rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Czerwone Oko Mateusz Jabłoński, Marcin Kaliński, Mikołaj Kawalec, Filip Kotarski, Paweł Królak, Michał Krupko, Tomasz Kucza, Krzysztof Miernik, Marcin Mortka
Ocena 6,3
Czerwone Oko Mateusz Jabłoński,&...

Na półkach: ,

Bardzo nierówny zbiór. Z jednej strony zawiera trochę przewidywalny, ale napisany świetnym językiem "November Hotel" oraz nienachalnie zabawny "Końce bywają początkami". Z drugiej straszy "Sygnałem", który czyta się jak zapis niezbyt interesującej sesji RPG, do której ktoś dopisał kilka całkowicie zbędnych wątków, oraz niepotrzebnie zawiłym "Trzecim kontaktem", po lekturze którego ma się więcej pytań, niż odpowiedzi.
Książka nie stanowi wprowadzenia do świata Neuroshimy. Temu służy przedmowa, niepotrzebnie jednak wspominająca o miejscach i frakcjach, które w tekstach się nie pojawiają. Co więcej w paru miejscach zbiorek wymaga pewnej wiedzy o systemie, jego mieszkańcach i zagrożeniach. Dotyczy to zwłaszcza skąpego w informacje "Trzeciego kontaktu".
Poza "November Hotel", gdzie można znaleźć dodatkowe informacje na temat skutków zażywania Tornado - bodaj jedynego oryginalnego elementu uniwersum - zbiorek nie rozwija świata Neuroshimy. Po zmianie paru nazw większość zamieszczonych w nim historii bez problemu mogłaby trafić do dowolnej antologii opowieści postapokaliptycznych.

Bardzo nierówny zbiór. Z jednej strony zawiera trochę przewidywalny, ale napisany świetnym językiem "November Hotel" oraz nienachalnie zabawny "Końce bywają początkami". Z drugiej straszy "Sygnałem", który czyta się jak zapis niezbyt interesującej sesji RPG, do której ktoś dopisał kilka całkowicie zbędnych wątków, oraz niepotrzebnie zawiłym "Trzecim kontaktem", po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść z bardzo obiecującym początkiem, nierównym środkiem z nadmiarem podróżowania, ucieczek i kilkoma oczywistymi zwrotami akcji, oraz zakończeniem pozostawiającym uczucie sporego niedosytu. Starająca się opowiedzieć kilka historii jednocześnie, ale robiąca to albo za szybko, albo źle rozkładająca akcenty, albo odpowiadająca tylko na część zadawanych przez czytelnika pytań. Mająca za tło konflikt obejmujący cały kontynent i wszystkie zamieszkujące go rasy, poświęcająca sporo czasu na opisanie jego przyczyn i aktualnej sytuacji, żonglująca nazwami krajów, organizacji i religii, ale niewykorzystująca w pełni jego potencjału. Wymagająca od czytelnika sporo uwagi, gdy przychodzi do tematów politycznych, potrafiąca rzucić kilkoma nazwami jednocześnie, a wyjaśnić do czego się odnoszą dopiero kilka rozdziałów później.
Innymi słowy czyta się ją jak środkowy rozdział większej historii, ewentualnie powieściowy dodatek do filmu albo gry wideo. Zakładający, że czytelnik coś tam już wie, a jak nie wie, to sobie dopowie na bazie zdawkowych informacji.
Na plus bohaterowie, zwłaszcza Reod Dai, dialogi oraz sporo humoru skontrastowanego z plastycznymi opisami koszmarów wojny.

