-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-08
Ksiazka porusza temat malo znany, malo w Polsce dyskutowany. Z poczatku trudno mi bylo ustalic kto jest bohaterem powiesci, mamy bowiem do czynienia z kilkoma osobami, ich reakcje, ich przezycia sa osia centralna tej historii. Ksiazka pisana jest dosc suchym jezykiem, niemal jak reportaz, to my czytelnicy mozemy (ale nikt nas do tego nie zmusza) reagowac emocjonalnie, autor nie podpowiada nam niczego, A sama historia, z poczatku bardzo wolna i nawet moze chwilami nudnawa (jesli nie liczyc zblizajacej sie linii frontu), rozkreca sie nagle, ale ja nie chce podpowiadac co sie tam stanie. To co mnie zaskoczylo to ten niestrudzony niemilosierny wysilek biurokratyczno-administracyjny by przeprowadzic ewakuacje w sposob zorganizowany, do ostatniej chwili weryfikacja dokumentow, egzekucje "zdrajcow", konwoje pilnowane przez ochotnikow i policje, to wydawanie zupy za okazaniem dokumentow, to w szczegolach zorganizowane parkowanie wozow i powozow. I ta wiara w autorytet i w jego niekwestionowana moc cywilizacyjna oraz ta powszechna zdolnosc do przemilczania i trzymania mordy w kubel, poza nielicznymi, szalonymi wrecz, samobojczymi wyjatkami, ktore juz milczec nie daja rady Oraz trzymanie tych wszystkich wiezniow do ostatniej chwili, bo to darmowa sila robocza ktore moze sie jeszcze przydac, przeciez wszyscy udaja ze wierza ze zwyciestwo Rzeszy jest bliskie.... Zawsze myslalem ze Niemcy uciekali z Prus w bardziej choatyczny sposob, ale rzeczywiscie o cywilach w czasach wojny rzadko sie mysli. A ci w tychze Prusach Wschodnich o wojne do zimy 1945 sie nie otarli, wiec to dla nich byla nagla i nieslychanie tragiczna niespodzianka, rzeczywiscie cos co absolutnie nigdy na ziemi niemieckiej nie mialo miec miejsca, cos o czym raczej nie wolno bylo nawet jednym slowem wspomniec. Z mniej udanych postaci powiesci, postac Petera, 12 letniego chlopca, jest raczej moim zdaniem nieudana, jest to chlopie bez zadnych ludzkich uczuc, bawiace sie swym mikroskopem. Najwyrazniej autor nie uwazal dzieci za osobniki ktore moga odczuwac jakiekolwiek tzw. "wyzsze" uczucia. Ale w tej historii mamy tyle postaci, arystokratke, ciocie, nauczyciela, pastora, burmistrza, Polaka, Ukrainki, Wlochow, Zyda, inteligencje, arystokratow, mieszczan, gestapowcow, partyjniakow, szpicli, ze jeden nieudany chlopiec nam historii nie popsuje.
Ksiazka porusza temat malo znany, malo w Polsce dyskutowany. Z poczatku trudno mi bylo ustalic kto jest bohaterem powiesci, mamy bowiem do czynienia z kilkoma osobami, ich reakcje, ich przezycia sa osia centralna tej historii. Ksiazka pisana jest dosc suchym jezykiem, niemal jak reportaz, to my czytelnicy mozemy (ale nikt nas do tego nie zmusza) reagowac emocjonalnie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autorka podejmuje tematy o których rzekomo nikt wcześniej nie pisał. Wynika z tego że Konopnickiej, Rodziewiczówny, Sienkiewicza nikt w Polsce nie czytał, albo nie wiadomo jak czytali. Nie jest rewalacją że noszenie wody ze studni jest bardzo ciężkie, ani to że za robotę w polu płacono grosze, czy to że drogi w Polsce były na jesieni pełne błota, szczególnie w okolicach gdzie mieszkało mało ludzi a motoryzacja nie dotarła. Zaleta książki polega na upublicznieniu osobistych zapisek zubożałych osób z tych czasów, czyli to że nie mamy do czynienia z fikcją literacką, tylko pamiętnikami świadków. Z kolei teza że kobiety pracowały więcej i ciężej niż mężczyźni prowadzi do tego że książka w zasadzie ignoruje mężczyzn, są albo chorowici, alno leniwi, albo sadyści, lub też umierają bardzo wcześnie spłodziwszy ośmioro dzieciąt. Autorka nie rozumie tego że rodzina w tych czasach to był raczej jeden organizm a nie układ w który każda z osób wchodziła licząc na własne osobiste szczęście. My zaś rozliczamy te czasy w naszego punktu widzenia i wychodzi na to że totalny brutalny przerażający koszmar. Zawsze nie mogę się nadziwić ile w tym koszmarze pięknych melodii, strojów ludowych, pięnych tradycji. Jak ta przeogromna bieda i wręcz niewolnictwo funkcjonowały obok tej fasynującej kultury ludowej? I te trzydniowe chłopskie wesela...A może autorka pisze o kimś innym? Może nie wiemy tak do końca o kim pisze, o jakim procencie społeczeństwa.
