-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant7
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać335
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać8
Biblioteczka
2014-11-26
Życie jest zmienne, lubi sobie z nas pożartować. Rzuca nam kłody pod nogi, byśmy zdołali je przeskoczyć, lub upadli, a następnie sprawia, że wszystko wokół jest ciche i spokojne. Po burzy wychodzi słońce. Gdy w naszym życiu wreszcie zaczyna się układać, sprostaliśmy wielu trudnym sytuacjom, zaczynamy myśleć, iż wyszliśmy na prostą, nagle wszystko zaczyna się walić. Może tak właśnie powinno być? Jesteśmy przez pewien okres czasu szczęśliwi, spokojni, gdyż wszystko się doskonale nam układa, aby w następnej chwili przeklinać los, iż tak postępuje, tak z nas drwi, wymaga od nas tak wielkiego poświęcenia i zmusza do cierpienia i bólu. Może to jest tajemnica egzystencji? Trzeba wycierpieć, aby później było dobrze i ponownie przeżywać ból, by było jeszcze lepiej? Co to byłoby za życie gdybyśmy przed sobą mieli same pasma niepowodzeń? Albo wręcz przeciwnie, co by było gdybyśmy przeżywali same pozytywne chwile, nie mieli problemów? Jedno jest pewne, coś takiego z pewnością nie nazywałoby się życiem.
"Ludziom zdarza się znaleźć w sytuacjach, z którymi nie umieją sobie poradzić, bo nie są odpowiednio przygotowani."
Katniss i Peeta wygrali siedemdziesiąte czwarte Igrzyska Głodowe. Pierwszy raz w historii Panem zwyciężyły dwie osoby. Oczywiście udało się to tylko i wyłącznie za pomocą przeciwstawieniu się Kapitolowi. Zwycięzcy wrócili do domu, żyją w luksusach, nie muszą się o nic martwić... do czasu. Bunt Katniss sprawił, iż w Dystryktach obudziła się nadzieja. Mają miejsce powstania, ludzie chcą walczyć o swoje prawa, nie zamierzają pozwolić, by ich dzieci brały udział w Głodowych Igrzyskach, w których niechybnie umrą. Kosogłos stał się symbolem powstania, symbolem nadziei... Ale jeszcze przed Peetą i Katniss igrzyska Ćwierćwiecza.
Suzanne Collins stworzyła niesamowitą trylogię opowiadającą o odwadze, poświęceniu i brutalności. "Igrzyska śmierci" zawładnęły całym światem, sprawiły, że miliony czytelników nie mogą zapomnieć o oryginalnej fabule i ciekawych bohaterach. Pierwsza część przygód Katniss i Peety bardzo mi się spodobała. Co sądzę o drugiej części trylogii?
Coś, co zachwyciło mnie w poprzedniej części, zachwyciło i w tej. O czym mówię? O brutalności i szczerości wszelakich opisów. Pisarka nie boi się pisać kontrowersyjnie, nie mydli oczu czytelnikowi, pokazuje prawdziwe bolesne życie w Dystryktach. Ponadto ukazuje jak bezwzględni potrafią być ludzie, aby posiadać nad wszystkim władzę. Do czego są w stanie się posunąć, by tylko budzić strach, trzymać rękę na pulsie. Idzie to również w drugą stronę; autorka przedstawia nam do jakich poświęceń jesteśmy zdolni wobec ludzi, których kochamy.
Pani Collins postanowiła rozwinąć w tej książce również to, co jest pomiędzy Katniss i Galem. Ciekawiło mnie wszystko, co dzieje się pomiędzy nimi; ich więzy, szczerość, oddanie. Bardzo spodobało mi się to, iż pisarka poświęciła więcej czasu tym dwóm postacią. Relacje pomiędzy Katniss i Peetą również wzniosły się na wyżyny, że tak powiem; pani Suzanne ukazała całą skomplikowaną naturę ich "związku".
Niestety kuła mnie w oczy jedna rzecz: wydawało mi się, iż pomysły na dalsze przygody się skończyły. "W pierścieniu ognia" do bólu przypominało "Igrzyska śmierci". Ema miała rację, mówiąc mi, iż jest to kopia poprzedniej części. Również i ja to wyczułam. Co prawda żaden rozdział nie nużył, a wręcz przeciwnie; ciekawił oraz wzbudzał emocje. Niektóre sytuacje zapierały mi dech w piersiach, jednak czułam, iż na Igrzyskach Ćwierćwiecza, nie ma tej samej "magi" co na Głodowych Igrzyskach.
Bohaterzy, jak w poprzedniej części, są bardzo dobrze wykreowani. Ciekawi, inni, charakterni. Katniss jest postacią silną, która od początku zyskała moją sympatię. Miło jest czytać o postaci, która wie, czego chce od życia, ma swoje cele, do których dąży. Peeta to bohater, który zdobył mój szacunek, jednak nie podbił mojego serca. Aczkolwiek intrygował mnie swoim zachowaniem, podejściem do spraw.