Powieść z bardzo obiecującym początkiem, nierównym środkiem z nadmiarem podróżowania, ucieczek i kilkoma oczywistymi zwrotami akcji, oraz zakończeniem pozostawiającym uczucie sporego niedosytu. Starająca się opowiedzieć kilka historii jednocześnie, ale robiąca to albo za szybko, albo źle rozkładająca akcenty, albo odpowiadająca tylko na część zadawanych przez czytelnika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo sprawnie napisany trochę horror, trochę kryminał, a głównie opis życia codziennego mnichów. Celowo pozbawiony dat, by podkreślić ponadczasowość klasztornej codzienności. Za krótki o jeden, może dwa rozdziały, zdecydowanie zbyt szybko i w sposób oczywisty rozwiązujący starannie budowane, aczkolwiek łatwe do rozgryzienia wątki i tajemnice. Widać to przede wszystkim w przemianie głównego bohatera, sprawiającej wrażenie wprowadzonej, bo autor dotarł do momentu obowiązkowej przemiany głównego bohatera. Podobnie rzecz się ma z prostymi psychologicznie sylwetkami wszystkich postaci, z główną na czele.
Jak jednak wyjaśnia autor celem tej powieści - czy raczej opowiadania, bo rozmiarowo jest mu bliższe - nie było przedstawienie historii osoby, tylko drogi życiowej, jaką jest uskutecznianie reguły zakonnej. W tym kontekście fabuła książki jest tylko tłem, a obecne w niej elementy nadnaturalne dodatkiem, obecnym, bo powieść wymagała szkieletu narracyjnego. Z tego samego powodu sporo jest w środku przypisów dla nieobeznanych z tematem oraz pokaźna (niemieckojęzyczna) bibliografia wraz z komentarzem odautorskim.
Jeśli komuś podoba się podejście autora znajdzie w Dniach Ciemności interesujące spojrzenie na bardzo starą grupę społeczną po dziś dzień żyjącą w odosobnieniu według zasad ustalonych setki lat temu. Jeśli nie, to otrzyma "tylko" dobrze napisaną i sprawnie poprowadzoną opowieść, do przeczytania w góra dwa dni intensywnej lektury.

Bardzo sprawnie napisany trochę horror, trochę kryminał, a głównie opis życia codziennego mnichów. Celowo pozbawiony dat, by podkreślić ponadczasowość klasztornej codzienności. Za krótki o jeden, może dwa rozdziały, zdecydowanie zbyt szybko i w sposób oczywisty rozwiązujący starannie budowane, aczkolwiek łatwe do rozgryzienia wątki i tajemnice. Widać to przede wszystkim w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyjemny akcyjniak z dużą dawką horroru oraz powoli ujawnianą intrygą. Niby osadzony w świecie gry, ale mający z nią bardzo mało wspólnego. Po paru zmianach historia pasowałaby do Warhammera albo dowolnego innego mrocznego fantasy, ze wskazaniem na te, gdzie bohaterowie ostatecznie wygrywają, ale po drodze zbierają solidne baty. Miejscami bardzo brutalna i dosadna, ale w pasujący do historii i uniwersum sposób.
Sympatyczne postaci o niezawsze czytelnych motywacjach, sporo zwrotów akcji, równe tempo z nielicznymi dłużyznami. Napisana prostym, łatwym do przyswojenia językiem, z myślą o ludziach szukających lekkiej lektury. Prawdopodobnie pisana pod limit znaków / słów, co tłumaczyłoby zbyt szybkie zamknięcie głównego wątku i kilka irytujących skrótów fabularnych. W sam raz do czytania po rozdział albo dwa dziennie, na przykład w komunikacji miejskiej.
W teorii kontynuacja przygód bohaterów "Królestwa Cienia", w praktyce samodzielna historia, niewymagająca znajomości poprzedniej. Zresztą zdradza kilka z jej istotnych zwrotów akcji.