Książka na pewno jest dokumentem epoki przejściowej między nowoczesnością a przeszłością. Ten niesprawiedliwy rozrachunek z przedwojenną Polską uważam za wadę książki, Polska przedwojenna moim zdaniem robiła nieslychane postępy we wszystkich dziedzinach, co trudno autorce przemilczeć, ale zamiast tego konkluzja naszej autorki jest niemiennie że owe próby poprawy bytu obywateli kończyły się fiaskiem lub były nieszczere. Natomiast w atmosferze dyktatury po 1945, po likwidacji historycznie wielokulturowej kultury i po unicestwieniu klas wyższych i inteligencji wiele reform udało się przeprowadzić niesłychanie szybko, zniknął nawet antysemityzm.
Niemniej jednak, zgadzając się czy nie z głównymi tezami autorki trzeba przyznać że jest to praca absolutnie monumentalna i w pełni zasługuje na nagrody które otrzymała. To że książka tego typu stymuluje refleksje, wzbudza kontrowersje itp, jest właśnie potrzebne i użyteczne.
Autorka podejmuje tematy o których rzekomo nikt wcześniej nie pisał. Wynika z tego że Konopnickiej, Rodziewiczówny, Sienkiewicza nikt w Polsce nie czytał, albo nie wiadomo jak czytali. Nie jest rewalacją że noszenie wody ze studni jest bardzo ciężkie, ani to że za robotę w polu płacono grosze, czy to że drogi w Polsce były na jesieni pełne błota, szczególnie w okolicach...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka jest efektem procesów społecznych w USA. Jej zasadnicza tezą jest to, że aby system demokratyczny funkcjonowal zdrowo wolna nieskrępowana debata i poszukiwanie prawdy są ważniejsze niż poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Nie wiem jak czytano ją w okresie kiedy była opublikowana, czyli w czasach Trumpa, nastroje wtedy były niezwykle burzliwe i aż nie chce mi się wierzyć że ktoś w tamtych czasach potrafił tak na spokojnie sobie rozmyślać. Obecnie książkę można traktować jako instrukcje na nadchodzące czasy Trumpa, lewica wg autorów poszła w złą stronę, w ślepą uliczkę, ale to Trump ją też umiejętnie sprowokował.
Warto jednak zwrócić uwagę że wiele przeogromnych regionów USA jest jak gdyby z boku tego wszystkiego, wiele uniwersytetów slabo podąża za trendami elitarnych instytucji, i wiele z tych deklaracji ideologicznych pozostaje na papierze, a życie idzie dalej.
Ta przesada we wszystkim jest jak gdyby specyfiką USA, jest to kraj laboratorium eksperymentów społecznych, a ciągła debata nad wszystkim (na którą niestety mają wplyw przeróżne grupy interesów) jest elementem życia. Sa zawsze jakieś intelektualne mody które po kilku latach wychodzą z użytku. Za granicą trudno to wszystko ogarnąć. Wielu pseudo intelektualistów wymyśla teorie które próbują sprzedać. Ale nasi autorzy, choć opierają sie na kilku prostych tezach (które powtarzają nieustannie, dlaczego ta amerykańska pisanina zawsze musi byc uproszczona, jak dla małych dzieci?) wykonali wg mnie pracę uczciwą.
Wplyw internetu na wszystko (a teraz jeszcze AI, której nie było w 2018) prowadzi do totalnego chaosu. Jest to największe wyzwanie cywilizacyjne współczesnego świata poza katastrofą klimatyczną.
Książka stara się być obiektywna i to jest jej podstawową zaletą. W tym sensie jest wyjątkowa. Najprawdopodobniej zirytuje obie strony debaty politycznej, powoduje bowiem po obu stronach dyskomfort.
