rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Szkoła dla wybrańców obdarzonych magicznymi zdolnościami, gdzie porażka oznacza... śmierć!

Scholomance to szkoła, w której nie ma nauczycieli, wakacji ani przyjaźni między uczniami – tylko strategiczne sojusze. Przetrwanie jest ważniejsze od stopni, gdyż młodzi magowie nie mogą opuścić szkoły, aż ją ukończą lub zginą. Obowiązujące w Scholomance zasady są proste: nie można chodzić samotnie po korytarzach i trzeba się strzec potworów, które czają się wszędzie. Poza tym niektórzy uczniowie praktykują czarną magię, a nawet mordują innych, żeby zwiększyć swoje szanse przeżycia.

Galadriel Higgins, zwana El, potrafi stawić czoło niebezpieczeństwom czyhającym w Scholomance, ponieważ ma ogromną moc. Mogłaby bez trudu pokonać wszystkie grasujące potwory. Problem polega na tym, że równie łatwo mogłaby także zabić pozostałych uczniów..."

"Mroczna wiedza" Naomi Novik to pierwszy tom serii o szkole Sholomance. Szkole, gdzie wybrani uczą się magii. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i na pewno nie ostatnie, na mojej półce czeka na mnie już "Wybrana", więc mam nadzieję, że polubimy się jeszcze bardziej.

Pierwsze sto stron było dla mnie katorgą, miałam ochotę odłożyć książkę i dać sobie spokój, ale zaparłam się i czytałam dalej. Początek był ciężki przez zatrważającą ilość opisów, tego, o czym opowiadała nasza główna bohaterka, czyli Galadriel - dla tych, co się zastanawiają, tak, jej imię jest powiązane z "Władcą Pierścieni". Dialogów było tyle, co kot napłakał, strasznie mi tego brakowało. Mimo chęci odłożenia pożerała mnie ciekawość tego, co czeka nas dalej. I nie zawiodłam się!

Dostajemy tutaj zarys tego, na czym polega magia w tym uniwersum, do czego się sprowadza i skąd zostaje pobrana moc, a tu nie jest, tak łatwo dostępna - chyba że pochodzisz z enklawy i masz nieograniczony dostęp do magii. Żeby mieć zasoby trzeba się sporo napracować, jeśli nie jesteś enklawowcem, tak, jak Galadriela.

El jest wyrzutkiem, każdy zawsze czuł odrazę wobec niej, wszyscy wyczuwali w niej mrok, a niektórzy mówili nawet, że sprowadzi nieszczęście na ich świat. Po tym, jak ratuje ją Orion z enklawy Nowego Yorku, jej życie się zmienia, bo chodzi za nią ciągle, gdyż ona nie traktuje go, tak jak cała szkoła, czyli jako bohatera, który zabija złowrogi. Dla niej jest zwyczajnym uczniem, człowiekiem i z czasem jej niechęć przeradza się w przyjaźń.

Złowrogi to jedna z najlepszych części tej książki. To przez nie uczniowie nie mogą chadzać samotnie po szkole, a po zmroku nie wychodzą z pokoi, a nawet tam mogą zostać przez nie zjedzeni. Za każdym razem, gdy przyszło mi poznać nowego, czułam ogromne zaciekawienie i zaintrygowanie, ale... autorka nie opisywała ich dokładnie, przez co ciężko sobie wyobrazić, jak takowe stwory wyglądają.

Powieść porusza także aspekt odnajdywania samego siebie i przekraczaniu barier, wychodzeniu poza schematy. Idealnie pokazuje tę konkretną niechęć do osób innych, różniących się od grupy, by jednak taka postać mogła odnaleźć swoje miejsce, osoby, które ją zaakceptują i obdarzą przyjaźnią.

I jeśli nie przepadacie za romansami, to tu nie jest on nachalny, nie wpycha się na każdą stronę, a nawet przez myśl nie przeszło mi, że cokolwiek się wydarzy w tę stronę.

Nie jest to książka wybitna, nie jest to książka mojego życia, ale z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy naszych bohaterów i mam chrapkę na więcej. Po zakończeniu moją głowę zaprzątało tysiąc myśli, chciałam poznać ciąg dalszy, rozwiązać tajemnicę, którą owiana jest Galadriela. I rozgryźć Oriona.

Czekam na kolejny tom z niecierpliwością, mam nadzieję też na jeszcze więcej akcji.

Polecam!

"Szkoła dla wybrańców obdarzonych magicznymi zdolnościami, gdzie porażka oznacza... śmierć!

Scholomance to szkoła, w której nie ma nauczycieli, wakacji ani przyjaźni między uczniami – tylko strategiczne sojusze. Przetrwanie jest ważniejsze od stopni, gdyż młodzi magowie nie mogą opuścić szkoły, aż ją ukończą lub zginą. Obowiązujące w Scholomance zasady są proste: nie można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Odchodzimy w mgłę
W nicość wiedzie nasz krok
Sto lat trzeba tak przejść
Aż nie będzie powrotu" 

Co jest tam, po drugiej stronie mostu?

Czy jest na sali ktoś, kto nie słyszał o mistrzu wśród gatunku postapokaliptycznym? Czy ktoś nie zna twórcy słynnej trylogii, już kultowej - Metro 2033? Ktoś?

Dmitr Glukhovsky zdecydowanie zasłużył na miano mistrza, każda z jego książek z trylogii Metra buduje napięcie, atmosfera jest tam ciężka niczym te skażone opary, a niepokój czuć na każdym kroku. Tak też jest z "Outpostem", który tematyką daleko nie odbiega od tamtej trylogii, bo w końcu i tu Rosja, jak i cały świat została pogrążona w mroku. Jest mrocznie, jest przerażająco i wszystko się zgadza! Jedna różnica - Metro dzieje się pod ziemią, a życie w "Outpoście" dalej jest na powierzchni.

Lubicie czuć napięcie narastające ze strony na stronę? Duszną atmosferę i niepokój? A także książki umieszczone w postapokaliptycznym świecie? Tak? Ta książka będzie dla Was jak znalazł! 

Historia Rosji praktycznie dobiegła kresu. Choć niektórzy usiłują nieporadnie dopisywać jej kolejne rozdziały, dla większości sprawa jest oczywista: to już koniec. Mimo że wciąż rodzą się dzieci, mimo że Jegor beznadziejnie zakochał się w Michelle, mimo że Pałkan nie ustaje w wydzwanianiu do Moskwy i błaganiu o uzupełnienie wyczerpujących się rezerw żywności… Tak, Rosji w zasadzie już nie ma; jej układ nerwowy – sieć połączeń transportowych i telekomunikacyjnych – został zerwany, zniszczony, a w najlepszym wypadku poważnie uszkodzony i nie wygląda na to, żeby zdołał się zregenerować. To dlatego te 250 kilometrów, jakie dzieli Moskwę od Placówki w Jarosławiu, wydaje się odległością zawrotną. To dlatego tam, po drugiej stronie mostu, nie ma już nic – oprócz pustych, martwych, uśpionych na wieki miast. Tak twierdzi Pałkan. I chciałby, żeby pogodził się z tym jego przybrany syn Jegor.

Ale skoro tak, skoro za Wołgą świat zieje pustką, dlaczego most jest tak pilnie strzeżony? Dlaczego wartownicy tak intensywnie wpatrują się w otulającą go zieloną nieprzeniknioną mgłę? Dlaczego każdy szmer, szelest, pomruk, który dobiega zza kotary toksycznych wyziewów, stawia ich na nogi, a może nawet przeraża? Czyżby spodziewali się, że ktoś – lub coś – może stamtąd przyjść?

I właśnie dziś przychodzi. Wyłania się z mgły. Przyniesie zbawienie czy zagładę? Odkupienie czy potępienie? Co wie, co ukrywa, czego chce? Jak splecie swój los z mieszkańcami jarosławskiej Placówki?

Autor początkowo buduje napięcie powolnym rozwojem wydarzeń, bo żeby coś zaczęło się dziać, gdzie zaczniesz się bać, trzeba odczekać wiele stron, jednak w tym wypadku warto być cierpliwym, bo niejednokrotnie byłam zaskoczona tym, co serwował mi Pan Glukhovsky. Wykreował ciekawe, różnorodne postacie, z krwi i kości, zarysował świat takim, jakim mógłby się stać w obliczu zagłady. Ukazał to, jak zmienia ludzi świat pogrążony w mroku. I choć nie przepadam za mozolnym tempem książek, bo pierwsze 100 stron wlecze się niemiłosiernie, to Outpost mnie pożarł, wchłoną w swój mrok i za cholerę nie chciał puścić. Czułam się, jak w duszącej pułapce, jakby ktoś zaciskał mi ręce na gardzieli i kazał poznać tę historię, dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego jest tak, a nie inaczej. 

Polecam każdemu, kto poznał już twórczość autora, każdemu, kto wbił się już w gatunek, ale także tym którzy poszukują czegoś innego, coś, co ich zaintryguje, spowoduje przyspieszone bicie serca. Jestem zachwycona, dostałam to czego od dawno szukałam w literaturze i nie otrzymałam tego od czasów, gdy czytałam Metro 2033, jednak odczuwam lekki niedosyt. Chciałabym poznać dalsze losy Rosji w tym uniwersum, zobaczyć, jak sobie dalej poradzą, bo końcówka dalej pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Pragnę więcej i więcej tak świetnej literatury, tak świetnej i dojrzałej ukazującej obraz społeczeństwa w czasach apokalipsy. 

Nie wahajcie się przed sięgnięciem po "Outpost", złapcie ją i wciągnijcie się w historię, przebijajcie się dalej i dalej, bo ze strony na stronę robi się coraz ciekawiej. Uwierzcie mi, że warto. Na długo w mojej głowie pozostanie jej obraz. 

A więc, czy chcecie się dowiedzieć, co jest po drugiej stronie mostu?

"Odchodzimy w mgłę
W nicość wiedzie nasz krok
Sto lat trzeba tak przejść
Aż nie będzie powrotu" 

Co jest tam, po drugiej stronie mostu?

Czy jest na sali ktoś, kto nie słyszał o mistrzu wśród gatunku postapokaliptycznym? Czy ktoś nie zna twórcy słynnej trylogii, już kultowej - Metro 2033? Ktoś?

Dmitr Glukhovsky zdecydowanie zasłużył na miano mistrza, każda z jego książek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Dla nas nie istniało szczęśliwe zakończenie. Byliśmy niczym dwie chmury wywołujące burzę..."

Mam pewien problem z tą książką, bo z jednej strony mi się podoba, a z drugiej mnie irytuje i weź tu człowieku żyj 🙈

A mowa o drugim tomie serii Czarny Mag, czyli o "Adeptce", który bije na głowę tom pierwszy, ale - no właśnie, jest jedno, duże, ale. Większość książki to wzdychanie Riyah do Darrena, ciągła walka głównej bohaterki z uczuciami, które były sprzecznościami, bo z jednej nienawidziła księcia, a z drugiej kochała go.

Cały ten tom łączy w sobie cztery lata praktyk magów, jednak dla mnie odbywało się to wszystko za szybko, było za mało opisów tego co się działo podczas tych lat, tak na prawdę za każdym razem akcja odbywała się na początku roku, a potem gdzieś na końcu, gdy magowie 5 roku kończyli naukę.