Bardzo przyjemny akcyjniak z dużą dawką horroru oraz powoli ujawnianą intrygą. Niby osadzony w świecie gry, ale mający z nią bardzo mało wspólnego. Po paru zmianach historia pasowałaby do Warhammera albo dowolnego innego mrocznego fantasy, ze wskazaniem na te, gdzie bohaterowie ostatecznie wygrywają, ale po drodze zbierają solidne baty. Miejscami bardzo brutalna i dosadna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to książka o Rosji. O kraju, mentalności, sposobie bycia. Setkach lat autorytaryzmu, jego wpływu na ludzi oraz zbrodni, jakie popełniano w jego imieniu. Zbrodni na kulturze, na sztuce, na naturze i wreszcie na ludziach, na każdym kroku odczłowieczanych i przykrawanych do sowieckiej miary. Zbrodni opisanych bezstronnie, ale wystarczająco szczegółowo, by po ich poznaniu potrzebna była chwila przerwy od lektury.
Jest to również książka o historii rosyjskich kolonii, od Ukrainy przez Azerbejdżan, a na azjatyckich -stanach skończywszy. Historia ich mieszkańców, ich kultury, ich związków z Moskwą i niepewnych losów po upadku ZSRR. Ludzi starających się prowadzić normalne życie czy to w czasach terroru Stalina, odwilży Chruszczowa, czy powolnego upadku epoki Breżniewa i Gorbaczowa. Kapuściński przeplata ze sobą te dwie narracje, opisując kraj raz to z szerokiej, historycznej perspektywy, starając się dociec co sprawia, że Rosja jest Rosją. Innym zaś razem skupia się na pojedynczych ludziach i miejscach oraz piętnie, jakie odcisnęło na nich tytułowe Imperium. Wszystko to opisane prostym, przystępnym językiem zawodowego dziennikarza i zapalonego podróżnika.

Jest to książka o Rosji. O kraju, mentalności, sposobie bycia. Setkach lat autorytaryzmu, jego wpływu na ludzi oraz zbrodni, jakie popełniano w jego imieniu. Zbrodni na kulturze, na sztuce, na naturze i wreszcie na ludziach, na każdym kroku odczłowieczanych i przykrawanych do sowieckiej miary. Zbrodni opisanych bezstronnie, ale wystarczająco szczegółowo, by po ich poznaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krótka forma w wykonaniu Lovecrafta >>> dłuższa forma w wykonaniu Lovecrafta. Poza tym wspaniały dowód na to, że reguła "show, don't tell" nie jest literackim absolutem, nawet jeśli autorowi za często włącza się niepotrzebny słowotok.
Na minus tłumaczenie niektórych tytułów ("Shadow over Innsmouth" jako "Widmo nad Innsmouth", "The Colour Out of Space" jako "Kolor z przestworzy" i podobne).

Krótka forma w wykonaniu Lovecrafta >>> dłuższa forma w wykonaniu Lovecrafta. Poza tym wspaniały dowód na to, że reguła "show, don't tell" nie jest literackim absolutem, nawet jeśli autorowi za często włącza się niepotrzebny słowotok.
Na minus tłumaczenie niektórych tytułów ("Shadow over Innsmouth" jako "Widmo nad Innsmouth", "The Colour Out of Space" jako "Kolor z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Portal to drukowany webkomiks stworzony przez osoby potrafiące rysować i kolorować, ale popełniające dość proste, scenariuszowe błędy.
Przykładem dialogi. Dobry autor napisze je w taki sposób, by jednocześnie brzmiały naturalnie oraz dostarczały czytelnikowi informacji na temat imion bohaterów albo wcześniejszych wydarzeń. Tutejsze zdają się być pisane przede wszystkim pod czytelnika, przez co brzmią sztucznie, zwłaszcza w większej ilości.
Kolejnym przykładem intryga. Po lekturze całości wiem, co się wydarzyło, ale nie wiem dlaczego, kto dokładnie jest w sprawę zamieszany ani jaka jest stawka. Kilka osób może stracić życie, ok, tylko co w związku z tym? Dlaczego to takie ważne, kim są istoty pociągające za sznurki i dlaczego się nie lubią? Informacje dawkowane są tak skromnie, że nawet zamieszczone na ostatniej stronie cytaty niewiele wyjaśniają. Dostarczają dodatkowych informacji na temat tła, proceder w wielu komiksach normalny, ale nie tych, które najbardziej by się czytelnikowi przydały.
Z powodu skąpej narracji otrzymujemy postaci o których niewiele wiadomo, zamieszane w aferę, o której wiadomo jeszcze mniej. Efektem jest zero zainteresowania ich losami, co jest o tyle słabe, że w komiksie nie brakuje scen pościgów oraz wzajemnego wybijania sobie zębów. Gdy nieznana mi postać ratuje z opresji inną nieznaną mi postać, solidnie poturbowaną po wcześniejszym mordobiciu, jedyną moją reakcją jest wzruszenie ramion.
Graficznie jest w porządku, głównie dzięki kolorom, efekcie pracy aż trzech osób. Duże wrażenie robi zarówno ich dobór, jak i wykorzystanie światła, znacznie ożywiające opowieść toczącą się prawie w całości nocą. Kreska i kompozycja kadrów również dają radę, zwłaszcza gdy przychodzi do rękoczynów. Widać, że wyszły one spod ręki osoby mającej trochę doświadczenia w temacie.
Źródeł wszystkich powyższych wad można upatrywać w jednym fakcie - Portal to wydrukowany webkomiks. O sześć stron dłuższy od oryginału, ale pozbawiony sekcji "postaci", w której znajduje się nie tylko charakterystyka wszystkich istotnych dla opowieści bohaterów, ale również kluczowych dla fabuły wydarzeń. Informacje, które powinny znaleźć się w komiksie - w dialogach, we wstawkach narratora, w najgorszym zaś wypadku jako krótki wstęp przed właściwą opowieścią. Prosty zabieg, który uczyniłby komiks znacznie czytelniejszym, a jego ocenę wyższą.