Książka jest efektem procesów społecznych w USA. Jej zasadnicza tezą jest to, że aby system demokratyczny funkcjonowal zdrowo wolna nieskrępowana debata i poszukiwanie prawdy są ważniejsze niż poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Nie wiem jak czytano ją w okresie kiedy była opublikowana, czyli w czasach Trumpa, nastroje wtedy były niezwykle burzliwe i aż nie chce mi się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-01
Nie za bardzo wiem jak zrozumieja ksiazke osoby ktore nie otarly sie nigdy o komunizm oraz nigdy nie byly w Chinach. Ja 40 lat temu jako licealista jednego dnia zastalem zawieziony na pole by pielic buraki w PGR, wiec poczulem sie wtedy wlasnie jak w Chinach Ludowych. A moje wizyty w Chinach w ostatnich latach potwierdzily, ze mozliwosc niekontrolowanego bogacenia sie to tylko odwracanie uwagi od prawdziwych wyzwan tego spoleczenstwa.
Branigan napisala ksiazke niezwykle ciekawa, wielowarstwowa, czuje sie tez owszem ze, jak to w ogromnymi krajami bywa, trudno i jej samej zrozumiec jak doszlo do tak przerazajacej bezsensownej wieloletniej masakry, szalonego rewolucyjnego amoku. ktory objal ten caly przeogromy kraj. Nie tylko autorka, ale i sami ludzie (poza tymi ktorzy do tego rewolucyjnego ferworu o dziwo tesknia!), nie rozumieja tego co sie stalo. Mozliwe rzeczywiscie ze to jakies totalne odreagowanie okupacji japonskiej, wojny domowej, i wielkiego glodu, polaczone z kultem Mao.
Nie za bardzo wiem jak zrozumieja ksiazke osoby ktore nie otarly sie nigdy o komunizm oraz nigdy nie byly w Chinach. Ja 40 lat temu jako licealista jednego dnia zastalem zawieziony na pole by pielic buraki w PGR, wiec poczulem sie wtedy wlasnie jak w Chinach Ludowych. A moje wizyty w Chinach w ostatnich latach potwierdzily, ze mozliwosc niekontrolowanego bogacenia sie to...
więcej mniej Pokaż mimo toRewelacyjnie, elegancko przetlumaczona powiesc. Tlumacz musial nie tylko tlumaczyc tekst literacki ale tez chwilowo stworzyc imitacje gwary czy tez lokalnego dialektu, co mu sie pieknie udalo. W tej historii praktycznie wystepuje tylko jedna osoba, nasza bohaterka. Wspaniale ujety, po mistrzowsku poprowadzony wewnetrzny dialog, poruszajcy nas do glebi, uderzajacy w samo sedno ludzkiej egzystencji, szczegolnie w naszych czasach we wszystkich tzw. krajach rozwinietych. Nie mam zadnych watpliwosci co do nagrody literackiej jaka otrzymala ta powiesc, jest mistrzowska w stylu i w szczerosci przekazu. Nie ma w niej ani jednego niepotrzenego slowa. Ksiazke nalezy czytac wolno, dac jej sie uniesc, jest niesamowita, wciaga, jestesmy razem z ta osoba, a jesli ktos zna Japonie to "uslyszy" japonska cisze i poczuje japonska przyrode. Byl taki momemt w czasie mojej lektury ze ktoregos dnia nie moglem sie skoncentrowac i wejsc w ta melodyjnosc tego tekstu. Nastepnego dnia wrocilem o kilka stron wstecz i ksiazka znow mnie kompletnie pochlonela.
Rewelacyjnie, elegancko przetlumaczona powiesc. Tlumacz musial nie tylko tlumaczyc tekst literacki ale tez chwilowo stworzyc imitacje gwary czy tez lokalnego dialektu, co mu sie pieknie udalo. W tej historii praktycznie wystepuje tylko jedna osoba, nasza bohaterka. Wspaniale ujety, po mistrzowsku poprowadzony wewnetrzny dialog, poruszajcy nas do glebi, uderzajacy w samo...
więcej mniej Pokaż mimo toŁadnie wydana, elegancko i przystępnie napisana, dobrze wybrane ilustracje, bardzo ważne też dołączone mapy. Czyta się miło, wręcz za miło, książka może nie porywa i nie fascynuje, ale za to spokojnie porusza się we własnym tempie, bez pośpiechu. Może się to podobać, bo może takich spokojniejszych, bardziej humanistycznie rozmyślających sobie książek dziś jest coraz mniej. Autor ma przeogromną wiedzę i dzieli się z nami jej małym ułamkiem. A ja chciałbym właśnie by ktoś moją wyobraźnię poruszył, bym czytał z fascynacją, przyklejony do każdej strony. Do tego niestety nie doszło. Brakowało mi jakiejś iskry, miałem uczucie że to jest wszystko odbywa się w tej książce zbyt komfortowo, jakoś za wygodnie, wręcz nie pasuje to do przecież dramatycznej sytuacji w obecnym świecie. Że to są rozmowy które odbywają się przy kominku w jakichś dużo spokojniejszych czasach. I jest w książce oczywiście wiele komentarzy na temat współczesności z którymi się kompletnie zgadzam. A co do Grecji, ja pozostaję dałej zaciekawionym dyletantem, co prawda wzbogaconym teraz o kilka refleksji.
