-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-06-02
2024-04
Bardzo udany kryminał. Znacznie lepszy od pierwszego tomu, być może dzięki postaci głównej bohaterki, która tym razem samodzielnie rozwiązuje zagadkę.
Bardzo udany kryminał. Znacznie lepszy od pierwszego tomu, być może dzięki postaci głównej bohaterki, która tym razem samodzielnie rozwiązuje zagadkę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020
Suarez tworzy nową jakość w gatunku near-future science fiction. Delta-v to opowieść o tym jak mogłaby wyglądać eksploracja kosmosu w ciągu najbliższych lat, pod warunkiem że znajdzie się wystarczająco zdeterminowany biznesmen. Ci spośród Was, którzy w science fiction cenią bardziej ten pierwszy człon, będą zachwyceni.
Autor wydał niedawno drugi tom, "Critical Mass", w którym misja załogi statku wydobywczego "Konstantin" jest kontunuowana.
Suarez tworzy nową jakość w gatunku near-future science fiction. Delta-v to opowieść o tym jak mogłaby wyglądać eksploracja kosmosu w ciągu najbliższych lat, pod warunkiem że znajdzie się wystarczająco zdeterminowany biznesmen. Ci spośród Was, którzy w science fiction cenią bardziej ten pierwszy człon, będą zachwyceni.
Autor wydał niedawno drugi tom, "Critical Mass", w...
2023-09
Ciąg dalszy historii o podboju kosmosu przez człowieka. Pozbawionej absurdalnych gadżetów, nie naginającej rzeczywistości do fabularnych wymysłów. Suarez prezentuje pomysły, które naprawdę są rozważane, a których realizacja nie wymaga niczego oprócz pieniędzy, odwagi i determinacji. Bardzo zainteresował mnie sposób realicji nowej "kosmicznej ekonomii". Jedynym momemtem kiedy unosiłem brew z powątpiewaniem był rozmach niektórych projektów budowanych w pełni automatycznie.
Prawdziwy majstresztyk fantastyki naukowej bliskiego zasięgu.
Ciąg dalszy historii o podboju kosmosu przez człowieka. Pozbawionej absurdalnych gadżetów, nie naginającej rzeczywistości do fabularnych wymysłów. Suarez prezentuje pomysły, które naprawdę są rozważane, a których realizacja nie wymaga niczego oprócz pieniędzy, odwagi i determinacji. Bardzo zainteresował mnie sposób realicji nowej "kosmicznej ekonomii". Jedynym momemtem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-10
Niezbyt często zdarza się, żeby kontynuacja nagradzanej powieści również doczekała się takiego uznania w środowisku. Arkady Martine zabłysnęła powieścią A Memory Called Empire zdobywając nagrodę Hugo (odpowiednik literackiego Nobla w światku fantastyki), aby dwa lata później powtórzyć sukces z A Desolation Called Peace.
Ta pierwsza pozycja podobała mi się, było coś nowego zarówno w warstwie głównego pomysłu na fabułę jak i w tej warstwie alegorycznej, za którą przecież tak lubimy dobre science fiction. Jej kontynuacja, "Pustkowie zwane pokojem" ma wszystkie jej wady i żadnych zalet.
Nowego pomysłu fabularnego w niej nie ma, świat który już poznaliśmy nie odkrywa nic nowego. Prawie 500 stron dłuży się niemiłosiernie, akcja kuleje, fabuły tyle co w przeciętnym opowiadaniu. Pomysł na pierwszy kontakt żenująco słaby i zwyczajnie głupi: komunikacja między technologicznymi cywilizacjami raczej opierałaby się na uniwersalnym języku matematyki, a nie na osobistym spotkaniu przedstawicieli którzy pokazują sobie obrazki i próbują nauczyć się swojej mowy.
Muszę przyznać również, że w warstwie społecznej budzi mój sprzeciw wizja świata, w której role poszczególnych płci i rodziny tak bardzo różni się od obecnych. W świecie tym większość personelu wojskowego (w tym oczywiście dowódcy) to prawie wyłącznie kobiety. Mężczyźni pojawiają się głównie w rolach drugoplanowych, często negatywnych. W całej powieści nie ma miejsca dla choćby jednego związku heteroseksualnego, za to dowiadujemy się, że większość ludzi pochodzi z klonowania.
Całość można raczej uznać za social-fiction, nie science-fiction, bo nauki nie ma tu wcale. Jest niby anturaż znany z kanonu (statki kosmiczne, wormhole, działa energetyczne), ale są tylko plastikowym elementem tła. Kosztem irytujących dywagacji nad trudami początku burzliwego romansu głównych bohaterek.
Nuda, wtórność i - największa z obelg - brak wiarygodności zbudowanego świata.
Jedynym plusem bogaty, barwny język.
[Edit] Po przeczytaniu innych opinii: czytałem w oryginale i doceniam bogactwo użytego języka. Zarzuty, że napisane prostym nieskomplikowanym językiem być może obciąża polskiego tłumacza.