I choć kocham romanse w książkach fantastycznych, to tu niestety ten romans jest przytłaczający, bo niestety cała akcja kręci się wokół tego, jak Riyah i Darren tańczą wokół siebie. Raz się całują żeby za chwilę się nienawidzić, a raczej udawać tą nienawiść. Za dużo romansu, za mało magii samej w sobie. Jednak mimo tej wady wręcz pochłonęłam "Adeptkę", gdyż akcja była na tyle fajna, że ciągle coś się działo, najciekawsze były pozorowane, co roku walki adeptów.

Na pewno ta część serii była lepsza od pierwszej, bardziej mogłam się wczuć i wciągnąć, były momenty, gdy mocno się stresowałam tym, co będzie z bohaterami, czy im się uda wyjść cało z sytuacji, jak sobie poradzą. I czy Riyah w końcu zejdzie się z księciem? Czy w końcu dowiemy się, o co chodzi z buntownikami? Było mnóstwo pytań bez odpowiedzi, które nawiedzały moją głowę. Na część z nich otrzymałam odpowiedź, a na resztę mam nadzieję, że dostanę w kolejnym tomie, po który z resztą z przyjemnością sięgnę i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie, a nasza główna bohaterka rozwinie skrzydła i dorośnie. I że przestanie krzyczeć 🤣 bo serio, nic mnie tak nie zirytowało, jak to, że ona tyle razy podnosiła głos z byle powodu 🙈

Pozytywem tej książki jest także Darren, który snuje wprawne intrygii i idzie po trupach do celu, zakłada maskę, która chwilami pęka i ukazuje prawdziwą twarz. I choć czasem jest idiotą i zimnym draniem, to jestem w stanie go zrozumieć, bo księciem nie jest łatwo być. Przecież mimo tego, że ma się pozycję nie można robić wszystkiego kosztem swojego kraju, kosztem obowiązków. Na koniec jednak bardzo mnie zaskoczył i dzięki niemu poleciało kilka łez szczęścia, a uśmiech nie złaził mi z mordki ☺️ jestem z lekka nie poprawną romantyczką, a nawet bardziej niż z lekka 🙈 potrafię wybaczyć wiele 🤣

Jeśli szukasz książki, która będzie miłą odskocznią od życia codziennego, to "Adeptka" będzie idealną pozycją na spędzenie miło czasu. Nie jest ona na pewno dla każdego, nie jest wymagająca, zawiera jednak nutkę tajemnicy i ciekawych zwrotów akcji, dlatego polecam ☺️

"Dla nas nie istniało szczęśliwe zakończenie. Byliśmy niczym dwie chmury wywołujące burzę..."

Mam pewien problem z tą książką, bo z jednej strony mi się podoba, a z drugiej mnie irytuje i weź tu człowieku żyj 🙈

A mowa o drugim tomie serii Czarny Mag, czyli o "Adeptce", który bije na głowę tom pierwszy, ale - no właśnie, jest jedno, duże, ale. Większość książki to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"- Właśnie dlatego bardziej przemawiają do mnie mężczyźni z moich książek.
- Och, wyobrażam sobie, jak bardzo objęcia suchych kartek papieru potrafią umilić kobiecie noc."

Klątwa nareszcie została złamana, lecz to nie znaczy, że książę Rhen będzie mógł wieść spokojne życie. Krążą plotki, że to nie on jest prawdziwym następcą tronu, a zakazana magia czai się w mroku. Rhen ma u swojego boku Harper, jego strażnik Grey zaginął.

Grey musi uciekać. To właśnie o nim mówi się, że jest następcą tronu. Jednak mężczyzna nie zamierza podważać pozycji Rhena. To może się zmienić, bo Karis Luran po raz kolejny grozi, że zdobędzie Emberfall siłą. Jej córka, Lia Mara, nie jest zachwycona brutalnym planem matki, ale czy będzie w stanie przekonać Greya, żeby przeciwstawił się Rhenowi, nawet w imię dobra Emberfall?

"A Heart so Fierce and Broken" Brigid Kemmerer, to drugi tom świetnego retellingu Pięknej i Bestii. Miałam małe obawy przed sięgnięciem po drugi tom tej serii, jednak stwierdziłam, że ta historia za bardzo złapała mnie za serce żeby porzucić ją na jakiś czas. Więc od razu po zakończeniu "A Course so Dark and Lonely" złapałam za tom 2 i przepadłam na dobre. Każdy wieczór musiałam spędzić z tą książką, innej opcji nie było! Musiałam przeczytać chociaż rozdział lub dwa. Przepadłam w tej historii, moje myśli krążyły wokół tego co będzie dalej.

W tym tomie głównymi bohaterami są Grey i Lia Mara, córka Karis Luran. To z ich perspektywy zostaje ukazana cała akcja w książce. I żeby nie spojlerować tomu poprzedniego, a także tego nie będę opisywać tego, co działo się przez całe czterysta parę stron, bo o tym dowiecie się, jak tylko sięgnięcie po tą serię.

Dobra, ale powiem Wam jedno - jak tylko pojawiał się Rhen, to doprowadzał mnie do białej gorączki, mimo że uwielbiam go mocno, to jednak tutaj trochę stracił w moich oczach. Ale pod koniec zrozumiałam dlaczego był taki, a nie inny, dlaczego działał w taki sposób i ponownie było mi go szkoda.

Przez cały czas coś się działo, nie było chwili na nudę, w końcu także polubiłam Jake'a, który zmienił się na przestrzeni całej powieści w postać zupełnie inną niż na samym początku. Z Greyem zbudowali wspólnie most pomiędzy sobą i zostali przyjaciółmi, co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Autorka także w ciekawy sposób poprowadziła relację Greya z Lią Marą. Pasują do siebie idealnie, uzupełniają się, a ich uczucia są budowane na wzajemnym zaufaniu.

Końcówka pozostawiła wiele pytań, na które mam nadzieję znajdziemy odpowiedź w kolejnym tomie, a czekam na niego z niecierpliwością. Mam nadzieję, że prędko otrzymamy kolejną książkę, bo nie mogę się doczekać tego, co tam będzie się działo!

Jeśli pierwszy tom jeszcze przed Wami, to kupujcie i czytajcie! Warto!

"- Właśnie dlatego bardziej przemawiają do mnie mężczyźni z moich książek.
- Och, wyobrażam sobie, jak bardzo objęcia suchych kartek papieru potrafią umilić kobiecie noc."

Klątwa nareszcie została złamana, lecz to nie znaczy, że książę Rhen będzie mógł wieść spokojne życie. Krążą plotki, że to nie on jest prawdziwym następcą tronu, a zakazana magia czai się w mroku. Rhen...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Śmierć nigdy nie powinna być ważniejsza, niż wspólne chwile spędzone z ukochaną osobą."

Książę Rhen sądził, że łatwo złamie klątwę, którą rzuciła na niego wiedźma. Wystarczyło, żeby pokochała go jakaś dziewczyna. Tylko tyle. Jednak to było, zanim zmienił się w bezwzględną bestię i zniszczył swój zamek, a także swoją rodzinę.
Kolejna kobieta uciekła, więc książę kolejny raz będzie miał osiemnaście lat.

Życie Harper nigdy nie było łatwe. Dziewczyna wychowywała się bez ojca, z umierającą matką i bratem, który nigdy nie traktował jej poważnie. Nauczyła się być twarda. Przynajmniej na tyle, aby przetrwać.
Kiedy na ulicach Waszyngtonu próbuje uratować nieznajomą kobietę, jej życie przybiera nieoczekiwany obrót.
Teraz Harper nie wie, gdzie jest ani czy to, co widzi, jest prawdziwe.
Książę? Klątwa? Potwór?
Dopiero gdy spędza czas z Rhenem, zaczyna rozumieć, o co toczy się gra. 
Po jakimś czasie Rhen orientuje się, że Harper nie jest kolejną dziewczyną, którą powinien oczarować. 
Jego nadzieja powraca. 
Jednak ona może nie wystarczyć.

"A Curse so dark and lonely" Brigid Kemmerer to retelling jednej z moich ukochanych baśni, czyli Pięknej i Bestii, czytałam już ich kilka, przy paru nawet nie miałam pojęcia, że były wzorowane tą konkretną baśnią, dowiedziałam się tego po czasie i... poczułam potrzebę poznania większej ilości retellingów i tak oto w moje lepkie łapki trafiła ta powieść. Długo jednak wahałam się przed tym, aby po nią złapać, na książkowych instagramach pojawiały się ogromnie różnorodne opinie, poczynając od tych najlepszych, a kończąc na mocnej krytyce. 
"A Curse so dark and lonely" nie jest powieścią idealną, jednak mam w zwyczaju szukanie pozytywnych stron każdej powieści, potrafię wyłapywać same dobre rzeczy, dzięki czemu większość książek, które czytam, bardzo mi się podoba. Jednak przejdźmy do samej powieści, wydawałoby się, że dany motyw jest oklepany, powstało w końcu mnóstwo retellingów, mniej lub bardziej nawiązujących do tej konkretnej baśni, jedne lepsze, a drugie gorsze. Ta zdecydowanie należy do tych lepszych i dla mnie ta historia ma magiczną moc, ma w sobie "To Coś" co ciągnie mnie do siebie jak magnez. Wsiąknęłam w ten świat, przepadłam, nie potrafiłam się oderwać, a strona za stroną leciały nie mam pojęcia kiedy i jak. Pochłonęła mnie na tyle, że po jej zakończeniu śniła mi się, a to zdarza się u mnie naprawdę rzadko, 🙈 ostatnio miałam taką sytuację podczas czytania Dworu cierni i róż 🤣 a było to półtora roku temu, więc szmat czasu minął. 
Polubiłam się z postacią Harper, silną, młodą kobietą, która urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, przez co cały czas powłóczy nogą, ale mimo swojej choroby jest dzielna i stawia czoło największym przeciwnościom losu. Autorka miała świetny pomysł na główną bohaterkę, która nie jest kolejną wyidealizowaną postacią, taką, której wszystko wychodzi, aby zrobić cokolwiek, nauczyć się wszystkiego musi znosić swoją "nieudolność", dzięki której pokazuje to jak bardzo jest waleczna. Całe jej życie było jedną wielką porażką, urodziła się chora, ojciec zostawił jej rodzinę z niekończącymi się problemami, które musiał rozwiązywać jej brat, a matka chorowała na raka. Łut losu chciał, aby znalazła się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i aby to ona zamiast innej dziewczyny znalazła się w krainie po "Drugiej stronie". I tam przyjdzie jej żyć przez określony czas, a jej zadaniem będzie zdjęcie klątwy z księcia, ale Harper jest uparta i nieufna. Czas sprawia, że owo uczucie mija, gdy dziewczyna odkrywa, że lud księcia jest w niebezpieczeństwie, za wszelką cenę chce ich chronić i robi wszystko, co w jej mocy.
Z Rhenem, naszym przeklętym księciem miałam początkowo problem. Przeklęty w czasie, raz na sezon przebierający postać potwora, co sezon powracający do chwili wyjścia, zatacza koło, żyje rutyną i powoli traci nadzieję, że ktoś odczyni klątwę. Jego świat i życie zmienia tor, gdy jego Dowódca Grey wraca z krnąbrną dziewczyną, pełną sprzeczności, budzącą z jednej strony strach, a z drugiej fascynację. Początkowo nie wierzy w to, że to się uda, jednak z czasem dostrzega iskierkę nadziei, która rodzi się w potężny ogień. Stara się jak może, aby Harper mu zaufała. Rhen ma wady, które nie zostały wyplenione przez czas, niektóre stały się bardziej wyraziste, przez to ile kobiet było w jego życiu i żadna go nie pokochała. Starał się nie okazywać emocji, nie nawiązywać głębszych relacji z Harper. Wzbudził moje współczucie, gdy odkryłam, to ile musiał ścierpieć przez cały ten czas, gdy wiedźma, która rzuciła na niego klątwę, torturowała go. Rhen łączy w sobie wiele różnych emocji, prawdziwych. Jego poświęcenie, walka o siebie samego, a także niemoc wycisnęły ze mnie potok łez.
Mamy także postać Greya, którego, cholera, początkowo miałam ochotę sparować z Harper, pasowaliby do siebie jak ulał, ale wiecie, ktoś musi złamać klątwę, a tym kimś miała być ona. Grey jest dowódcą, strażnikiem księcia, wiedźma przekazała mu moc dzięki, której na początku każdego sezonu mógł przejść na drugą stronę i zabrać odpowiednią kobietę, która mogła przełamać klątwę. Grey to ostoja spokoju, opanowany, początkowo nieufny w stosunku do Harp, z czasem jednak szybko nawiązał z nią więź. Chłopak jest świetną postacią i dzięki wszystkim, że drugi tom będzie z nim w roli głównej, przez całą książkę marzyłam o tym, aby poznać go bardziej, wejść w psychikę, poznać zamiary. 
Książka ta zrobiła na mnie wrażenie, spodziewałam się lekkiej historii, a dostałam walkę o życie ludu Emberfall, czułam strach, fascynację, całą paletę uczuć. Pokochałam ją za swoją w pewnym sensie prostotę, bo nie jest to opowieść najwyższych lotów, z całkiem nową historią, ale jest jednym z lepszych retellingów, jakie przyszło mi czytać. Mam nadzieję, że  drugi tom będzie równie dobry i nie zawiedzie moich oczekiwań. 
Polecam!