Ładnie wydana, elegancko i przystępnie napisana, dobrze wybrane ilustracje, bardzo ważne też dołączone mapy. Czyta się miło, wręcz za miło, książka może nie porywa i nie fascynuje, ale za to spokojnie porusza się we własnym tempie, bez pośpiechu. Może się to podobać, bo może takich spokojniejszych, bardziej humanistycznie rozmyślających sobie książek dziś jest coraz mniej....
więcej mniej Pokaż mimo to
Chcialem przeczytac cos o Niemczech, by dowiedziec sie co tam sie ostatnio dzieje. Ta ksiazka akurat dotyczy wschodnich Niemiec, dawnego NRD, a tereny te maja swoja specyfike postkomunistyczna. Rzeczywistosc podaza raczej innym torem we Frankfurcie czy Dusseldorfie.
Teksty sa ok, ale zawsze mialem jakis niedosyt. Trudno zdefiniowac to uczucie, teksty sa z natury bez konkluzji, dziennikarz nie chce przeciez nam podsuwac pod nos wnioskow, czego sama intencja jest dobra, ale w zamian nagle oddczuwamy ten brak konkluzji jako brak jakiego zakonczenia, albo moze ze jest to sytuacja w toku, ze ciag dalszy nastapi. Definitwnie niepotrzebny (nadaje bowiem calej ksiazce ton) byl uplasowany dosc wczesnie w ksiazce rozdzial o rzezni, tu jakos poczulem ze autor chyba jednak tego kraju bardzo nie lubi, nie daje mu szansy, a przeciez w Niemczech jest przeciez troche rozwiazan socjalnych nad ktorymi sie warto zastanowic.
Teksty pod koniec ksiazki sa jakby lepsze, bardziej spojne.
Czy autor moze jakos pani Merkel wybaczyc ze nie poczuwa ona sie do polskosci i dac jej spokoj? Ciekawe bylo opisanie wszelkiej masci lewicowcow ktorzy uwazaja Roze Luxemburg za patronke. Ten rozdzial byl najciekawszy.
Generalnie, ciagle mamy wrazenie ze nasz dziennikarz jakos nie ma wejscia w te Niemcy od wewnatrz, ze wszyscy burmistrzowie, dziennikarze, prawnicy etc. trzymaja go na dystans, moze intuicyjnie wyczuwaja ze on nie ma do nich zaufania, a wobec tego oni do niego? A moze wlasnie na odwrot, to oni sie boja dziennikarza z kraju postkomunistycznego, bo podejrzewaja ze w tej postkomunie prawda jakos ciagle moze byc nagieta w rozne strony?
Moze nasz dziennikarz staje sie ofiara wlasnego uprzedzenia, nie umie jakos wejsc - i nie wie jak - w blizsze uklady z "Niemcami"? Nie czuje sie w tej ksiazce ani sladu i nawet odrobiny takiego emocjonalnego powiazania z ludzmi i ich sprawami, jakie autor mial w "Moj brat obalil dykatora". Rzeczywiscie w krajach arabskich to emocjonalne powiazanie z ludzmi jest duzo latwiejsze niz w Niemczech (tylko ze pamietajmy ze czasem w zamian Arabowie maja talent do opowiadania bajek), a z kolei ci nudni i zimni Niemcy czesto potrafia sie bardzo inteligentnie wypowiedziec o wielu sprawach, na co jakby autor nie zwrocil uwagi.
Nie mial szczescia do ludzi, czy tez z gory zalozyl ze nie ma z kim gadac? Oczywiscie ze dzialacze AfD nie chcieli z nim rozmawiac, ale przeciez nie o te osoby mi chodzi.
Chcialem przeczytac cos o Niemczech, by dowiedziec sie co tam sie ostatnio dzieje. Ta ksiazka akurat dotyczy wschodnich Niemiec, dawnego NRD, a tereny te maja swoja specyfike postkomunistyczna. Rzeczywistosc podaza raczej innym torem we Frankfurcie czy Dusseldorfie.
Teksty sa ok, ale zawsze mialem jakis niedosyt. Trudno zdefiniowac to uczucie, teksty sa z natury bez...