Portal to drukowany webkomiks stworzony przez osoby potrafiące rysować i kolorować, ale popełniające dość proste, scenariuszowe błędy.
Przykładem dialogi. Dobry autor napisze je w taki sposób, by jednocześnie brzmiały naturalnie oraz dostarczały czytelnikowi informacji na temat imion bohaterów albo wcześniejszych wydarzeń. Tutejsze zdają się być pisane przede wszystkim pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zjawę" można oceniać na dwa sposoby - jako beletrystykę oraz portret epoki. Jako powieść książka jest dobra i nic ponadto. Miewa za dużo problemów z tempem, zwłaszcza w drugiej połowie, pełna jest dygresji na temat postaci pobocznych pojawiających się na góra jeden rozdział, a w drugiej połowie często i gęsto rzuca bohaterami z miejsca na miejsce. Co gorsza prosta fabuła staje się z czasem przewidywalna do tego stopnia, że jeśli Hugo Glass gdzieś podróżuje, to na bank ktoś po drodze zginie albo dojdzie do wypadku. Szczęściem opowieść przez większość czasu trzyma w napięciu, a zakończenie - chociaż łatwe do przewidzenia - może lekko zaskoczyć.

"Zjawa" okazuje się znacznie lepsza jako opowieść historyczno-przyrodnicza na temat pogranicza USA w latach trzydziestych XIX wieku. Z powieści wyłania się obraz miejsca, gdzie biali traperzy codziennie ryzykują życiem dla nędznych pieniędzy, plemiona indiańskie łączy skomplikowana sieć powiązań i wzajemnych niechęci, a do najbliższego bezpiecznego miejsca trzeba przemaszerować przynajmniej trzysta kilometrów, zazwyczaj nie wiedząc, na co natrafi się po drodze. Dzięki niej można dowiedzieć się kilku interesujących rzeczy na temat ówczesnej sytuacji kraju, ludzi poszukujących szczęścia na dzikich terenach przyszłych centralnych stanów USA, jak również sztuce przetrwania w niekorzystnych warunkach i z pomocą ograniczonych zasobów.

Z powyższych powodów sugeruję potraktować "Zjawę" jako opowieść o amerykańskim pograniczu epoki traperów, a wątek zemsty potraktować jako jej uzupełnienie.

"Zjawę" można oceniać na dwa sposoby - jako beletrystykę oraz portret epoki. Jako powieść książka jest dobra i nic ponadto. Miewa za dużo problemów z tempem, zwłaszcza w drugiej połowie, pełna jest dygresji na temat postaci pobocznych pojawiających się na góra jeden rozdział, a w drugiej połowie często i gęsto rzuca bohaterami z miejsca na miejsce. Co gorsza prosta fabuła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To nie jest złożona manga. Posiada prostych bohaterów, czarno-białą moralność, mało wyszukane dialogi ze współczesnymi wtrąceniami oraz bohatera prezentującego się jak uciekinier z sesji RPG grupy licealistów. Jednocześnie jest to bardzo dobrze narysowana, bardzo nastrojowa i, co ciekawe, trzymająca w napięciu opowieść o wojowniku z nieciekawą przeszłością, świecie pełnym okrucieństwa i potworach żerujących na prostych ludziach. Bardzo przyjemna historia, w której każdy kadr przykuwa spojrzenie masą szczegółów, posoka leje się strumieniami, a ciekawość zachęca do sprawdzenia, co kryje się na następnej stronie.