"Śmierć nigdy nie powinna być ważniejsza, niż wspólne chwile spędzone z ukochaną osobą."

Książę Rhen sądził, że łatwo złamie klątwę, którą rzuciła na niego wiedźma. Wystarczyło, żeby pokochała go jakaś dziewczyna. Tylko tyle. Jednak to było, zanim zmienił się w bezwzględną bestię i zniszczył swój zamek, a także swoją rodzinę.
Kolejna kobieta uciekła, więc książę kolejny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Większość ludzi jest tylko iskierką w wielkim mroku czasu. Ale ty taka nie jesteś. Jesteś pochodnią w mroku. Jeśli tylko zechcesz zapłonąć."

"Pochodnia w mroku" Saby Tahir to drugi tom ekscytującej serii - An Ember in the Ashes.
Przeczytałabym ją już dawno, gdyby nie to, że zepsułam sobie książkę zaglądając na koniec 🙈 i nie mogę sobie tego wybaczyć! Dowiedziałam się za dużo, ale ja mam to do siebie, że często robię taką akcję, ale nigdy, cholera, nigdy nie złamało mnie to, co poczyniłam 🤣
To, co się działo w tym tomie to był istny armagedon 🙈 kilkakrotnie popłynęły łzy, wielokrotnie byłam zła na to, co się działo na kartach tej powieści, byłam wściekła na Laię i jej działania, ale także czułam zachwyt, gdy Laia w końcu pokazała się z jak najlepszej strony. Bo niestety przez połowę książki była gdzieś z tyłu, nie chciała dowodzić.
Mamy tutaj także rozdziały z perspektywy Heleny, w końcu polubiłam się z nią, jest typem bohaterki, która tańczy na granicy dobra i zła. Nie jest jednowymiarowa, ma rozterki i przechodzi przemianę, koniec książki z jej strony złamał mi serce i zastanawia mnie to, co będzie z nią dalej. Czy zmieni się na lepsze, czy na gorsze? Trzeci tom mam nadzieję, że choć po części to rozwiąże.
Elias przez cały tom zmaga się z trucizną, miewa ataki, które ściągają go do Poczekalni, do Łowczyni Dusz. Tam spędza większość książki, jest na granicy życia i śmierci, spotyka Tristasa, do którego śmierci się przyczynił, a także kogoś jeszcze... Jego wola walki i życia mnie zachwyciła, to jak bardzo chciał pomóc Lai uwolnić jej brata, był jak miód na moje zbolałe serce.
No i w końcu rozwiązało się kilka tajemnic dotyczących Zwiastuna Nocy, a także tego dlaczego trzymali Darina w więzieniu. Ogólnie wszystko było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, nie mogłam wyjść z podziwu tego jaką intrygę utkała autorka! Na prawdę bomba!
Świetnie bawiłam się przy tym tomie i po trzeci tom sięgnę z wielką przyjemnością, historia wciąga, ale nie zaglądajcie na ostatnie strony 🙈 to najgorszy błąd jaki popełniłam i nigdy więcej już tego nie uczynię 🤣
Polecam z całego serca 👌 czytajcie, nie zawiedziecie się ❤️

"Większość ludzi jest tylko iskierką w wielkim mroku czasu. Ale ty taka nie jesteś. Jesteś pochodnią w mroku. Jeśli tylko zechcesz zapłonąć."

"Pochodnia w mroku" Saby Tahir to drugi tom ekscytującej serii - An Ember in the Ashes.
Przeczytałabym ją już dawno, gdyby nie to, że zepsułam sobie książkę zaglądając na koniec 🙈 i nie mogę sobie tego wybaczyć! Dowiedziałam się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"To nie ty mnie zabijasz, to ja wybrałem śmierć. Ponieważ wolę umrzeć niż stać się podobny do ciebie. Wolę umrzeć, niż żyć bez miłosierdzia, bez honoru, bez duszy."

"Imperium ognia" autorki Sabaa Tahir to była przygoda, której chyba nigdy nie zapomnę. Wiecie, są takie książki, które zostają z nami mimo wszystko, dają do myślenia, pokazują inne spojrzenie na świat, są czarno białe, jest dobro i zło, ale jest także coś pomiędzy.
Dziwię się sobie samej, że ta pozycja na mojej półce czekała, aż rok na swój czas i o zgrozo, czemu sięgnęłam po nią, aż tak późno? Kto by pomyślał, że to będzie, aż tak dobra przygoda? Niesamowita i wspaniała, pełna tylu emocji, uczuć, zwrotów akcji. Jestem pod wielkim wrażeniem wizji autorki, tego jak wykreowała głównych bohaterów i, że podołała pisaniu książce w pierwszej osobie i dziejącej się tu i teraz. Stworzyła coś o czym nigdy nie zapomnę. Ujęła wszystko to, co kocham i co ciągnie mnie do książek.
To co się działo na kartach tej książki było czymś innym, czymś czego mi brakowało. Po pierwsze, czyta się ją błyskawicznie, nawet nie wiedziałam kiedy przeczytałam rozdział, a tu już kolejny, Pani Sabaa Tahir wplatała tu ciężkie tematy takie jak tortury, które mnie mocno poruszyły. Tu wszystko było niepewne, nie wiedziałam co będzie na kolejnej stronie.
I te świetne postaci - Laia, która nie jest kolejną Mary Sue, początkowo jest słaba, ale ze strony na stronę przechodzi przemianę na silną, młodą kobietę, intryguje mnie jej postać, bo wnioskując z zakończenia nie jest to zwyczajna dziewczyna, kim jest? Nie mogę się doczekać żeby odkryć tą tajemnice!
Elias to facet z krwi i kości, prawdziwy, bo ma swoje słabości, skrzywdzony przez to kim się urodził i na kogo został wyszkolony. Pełen sprzecznych uczuć, honorowy i lojalny.
Jest to historia, która pozostanie ze mną na długo, drugi tom już zaczęłam, bo nie mogłam się przed tym powstrzymać, a trzecią już zamówiłam 🤣 to świadczy o tym jak bardzo mnie wciągnęła ta pozycja i jak bardzo skradła moje serce.
Polecam każdemu kto uwielbia fantastykę i nie tylko.

"To nie ty mnie zabijasz, to ja wybrałem śmierć. Ponieważ wolę umrzeć niż stać się podobny do ciebie. Wolę umrzeć, niż żyć bez miłosierdzia, bez honoru, bez duszy."

"Imperium ognia" autorki Sabaa Tahir to była przygoda, której chyba nigdy nie zapomnę. Wiecie, są takie książki, które zostają z nami mimo wszystko, dają do myślenia, pokazują inne spojrzenie na świat, są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kwiat, który rozkwita w niepogodę jest rzadszy i piękniejszy niż inne."

"W świecie iluzji" Elizabeth Lim, z serii Mroczne Baśnie jest moją pierwszą przeczytaną książką w tym roku. Powiem tak - mam słabość do Mulan jako postaci historycznej, ale także do tej z mojej ukochanej bajki Disneya. Na Mulan zostałam wychowana, oglądałam ją tysiące razy, do dziś conajmniej raz w roku muszę obejrzeć Mulan. Postać Mulan była moim autorytetem - zresztą dalej jest - to dzięki niej nabrałam odwagi, nauczyłam się, że trzeba iść za głosem serca i jeśli Ci coś nie wychodzi to spróbuj jeszcze raz i jeszcze, aż w końcu Ci się uda. Uczy o miłości do rodziny, poświęceniu. Jest to jedna z historii najbliższych mojemu sercu, gdy byłam dzieciakiem nie ciągnęło mnie do bajek z pięknymi księżniczkami, ale do takich postaci, jak Mulan.
W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam, że wychodzi książka o Mulan stwierdziłam - "O mamuniu! Muszę to mieć!". A gdy przyszła do mnie, gdy chwyciłam ją w łapki nie mogłam się doczekać lektury oczekując wspaniałej przygody okraszonej magią, innej historii, zmienionej, a jak doczytałam w blurbie, że nasza bohaterka ma wyruszyć w Zaświaty by uratować Shanga to zrobiłam wielkie oczy i ciągle myślałam nad tym co tam będzie się działo.
Shang staje w obronie Mulan i zostaje raniony przez Shan Yu. Jego rana jest śmiertelna. Pozostało mu niewiele czasu. Mulan postanawia wyruszyć w Zaświaty u boku opiekuna rodziny Li. Musi odnaleźć Kapitana Shanga i wydostać się z Zaświatów do świtu.
Obawiałam się trochę tej książki zważając na różne opinie, wielu osobom nie podobają się książki z cyklu Mrocznej Baśni. Mi książka, historia i zamysł przypadły do gustu. Początkowo było nudnawo, ale potem jak poleciała akcja to nie mogłam się oderwać, były ciekawe zwroty akcji, momenty, gdy zrobiło mi się przykro, gdzie bałam się o naszych bohaterów. Jest to dobra pozycja na oderwanie się od cięższych pozycji, na odspanięcie i złapanie oddechu, taki przerywnik. Co nie znaczy, że książka jest zła. Ma swoje plusy i minusy, więcej plusów, jednak minusy są dosyć spore, na przykład brak Mushu przez praktycznie całą książkę 🤣 nastawiałam się na sporą ilość Mushu, a tu beng - nie ma Mushu, bo nie poszedł razem z Mulan w Zaświaty 🙈 no przykre toto, ale jakoś trzeba przetrwać 🤣 Autorka także nie rozwijała zbytnio postaci pobocznych jakimi był np Król Jama i Meng Po.
Książka sama w sobie jest bardzo przyjemna, stanowiła dla mnie miłą odskocznię i powrót do mojej ukochanej bohaterki. Polecam każdemu kto lubi Mulan i chciałby poznać alternatywną wersję wydarzeń, która powiem szczerze - ciekawie by wyglądała na ekranie ❤️
Oceniam na 7/10 ❤️
Polecam ❤️

"Kwiat, który rozkwita w niepogodę jest rzadszy i piękniejszy niż inne."