Jedna z lepszych pozycji w tej serii, napisana naturalnym językiem. Nie czuje się zmagania się z materiałem, z próbą zmieszczenia wszystkiego w małej objętości tej miniaturowej serii. Poza tym autor znalazł też i miejsce by podyskutować o osobowości kompozytora i przybliżyć nam jego życie prywatne. Co prawda nie udało się zgłębić tematu "Moniuszko a sprawa polska"...
Jest też bardzo dużo udanej dyskusji o muzyce, napisanej świetnym przystępnym językiem.
Jedyne czego autor jakoś nie czuje i niespecjalnie rozumie to specyfiki Kresów (Moniuszko był i Polakiem i Litwinem i Białorusinem co nam trudno dziś pojąć, to są kategorie dziś wzajemnie się wykluczające).
Stosunki społeczne (relacje między warstwami społecznymi i narodowościowymi) w tamtym moniuszkowskim okresie zostały uproszczone przez autora, czasami nawet żenująco, ale trzeba pamiętać że autor nie jest ani socjologiem ani historykiem, więc powinniśmy mu to wybaczyć. Podobne jak i Moniuszce który przecież pod koniec życia napisał operę na temat stosunków klasowych w samych....Indiach. (!!!).
Jedna z lepszych pozycji w tej serii, napisana naturalnym językiem. Nie czuje się zmagania się z materiałem, z próbą zmieszczenia wszystkiego w małej objętości tej miniaturowej serii. Poza tym autor znalazł też i miejsce by podyskutować o osobowości kompozytora i przybliżyć nam jego życie prywatne. Co prawda nie udało się zgłębić tematu "Moniuszko a sprawa polska"...
Jest...
Mozliwe ze czytanie tej ksiazki jako drugiej (po Kosciach) bylo niepotrzebne. Pierwsza powiesc Barysa wydawala mi sie napisana jednym ciurkiem, byla nieslychanie spojna, pojawila sie, razem z talentem autora, jak zlocisty meteor.
Ta natomiast powiesc, jakkolwiek mistrzowska jezykowo i tworczo, od strony konstrukcyjnej w pewnym momencie zaczyna sie ciut dluzyc. Mozliwe ze w czasie pisania pojawila sie potrzeba zeby powiedziec "wszystko", jak najwiecej, ze moze nie bedzie przeciez juz innych okazji by do tej tematyki i do tego wiejskiego swiata wrocic.
Nie wiem ilu ludzi jest w Polsce otwartych na tak nowoczesna powiesc w stylu magicznego realizmu. Mnie ten styl sie w miare podoba, szczegolnie jesli jest szczodrze opakowany jezykowo a tu akurat talentu autorowi nie brakuje. Niestety, ja zawsze staje sie podejrzliwy czy to nie jakis polski odpowiednik Marieke Lucas Rijneveld. Bo ta ciagla zgnilizna, te nieprzyjemne zapachy i te wizytujace nas trupy, nie maja jakiejs swej tradycji w polskiej literaturze "pieknej"....
Nieslychanie juz jestem ciekaw jaka bedzie nastepna ksiazka Barysa.
Mozliwe ze czytanie tej ksiazki jako drugiej (po Kosciach) bylo niepotrzebne. Pierwsza powiesc Barysa wydawala mi sie napisana jednym ciurkiem, byla nieslychanie spojna, pojawila sie, razem z talentem autora, jak zlocisty meteor.
Ta natomiast powiesc, jakkolwiek mistrzowska jezykowo i tworczo, od strony konstrukcyjnej w pewnym momencie zaczyna sie ciut dluzyc. Mozliwe ze w...
Mam nadzieje ze powstanie wkrotce ksiazka o chronologii wydarzen na tym pograniczu, wlacznie z chronologia decyzji rzadowych, jak rowniez historia tego jak pokazano sprawe w mediach. Bo w tej publikacji ledwo co moglem fakty poskladac.
Ksiazka Grynberga ma wartosc dokumentalna, a jednoczesnie emocjonalna, pokazuje nieludzkie wyzwania jakie spotykaja ochotnikow. Wszystko wskazuje na to ze to raczej z pewnoscia nie jest to zadanie dla bohaterskich amatorow, potrzebny jest caly zespol fachowcow. Wolontariusze powinni pracowac pod kierownictwem fachowcow, bo inaczej sami wylądują w szpitalu psychiatrycznym. Stad presja powinna byc raczej nie na sasiadow we wsi (zarzucanie rasizmu z pewnoscia tu nie pomoze), a raczej na organy rzadowe. One z kolei czuja sie bardziej opdowiedzialne za swoich wyborcow niz za obcych, wiec tu wlasnie jest cala tragedia modelu obywatelskiego, przekresla on bardzo czesto czlowieczenstwo nie-obywateli, a chodzi jeszcze o kase z podatkow. Czyli, Polska powinna wpuscic miedzynarodowe organizacje pomocowe.