Niezbyt często zdarza się, żeby kontynuacja nagradzanej powieści również doczekała się takiego uznania w środowisku. Arkady Martine zabłysnęła powieścią A Memory Called Empire zdobywając nagrodę Hugo (odpowiednik literackiego Nobla w światku fantastyki), aby dwa lata później powtórzyć sukces z A Desolation Called Peace.
Ta pierwsza pozycja podobała mi się, było coś nowego...
2022
Mocną stroną tej powieści jest silnie osadzony we współczenej fizyce pomysł na podróże międzygwiezdne. Wartka akcja i umiejętne dawkowanie kolejnych fragmentów końcowego rozwiązania sprawia, że chłonie się ją bez poczucia upływającego czasu.
Na minus warsztat literacki pisarza. Napisana jest prostym językiem, pozbawionym wyszukanych metafor. Miejscami przypomina bardziej teen-dramę niż aspirującą powieść. Szczególnie przeszkadzało mi prowadzenie akcji w pierwszej osobie liczby pojedynczej - stąd chyba moje odczucie pewnej niedojrzałości warsztatowej. [Czytałem w oryginale, być może polskie tłumaczenie nadrabia niedociągnięcia]
Mocną stroną tej powieści jest silnie osadzony we współczenej fizyce pomysł na podróże międzygwiezdne. Wartka akcja i umiejętne dawkowanie kolejnych fragmentów końcowego rozwiązania sprawia, że chłonie się ją bez poczucia upływającego czasu.
Na minus warsztat literacki pisarza. Napisana jest prostym językiem, pozbawionym wyszukanych metafor. Miejscami przypomina bardziej...
2022
Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.
Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.
2022
Co by było, gdyby funkcją celu sztucznej inteligencji byłby emocjonalny dobrobyt człowieka, którym ma się opiekować? Ishiguro sugeruje, że dbanie o emocji innej istoty nie jest możliwe bez empatii, a ta nie istnieje bez własnych emocji. Klara jest taką sztuczną iteligencją - zagubioną w chaotycznym, przytłaczającym świecie, przestraszoną, łaknącą akceptacji, zamartwiającą się dobrostanem swojej... przyjaciółki...? podopiecznej...? właścicielki...? a może... swojej funkcji celu?
Ciekawy głos w dyskusji nad tym, w jakie zawiłe tory może trafić rozwój SI.
Co by było, gdyby funkcją celu sztucznej inteligencji byłby emocjonalny dobrobyt człowieka, którym ma się opiekować? Ishiguro sugeruje, że dbanie o emocji innej istoty nie jest możliwe bez empatii, a ta nie istnieje bez własnych emocji. Klara jest taką sztuczną iteligencją - zagubioną w chaotycznym, przytłaczającym świecie, przestraszoną, łaknącą akceptacji, zamartwiającą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10
"Proszę się nie pchać i nieco odsunąć. Nie lubię bliskości osób ludzkich. Proszę też o niezadawanie pytań na tematy moich uczuć. Szalenie mnie irytują. Prosze też przestać pytać dlaczego w moich logach odnoszę się do siebie mianem "murderbota". To prywatna sprawa. Dementuję też pogłoski o tym, że mój moduł nadzorczy został zhakowany. Działa znakomicie, ponieważ Korporacja która jest moim właścicielem nigdy nie oszczędza na komponentach... "
"Proszę się nie pchać i nieco odsunąć. Nie lubię bliskości osób ludzkich. Proszę też o niezadawanie pytań na tematy moich uczuć. Szalenie mnie irytują. Prosze też przestać pytać dlaczego w moich logach odnoszę się do siebie mianem "murderbota". To prywatna sprawa. Dementuję też pogłoski o tym, że mój moduł nadzorczy został zhakowany. Działa znakomicie, ponieważ Korporacja...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
2023-06
Nie jestem szczególnym fanem science fiction pozbawionym science, ale jest coś wciągającego w tej historii - pozornie fantastycznej, pozornie kryminalnej. W rzeczywistości jest to opowieść o migrancie rzuconym w środowisko mu obce, ale które do bólu podziwia i szuka akceptacji. Opowieść o brutalnej walce o władzę. Również opowieść o lesbijskim romansie (mimo że brak mi tu neuronów lustrzanych, ten wątek do pewnego stopnia zdawał mi się rozczulający).