"W świecie iluzji" Elizabeth Lim, z serii Mroczne Baśnie jest moją pierwszą przeczytaną książką w tym roku. Powiem tak - mam słabość do Mulan jako postaci historycznej, ale także do tej z mojej ukochanej bajki Disneya. Na Mulan zostałam wychowana, oglądałam ją tysiące razy, do dziś conajmniej raz w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są takie serie, które kocha się od samego początku, mimo, że nie ma się co do nich żadnych dużych nadziei, tak na prawdę nie masz pojęcia za co się bierzesz i na co się piszesz. Do chwili, w której poznałam pierwszy tom Lustrzanny nie miałam pojęcia, że takie książki przypadną mi do gustu i, że w taki sposób zawładną moimi myślami. Jeśli miałabym wskazać najlepszą książkę przeczytaną w tym roku to cykl Lustrzanna zajmowałby pierwsze miejsce, jest to zdecydowanie najlepszy cykl jaki spotkałam w życiu, na który się natknęłam.
"Pamięć Babel" Christelle Dabos to książka pełna zaskakujących zwrotów akcji, zadziwiających przemian i świetnych postaci, tych dobrze nam już znanych, które przeszły znaczne przemiany podczas - a to było dla mnie zaskoczenie - trzech lat! - a także tych nowych, budzących zainteresowanie.
Thorn zniknął, nie dawał znaku życia od prawie trzech lat, a Ofelia poszukiwała go na swój sposób na swojej rodzimej arce, sama, bez niczyjej pomocy, bez kontaktu z Bernildą, a także Archibaldem. Jednak pewnego dnia, gdy odkryła trop, gdzie powinna szukać odnajduje ją Archibald i zabiera ze sobą do Róży Wiatrów. Dostaje możliwość wyboru - będzie poszukiwać z Archibaldem, Ryżym i Gaelle Łuku Tęczy, wróci na Biegun, czy pójdzie za swoim tropem, gdzie może odnaleźć Thorna?
Ofelia trafia na Babel i od razu spotykają ją nieprzyjemności, nawet gubi swój szalik! Nawet nie uwierzycie, jak bardzo tęskniłam za tym niesfornym szalikiem dopóki prawie pod sam koniec się nie pojawił! Przedmiot, a tak żywy i człowiek zdołał go polubić 🙈 a jak zniknął na praktycznie całą książkę to, aż smutno było 🤣 i myślałam kiedy w końcu wróci do Ofelii. Ofelia przyjmuje imię Eulalia i zaczyna swoje poszukiwania dotyczących Boga, ma nadzieję, że podążając swoim tropem odnajdzie Pana Thorna i ma rację.
Jednak gdy odnajduje Thorna miałam takie - ale że jak? 🤣🤣 - kurczę, to było takie zaskoczenie, że aż oniemiałam, moje serce nabrało szaleńczego tempa razem z sercem Ofelii, razem z nią cofałam się przed nim, zastanawiałam się co dalej i czekałam, aż na nią spojrzy. A potem mnie tak zirytował 🤣 zresztą prawie ciągle mnie irytował swoim chłodem, ale gdy w końcu doszło do ich chwilowego zbliżenia to było - o matko! W końcu! Dajcie mi jeszcze 🙈❤️
Ofelia i Thorn to najbardziej nietuzinkowa i niesamowita para jaką kiedykolwiek poznałam, z każdym tomem ich relacja nabiera rumieńców - chociaż trwa to zdecydowanie za długo 🤣 - jednak to zwlekanie ma swoje duże plusy, oczekiwanie na jakiekolwiek zbliżenie wywołuje palpitacje serca. Nigdy nie wiadomo kiedy to się wydarzy, a to jak oboje są w tym niezdarni i nie wiedzą jak okazać uczucia ma swój urok ❤️
Poznajemy też kilka świetnych postaci, które mocno mnie zainteresowały i mam nadzieję, że czwarty tom pokaże nam ich więcej. Jestem ciekawa wpływu ich działań na przyszłość naszych postaci.
Najbardziej jednak intrygującym zabiegiem autorki w tym tomie są rozdziały z perspektywy Wiktorii, czyli córki Berenildy. Dziewczynka posiada niezwykłą moc, którą sama nazywa "Podróżą", może wychodzić ze swojego ciała i obserwować wszystko to czego jej oczy nie powinny widzieć.
Wszystko w tym tomie było jedną wielką niewiadomą, nie potrafiłam się domyślić co będzie w kolejnym rozdziale, na kolejnej stronie, Christelle Dabos zresztą już nas do tego przyzwyczaiła, że tu nic nie jest takie na jakie wygląda. I to jest niesamowite. I to mnie pociąga w tej serii. Ta historia to majstersztyk, piękny język, nieidealne postacie, akcja, która rozwija się w nieoczekiwany sposób, intrygi, tajemnice. To jest to, co kocham najmocniej.
A końcówka... Miażdży. Ostatnie rozdziały były totalnym zaskoczeniem 😳 ja nie miałam pojęcia co się dzieje! Ja się pytam - co z Ryżym? Co z nim? Bo to jedna z moich ulubionych postaci! Tak być nie może!
To co się działo pod koniec, jak część tajemnicy zostało odkrytych, ale pojawiły się kolejne pytania bez odpowiedzi. To co się wydarzyło pod koniec - tutaj taka piękna scena z Ofelią i Thornem, a tu 😱 mój mózg wybuchł 🤯 tyle pytań, a odpowiedzi brak.
A kolejny tom za pół roku i jak ja tyle wytrzymam? 😭 Znowu tyle będę musiała wytrzymać bez Ofelii i Thorna 🙈 moje serce jest w rozsypce, a ja, kolejny raz, będę myśleć dniami i nocam, co, to się wydarzy w czwartym tomie i czy otrzymamy odpowiedzi na wszystkie pytania!
Zachęciłam Was do przeczytania tego tomu? Mam nadzieję, że tak! Bo polecam całym swym roztrzaskanym sercem 🤣❤️ bo ta seria z tomu na tom jest coraz to lepsza i lepsza 🙈 brak mi tak dobrych książek, których nie da się nie kochać ❤️

Są takie serie, które kocha się od samego początku, mimo, że nie ma się co do nich żadnych dużych nadziei, tak na prawdę nie masz pojęcia za co się bierzesz i na co się piszesz. Do chwili, w której poznałam pierwszy tom Lustrzanny nie miałam pojęcia, że takie książki przypadną mi do gustu i, że w taki sposób zawładną moimi myślami. Jeśli miałabym wskazać najlepszą książkę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"- Nigdy nie powinnaś ufać wilkowi w owczej skórze. - Jego głos był cichy. - Bo jedyne, czego wilk kiedykolwiek zapragnie, to cię złamać."

Ostatnio miałam zastój w czytaniu, ciężko mi było cokolwiek zacząć, nic nie mogło mnie wciągnąć, bo albo za dużo musiałam przy tym myśleć albo początek ciągną się, jak flaki z olejem. Ale gdy zdjęłam z półki "Pierwszy rok" Rachel E. Carter - cholera - przepadłam. Na mój czytelniczy zastój zbawiennie działają lekkie młodzieżówki fantastyczne z lekkim wątkiem romantycznym. Zawsze, aż jakoś dzięki temu lepiej się czyta.
"Pierwszy rok" to typowa młodzieżówka, pełna schematów - główna bohaterka, wyróżnia się z tłumu, na początku jest najgorsza, a z czasem należy do jednych z najlepszych, do tego wszystkiego dochodzi przystojny, młody książę, który z początku nienawidzi naszej Ryiah, ale z czasem... Chyba już wiecie o co mi chodzi? Znacie to? Bo ja, aż za dobrze. Ale mimo tego, że jest tego wszędzie pełno, to ja uwielbiam te schematy, kocham te młodzieżówki, najbardziej mnie wciągają, pozwalają się odprężyć, są idealnym przerywnikiem między bardziej "ambitnymi" książkami, jeśli tak to mogę nazwać 🤪
Cała akcja dzieje się w magicznej akademii, gdzie to nasi głowni bohaterowie uczą się na magów, chociaż nie wiedzą, czy się dostaną na kolejny rok. Wybierają jedną z trzech frakcji - Alchemię, Uzdrawianie albo Bój.
Brakowało mi bardziej obszernego przedstawienia bohaterów drugo planowych. Najważniejsi tutaj są Ryiah i Darren, a także Ella, cała reszta schodzi gdzieś daleko. Aczkolwiek całokształt zaciekawił mnie ogromnie, mam ochotę na kolejny tom, jestem niezmiernie ciekawa tego co będzie dalej, jak rozwinie się nasza Ryiah? Jak potoczą się jej losy? I co będzie się dalej działo?
Jestem ciekawa świata, który być może poznam w dalszych tomach bardziej, gdyż tutaj mieliśmy wgląd tylko na Akademię.
Mam nadzieję, że autorka w kolejnym tomie mnie nie zawiedzie.
Daje mocne 6/10, z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy i zapoznam się z dalszą przygodą Ryiah ☺️

"- Nigdy nie powinnaś ufać wilkowi w owczej skórze. - Jego głos był cichy. - Bo jedyne, czego wilk kiedykolwiek zapragnie, to cię złamać."

Ostatnio miałam zastój w czytaniu, ciężko mi było cokolwiek zacząć, nic nie mogło mnie wciągnąć, bo albo za dużo musiałam przy tym myśleć albo początek ciągną się, jak flaki z olejem. Ale gdy zdjęłam z półki "Pierwszy rok" Rachel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Nie miało to nic wspólnego z bliskością ciał. Czułam się, jakby widział wszystko, czym byłam, kobietę pełną nadziei i blizn, win i miłości. Pozwoli mi zobaczyć się w ten sam sposób, bez zbroi i masek. Otwartego i w całości."

Co byś zrobił, gdybyś stał przed wyborem dalej ciągnącej się wojny albo pokoju i małżeństwa z wrogiem?
Shalia wybrała małżeństwo, dla swoich ludzi, dla ich bezpieczeństwa.
Przyszły mąż dziewczyny nienawidzi Żywiołów. Jego celem jest wybicie wszystkich bez wyjątku, a przed koronacją Shalia odkrywa, że włada mocą ziemi.
Uwięziona między nienawiścią męża do Żywiołów, a niebezpiecznym buntem prowadzonym przez własnego brata, musi zdecydować jaki będzie jej kolejny krok w tej historii.