To nie jest złożona manga. Posiada prostych bohaterów, czarno-białą moralność, mało wyszukane dialogi ze współczesnymi wtrąceniami oraz bohatera prezentującego się jak uciekinier z sesji RPG grupy licealistów. Jednocześnie jest to bardzo dobrze narysowana, bardzo nastrojowa i, co ciekawe, trzymająca w napięciu opowieść o wojowniku z nieciekawą przeszłością, świecie pełnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet jak na debiut jest bardzo, bardzo tak sobie. Główny motyw posiada olbrzymi potencjał, w większości niewykorzystany. Mnóstwo pomysłów, ale potraktowanych po łebkach, pokazanych i natychmiast zamienianych przez inne, coraz bardziej wymyślne. Główna bohaterka nie zachowuje się jak dziennikarka poczytnej gazety, ani tym bardziej osoba mająca okazję obcować z cudami techniki. Zaciekawienie niby wykazuje, ale trącące sztucznością. Do tego tekst bardzo kuleje językowo, począwszy od mnóstwa powtórzeń, a na mało płynnych zdaniach skończywszy. Całość na szczęście jest krótka, bo na góra dwie godziny leniwego czytania. Jako opowiadanie wiszące sobie za darmo w sieci albo na jakimś forum dla młodych pisarzy - ok, czemu nie. Jako kosztująca dwie dychy książka z numerem ISBN - nope.

// Edycja.
Wciąż nie uważam tej książki za dobrą. W zbyt wielu miejscach przypomina ona kiepskiej jakości fanfik. Mam jednak wątpliwość, czy dzieło debiutanta - zwłaszcza młodego debiutanta, po blurbie sądząc licealisty - nie powinno być traktowane z pewną dozą pobłażliwości. Każdy kiedyś zaczynał, a zbyt ostra krytyka na takim etapie wydaje mi się zwyczajnie niesprawiedliwa. Z tego powodu skasowałem ocenę cyfrową. Słowną zostawiłem wychodząc z założenia, że każdy autor powinien wiedzieć co w jego dziele nie zgrzyta.

Nawet jak na debiut jest bardzo, bardzo tak sobie. Główny motyw posiada olbrzymi potencjał, w większości niewykorzystany. Mnóstwo pomysłów, ale potraktowanych po łebkach, pokazanych i natychmiast zamienianych przez inne, coraz bardziej wymyślne. Główna bohaterka nie zachowuje się jak dziennikarka poczytnej gazety, ani tym bardziej osoba mająca okazję obcować z cudami...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki TEQUILA Władca marionetek Katarzyna Babis, Łukasz Śmigiel
Ocena 6,2
TEQUILA Władca... Katarzyna Babis, Łu...

Na półkach: , ,

Moją długaśną opinię na temat komiksu można znaleźć tutaj:
http://www.bobrownia.com/recenzje/tequila-niskoprocentowa/

Moją długaśną opinię na temat komiksu można znaleźć tutaj:
http://www.bobrownia.com/recenzje/tequila-niskoprocentowa/

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cykl na początku był całkiem interesujący, ale z tomu na tom ujawnia się jego największa wada - powtarzalność. Przelot floty wygląda trochę jak w grze komputerowej: dotarcie do systemu, sprawdzenie, co generator dziś wylosował, poradzenie sobie z zagrożeniem, spotkanie dowódców, lot dalej. Geary krąży między mostkiem Nieulękłego, swoją kabiną, salą konferencyjną oraz komnatą przodków, okazjonalnie zahaczając o mesę, co było nudnawe w drugim tomie, a w trzecim staje się zwyczajnie męczące. Brakuje odmiany, zmiany schematu, czegokolwiek. Do tego natrafiłem na kilka scen psychicznego załamania, które zbyt często ocierały się o bycie emo-dramami.

