-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik4
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać10
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać25
Biblioteczka
2020
2018-07-17
2017-07
2013-11-01
2013-04-07
To dobra pozycja. Mogłabym rzec, że nawet bardzo dobra, chociaż spodziewałam się czegoś odrobinę innego. Zabierałam się do lektury od dłuższego czasu i kojarzyłam "Starą baśń" z popisem kunsztu Kraszewskiego, ogromnym ładunkiem epickości, informacji o opisywanych przez niego czasach...
Początek książki mnie nie porwał. Potem rozkręciła się w bardzo fajny sposób, po prostu trzeba poznać bohaterów i rozeznać się, who is who. Kraszewski ciekawie opisywał wszystkie "rzeźnie" Chwasta. W pewnym momencie byłam już naprawdę ciekawa, co będzie dalej, jak potoczą się losy zwaśnionych rodów oraz, oczywiście, Domana i Dziwy. O ile na początku to mężczyzny nie czułam, o tyle później kobieta okazała się dziwnie mdła. Cały wątek miłosny był bardzo ciekawy, ale jego zakończenie? Spisane na dwóch stronach, bez żadnych emocji, żadnego zapamiętania, które widać było przy poprzednich spotkaniach obok chramu... Nie mówiąc już o porwaniu w Noc Kupały. Mój stosunek do powieści polepszał się w miarę rozwoju akcji i oprócz owego zakończenia wątku Domana i Dziwy nie ma nic, co zaskoczyłoby mnie negatywnie.
Lektura godna polecenia, jednak nie tak bardzo, jak sądziłam.
To dobra pozycja. Mogłabym rzec, że nawet bardzo dobra, chociaż spodziewałam się czegoś odrobinę innego. Zabierałam się do lektury od dłuższego czasu i kojarzyłam "Starą baśń" z popisem kunsztu Kraszewskiego, ogromnym ładunkiem epickości, informacji o opisywanych przez niego czasach...
Początek książki mnie nie porwał. Potem rozkręciła się w bardzo fajny sposób, po prostu...
Niekiedy trudno mi zrozumieć, dlaczego większość moich rówieśników niemal z obrzydzeniem bierze do rąk lektury takie, jak "Dziady" i opiera się na durnych opracowaniach. Ja pochłaniałam je z uwielbieniem- to rewelacyjny dramat, pokazujący, jak wielki potencjał miał Mickiewicz, przybliżając czytelnikowi treści przepełnione zarówno głębokim patriotyzmem, jak i mistycyzmem i folklorem.
Niekiedy trudno mi zrozumieć, dlaczego większość moich rówieśników niemal z obrzydzeniem bierze do rąk lektury takie, jak "Dziady" i opiera się na durnych opracowaniach. Ja pochłaniałam je z uwielbieniem- to rewelacyjny dramat, pokazujący, jak wielki potencjał miał Mickiewicz, przybliżając czytelnikowi treści przepełnione zarówno głębokim patriotyzmem, jak i mistycyzmem i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08
Dużo opinii na temat tej książki słyszałam... większość dotyczyła tego, jak bardzo trudna miała być do powieść, jak ciężka do przebrnięcia. Długo przez to zwlekałam z przeczytaniem jej, i w sumie dobrze, bo dojrzałam jako czytelnik i mogłam autentycznie się nią zachwycić, rozsmakować się w niej, czytać ją powoli i z namaszczeniem.
Czy "Sto lat samotności" to książka faktycznie trudna? Jak najbardziej. Jest trudna, pokręcona i nieprzystępna, w żaden sposób nie pomaga czytelnikowi w przebrnięciu przez dziesiątki nazwisk i zawiłych losów opisywanych w niej ludzi. Jednakże, ponad tą trudnością, należy postawić jej niezwykłość, dzięki której podczas lektury niejednokrotnie człowiek nie może się nadziwić, co też tam się wydarza. Roztacza to pewną aurę magiczności ponad tą pozycją.
Magiczna, magiczna.
Dużo opinii na temat tej książki słyszałam... większość dotyczyła tego, jak bardzo trudna miała być do powieść, jak ciężka do przebrnięcia. Długo przez to zwlekałam z przeczytaniem jej, i w sumie dobrze, bo dojrzałam jako czytelnik i mogłam autentycznie się nią zachwycić, rozsmakować się w niej, czytać ją powoli i z namaszczeniem.
Czy "Sto lat samotności" to książka...
2016-11-10
2017-04-20
2017-07-07
"Czerwone i czarne" to pierwsza z powieści Stendhala, którą postanowiłam przeczytać. Założyłam sobie, że to zrobię - i udało mi się, choć dopiero za trzecim podejściem, które było równie czasochłonne, wymagające i (niemal)pozbawione przyjemności, co poprzednie dwa.
Cóż, najsłynniejsza bodajże powieść Stendhala z całą pewnością jest pozycją trudną i wymagającą. Oczywistym jest jednak, że nie to jest jej wadą. Podczas lektury miałam problem ze sprecyzowaniem, co tak naprawdę przeszkadza mi najbardziej w owym stendhalowskim dziele - doszłam do tego dopiero po dłuższym zastanowieniu, kiedy udało mi się dotrzeć do zakończenia. W kontekście tego, ile wysiłku mnie to kosztowało, mogę chyba powiedzieć, że jestem jednym z "nielicznych szczęśliwców"...
Tym, co najbardziej zaważyło na mojej ocenie "Czerwonego i czarnego" jest pewna zaskakująca niekonsekwencja w prowadzeniu głównego bohatera. Julian niejednokrotnie zmienia swoje oblicza, jednak nie dzieje się to na przestrzeni kilku rozdziałów. Autor jest zdolny przedstawić nam kilka twarzy wspomnianego kleryka w jednym rozdziale lub nawet w niewielkiej ilości jego akapitów. Z tego powodu czytelnik niejednokrotnie odnosi wrażenie, że zachowanie Juliana jest nienaturalne i nieuzasadnione, oparte na zupełnie nierozsądnych pobudkach. Sytuacja wygląda nieco lepiej, jeśli chodzi o bohaterki drugoplanowe - pani de Rênal i Matylda prezentują stabilniejsze schematy zachowań, chociaż również w ich przypadku zaskoczenie jest nieodłącznym elementem poznawania ich sylwetek. Ów zabieg Stendhala przyczynia się, moim zdaniem, jedynie do tego, iż czytelnik odnosi wrażenie, że tak naprawdę nie jest w stanie poznać głównego bohatera. Co więcej, nie ma on nawet podstaw, by przewidzieć jakiekolwiek jego decyzje i zamiary. Być może niektórym wyda się to urzekające, jednak dla mnie poczucie, że lepiej rozumiem postaci niemal nieznaczące, z bardzo odległych planów, nie jest niczym przyjemnym ani posiadającym urok.
"Czerwone i czarne" niewątpliwie posiada wiele zalet - chociażby to, jak dobrze oddaje wizję społeczeństwa ogarniętego żądzą pięcia się po drabinie zaszczytów. Niemniej jednak, jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się z podobnymi problemami, może sięgnąć po przyjemniejsze i głębiej dotykające istoty problemu tytuły, napisane chociażby przez Zolę czy Balzaca.
"Czerwone i czarne" to pierwsza z powieści Stendhala, którą postanowiłam przeczytać. Założyłam sobie, że to zrobię - i udało mi się, choć dopiero za trzecim podejściem, które było równie czasochłonne, wymagające i (niemal)pozbawione przyjemności, co poprzednie dwa.
Cóż, najsłynniejsza bodajże powieść Stendhala z całą pewnością jest pozycją trudną i wymagającą. Oczywistym...
2017-07
2017-11-16
2017-11-10
2017-12
2018-01-10
Do czytania tej powieści podeszłam zarówno z dozą optymizmu, jak i z pewną dawką nieufności. Co prawda słyszałam na jej temat wiele pozytywnych opinii, a fragment, z którym zetknęłam się kilka lat wcześniej był bardzo ciekawy... jednak jest to dzieło, które powstało w nielubianej przeze mnie epoce pozytywizmu, a którego nieznajomość jest w pewnym sensie... hańbiącą.
Jednakże po skończeniu lektury byłam nie tylko nierozczarowana, ale bardzo pozytywnie zaskoczona. Powieść, mimo obszernych rozmiarów i, bądź co bądź, niełatwej treści, czyta się po prostu świetnie i z dużym zainteresowaniem losami bohaterów. Warto dodać, że są oni bardzo różnorodni- znajdziemy postaci zarówno pozytywne od samego początku, jak i takie, których do końca nie da się jednoznacznie określić. Jednakże pewne jest, że każdy znajdzie kogoś, z kim w pewnym stopniu będzie mógł się utożsamiać [choć raczej nie będzie to panna Izabela ;)]. Posyłam głębokie ukłony w stronę Prusa. Stworzył dzieło klasy światowej, jakich niewiele jest w polskiej literaturze.
[Po skończeniu książki zabrałam się za wersję filmową- jest o wiele trudniejsza do przebrnięcia :)].
Do czytania tej powieści podeszłam zarówno z dozą optymizmu, jak i z pewną dawką nieufności. Co prawda słyszałam na jej temat wiele pozytywnych opinii, a fragment, z którym zetknęłam się kilka lat wcześniej był bardzo ciekawy... jednak jest to dzieło, które powstało w nielubianej przeze mnie epoce pozytywizmu, a którego nieznajomość jest w pewnym sensie... hańbiącą.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to...