książki. Polubiłam dosłownie wszystkich, od na początku irytującego Gabriela przez ciekawa Cecily. Ta książka naprawdę wprawiła mnie w stan, gdy zapłakana sięgałam raz po raz po kolejną chusteczkę, a epilog zwalił mnie z nóg. Jem i Will to prawdziwi parabatai, a ich relacja jest o wiele ciekawsza niż Aleca i Jace'a.
Kocham, kocham, kocham. Ale kto, kto przeczytał jakąś książkę z tego świata nie kocha?

"Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, inne lepiej dźwigać samemu, żeby nikomu nie sprawiać bólu."

Wyłam z bólu i cały czas myślałam o tej książce przez parę miesięcy, a nawet teraz, gdy piszę tę recenzję i minęło już 1,5 roku, nadal czuję wielką, przerźliwą miłość, smutek i rozpacz. Przez całą książkę nie mogłam wytrzymać z bólu czytając o Willu, miałam łzy w oczach czytając...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"- Jest bardzo nieszczęśliwy - odparł Magnus. - Jest jak piękna, stłuczona waza. Tylko mając dużo szczęścia i zręczności, można ją z powrotem poskładać, żeby była taka jak wcześniej."

Nie będę zaczynać od opisu fabuły, bo to nie ma sensu. Nie ma sensu pisanie o czymś, co można przeczytać wyżej. Nie o czymś, nie mając tak naprawdę pomysłu w jaki sposób to opisać.
Czy wystarczające będą słowa, że po raz kolejny przepadłam, przepadłam, przepadłam? Że płakałam, śmiałam się, podziwiałam, byłam oczarowana, że żyłam tą książką nie mogąc myśleć o niczym innym? "Mechaniczny Książę" jest o wiele lepszy od spojego poprzednika i szczerze mówiąc nie wiem z czego to wynika, bo i tu i tu akcja goni akcję, i na dodatek rozwiązuje się wiele spraw, a końcówka zwala z nóg i niszczy dogłębnie. Moje serce zostało oddane obu cudownym Nefilim, przez co cierpiałam niesamowicie. Magnus, jak zwykle cudowny Magnus, sprawiał, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
Polecam z całego serca.

"- Jest bardzo nieszczęśliwy - odparł Magnus. - Jest jak piękna, stłuczona waza. Tylko mając dużo szczęścia i zręczności, można ją z powrotem poskładać, żeby była taka jak wcześniej."

Nie będę zaczynać od opisu fabuły, bo to nie ma sensu. Nie ma sensu pisanie o czymś, co można przeczytać wyżej. Nie o czymś, nie mając tak naprawdę pomysłu w jaki sposób to opisać.
Czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi."

"Mechaniczny Anioł" to pierwsza część trylogii "Diabelskie Maszyny" autorstwa Cassandry Clare, która opowiada o Nocnych Łowcach z Instytutu Londyńskiego i o czarownicy, szesnastoletniej Tessie.
Książkę czytałam pół roku (i do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że na początku nie poświęciłam tej książce więcej uwagi). Nie, to nie dlatego, że fabuła mi nie odpowiadała, a bardziej dlatego, że nie mogłam się wciągnąć. Pewnego dnia jednak coś ponownie mnie popchnęło w jej stronę i przepadłam, dosłownie i w przenośni. Następne dwa tomy pochłonęłam w dwa dni. Pokochałam ten świat, bohaterów i wszystko co z nim związane.
Ciemnowłosego, niebieskookiego Willa; miłego, przyjaznego Jema; obowiązkową; odpowiedzialną Charlotte; inteligentnego Henry'ego, a nawet tę negatywnie nastawioną do bycia Nefilim dziewczynę - Jessamine.
Kocham tę książkę i nie wiem co mogłabym napisać, aby kogoś do niej zachęcić. Że śmiałam się czasami tak bardzo, że bolały mnie policzki? Tak, tak, tak. Z kolejnymi książkami wiążę się o wiele więcej uczuć i o wiele więcej wylanych łez.
Polecam każdemu, kto kocha zabawnych, żywych bohaterów, komuś kto kocha tajemnice.

"Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi."

"Mechaniczny Anioł" to pierwsza część trylogii "Diabelskie Maszyny" autorstwa Cassandry Clare, która opowiada o Nocnych Łowcach z Instytutu Londyńskiego i o czarownicy, szesnastoletniej Tessie.
Książkę czytałam pół roku (i do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to