Książkę wyceniłbym na jeden, a nawet dwa punkty mniej, gdyby nie zakończenie. Jest inne, dość mocno odstające od tego, do czego przyzwyczaił mnie Campbell, a w efekcie interesujące. Mam tylko nadzieję, że w dalszych tomach również pozwoli sobie na odejścia od schematu. Inaczej istnieje szansa na to, że porzucę cykl bez poznania jego zakończenia.

Cykl na początku był całkiem interesujący, ale z tomu na tom ujawnia się jego największa wada - powtarzalność. Przelot floty wygląda trochę jak w grze komputerowej: dotarcie do systemu, sprawdzenie, co generator dziś wylosował, poradzenie sobie z zagrożeniem, spotkanie dowódców, lot dalej. Geary krąży między mostkiem Nieulękłego, swoją kabiną, salą konferencyjną oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bliżej nieznany mi autor, jeszcze mniej znany, akademicki wydawca, wsparcie ze strony Instytutu Misesa oraz magazynu Taktyka i Strategia, 380 stron tekstu, a na okładce pistolet celujący w pierś Stalina. Na pierwszy rzut oka „Asymetria”, opatrzona dużo mówiącym podtytułem „Rosyjska ruletka” wygląda niezbyt zachęcająco na tle książek znanych wydawnictw, ale, jak to zwykle bywa, pozory mylą. Jednak żeby to odkryć, należy zaopatrzyć się w spore pokłady cierpliwości i samozaparcia.

Książka opowiada o losach grupki ludzi z czasów obecnych rzuconych w przeszłość... Znacie? „Oś czasu”, „Troll zagłady”, „www.1939.com.pl” i wiele innych się kłania. Chociaż sam motyw główny jest wyświechtany, tak cieszy, że zamiast roku 1939 i okolic autor wybrał 1927 jako moment pojawienia się podróżników, zaś głównym miejscem ich działalności uczynił międzywojenną Polskę, mającą jeszcze czas na przygotowanie się do nadchodzącej wojny światowej. Wspomniałem, że wśród nich sporą część stanowią cywile w młodym wieku? Na tle podobnych powieści, gdzie zazwyczaj 100% grupy stanowią wojskowi, jest to zabieg dość oryginalny.

O ile pomysł na fabułę nie należy do odkrywczych („Co się stanie, jeśli ludzie z przyszłości, z ich wiedzą i doświadczeniem, zaczną gmerać przy historii?”), o tyle wykonanie zasługuje na wielkie uznanie. Z pomocą bogatej bibliografii, wiedzy oraz wyobraźni, autorowi udało się przekonująco wyjaśnić, jaki wpływ mieliby podróżnicy w czasie, z ich wiedzą i doświadczeniem, na kwestie polityczne, gospodarcze i militarne świata, od USA przez Europę, a na Chinach i Japonii skończywszy. Szeroko pojęte sprawy społeczne pozostawiono na boku. Szkoda, bo porównanie „kiedyś a dziś” mogłoby przynieść bardzo interesujące efekty, zwłaszcza biorąc pod uwagę znaczną odmienność wieków XX i XXI.

Jednak żeby miało ono sens, muszą wziąć w nim udział postacie z krwi i kości. Tutaj „Asymetria” kuleje. Postacie historyczne, te z pierwszych stron gazet i podręczników, oraz nieco mniej znane, występują tuż obok ludzi ze współczesnej Polski, tworząc mieszankę tyleż barwną, co trudną do przyswojenia ze względu na swój ogrom. Problem stanowią chociażby nazwiska, gdyż przy trzydziestym z rzędu Rosjaninie (a bywa, że w jednym podrozdziale pojawia się i pięciu jednocześnie) można mieć problem z odróżnieniem, kto jest kto. Fakt, że nawet statyści, którzy poza jednym podrozdziałem nigdzie indziej nie występują, posiadają imiona, ociestwa i nazwiska, z pewnością nie ułatwi lektury.

Bo lektura to trudna, na co zresztą sam autor zwrócił mi uwagę. Trudna w pozytywnym i negatywnym sensie. Pozytywnym, bo widać w niej ogrom pracy, wykorzystanych materiałów, obejmujący pół znanego świata rozmach, gęstą siatkę powiązań, jaką opleciony był świat okresu międzywojennego. Z drugiej strony akcja jest mocno pocięta, w niektórych rozdziałach co stronę skacząc po stolicach Europy i dniach tygodnia, a owe fragmenty są na tyle krótkie, że trzeba się przy nich zatrzymać na dłuższy moment, by złapać sens i zrozumieć, co się właśnie przeczytało. Inaczej czytelnika czeka błądzenie we mgle niewiedzy.

Lektury z pewnością nie ułatwia również napakowanie informacjami. Każdy dialog i opis obfituje w daty, miejsca, wydarzenia, nazwiska. Jest to chyba pierwsza lektura nie-akademicka, podczas czytania której bardzo poważnie myślałem o sięgnięciu po notes. Zarazem stanowi to doskonały wyznacznik grupy docelowej. Jeśli bowiem ktoś ma czas uważnie śledzić opowiadaną historię, nie przeszkadza mu skupienie się autora na opowieści miast postaciach (kamera rzadko zerka na pojedynczych bohaterów, nie licząc paru chlubnych wyjątków) oraz lubi historię alternatywną, „Asymetria” jest zdecydowanie dla niego. Mniej zaprawionych w bojach czytelników zachęcić powinny prosty język powieści oraz interesujące zwroty akcji. Jeśli jednak ktoś nie ma cierpliwości do trudnych książek, lepiej przed zakupem bardzo poważnie się zastanowi. Istnieje spora szansa, że się od lektury z wielkim hukiem odbije.

W krótszych słowach: lubisz wyzwanie i historię? Sięgnij po „Asymetrię”. Wolisz łatwiejsze do przyswojenia książki? Lepiej poszukaj czegoś innego.

Bliżej nieznany mi autor, jeszcze mniej znany, akademicki wydawca, wsparcie ze strony Instytutu Misesa oraz magazynu Taktyka i Strategia, 380 stron tekstu, a na okładce pistolet celujący w pierś Stalina. Na pierwszy rzut oka „Asymetria”, opatrzona dużo mówiącym podtytułem „Rosyjska ruletka” wygląda niezbyt zachęcająco na tle książek znanych wydawnictw, ale, jak to zwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sama w sobie książka zła nie jest. Słabe są opisywane ruch po ruchu pojedynki oraz niektóre wstawki. Fabuła nie należy do złych, opisy troszkę sztywne, ale da się znieść. Generalnie taka lektura pociągowa - przeczytać, uśmiechnąć się parę razy i zapomnieć.

Sama w sobie książka zła nie jest. Słabe są opisywane ruch po ruchu pojedynki oraz niektóre wstawki. Fabuła nie należy do złych, opisy troszkę sztywne, ale da się znieść. Generalnie taka lektura pociągowa - przeczytać, uśmiechnąć się parę razy i zapomnieć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna książka. Napisana trudnym językiem, sprawiająca sporo problemów na samym początku, niewiele tłumacząca i wymagająca od czytelnika skupienia, ale warta włożonego w jej przeczytanie wysiłku.

Świetna książka. Napisana trudnym językiem, sprawiająca sporo problemów na samym początku, niewiele tłumacząca i wymagająca od czytelnika skupienia, ale warta włożonego w jej przeczytanie wysiłku.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka ma jedną poważną wadę - język. Wstawki naukowe są napisane specjalistycznym słownictwem, którego nawet po czterokrotnym przeczytaniu ze słownikiem w dłoni nie idzie pojąć. Cała reszta, z dyskusjami na temat tolerancji, poznawaniem obcej kultury oraz życiem codziennym średniowiecznej wsi jest dużo lepsza. Warto zapoznać się, nawet jak ktoś nie przebada za bardzo za epoką.