"Berło Ziemi" A.C. Gaughen ma swoją premierę 30 września, a dzięki wydawnictwu Uroboros otrzymałam ją przedpremierowo, za co mocno dziękuję ❤️Książka wciągnęła mnie na maksa w swój pokręcony świat. Chociaż nie jest to książka na bardzo wysokim poziomie, ma swoje głupotki, absurdy, a dialogii wołają czasem o pomstę do nieba to... Ta książka ma w sobie COŚ, co nie dawało mi się od niej oderwać. Nie mogłam przestać o niej myśleć. Odkładając ją, czy zasypiając w mojej głowie czaiły się pytania. Mimo błędów autorka miała świetny pomysł na fabułę, moce i mimo, że jest to typowa pełna schematów młodzieżówka to kilka rzeczy pozytywnie mnie zaskoczyło, bo nie miałam wcześniej z takimi zabiegami styczności.
Nie wiem, czy macie coś takiego, że coś nie jest czymś mega wybitnym, ale mimo wszystko skrada Wasze serce? Ja mam. Z wieloma książkami, filmami i serialami. "Berło Ziemi" do nich należy, mam mieszane uczucia, ale... Wciągnęłam jednym chaustem, a to chyba coś znaczy, prawda?
Książka ta wywołała we mnie emocje tak dziwne, że aż szok. Czułam wstręt, strach, ból, nostalgię, wściekłość, a końcowo radość. Nawet wylałam łzy na dwóch scenach.
Co do postaci, kurczę, dużo im brakowało. Brakowało mi opisywania głębiej rozwijania relacji między nimi, uczuć, przemyśleń, dialogii czasem strasznie płytkie, takie od niechcenia, sztuczne. Główna bohaterka - Shalia - czasem mnie niemiłosiernie irytowała, była naiwna, ale cóż, dziewczyna miała 17 lat, nie znała życia, nigdy nie była z mężczyzną, myślałam, że przejdzie przemianę, na lepsze. I fakt, końcowo jej zachowanie trochę się zmieniło, trochę, jednak mam nadzieję, że przy kolejnym tomie będzie lepiej, bo fajnie można by było rozwinąć jej postać.
Jeśli chodzi o męża Shalii, Caliksa to powiem tak - jest ogromnie przerysowaną postacią, ale to może dobrze? Postacią, która za każdym razem prowadziła do mojej złości. Calix to typ psychopaty, dążącego po trupach do celu. Aktora, udającego dobrego męża. Kłamcy na każdym kroku. Człowieka bez uczuć. Uznawany za Boga, czczony, nienawidzący Żywiołów, prowadzący z nimi wojnę, torturujący ich. Zbyt zły, by mógł być prawdziwy. Czasem jego zachowanie było zaskakujące, zaślepienie nienawiścią zbyt wyraziste. Niby miał swój powód, ale... cóż 🤣
Jeśli chodzi o inne postacie to mamy Galena, brata Calixa, obrońcę Shalii, gostek, którego miejsce w tej historii okazało się bardzo zaskakujące! Polubiłam go, ale, dla mnie, było go zdecydowanie za mało. Ukrywał swoje zamiary, swój udział w tym wszystkim, tajemniczy, aż chciało się go poznać głębiej, jednak moim marzeniem by było kilka rozdziałów z jego perspektywy 🙈 uwielbiam poznawać psychikę postaci, ich przemyślenia, uczucia na temat danego tematu. Jest to wtedy fascynujące, można się łatwiej odnaleźć w danej sytuacji i postawić na jego miejscu.
Świetnym bohaterem jest brat Shalii, Kairos, wnoszący poczucie humoru, ciekawa postać, o wielkiej miłości do swojej siostry, który zrobiłby dla niej wszystko. Prawdziwy brat z krwi i kości.
Autorka miała także bardzo fajny i oryginalny pomysł na religię. Trójlicy Bóg, którego twarzami był Calix, Galen i Danae, a każde z nich miało inne zadanie do wykonania.
"Berło Ziemi" jest książką ciężką do oceny, jest mocno nierówna, ma swoje plusy i minusy i mimo to, cholerka, pokochałam ją 🤣 Cóż ja mam począć? Nie wiem, jak ją ocenić, myślę, że 7/10 będzie najbardziej sprawiedliwą oceną z mojej strony 🙈 w końcu młodzieżówki żądzą się swoimi prawami ☺️
"Berło Ziemi" trzeba przeczytać żeby wyrazić swoje zdanie na jej temat, trzeba ją poznać, zagłębić się, ma w sobie coś co nie chce puścić i to jest na prawdę świetne!
Chcesz książkę na oderwanie się od świata realnego? Lekką i przyjemną? To "Berło Ziemi" nadaje się idealnie ❤️
Warto po nią sięgnąć mimo tych minusów, warto się zapoznać, a może i Ty ją pokochasz? 😍

"Nie miało to nic wspólnego z bliskością ciał. Czułam się, jakby widział wszystko, czym byłam, kobietę pełną nadziei i blizn, win i miłości. Pozwoli mi zobaczyć się w ten sam sposób, bez zbroi i masek. Otwartego i w całości."

Co byś zrobił, gdybyś stał przed wyborem dalej ciągnącej się wojny albo pokoju i małżeństwa z wrogiem?
Shalia wybrała małżeństwo, dla swoich ludzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Życie za życie. Miłość za miłość"

"Gołąb i wąż" Shelby Mahurin to cudowny i niepowtarzalny debiut, który złapał moje serce w swoje sidła i rozkochał w sobie, bez pamięci. Jestem zachwycona tą historią, choć początek trochę mnie przynudził, ale po 150 stronach pojawił się ogień! Ogień, który płoną, aż do ostatniej strony 🙈 w ciągu jednego dnia przeczytałam 290 stron, a to jak na mnie jest ostatnio rzadkość 🤣❤️ ostatnią książką jaką wchłonęłam w takim tempie i z takimi emocjami było "Księżycowe miasto" Sarah J. Maas. Mało, która pozycja wywiera we mnie takie emocje.

Uczucia, które towarzyszyły mi podczas tej niesamowitej opowieści były skrajne. W jednej chwili moje serce pędziło z powodu strachu o głównych bohaterów, a za chwilę biło, jak oszalałe z radości, "Gołąb i wąż" zafundował mi emocjonalny rollercoaster (kocham to określenie, tak jak kocham rollerciastery i tejże książkę 🤣❤️). Nie jest to pozycja doskonała i bez wad, ale jak zdaje sobie sprawę, że to jest debiut, to co, to będzie przy drugim tomie 🙈 Wooooh, cudowna perełka, żałuję, że nie przeczytałam jej od razu po premierze, jednak z drugiej strony się z tego powodu cieszę, bo będę krócej czekać na kontynuację 🙃

A bohaterowie! Jejku! Cudowni, fantastyczni, wspaniali i tak niesamowicie odmienni ❤️ achhh ❤️ niezwykle ciekawa Coco, która kryje jeszcze wiele tajemnic, Ansel, którego pragnę poznać jeszcze bardziej i nasze dwie wisienki na torcie, głowni bohaterowie, bez których ta książka by nie istniała i nie była, tak wspaniała - Lou i Reid, Czarownica i Łowca czarownic, złączeni z przymusu węzłem małżeńskim. Pokochałam ich całym serduszkiem i mocno im kibicowałam. Relacje Love Hate mnie intrygują, wywierają we mnie ogromne emocje, za to je kocham.

Przyznam też szczerze, że mam to do siebie, że bardzo często domyślam się niektórych rzeczy, jednak tutaj miałam z tym problem. I to było naprawdę świetne! Dzięki temu ta historia ma w sobie TO COŚ, co mnie urzekło bezgranicznie i chcę JESZCZE! 🤣🙃🙈 Pragnę się dowiedzieć co będzie dalej, jak potoczą się losy naszych głównych bohaterów, co ich czeka w następnym tomie, ach, zżera mnie ciekawość, tak ogromna, że nie wiem ile wytrzymam w tej niewiedzy! 🙃🤣

Cóż mogę rzec na koniec? 🤪

Musicie to przeczytać kochani, jeśli kochacie czarownice, relacje Hate love i świetnie wykreowaną historię - to jest to książka zdecydowanie dla Was! ❤️

Polecam całą sobą i błagam o szybciutkie wydanie kolejnego tomu, bo tu umrę z ciekawości 🤦‍♀️💖

"Życie za życie. Miłość za miłość"

"Gołąb i wąż" Shelby Mahurin to cudowny i niepowtarzalny debiut, który złapał moje serce w swoje sidła i rozkochał w sobie, bez pamięci. Jestem zachwycona tą historią, choć początek trochę mnie przynudził, ale po 150 stronach pojawił się ogień! Ogień, który płoną, aż do ostatniej strony 🙈 w ciągu jednego dnia przeczytałam 290 stron, a to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Piekielna Głębina" Lindsay Galvin była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Początkowo nie miałam pojęcia czego oczekiwać po tej pozycji, bo przecież to młodzieżówka i zapewne powtarzające się schematy, zresztą widać to po innych książkach Young Adult, wszystkie są do siebie podobne w jakimś stopniu. Jednak tu zostałam pozytywnie zaskoczona!

"Piekielna Głębina" ma jakieś tam schematy, ale z drugiej strony ma coś mega ciekawego i odmiennego, co bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. Ale nie będę Wam zdradzać tego co mnie tak zaintrygowało! Musicie przeczytać ją sami! Tymbardziej, jeśli kochacie smak słonej wody na ustach i piękne opisy lagun, czy dna oceanu. Coś niesamowitego! Serio, nie da się nie lubić tej książki! Świetna odskocznia od szarej codzienności, lekka, sympatyczna, bardzo szybko się ją czyta, chociaż mi to trochę zajęło, ale to nie wina książki, lecz obecnego kryzysu, który przechodzę 🙈

Nie jest to powieść wysokich lotów, ale można przy niej spędzić bardzo miło czas, odprężyć się i czasem wytężyć umysł i zastanowić się o co w tym wszystkim chodzi 🤣 i ta piękna okładka! To przede wszystkim ona mnie zachęciła do sięgnięcia po "Piekielną Głębinę" ❤️ powiem szczerze, że czasem przechodził mnie dreszczyk! Przede wszystkim przy spotkaniu z rekinem 🙈

Moja ocena to mocne 7 na 10, mogło być lepiej, ale mimo wszystko było naprawdę dobrze! ❤️

Polecam i młodszym czytelnikom, i tym starszym ☺️

"Piekielna Głębina" Lindsay Galvin była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Początkowo nie miałam pojęcia czego oczekiwać po tej pozycji, bo przecież to młodzieżówka i zapewne powtarzające się schematy, zresztą widać to po innych książkach Young Adult, wszystkie są do siebie podobne w jakimś stopniu. Jednak tu zostałam pozytywnie zaskoczona!

"Piekielna Głębina" ma jakieś tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Pamiętaj, że jest w mej mocy niewidzialne widzieć dziwy, dlatego nie śpię po nocy i wciąż jestem nieszczęśliwy."

Czy jest tu ktoś, kto nie zna jednej z najpiękniejszych animacji studia Ghibli, czyli "Ruchomego zamku Hauru"? Osobiście poznałam to cudo nie jako dziecko, lecz już jako dorosła dziewczyna. Pamiętam, gdy pierwszy raz obejrzałam historię o Sophie i Hauru, jak się zachwycałam i płakałam, jak głupia. Dalej tak mam, od kilku lat, kilka razy do roku muszę ją obejrzeć, bo inaczej się nie da. Ta animacja w 100% trafia do mojego serca i do mojego marzycielskiego umysłu, więc gdy na, którejś z książkowych grup przewinęła mi się informacja, że jest i książka to zaczęłam jej szukać. Niestety, w tamtym czasie nie było gdzie kupić tej książki, mimo poszukiwań. Jednak pewnego dnia doszły do mnie słuchy, że cudowne wydawnictwo Nowa Baśń ma zamiar wydać "Ruchomy zamek Hauru", jak i jej następne części 💖 Och! Gdybyście zobaczyli wtedy mój zaciesz! A dodatkowo wyszło tak, że dostałam egzemplarz do zrecenzowania 🙈 więc może w końcu - po przydługim wstępie - przejdźmy do książki?

"Ruchomy zamek Hauru" został napisany przez Dianę Wynne Jones i szczerze jej dziękuję na kolanach za tak cudowną i magiczną książkę! Za świetny pomysł dzięki, któremu wyobraźnia wchodzi na wyższy poziom 💖 Najbardziej boli mnie kwestia, że ta książka jest taka króciutka, bo ma zaledwie 312 stron 😪

Cóż ja mogę o niej rzec? Pozycja ta jest swego rodzaju baśnią, co sprawia, że magię, aż czuć, jak przenika przez kartki. Mamy klątwy, magię, czarnoksiężników, demony i zabawne dialogii, czego chcieć więcej? Uwielbiam takie połączenia. I chociaż książka, a animacja to dwie zupełnie inne historie, różniące się wszystkim - nie licząc klątwy rzuconej na Sophie, Calcifarem i Hauru - to pokochałam ją mocno, i zapewne jeszcze do niej kiedyś wrócę.

Czym różni się książka od animacji? Praktycznie wszystkim, są podobieństwa, jednak całokształt sprowadza się do czego innego. Oba twory w moim mniemaniu to historie, które warto poznać i przeżyć, nawet tak zmienione. Jednak Hauru to dalej Hauru, w animacji został idealnie oddany jego charakter i sposób bycia, w książce jest dokładnie taki sam. Sophie, która w obu przypadkach dobrze wczuwała się w rolę staruszki, momentami była pogodzona z tym co się z nią stało, te odzywki, przekomarzania, och, ona jest cudowna w każdym calu!

Jeśli kochacie "Ruchomy zamek Hauru" tak mocno, jak ja to musicie to przeczytać, a jeśli nie znacie tej animacji to najpierw przeczytajcie, a potem obejrzyjcie 💖 jest to baśń dla każdego, dla młodszych i starszych, wciągająca i mówiąca o mocy przyjaźni, i tym, że da się wszystko, jeśli tylko się chce. Pokochacie bohaterów całym serduszkiem! Będziecie się śmiać sami do siebie 🙈 i rozważać co będzie dalej, jak to się skończy.

Szukacie magicznej książki, która pozwoli Wam się oderwać od świata realnego? Ta pozycja jest dla Was 💖 polecam 😍

"Pamiętaj, że jest w mej mocy niewidzialne widzieć dziwy, dlatego nie śpię po nocy i wciąż jestem nieszczęśliwy."

Czy jest tu ktoś, kto nie zna jednej z najpiękniejszych animacji studia Ghibli, czyli "Ruchomego zamku Hauru"? Osobiście poznałam to cudo nie jako dziecko, lecz już jako dorosła dziewczyna. Pamiętam, gdy pierwszy raz obejrzałam historię o Sophie i Hauru, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Bez względu na to, co się wydarzy, znowu odnajdziemy się nawzajem. Jesteś moją linią bezpieczeństwa. I zawsze będziesz."

"Alyssa i czary" A.G. Howard to retelling "Alicji w Krainie Czarów" i jak opowieści o Alicji nie należą do moich ulubionych, tak ta wersja mroczna i okrutna jest wręcz niesamowitym obrazem, od którego nie sposób się oderwać. Mamy tu prawie wszystko co kocham w książkach - magia, niezwykłe istoty i tajemniczego męskiego bohatera 🙈

Jest to typowa młodzieżówka, z młodą główną bohaterką, z bohaterem tak łudząco przypominającego mi Rhysanda z "Dworu cierni i róż", do którego mam ogromną słabość 🤣 niektóre rzeczy mnie denerwowały, bo ukazywały naiwność głównej bohaterki, czyli Alyssy, ale także jej inteligencję i rezolutność, zdolność wychodzenia z sytuacji bez wyjścia.

I mamy tu trójkąt miłosny, który nie każdemu przypada do gustu 🙈 przyznam szczerze, że irytują mnie takie trójkąty miłosne, bo ciężko mi wybrać tego, który byłby lepszy dla bohaterki. Bo i w jednym, i w drugim mamy złe i dobre cechy, i ciężko jest wybrać. Ten romans był strasznie uroczy i... cukierkowy. I chociaż ostatnio już w takich nie gustuje, to jednak czytałam z przyjemnością i zostałam baaardzo miło zaskoczona.

Stwierdzam też, że jestem odporna na głupotę młodych, głównych bohaterek, wybaczam im ich naiwność i rzeczy, które w rzeczywistości by mnie irytowały. Alyssę polubiłam, nawet bardzo, jest ciekawa, z niezwykłą pasją jaką jest sztuka, bo czyż wykonywanie obrazów z martwych owadów nie jest czymś innym? I to jak zmagała się z samą sobą i nie wiedziała co się z nią wyprawia, odkrywała kawałek po kawałku samą siebie i rzeczy, które uciekły jej z głowy.

Mamy tu dwóch odmiennych męskich bohaterów - tego ludzkiego, czyli Jeba i tego z Krainy Czarów, czyli Morpheusa. I gdybym miała wybierać nie wiem z kim bym została, bo i jeden, i drugi jest świetny. Obydwoje dbają o Alyssę i byliby w stanie wskoczyć za nią w ogień, a nawet dać skrócić się o głowę.

Historia przypadła mi do gustu, nie było czasu na nudę, choć niektóre rozdziały miały wolniejsze tempo. Początkowo denerwowała mnie narracja - pierwszoosobowa i dziejąca się tu i teraz - ale jakoś po kilku rozdziałach przyzwyczaiłam się do niej. Niektóre momenty były gorsze, inne lepsze, koniec końców polubiłam tą historię i z przyjemnością sięgnę po drugi tom ☺️

Oceniam na takie 7/10, książka z potencjałem, ale miała swoje minusy. Polecam każdemu kto uwielbia retellingi tak jak ja.

Polecam ❤️

"Bez względu na to, co się wydarzy, znowu odnajdziemy się nawzajem. Jesteś moją linią bezpieczeństwa. I zawsze będziesz."

"Alyssa i czary" A.G. Howard to retelling "Alicji w Krainie Czarów" i jak opowieści o Alicji nie należą do moich ulubionych, tak ta wersja mroczna i okrutna jest wręcz niesamowitym obrazem, od którego nie sposób się oderwać. Mamy tu prawie wszystko co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Czasem najbardziej zażarci tępiciele pewnych pokus jednocześnie najgorliwiej im ulegają."

"Zaginieni z Księżycowa", czyli drugi tom seri Lustrzanna Christelle Dabos wprowadził mnie w trans. Nie mogłam przestać myśleć o tej książce, gdy odkładałam ją na półkę, zaprzątała moją głowę, kazała myśleć i rozwiązywać zagadki razem z Ofelią, odkrywać coraz to ciekawsze rzeczy. Podziwiam autorkę za tak wspaniale wykreowany świat i bohaterów niesamowitych, których charaktery nabierają coraz ciekawszych kolorów, a obrót ich historii, nieoczekiwane zwroty akcji, wszystko, napawa ogromem emocji.

Miłość. Miłość to słowo idealne określające moje odczucia. Szok i chęć poznania dalszego ciągu. Tu nic nie jest takie na jakie wygląda. I to jest coś świetnego, co sprawia, że z czystym sumieniem mogę nazwać tą pozycję arcydziełem. To jak Christelle Dabos opisuje wszystko, to jak wprawia osobę czytającą w osłupienie, sprawia, że każdym skrawkiem ciała czujemy ją, a także możemy wyobrazić sobie WSZYSTKO. Pani Dabos ma dar, dar kreowania, dar tworzenia, dar wzbudzania zainteresowania, i tak, kocham to, jestem zakochana po uszy w jej stylu, we wszystkim.

I te postacie! Nie idealne, z wadami, popełniające błędy. Ogrom wspaniałych postaci, tak wyrazistych i jedynych w swoim rodzaju. Sam Faruk, Duch Rodziny to postać, która wzbudza ogrom sprzecznych uczuć, raz czułam nienawiść, raz ogrom empatii wobec niego, raz chciałam żeby było go więcej, a za drugim razem chciałam go ukatrupić.

I ta relacja Ofelii i Thorna, która kwitnie coraz bardziej, relacja, w którą pragnę się zagłębić mocniej, ich wyznania, to jakie uczucia zaczęli do siebie dzierżyć i to jak oboje zaczęli się rozwijać. Thorn starał się ukazywać cząstki swej duszy, a Ofelia doznawała ogromnej przemiany, która mnie zaskoczyła. Nasza Lustrzanna z cichej, nie potrafiącej się postawić innym i kruchej istoty stała się postacią z silną osobowością, dążącą do swojego celu, odkrywającą tajemnice - czasem okropne i wprawiające w osłupienie.

Nie wiem co ze sobą zrobić po zakończeniu "Zimowych zaręczyn", które skończyły się 2 taki sposób, że gdyby tylko były wydane po polsku to już bym leciała do księgarni. Tyle dobrze, że jeszcze w tym roku doczekamy się kolejnego tomu 🤣💖 bo ja dłużej nie wytrzymam!

Ahh, chce więcej i więcej!

Jeśli jeszcze nie czytaliście tomu pierwszego czyli "Zimowych zaręczyn" to musicie prędko to zmienić! Ta książka Was w sobie rozkocha! Musicie mi uwierzyć na słowo!

I co ja teraz ze sobą pocznę? 🙈 Czy gdzieś znajdę kolejną TAK dobrą pozycję? 🤣

Polecam i jeszcze raz polecam 😍💖

"Czasem najbardziej zażarci tępiciele pewnych pokus jednocześnie najgorliwiej im ulegają."

"Zaginieni z Księżycowa", czyli drugi tom seri Lustrzanna Christelle Dabos wprowadził mnie w trans. Nie mogłam przestać myśleć o tej książce, gdy odkładałam ją na półkę, zaprzątała moją głowę, kazała myśleć i rozwiązywać zagadki razem z Ofelią, odkrywać coraz to ciekawsze rzeczy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"- Wyrwał się ogień ze szkła, w którym przez lata uslużnie oświetlał ludziom drogę, buzując radośnie, gdy wreszcie zaczął móc pożerać lasy i pola."

Stary porządek na kontynencie Elise właśnie się rozpada. Śmierć króla Reingarda oznacza koniec panowania rodu Błogosławionej Krwi, a wieloletnia wojna domowa pogłębia podział w królestwie. Mściwe intrygi maga mroku, knute w ukryciu od wieków, uruchamiają lawinę zdarzeń pogrążających świat w rosnącym chaosie.
Bogowie światła nie powiedzieli jednak ostatniego słowa. Sprawią, że siedemnastoletnia Skra nie będzie ani zwykłym magiem Darzan ani zwykłą kobietą. Jej przeznaczenie da ludziom nadzieję, ale okaże się pełne bólu i wyrzeczeń.
Losy Dwuświata zależeć będą również od młodego Norana, utalentowanego zabójcy, któremu skaza mroku coraz bardziej odbiera duszę.
Niespodziewane wygnanie z gildii i bezprecedensowa misja budzą w nim demoniczne moce. Czy Skra pogodzi pokładane w niej oczekiwania z pragnieniami serca? Czy Noran wygra wewnętrzną walkę i odkryje swoje pochodzenie? Być może rozwiązania odnajdą się na mitycznym kontynencie Amadal.
Nic nie jest tym, na co wygląda. Wszystko ma wpływ. Wszystko się zmienia. Zanurz się w historię, w której skomplikowane losy wyjątkowych istot, wydają się błahe wobec znacznie bardziej zawiłego wzoru dziejów.

"Mrok we krwi" Pawła Kopijera to książka intrygująca i wciągająca w swój świat. Świat stworzony przez autora charakteryzuje mnogość ras i przedziwnych rodzajów magii, ciężko było mi się momentami w tym połapać, bo zostajemy wrzuceni na głęboką wodę. Wiele opisów, wyjaśnień, czasem było tego za dużo 🙈. Niestety tworzenie światów jest ciężkie, ale Panu Pawłowi to się udało 💖

Poznajemy tutaj fantastyczne postacie - Skrę/Wineę, czyli początkującą szamankę, wyjątkową na swój sposób, którą los zaskoczył. Wyrusza ona w podróż pełną przygód, zaskoczenia i bólu, podróż, która ma przeważyć o losie wszystkich ras. Winea to ciekawa postać, o dziwnych, w dalszym ciągu dla mnie niezrozumiałych mocach, które mam nadzieję zgłębimy w drugim tomie, gdyż w tym magia jest nakreślona, ale nie wytłumaczona dogłębnie. Jednak Winea czasami doprowadzała mnie do białej gorączki 🤣🤣 Cóż, ja chyba już nie przepadam za bohaterkami, które mają po lat 17, wolę dojrzałe babki, po 20 roku życia. Strasznie mnie denerwowała jej pewność siebie, zbyt duże robienie kroku do przodu, najpierw robienie, a potem myślenie. Aczkolwiek im dalej w książkę tym Winea zmieniała się, jej charakter został poprowadzony dobrą ścieżką, mam nadzieję, że w drugim tomie stanie się dojrzałą, młodą kobietą o silnym charakterze ☺️

Drugą główną postacią jest Noran, zdecydowanie mój ulubieniec z całej tej historii. Chłopak z tajemnicą, a takich to ja uwielbiam 🤣 mam do nich słabość. Noran został naznaczony mrokiem, różni się od wszystkich otaczających go ludzi i jest... Zabójcą 💖 kolejny wielki plus w całokształcie tego człeka! Bohater przypomina mi okrutnie Wiedźmina - białe włosy, blizna, czy czegoś Wam to nie mówi? 🤣 Ale to nie jest minus, to ogromny dla niego plus. Dzierżę do niego sympatię i chcę go jeszcze więcej! Moim marzeniem jest poznanie jego przyszłości 🙈🙈

Czekam na tom kolejny z niecierpliwością! Bardzo ciekawi mnie ciąg dalszy tej historii, a także pragnę spotkania Winei i Norana 🙈 już spekuluję to, jak będzie to wyglądać 🤣 ahh, dajcie mi ich razem!

Nie jest to książka idealna, ma niedociągnięcia, momentami się dłuży. No i jedna rzecz mi nie pasuje - 50 stron na jednego głównego bohatera, a potem drugi. Ciężko było przez to związać się z bohaterami. Zdecydowanie wolę krótki rozdział na bohatera, a potem na kolejnego, ale to taki mały minus moim zdaniem. Z całą resztą Paweł Kopijer poradził sobie świetnie, dlatego zachęcam do sięgania po tą pozycję, bo warto!

Panie Pawle - mam nadzieję, że drugi tom to będzie ogień! Że Winea i Noran wreszcie się spotkają i będzie się działo 💖

Polecam 💖

"- Wyrwał się ogień ze szkła, w którym przez lata uslużnie oświetlał ludziom drogę, buzując radośnie, gdy wreszcie zaczął móc pożerać lasy i pola."

Stary porządek na kontynencie Elise właśnie się rozpada. Śmierć króla Reingarda oznacza koniec panowania rodu Błogosławionej Krwi, a wieloletnia wojna domowa pogłębia podział w królestwie. Mściwe intrygi maga mroku, knute w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"- Czy we śnie, czy na jawie widzę tylko twoją twarz. Słyszę tylko twój głos. Czuję jedynie ciebie w swoich ramionach. Jedynym czego pragnę, jesteś t y."

Cóż ja mogę rzec? Pani Jensen wykonała kawał świetnej roboty pisząc to cudo. Bo tak, to jest cudo, jeszcze lepsza niż jej poprzednik, bije na kolana" Królestwo mostu". "Zdradziecka królowa" to istna tykająca bomba. Nie ma chwili wytchnienia, akcja pędzi za akcją, wszystko jest spójne, układa się w całość. Jestem w głębokim szoku po tym co TAM się działo! To był majstersztyk, jazda bez trzymanki!

Gdy miałam już wrażenie, że mogę na chwilę odetchnąć i choć przez kilka stron będzie spokój - byłam w błędzie. I to za każdym razem. Nie było czasu na zwolnienie, nie było czasu na rzeczy zbędne.

To jak moje serce biło przez całe 350 stron, to jak przeżywałam, a Pani Jensen to wyrywała mi serce, a potem wkładała na miejsce i ponownie wyrywała 😳 rzadko kiedy zdarzają się TAKIE książki. Z taką dawką emocji, ogrom łez wylanych z radości i smutku.

"Zdradziecka królowa" to przykład książki, gdzie główny bohater, czyli Lara, chce naprawić swoje błędy tak tragiczne w skutkach. Marzy o tym, aby wyzwolić kraj, który tak pokochała, choć jest świadoma, że Ithiciana jej nienawidzi za zdradę i nie wybaczy tych błędów.

I w końcu przyszło nam poznać siostry Lary, choć było ich za mało, chciałabym poznać je bliżej, każdą z osobna, są to wspaniałe postacie, które możnaby rozwinąć na wiele sposobów.

Zapoznaliśmy się także z Kerisem, następcą tronu, bratem Lary, inteligentnym intrygantem. Jak słyszałam to o nim mają być kolejne książki z tego uniwersum, bardzo mnie zaciekawił, więc z przyjemnością o nim poczytam ☺️

To była historia, która na długo pozostanie w moim sercu i głowie, z pewnością wrócę do niej nie raz. Nie jestem w stanie też ułożyć swoich myśli w całość, złożyć ich poprawnie po tym co tam się działo. Jedyne co mnie boli to to, iż to już koniec przygody z Larą i Arenem, ta podróż była zdecydowanie za krótka, mam wrażenie, że wszystko poleciało zbyt szybko. Na szczęście Pani Jensen planuje inne książki w tym uniwersum, co niezmiernie mnie cieszy.

Kocham tą duologię całym swoim sercem, za emocje, za Larę i Arena, za wszystko. Wspaniała książka, którą warto poznać ❤️

Polecam z całego serduszka ❤️

"- Czy we śnie, czy na jawie widzę tylko twoją twarz. Słyszę tylko twój głos. Czuję jedynie ciebie w swoich ramionach. Jedynym czego pragnę, jesteś t y."

Cóż ja mogę rzec? Pani Jensen wykonała kawał świetnej roboty pisząc to cudo. Bo tak, to jest cudo, jeszcze lepsza niż jej poprzednik, bije na kolana" Królestwo mostu". "Zdradziecka królowa" to istna tykająca bomba. Nie ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przeklęta Frank Miller, Thomas Wheeler
Ocena 5,8
Przeklęta Frank Miller, Thoma...

Na półkach: , , ,

"Była tak rozpalona, że nie czuła zimna wody. Zaśmiała się. Ten chichot był chłodny, ciemny, płynący z trzewi. To był wilczy głos."

Czas królów minął. Miecz wybrał swoją królową.

Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.

O Nimue mówi się, że jest Przeklęta. Jako dziecko zaatakowana przez demona, nosi na plecach ślady tej potyczki - dziwne, od lat niezabliźnione rany. Niektórzy szydzą z dziewczyny, a inni się jej boją. Nimue desperacko pragnie wyjechać gdzieś daleko, najlepiej za morze. Jednak nie zdąży - jej wioskę także zaatakują Czerwoni Paladyni. Matka tuż przed śmiercią powierza dziewczynie tajemniczy pakunek, który ma dostarczyć Merlinowi. Tylko jak znaleźć legendarnego czarodzieja w kraju ogarniętym wojną? Z pomocą przychodzi jej najemnik Artur.

Nimue traci wszystko. Przyjaciółkę i matkę, całe swoje dotychczasowe życie i wyrusza w podróż, gdzie pozna swoje przeznaczenie.

"Przeklęta" napisana przez Thomasa Wheelera i zilustrowana niesamowitymi rysunkami Franka Millera, to hołd w stronę legend arturiańskich. I choć nie znam ich za dobrze to czuć ich klimat w tej książce. Powieść jest pełna postaci złych do szpiku kości, okrucieństwa i ciekawych, nie jednoznacznych bohaterów. Mimo, że nie jest to powieść wybitna, czy przykuwająca oko pięknym językiem, to wciąga w swój świat i w swoją historię.

Od jakiejś połowy zaczyna się sporo dziać. Akcja nabiera poprawnego tempa, wydarzenia się rozwijają, poznajemy wiele tajemnic, a postacie zaczynają nabierać charakteru. Przed nami zostaje ukazany obraz nędzy, rozpaczy, straty i brutalności wobec istot czarownych, różniących się od ludzi. Obserwujemy rozwój rebelii, którą poprowadzi Nimue ku wolności. A gdy przyjdzie im zaznać chwilowego trymfu wszystko legnie w gruzach.

Czerwoni Paladyni zabijają na swojej drodze wszystkich dotkniętych magią. Palą, mordują i ukrzyżowują istoty takie, jak Nimue, którzy wierzą w innych bogów. Za każdym razem, gdy dochodziło do konfrontacji z nimi, czy rozdziału z ich perspektywy czułam ogromną niechęć. Wzbudzali we mnie okropne emocje, dławili mnie, jednak mogli zostać przedstawieni bardziej mrocznie i przerażająco, chociaż końcówka nadrobiła braki pierwszej połowy książki. Brakowało mi także krwawych, dokładnych opisów, takich, że aż ciarki przechodziłyby mi po plecach.

Niestety, początkowo postać Nimue mnie irytowała. Z jednej strony rozumiałam jej zachowanie, bo przez całe życie była nazywana Przeklętą, gdyż w przeszłości pewien demon zostawił ślad na jej ciele i od tej chwili miewała wizje. Miała głęboką więź ze swoimi bogami, czyli Ukrytymi. Straciła nawet swojego ojca przez to kim jest. Ludzie z wioski lękali się jej, a osoby, które zobaczyły moce dziewczyny twierdziły, że jest wiedźmą. Gdy Czerwoni Paladyni zabierają jej wszystko, ona wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż wraz z Arturem.
Z drugiej jednak irytowało mnie jej zachowanie, chociaż, dobra, dziewczyna miała 16 lat, nastolatka jakby nie patrzeć, cięta i z własnym zdaniem, nie znająca życia dostatecznie i okropnie beztroska, nie widzącą tego, że jej dom był w niebezpieczeństwie. Aczkolwiek z czasem zaczęłam ją lubić. Myślała rozsądnie, dokonywała mądrych wyborów, odważna i władającą fascynującą mocą, którą obdarzyli ją bogowie. Władająca Czarcim Zębem, Mieczem Władcy, który doprowadził do zguby wielu wojowników, a także powoli i ją ciągną na dno. Wewnętrzna walka dziewczyny z rządaniami narzucanymi przez miecz i z własnym rozsądkiem była czymś naprawdę ciekawym.
Nimue to obraz poświęcenia dla swoich ludzi, odważna, potężna i tragiczna postać.

Merlin, legendarny mag, w którego istnienie nie wierzy już prawie nikt. Służy królowi Utherowi swoją mocą... Mocą, którą stracił, którą już nie włada. Merlin to mag bez mocy, pijak staczający się na dno. Pewnego dnia dostrzega znaki przepowiedni, a na jego ciele pojawia się znak miecza, tak znajomy...
Jest to postać zniszczona tym czego dokonał w swoim życiu. Jednak był przez całą książkę najbardziej interesującym bohaterem. I chociaż odczytanie go w 100% było ciężkie to nie dało się nie darzyć go sympatią. Wyczekiwałam rozdziałów poświęconych osobie Merlina, jego knowaniom, tajemnicom i intrygom, i kłamstwom. Nie wiem czemu, ale w swoim postępowaniu przypominał mi Lokiego 🤣

"Urodzeni o świcie, odchodzimy o zmierzchu"

Nimue poprowadziła rebelię ludów czarownych, walczyli o wolność, o szacunek, o pokój i o sprawiedliwość. Końcówka książki wycisnęła ze mnie łzy, był to czas rozstań, czas tragedii, a także czas upragnionej wygranej. Ostatnie 50 stron ocierałam co chwilę oczy, łzy kąpały mi po policzkach, nie mogłam znieść tej końcówki, tego co się tam działo i jak złamało mi to serce.

I mimo, że nie jest to książka, która będzie moją ulubioną to, jednak historia jest ciekawa i porywająca, i jedyna w swoim rodzaju. Mało mamy na polskim rynku wydawniczym książek z nawiązaniami do legend arturiańskich, ta jest świetnym przykładem takiej historii. Zaczynając "Przeklętą" miałam odwrotne uczucia, Nimue wydawała mi się płaska, ale koniec końców polubiłam ją mocno.

Polecam ☺️

"Była tak rozpalona, że nie czuła zimna wody. Zaśmiała się. Ten chichot był chłodny, ciemny, płynący z trzewi. To był wilczy głos."

Czas królów minął. Miecz wybrał swoją królową.

Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.

O Nimue mówi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"- Cóż pan tutaj robi? - spytała Berenilda Archibalda.
Siedzący do góry nogami w fotelu mężczyzna wyciągnął sziszę z ust i wydmuchał wstęgę niebieskawego dymu.
- Przyglądam się mej egzystencji pod innym kątem - oświadczył Archibald poważnie.
- A to ci dopiero. I cóż pan o niej myśli?
- Że z tej czy tamtej strony jest ona równie mocno pozbawiona sensu."

Świat został podzielony na arki, a na każdej z nich żyją odmienne ludy, każdy odznaczający się konkretnymi mocami.
Ofelia skrywa za starym szalikiem i okularami krótkowidza nietypowe dary: potrafi czytać przeszłość przedmiotów oraz przechodzić przez lustra. Dziewczyna na swojej rodzimej arce Animie prowadzi muzeum, spisuje historię antyków i opiekuje się nimi. Jednak pewnego dnia jej spokój zostaje zakłócony. Zostaje zaręczona z mężczyzną z odległej arki - Bieguna, opisywanej jako zimna i okrutna.
Thorn, jej przyszły mąż przybywa po nią i zabiera przed czasem do przyszłego domu. Musi ona porzucić wszystko co znała na rzecz zaaranżowanego małżeństwa mającego na celu połączenie dwóch ark.
Biegun różni się od Animy. Ludzie z Bieguna nie są jedną wielką rodziną, tak jak ma to miejsce na Animie. Dzieli się on na kilka rodzin, które ze sobą rywalizują - Miraże, Sieć i Smoki.

Czy świat, w którym przyjdzie jej żyć jest taki jakim go opisują przodkowie? Dlaczego wybór padł na Ofelię?

Są takie książki, które w głowie pozostaną na bardzo długo, a myślami będziemy pędzić w ich stronę. Będziemy szukać utworów podobnych, takich, w których będziemy mogli się zanurzyć i zniknąć na jakiś czas. Ta książka to przykład takiej lektury - niezapomnianej i niesamowitej.

"Zimowe zaręczyny" to książka napisana pięknym językiem, opisami pozwalającymi wyobrazić sobie każdy szczegół, każdą postać, do tego każda strona jest okraszona magią przenikającą przez kartki. Pozwala poczuć to wszystko ze zdwojoną siłą. Autorka stworzyła cudowne, charakterystyczne postaci, tak bardzo różniące się na tle tych z innych seri fantastycznych.

Głowni bohaterowie to postacie fascynujące, które chce się poznać i czytać o nich dalej, śledzić ich losy i spoglądać w jaki sposób rozwija relacja Ofelii i Thorna, i choć w pierwszym tomie nie uraczymy miłosnych uniesień (ale było kilka chwil, gdzie serce biło mi niemiłosiernie z nadzieją, że dojdzie do jakiegokolwiek zbliżenia, o ironio, jednak muszę czekać dalej 🤣), to obstawiam, że im dalej w las tym narodzi się nierozerwalne uczucie. I to właśnie jest fantastyczne - nic nie dzieje się za szybko, a akcja płynnie przetacza się przez rozdziały, tak abyśmy mogli poznać Ofelię i Thorna, choć tego drugiego mamy o wiele mniej i ten piękny, niebezpieczny świat.

Niesamowite jest jak Christelle Debos przedstawiła tu magię. W Animie każdy przedmiot żyje własnym życiem, odczuwa emocje, które potrafi pokazać. Uwielbiam poznawać nowe wymiary magii, inne moce i światy magiczne, a zdecydowanie świat z "Zimowych zaręczyn" należy do jednych z moich ulubionych.

Ofelia reprezentuje bohaterkę rzadko spotykaną w fantastyce. Nie odznacza się urodą, czy nieskazitelnym charakterem. Jest powiewem oryginalności w książkach dla młodzieży. Ofelia to pierwsza postać od dawien dawna, z którą jestem w stanie się utożsamić! Tak samo niezdarna, uparta, kryjącą się za okularami krótkowidza, dlatego ją tak mocno pokochałam. Świetnie skonstruowana bohaterka o niespotykanych mocach, autorka miała naprawdę świetny pomysł i pięknie wszystko opisała. Ofelia walczy sama ze sobą, ma mocny charakter, którego nie da złamać, a świat do jakiego trafiła przeraża ją na każdym kroku swoim fałszem i brutalnością.

Zaś Thorn to postać trudna do odczytania na pierwszy rzut oka (dalej mam z tym problem, dlatego baardzo chcę już mieć 2 tom w łapkach i poznać tego człeka bardziej). Z wiecznie zacisniętą szczęką, z twarzą poznaczoną bliznami. Znienawidzony bękart. Zamknięty w sobie, kryjący swoje uczucia. Wyglądający na bestialskiego, jednak na swój sposób martwiący się o swoją Narzeczoną, opiekujący się nią, kryjący przed zimnym obliczem Niebiasta. Mający ukryte cele dotyczące Ofelii. Jednak to typowy, zapracowany facet, wiecznie z zegarkiem w ręku. Jego życie to praca, a jak to powiedział Ofelii, dlaczego ludzie go nienawidzą - "Ponieważ szanuję tylko cyfry." Cały jego świat to praca, nie czuje potrzeby rozmowy z ludźmi, czy nawiązywania relacji, jednak przy Ofelii powoli zaczyna się otwierać. Opowiada jej o Niebiaście, o mocach jakie posiadają Smoki, jak odróżnić daną rodzinę i kogo unikać.

"Zimowe zaręczyny" są pełne intryg, gry pomiędzy klanami, nikomu nie można ufać, każdy może przekazać słowa Ofelii komuś kto chciałby ją zniszczyć. Pierwszy tom serii Lustrzanna ma na celu wprowadzić nas w nowy świat, przedstawia nowe wymiary magii i prawa jakimi się kierują, a także hierarchię, której trzeba się sztywno trzymać. Główna bohaterka musi się nauczyć żyć w miejscu, gdzie będzie na celowniku przez cały czas, jedni chcą ją zhańbić, inni upokorzyć, a jeszcze inni - zabić. Niebiasto jest miastem pełnym iluzji, gdyż brzydotę przykrywa się pięknymi widokami. Wszystko tu wydaje się być fałszem... I tym zresztą jest.

Wraz z Ofelią odkrywamy kawałek po kawałku kulturę ludzi z Bieguna, poznajemy tajemnice, a także przeżywamy to co ją spotyka. Pierwsze 280 stron ciągnęło mi się wolno, jednak to nie sprawiało, że chciałam odkładać ją na bok, wręcz przeciwnie. Miałam ochotę poznać co będzie dalej, jak potoczy się historia naszej bohaterki. Po tych 280 stronach akcja nabrała tępa, a ja wręcz połknęłam ostatnie 200 stron. To było jak rzucenie na głęboką wodę, w wir wydarzeń, gdzie relacja Thorna i Ofelii zaczęła nabierać kolorów, aby następnie wszystko się rozsypało w proch, cóż moje serce krwawi 🤣. To co przeżywała dziewczyna sprawiało, że kolejne strony przerzucałam z prędkością światła chcąc poznać ciąg dalszy.

Mój umysł został przejęty przez tą piękną książkę, schwytał mnie w swoje sidła i nie pozwolił z nich umknąć. Co znaczy tyle, że ta książka dla mnie jest najlepszym odkryciem tego roku. Fenomenalna i oryginalna, pełna tajemnic, intryg i interesujących bohaterów. Och! A co to się działo przez ostatnie 100 stron! Ile tajemnic nam przyszło odkryć - i to jakich! Jestem w niemałym szoku tym co wyszło na jaw. I to zakończenie, powodujące chęć sięgnięcia po kolejny tom 🙈 ta książka to istny majstersztyk!

Kochani! Czytajcie! 1 lipca jest premiera drugiego tomu, pod koniec roku wychodzi kolejny tom, więc nic tylko kupić i czytać ❤️ Nie zawiedziecie się, obiecuję ☺️

Jeszcze raz - gorąco polecam ❤️

"- Cóż pan tutaj robi? - spytała Berenilda Archibalda.
Siedzący do góry nogami w fotelu mężczyzna wyciągnął sziszę z ust i wydmuchał wstęgę niebieskawego dymu.
- Przyglądam się mej egzystencji pod innym kątem - oświadczył Archibald poważnie.
- A to ci dopiero. I cóż pan o niej myśli?
- Że z tej czy tamtej strony jest ona równie mocno pozbawiona sensu."

Świat został...

więcej Pokaż mimo to