Tragedie uchodzcow maja miejsce w wielu miejscach swiata, niestety. Poczytajmy o Rohingyach na przyklad, czy losy osob ktorych Australia osadzila w obozie na wynajetej od Papui wyspie. Nie jestesmy w tej naszej znieczulicy wyjatkowym ani specjalnie parszywym przypadkiem.
Ksiazka warta przeczytania, na pewno poruszy czytelnika, tylko nieco chaotyczna, nieogarnieta.
Mam nadzieje ze powstanie wkrotce ksiazka o chronologii wydarzen na tym pograniczu, wlacznie z chronologia decyzji rzadowych, jak rowniez historia tego jak pokazano sprawe w mediach. Bo w tej publikacji ledwo co moglem fakty poskladac.
Ksiazka Grynberga ma wartosc dokumentalna, a jednoczesnie emocjonalna, pokazuje nieludzkie wyzwania jakie spotykaja ochotnikow. Wszystko...
Wartko czytająca się powieść, mniej literatura niż raczej scenariusz do filmu. Niemniej jednak trzeba przyznać że pisarz do pisania tej historii bardzo dobrze się przygotował. Elementy polskie w tej historii są nieustanne, więc czujemy się przez to bardziej zaangażowani. Niemniej rola tej powieści jest edukacyjna w tych częściach świata gdzie o drugiej wojnie światowej niewiele się wie. U nas nazwiska takie jak Himmler czy Heidrich zapamiętano z wielu powodów bardzo dobrze. Sama teoria o wygranej Niemiec jest dziś aktualna, z tym że rozmyślamy o Putinie i jego możliwym zwycięstwie nad Zachodem. W tym sensie jest to powieść niepozbawiona pewnej aktualności....
Wartko czytająca się powieść, mniej literatura niż raczej scenariusz do filmu. Niemniej jednak trzeba przyznać że pisarz do pisania tej historii bardzo dobrze się przygotował. Elementy polskie w tej historii są nieustanne, więc czujemy się przez to bardziej zaangażowani. Niemniej rola tej powieści jest edukacyjna w tych częściach świata gdzie o drugiej wojnie światowej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książek na ten temat jest mało w Polsce, w tym akurat przypadku bohaterowie książki mają u naszych czatelników ciut większą szansę na sympatię i zrozumienie, gdyż Albania miała podobną historię do naszej, z tym że tamtejszy komunizm osiągnął poziom absurdu.
Kapllani pisze prosto i bezpośrednio, w tej krótkiej publikacji jest przeogromny materiał do rozmyślań, między utratą starej i narodzeniem nowej tożsamości, rolą pamięci w życiu emigrantów, .rolą stereotypów w mediach publicznych itd. Moim zdaniem to dobrze że aspekty emigracji widziane z perspektywy samych emigrantów wreszcie stają się tematem dyskusji publicznej, jest to bowiem grupa niereprezentowana w rządzie ani w żadnym parlamencie, a sami emigraci są odbiorcami niekończącej się listy przepisów i praw oraz odbiorcami całego wachlarza ludzkich zachowań zarezerwowanych dla "obcych", dla ludzi nieobjętych protekcją prawną.
Emigracja jest częścią ludzkiej historii i będzie zawsze z nami. Warto się zapoznać z tym fenomenem.
Czy ta książka, jeśli byłaby o Polsce, stałaby się bestsellerem, tak jak stała się nim w Grecji? Bardzo wątpię.
Książek na ten temat jest mało w Polsce, w tym akurat przypadku bohaterowie książki mają u naszych czatelników ciut większą szansę na sympatię i zrozumienie, gdyż Albania miała podobną historię do naszej, z tym że tamtejszy komunizm osiągnął poziom absurdu.
Kapllani pisze prosto i bezpośrednio, w tej krótkiej publikacji jest przeogromny materiał do rozmyślań, między utratą...
Jak wszystkie reportaże starsze niż 10 lat, książka ma w tej chwili wartość historyczną.
Abchazja miała jakąś szanse w latach 90tych gdy w Rosji był Jelcyn, obecnie Abchazja znalazła się w sytuacji gdy jedynym orędownikiem jej niepodległości jest Rosja, co automatycznie psuje jej szanse na Zachodzie. Krajów mających status nieuregulowany jest coraz więcej, wielkie kraje używają ich do brudnych interesów.