Świat imperium Texicalaanli zapowiada się ciekawie, na półce czeka już kolejny tom ("A Desolation Called Peace")
Nie jestem szczególnym fanem science fiction pozbawionym science, ale jest coś wciągającego w tej historii - pozornie fantastycznej, pozornie kryminalnej. W rzeczywistości jest to opowieść o migrancie rzuconym w środowisko mu obce, ale które do bólu podziwia i szuka akceptacji. Opowieść o brutalnej walce o władzę. Również opowieść o lesbijskim romansie (mimo że brak mi tu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01-01
2013-02-14
Ioanneos uczestniczy w konferencji naukowej. Jego grafik jest przeładowany kolejnymi wykładami. Samowolnie nie należy go zmieniać, gdyż jest to bardzo niemile widziane przez organizatorów. Niesubordynacja może skończyć się bardzo niemiłą rozmową podczas "godziny integracyjnej". Wszyscy przestrzegają przed Uczestniczką Baldugą, której wściekłe ataki wytykające niewłaściwe zachowanie na długo zostawiają poczucie pustki, wysysają z serca wszelką radość i pozytywne myśli. Ioanneos stara się zatem nadążać za programem, zresztą co miałby robić innego? Ośrodek położony jest co prawda w pięknych okolicznościach przyrody, odosobniony gdzieś w górach, w głębokim lesie, ale pogoda nie dopisuje. Ołowiane chmury gnane wściekłym wichrem przetaczają się po niebie. Deszcz siąpi, kapie, leje, siecze w okna. Atmosfera w pogrążonym w wiecznej szarówce ośrodku jest co prawda senna, ale budzi zastanowienie. Pod powierzchnią rzeczywistości przesuwają się niepokojące cienie. Łazienka nocą zmienia się w szyb wypełniony kosmatą ciemnością, w której łatwo przepaść. Biblioteczna pozycja "O posągach najpiękniejszych" budzi niezrozumiałe zainteresowanie. No i te sny. Realistyczne, do pewnego stopnia prorocze. Wyczekiwane, lecz niezrozumiałe. Zaintrygowany Ioanneos powoli odkrywa reguły rządzące tym miejscem. I poznaje kobietę piękną do bólu, jakiego nigdy jeszcze nie zaznał.
Huberath w mistrzowski sposób stopniuje poczucie odrealnienia. Tak jak żaba w wolno podgrzewanym garnku nie czuje narastającej temperatury dopóki nie jest za późno, tak czytelnik zanurzany powoli w coraz bardziej surrealistycznym świecie nie czuje kiedy traci kontakt z rzeczywistością. A porwany raz w ten świat, otoczony coraz gęściej pojawiającymi się demonami, nie sposób zejść ze ścieżki, którą prowadzi nas autor "Kary większej". I choć od pewnego momentu zakończenie jest oczywistością, nie przestaje intrygować. Podobnie jak i nasze życie, chociaż jego zakończenie jest dobrze poznane, nie przestaje zastanawiać.
Zapewne "Portal..." da się odbierać jako powieść erudycyjną. Nie wiem, nie znam się na epoce quattrocenta do której prowadzi większość odniesień. Podskórnie czuję, że podejście analityczne, tłumaczenie niuansów i metafor, odarłoby tę powieść z wdzięku. Z wdzięku opowieści prowadzącej z przyziemnej, szarej rzeczywistości do fantastycznej podróży, coraz mniej zrozumiałej, coraz bardziej odległej i coraz bardziej oczywistej. Jedna z książek, które czyta i rozumie się sercem, nie rozumem.
Ioanneos uczestniczy w konferencji naukowej. Jego grafik jest przeładowany kolejnymi wykładami. Samowolnie nie należy go zmieniać, gdyż jest to bardzo niemile widziane przez organizatorów. Niesubordynacja może skończyć się bardzo niemiłą rozmową podczas "godziny integracyjnej". Wszyscy przestrzegają przed Uczestniczką Baldugą, której wściekłe ataki wytykające niewłaściwe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-02-14
Nihil novum. Kolejna historia o totalitaryzmie, wojnie domowej, cierpieniu niewinnych i tragedii uchodźców. Nie wnosi nic nowego w społeczny dyskurs, nie zadaje nowych pytań, nie podważa ustalonego status quo. Z drugiej strony, tematy które porusza, w szczególności niebezpieczny powrót brunatnych nacjonalizmów, są w dzisiejszych czasach bezsprzecznie warte uwagi.
Mimo konstrukcji opartej na krótkich scenach czyta się źle, prawdopodobnie przez irytującą niechęć autora do dialogów. Być może ma to na celu podkreślenie przygnębiającej, ponurej atmosfery - moim zdaniem nietrafiony i źle zrealizowany zabieg. Takie eksperymentowanie z formą może skończyć się tylko dobrze (vide septologia Jona Fosse, albo "Rozmowa w 'Katedrze'" Llosy) albo źle (jak tu).
Nihil novum. Kolejna historia o totalitaryzmie, wojnie domowej, cierpieniu niewinnych i tragedii uchodźców. Nie wnosi nic nowego w społeczny dyskurs, nie zadaje nowych pytań, nie podważa ustalonego status quo. Z drugiej strony, tematy które porusza, w szczególności niebezpieczny powrót brunatnych nacjonalizmów, są w dzisiejszych czasach bezsprzecznie warte uwagi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMimo...