-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Nudne jak flaki z olejem. Zasadniczo, jeśli chodzi o kontynuacje Pana Samochodzika, to jeśli połączymy wszystko co najgorsze ze stylów Szumskiego oraz Niemirskiego - to wyjdzie nam Miernicki.
Całkowity brak spójnej fabuły, w zasadzie większość akcji składa się z wątków pobocznych, przygód i zdarzeń, z których nic w praktyce konkretnego nie wynika, a w tuzinach przewijających się postaci można się pogubić. W sumie trudno nawet powiedzieć, że akcja książki prowadzi do rozwikłania tajemnicy, jest raczej kompletnym kwiatkiem do kożucha - Daniec plącze się cały czas to tu, to tam, a to sobie pływa, a to zwiedza, a to knuje, całkowicie bez pomysłu na cokolwiek, a w ostatnim rozdziale po prostu dostaje od kogoś innego za ładne oczy wskazówkę podaną na tacy. Pierwsze pięć rozdziałów o podwodnych poszukiwaniach to komandosko-militarystyczny koszmar, którego lekturę sobie w połowie podarowałem, zresztą bez najmniejszej szkody dla zrozumienia reszty intrygi. Na siłę doklejony został wątek młodzieżowy - jak wiadomo, w prawdziwych PS zawsze jakąś rolę odgrywała młodzież, więc i tu Miernicki ją dodał - ale jako statystów plączących się w tle, których równie dobrze mogłoby nie być. Tradycyjnie dla tego autora schematyczne, przerysowane postacie; uderza za to niezwykle skrupulatne opisywanie wszelakich potraw i trunków spożywanych przez bohaterów, dobrze, że oszczędził sobie podania na nie przepisów. I zupełnie niepotrzebna jest zaakcentowana tu erotyka, zwłaszcza biorąc pod uwagę reguły i adresatów serii PS.
Nudne jak flaki z olejem. Zasadniczo, jeśli chodzi o kontynuacje Pana Samochodzika, to jeśli połączymy wszystko co najgorsze ze stylów Szumskiego oraz Niemirskiego - to wyjdzie nam Miernicki.
Całkowity brak spójnej fabuły, w zasadzie większość akcji składa się z wątków pobocznych, przygód i zdarzeń, z których nic w praktyce konkretnego nie wynika, a w tuzinach...
Jeżeli ktoś pasjonuje się psychiatrią i interesują go urojenia niedorozwiniętego przedszkolaka - to jest to książka dla niego. Poza tym, historyjki są wydumane, fabuła wysilona i rażąca sztucznością. Ani to śmieszne, ani ciekawe, ani nawet specjalnie sensowne - raczej irytujące.
Jeżeli ktoś pasjonuje się psychiatrią i interesują go urojenia niedorozwiniętego przedszkolaka - to jest to książka dla niego. Poza tym, historyjki są wydumane, fabuła wysilona i rażąca sztucznością. Ani to śmieszne, ani ciekawe, ani nawet specjalnie sensowne - raczej irytujące.
Pokaż mimo toZagadką jest dla mnie, do kogo ta książka jest adresowana. Autor miał oczywisty zamiar zaznajomić czytelnika z tematyką zdrowego żywienia, a infantylizujące obsadzenie w głównych rolach zwierząt (przy jednoczesnym całkowitym poprowadzeniu akcji w świecie niczym nie różniącym się od ludzkiego, jedynie z podmianą postaci na zwierzęce) zda się kierować powieść do młodszych dzieci. Problem jeno, że cała intryga kryminalna bynajmniej dziecięca nie jest, wyróżnia się natomiast wyraźnie brutalnością - tłumy uzbrojonych oprychów, pogonie, bójki, strzelaniny, kopniaki z półobrotu, wybijanie zębów, inspektor Parma doznająca przyjemnych odczuć po znokautowaniu w walce przeciwnika... Naprawdę takie wartości mam wpajać dziecku? To jest poziom - w najlepszym razie - liceum, tu jednak zwierzęca obsada w ludzkim świecie pasuje jak pięść do nosa i raczej będzie młodzieżowego czytelnika odstręczać.
Zagadką jest dla mnie, do kogo ta książka jest adresowana. Autor miał oczywisty zamiar zaznajomić czytelnika z tematyką zdrowego żywienia, a infantylizujące obsadzenie w głównych rolach zwierząt (przy jednoczesnym całkowitym poprowadzeniu akcji w świecie niczym nie różniącym się od ludzkiego, jedynie z podmianą postaci na zwierzęce) zda się kierować powieść do młodszych...
więcej mniej Pokaż mimo toNiby wszystko jest - kameralne, klimatyczne miejsce akcji, barwne postacie, pasjonująca historyczna zagadka, obowiązkowy złoczyńca, przygody... Zdawało by się, materiał na murowany sukces w stylu Nienackiego czy Niziurskiego - jednak w przypadku "Trzynastej komnaty" całość zdecydowanie nie zagrała i książka wypadła po prostu nijako, czemu przysłużył się przede wszystkim styl narracji, a raczej jego brak. Tekst sprawia w zasadzie wrażenie nieco podciągniętego zarysu fabuły, napisany jest beznamiętnie, mechanicznie, bez jakiegokolwiek budowania nastroju czy tempa akcji, że o opisach nie wspomnę - składa się praktycznie tylko z monotonnych dialogów. Na dłuższą metę po prostu nudzi.
Niby wszystko jest - kameralne, klimatyczne miejsce akcji, barwne postacie, pasjonująca historyczna zagadka, obowiązkowy złoczyńca, przygody... Zdawało by się, materiał na murowany sukces w stylu Nienackiego czy Niziurskiego - jednak w przypadku "Trzynastej komnaty" całość zdecydowanie nie zagrała i książka wypadła po prostu nijako, czemu przysłużył się przede wszystkim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bohaterowie tej książki podróżują, latają, pływają, chodzą, rozmawiają, myślą, spotykają inne stworzenia i roboty, wpadają w tarapaty, wydostają się z nich, drapią się po głowie, rozmawiają z kamieniami, bolą ich łapy... Dzieją się tysiące rzeczy, z których absolutnie nic nie wynika.
Pani Onichimomska niewątpliwie ma bogatą wyobraźnię, zabrakło jedyne jakiegokolwiek zespojenia feerii jej pomysłów z fabułą, a książka sprawia wrażenie, jakby autorka na papier przelewała wszystko, co w danym momencie przyszło jej do głowy. Nuda i chaos.
Bohaterowie tej książki podróżują, latają, pływają, chodzą, rozmawiają, myślą, spotykają inne stworzenia i roboty, wpadają w tarapaty, wydostają się z nich, drapią się po głowie, rozmawiają z kamieniami, bolą ich łapy... Dzieją się tysiące rzeczy, z których absolutnie nic nie wynika.
Pani Onichimomska niewątpliwie ma bogatą wyobraźnię, zabrakło jedyne jakiegokolwiek...
Książka to tak naprawdę obszerne wypisy z przewodników, spojone na siłę beznamiętną fabułą (opisującą jazdę samochodem, wynajmowanie pokoi w hotelach, spożywanie posiłków, zakupy, absurdalne zachowania Buni - ani to zajmujące, ani zabawne, ani porywająco opisane) okraszoną, w roli kwiatka do kożucha, naiwną intrygą kryminalną (pozbawioną zresztą większego sensu).
Zawiera sporą porcję wiedzy historycznej czy krajoznawczej, natomiast czytelników poszukujących przygód i akcji spotka tu spory zawód - bo proporcje opisów i fabuły są w tej książce wręcz karykaturalnie przerysowane.
Książka to tak naprawdę obszerne wypisy z przewodników, spojone na siłę beznamiętną fabułą (opisującą jazdę samochodem, wynajmowanie pokoi w hotelach, spożywanie posiłków, zakupy, absurdalne zachowania Buni - ani to zajmujące, ani zabawne, ani porywająco opisane) okraszoną, w roli kwiatka do kożucha, naiwną intrygą kryminalną (pozbawioną zresztą większego sensu).
Zawiera...
2015-10-23
Książka męcząca - z trudem dobrnąłem do końca. Akcja prowadzona jest chaotycznie, naiwnie, rozwiązanie zagadki przychodzi nagle, w zasadzie samo i niemal bez związku z większością fabuły. Razi do tego dość słaby warsztat autorki, która - przedstawiając skądinąd całkiem sympatyczny i sugestywny obraz rzeczywistego świata - zupełnie nie radzi sobie z opisami miejsc fikcyjnych.
Książka męcząca - z trudem dobrnąłem do końca. Akcja prowadzona jest chaotycznie, naiwnie, rozwiązanie zagadki przychodzi nagle, w zasadzie samo i niemal bez związku z większością fabuły. Razi do tego dość słaby warsztat autorki, która - przedstawiając skądinąd całkiem sympatyczny i sugestywny obraz rzeczywistego świata - zupełnie nie radzi sobie z opisami miejsc fikcyjnych.
Pokaż mimo to2015-10-05
Olszakowski vel Pilipiuk był jednym z lepszych wczesnych kontynuatorów serii PS, acz "Zamek w Chęcinach" nie należy, niestety, do jego najlepszych kontynuacji. Książka, tradycyjnie dla tego autora, napisana jest sprawnie warsztatowo, brak na szczęście technologicznych wodotrysków czy innych macgyveryzmów, acz brak i bardziej sugestywnego klimatu, a fabuła - mniej więcej do połowy książki wciągająca i intrygująca - potem zaczyna się rozłazić na kilka równoległych wątków i rozmieniać na drobne, nie prowadząc w zasadzie do niczego konkretnego. Koniec końców, książka okazuje się być raczej kryminałem, niźli opowieścią o poszukiwaniu skarbów, zagadka rozwiązuje się praktycznie sama, a najcenniejsze historycznie odkrycie dokonane zostaje na marginesie głównych poszukiwań i długo przed ich końcem.
Olszakowski vel Pilipiuk był jednym z lepszych wczesnych kontynuatorów serii PS, acz "Zamek w Chęcinach" nie należy, niestety, do jego najlepszych kontynuacji. Książka, tradycyjnie dla tego autora, napisana jest sprawnie warsztatowo, brak na szczęście technologicznych wodotrysków czy innych macgyveryzmów, acz brak i bardziej sugestywnego klimatu, a fabuła - mniej więcej do...
więcej Pokaż mimo to