Książka to luźne notatki z regionu, podstawą wszystkiego jest dołączona mapa (czytałem np, książki o Czeczenii które nie mialy mapy i wszystko zapomniałem). Autor podejmuje tematy które mamy niedoprecyzowane, w jakim momencie jakaś grupa ludzi ma prawo domagać się niepodległości? Czy naturalnym stanem bycia było społeczeństwo multietniczne i wielokulturowe a daleko nad tym z dala rządziły Moskwy i Wiednie? Z perspektywy problemu Abchazji widać jak trudno było orędować za odzyskaniem niepodłegłości Polski, dla Francuzów o nawet wielu Niemców Polska była na końcu świata - a Abchazja dla nas wszystkich w ogóle to inna planeta. Kaukaz dziś to 19wieczna Polska otoczona przez Prusy Austrię i Rosję, nad Kaukazem czuwają Turcja, Rosja i nawet Chiny.
Jak wszystkie reportaże starsze niż 10 lat, książka ma w tej chwili wartość historyczną.
Abchazja miała jakąś szanse w latach 90tych gdy w Rosji był Jelcyn, obecnie Abchazja znalazła się w sytuacji gdy jedynym orędownikiem jej niepodległości jest Rosja, co automatycznie psuje jej szanse na Zachodzie. Krajów mających status nieuregulowany jest coraz więcej, wielkie kraje...
Opowieść o trzech róznych wcieleniach Jasieńskiego (Polska, Francja, Rosja), napisana troszeczkę chwilami za bardzo jak praca magisterska lub doktorska, bez literackiej smykałki. Ale dobrze udokumentowana, napisana jasno i przejrzyście. Brakowało mi niestety cytatów z dzieł, te które włączono są jakieś nieudane, a właściwie większość cytatów to wiersze lub teksty o Jasieńskim pisane przez innych poetów czy dziennikarzy. Od tej strony byłem rozczarowany, mieszkam bowiem za granicą i dostępu do dzieł Jasieńskiego nie mam. Oczywiście czasy radzieckie są najsmutniejszym momemtem w tej biografii, komunistów polskich pomordowanych z kaprysu Stalina rzadko ktoś dziś wspomina. byli bowiem raczej entuzjastycznie antypolscy. Potem Stalin musiał znaleźć sobie nowych.
Nie ma ciągle odpowiedzi na pytanie czy Jasieńskiego należy brać na poważnie. Czy Jasieński wogóle miał jakieś własne głęboko przemyślane poglądy poza byciem obrażonym na wszystkich? Tu nasz autor nie daje odpowiedzi, czytelnik nie wie czy to życie to była po prostu tragiczna w skutkach farsa czy prawdziwa tragedia.
Opowieść o trzech róznych wcieleniach Jasieńskiego (Polska, Francja, Rosja), napisana troszeczkę chwilami za bardzo jak praca magisterska lub doktorska, bez literackiej smykałki. Ale dobrze udokumentowana, napisana jasno i przejrzyście. Brakowało mi niestety cytatów z dzieł, te które włączono są jakieś nieudane, a właściwie większość cytatów to wiersze lub teksty o...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-28
Jak to tej pory dla mnie to najlepsza pozycja Kąckiego, przeczytałem ostatnio ciut przegadany (bo przecież jego rodzinny) "Poznań" oraz "Chłopcy. Idą po Polskę". W przypadku Bialegostoku materiał nigdy się nie dłuży, może dłuży się i przeraża sam początek, czujemy się walnięci bez ostrzeżenia obuchem w głowę, ale potem rozumiemy że bez tego wstępu nie dałoby się zbudować narracji. Byłem w tym mieście dwa razy w ciągu ostatnich kilku lat, wyczułem tą atmosferę rzekomej wielokulturowości, tego Zamenhofa którego tak naprawdę nikt nie chce, poza kilkoma wspaniałymi lokalnymi działaczami, ale nie zdawałem sobie sprawy że współczesna historia miasta wyróżnia się od innych polskich miast. W pewnym momencie czytania właściwie opada nam szczęka, nawet myślę że i sam autor nie spodziewał się że tak daleko zabrnie w te lokalne sprawy, że wszystko posunie się ta daleko. A już pod koniec książki zaczyna to wszystko wyglądać po prostu jak jakaś inna planeta, wręcz komicznie, wg maksymy "byłoby to śmieszne gdyby nie było takie smutne", ale temat wybrany na sam koniec jest nutą stosunkowo optymistyczną. Te białostockie klimaty podobne są w kilku miastach Polski wschodniej, to się szybko już po kilku minutach na ulicy odczuje, szczególnie podróżując po kraju z osobą niebiałego koloru skóry. Oczywiście Kącki nie pyta dokąd to wszystko zmierza, tym natomiast martwi się bardzo czytelnik.
Jak to tej pory dla mnie to najlepsza pozycja Kąckiego, przeczytałem ostatnio ciut przegadany (bo przecież jego rodzinny) "Poznań" oraz "Chłopcy. Idą po Polskę". W przypadku Bialegostoku materiał nigdy się nie dłuży, może dłuży się i przeraża sam początek, czujemy się walnięci bez ostrzeżenia obuchem w głowę, ale potem rozumiemy że bez tego wstępu nie dałoby się zbudować...
więcej mniej Pokaż mimo to
To wielopoziomowe dzielo opiera sie na biografiach lwowskich prawnikow Rafaela Lemkina i Hersza Lauperpachta, na tragicznej historii rodziny autora, oraz na wnikliwej biografii Hansa Franka, ktorego autor lubi nazywac "krolem Polski"). Sa tez i motywy niepotrzebne, np. malzenskie klopoty dziadkow etc. oraz, pod koniec, dlugasna i nudnawa relacja z calego procesu norymberskiego (co wlasnie dla autora, jako prawnika, podejrzewam, wcale nie bylo nudne).
Motywem przewodnim, czyms co scala ta opowiesc, jest rozwoj prawa miedzynarodowego. Pojecia ludobojstwa i zbrodni przeciw ludzkosci wprowadzili do prawa i sadownictwa wlasnie Lauperpacht i Lemkin, ktorzy dzialali w tych sprawach kazdy z osobna. To jest temat jeszcze w Polsce malo znany i jest to najciekawszy aspekt tej publikacji.
Jest w ksiazce stosunkowo duzo historycznych niedopowiedzen (ktore dla osob niezapoznanych z tematem bardzo szybko staja sie niejasnosciami) i troche bledow faktograficznych. Autor nie wydaje sie byc swiadomy tego, ze Polska (i Ukraina) dazyly do niepodleglosci, nie zna tez zawilosci poitycznych Drugiej Rzeczpospolitej. Jest on po prostu prawnikiem, a nie historykiem.
Innym motywem ktory scala opowiesc to miasto Lwow oraz miasteczko Zolkiew. We wstepie, autor pisze ze ksiazka jest rezultatem jego niezgody na totalne milczenie dziadkow na tematy wojenne i przedwojenne. I rzeczywiscie, zlapal to pokolenie w ostatniej chwili. Za 10 lat juz nie bedzie nikogo kto bedzie te czasy pamietal.
Autor uwielbia Lwow i moze z tego powodu raczej nie chce sie narazic tamtejszym wladzom i znajomosciom ktore zawarl. Ksiazka szeroko opisuje polski antysemityzm, ale bardzo delikatnie obchodzi sie z antysemityzmem ukrainskim.
A najbardziej zadziwia mnie przyjazn autora nie tylko z synem Hansa Franka (ktory, trzeba przyznac, zawsze byl bardzo jednoznacznie antyhitlerowski) ale tez z synem Otto von Wachtera (gubernatora Lwowa i Krakowa), ktory swego ojca mordercy-nazisty dumnie broni. Okladka ksiazki to fotografia z kolekcji Niklasa Franka.
Pod koniec ksiazki, we Lwowie, ci trzej panowie udali sie na uroczystosc uhonorowania "bohaterskich" zolnierzy Waffen-SS Galizien,. Tu autor mnie nieco zaszokowal. Czy chodzi o to ze prawnik na codzien widzi mordercow i jest zupelnie znieczulony? Co powiedzieliby jego dziadkowie oraz wszyscy zamordowani krewni gdyby odkryli ze wnuczek chodzi na imprezy Waffen-SS-Galizien, a ich biografie znalazly sie w tej samej ksiazce obok biografii mordercow, von Wachtera i Franka (ktory mial ponoc "dusze artysty")?
Autor jest przede wszystkim prawnikiem, zbiera fakty i...stara sie "nie oceniac"? Czy tez niedojrzalym dzieckiem ktore bawi sie historia?
To wielopoziomowe dzielo opiera sie na biografiach lwowskich prawnikow Rafaela Lemkina i Hersza Lauperpachta, na tragicznej historii rodziny autora, oraz na wnikliwej biografii Hansa Franka, ktorego autor lubi nazywac "krolem Polski"). Sa tez i motywy niepotrzebne, np. malzenskie klopoty dziadkow etc. oraz, pod koniec, dlugasna i nudnawa relacja z calego procesu...
więcej Pokaż mimo to