Książka ma jedną poważną wadę - język. Wstawki naukowe są napisane specjalistycznym słownictwem, którego nawet po czterokrotnym przeczytaniu ze słownikiem w dłoni nie idzie pojąć. Cała reszta, z dyskusjami na temat tolerancji, poznawaniem obcej kultury oraz życiem codziennym średniowiecznej wsi jest dużo lepsza. Warto zapoznać się, nawet jak ktoś nie przebada za bardzo za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początek niezły, ale im dalej w las, tym gorzej. Pięknie napisana scena erotyczna zepsuta zostaje przez zbędne, komediowe wstawki. Humor skacze od stonowanego do Pythonowskiego, zmuszając czytelnika do częstego wykonywania taktycznego facepalma. Piekło jest skonstruowane pretekstowo, w pewnym oderwaniu od Raju i Ziemi, toteż jego funkcjonowanie dość szybko staje się pozbawione sensu. Niektóre postacie irytują swoją perfekcją w każdym calu, niektóre zachwycają prostą, ale ciekawą charakterystyką. Wisienką na torcie jest zakończenie, po którym na pięć minut odłożyłem książkę, zastanawiając się: "Cholera, co ja przed chwilą przeczytałem?". Nie należy nastawiać się na więcej, jak lekką komedię pomyłek, wypełnioną różnej jakości absurdami.

Początek niezły, ale im dalej w las, tym gorzej. Pięknie napisana scena erotyczna zepsuta zostaje przez zbędne, komediowe wstawki. Humor skacze od stonowanego do Pythonowskiego, zmuszając czytelnika do częstego wykonywania taktycznego facepalma. Piekło jest skonstruowane pretekstowo, w pewnym oderwaniu od Raju i Ziemi, toteż jego funkcjonowanie dość szybko staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Oryginalny pomysł na fabułę, demoniczna pielęgniarka i zaszczuty przez nią pisarz, niepewność co się za chwilę stanie, brak zbędnych dłużyzn, a przede wszystkim nastrój grozy, utrzymujący się do ostatnich stron. Nie czytać po zmroku.

Oryginalny pomysł na fabułę, demoniczna pielęgniarka i zaszczuty przez nią pisarz, niepewność co się za chwilę stanie, brak zbędnych dłużyzn, a przede wszystkim nastrój grozy, utrzymujący się do ostatnich stron. Nie czytać po zmroku.

Pokaż mimo to

Okładka książki Torment: Udręka Ray Vallese, Valerie Vallese
Ocena 5,5
Torment: Udręka Ray Vallese, Valeri...

Na półkach: ,

Przyjemne czytadło z paroma bardzo dobrymi momentami, którego największą wadą jest bycie literacką wersją legendarnej gry. Żadna powieść nie byłaby w stanie podołać tak wysoko zawieszonej poprzeczce, zwłaszcza tak krótka i selektywna w stosunku do scenariusza oryginału, jak ta.

Przyjemne czytadło z paroma bardzo dobrymi momentami, którego największą wadą jest bycie literacką wersją legendarnej gry. Żadna powieść nie byłaby w stanie podołać tak wysoko zawieszonej poprzeczce, zwłaszcza tak krótka i selektywna w stosunku do scenariusza oryginału, jak ta.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bohaterowie do wynajęcia Andrzej Drzewiński, Jacek Inglot
Ocena 5,1
Bohaterowie do... Andrzej Drzewiński,...

Na półkach:

Bardzo słaby zbiór. Na plus wyróżnia się "Vox populi", ze względu na sposób narracji i pomysł. W pozostałych motywy przewodnie są fajne, ale kładzie je język autorów, a przede wszystkim zbyt dużo wątków erotycznych. Co tekst, to jeden, aż do przesady. Czytać tylko, gdy brak czegokolwiek innego pod ręką.

Bardzo słaby zbiór. Na plus wyróżnia się "Vox populi", ze względu na sposób narracji i pomysł. W pozostałych motywy przewodnie są fajne, ale kładzie je język autorów, a przede wszystkim zbyt dużo wątków erotycznych. Co tekst, to jeden, aż do przesady. Czytać tylko, gdy brak czegokolwiek innego pod ręką.

Pokaż mimo to