"W pierścieniu ognia" to ciekawa książka, która w dużej mierze wzoruje się na swoim poprzedniku. Można rzec, iż jest niejaką kopią poprzedniej części. Mimo to utrzymuje poziom oraz potrafi zaintrygować. Polecam osobom, które mają już za sobą "Igrzyska śmierci". Być może lekko się zawiodą, ale gra jest warta świeczki.
"Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze - wzdycha."
Życie jest zmienne, lubi sobie z nas pożartować. Rzuca nam kłody pod nogi, byśmy zdołali je przeskoczyć, lub upadli, a następnie sprawia, że wszystko wokół jest ciche i spokojne. Po burzy wychodzi słońce. Gdy w naszym życiu wreszcie zaczyna się układać, sprostaliśmy wielu trudnym sytuacjom, zaczynamy myśleć, iż wyszliśmy na prostą, nagle wszystko zaczyna się walić. Może tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-04
Jedzenie. Czym jest dla nas? Potrzebą, pragnieniem, rozkoszą, przyjemnością. Jemy, bo musimy, jemy, gdyż chcemy. Jemy, ponieważ wywołuje to bardzo miłe uczucie. Spożywamy, aby poczuć sytość i spełnienie. Czy osoby, które nigdy nie miały biedy, wiedzą co oznacza 'pójść spać z pustym żołądkiem'? Czy takie osoby potrafią sobie wyobrazić prawdziwy głód? Najprawdziwsze pragnienie spożycia czegoś. Czegokolwiek. Jak wiele osób wie, co zonacza umieranie z głodu? Jak to jest egzystować kilka dni, ba!, tygodni, zadowalając się jedynie mizernymi porcjami, jedzeniem, które sami znaleźliśmy? Czy można być w pełni szczęśliwym, gdy głód doskwiera? Mimo wszystko żyć, choć żołądek zwija się z bólu, błagając o drobny przysmak? Nie, nie można. Jedzenie nie tylko pozwala nam żyć, daje siłę, ale również radość, namiastkę szczęścia. Rozkosz.
"Niszczenie jest łatwiejsze od tworzenia."
Nadszedł czas na siedemdziesiąte czwarte Igrzyska Głodowe. Zostaną wybrane dwie osoby z dwunastu Dystryktów. Katniss zrobiła wszystko, aby jej młodsza siostra Prim nie została wylosowana. Spośród tysięcy kartek, nie było najmniejszej szansy, aby wylosowano jedną kartkę z nazwiskiem Primrose Everdeen. Jednak los zaskoczył wszystkich. Wylosowano dwunastolatkę. Katniss, która kocha siostrę ponad życie, zgłasza się na ochotnika, by iść na Igrzyska zamiast Prim. W tenże sposób staje się trybutem w Głodowych Igrzyskach. Tylko jedna osoba z dwudziestu czterech wróci żywa... Osobą, która również idzie na Igrzyska z dwunastego Dystryktu jest Peeta. Chłopiec, który dawno temu uratował głodującą Katniss, dając jej chleb.
Suzanne Collins odniosła ogromny sukces, tworząc "Igrzyska śmierci". Książka ta podbiła serca milionów czytelników. Wyreżyserowano ją. Amerykańska pisarka stworzyła również cykl pt. "Underland Chronicles", która wraz z "Igrzyskami śmierci" utrzymywała się na listach bestsellerów w Ameryce. Sięgnęłam po Igrzyska z czystej, nieprzezwyciężonej ciekawości. Chciałam poznać fenomen tej powieści. Udało mi się?
Pierwsze strony pisarka przeznaczyła na to, aby czytelnik w pełni zapoznał się z Panem, Dystryktami, działaniem Igrzysk i Kapitolu. Suzanne jasno i klarownie przedstawiła nam stworzony przez siebie brutalny świat, gdzie głód doskwiera tysiącom ludzi, i gdzie największą rozrywką jest patrzenie, jak młodzi ludzie w wieku od dwunastu do osiemnastu lat zabijają się nawzajem.
Coś, co rzuciło mi się w oczy, to właśnie brutalność. Pani Collins nie bała się szczerze, bez najmniejszych ogródek opisywać przerażającej, krwawej wojny na arenie, niebywale okrutnego życia w Dystryktach i walki o przetrwanie. Niektóre opisy ran, zdarzeń mogły pobudzić u czytelnika miliony emocji. Od obrzydzenia, po współczucie aż do niedowierzania.
"Igrzyska śmierci" to niezwykle oryginalna książka. Tego zdecydowanie jeszcze nie było. Collins miała fenomenalny pomysł na książkę i bardzo dobrze wcieliła go w życie. Świetnie budowała napięcie, sprawiała, że czytelnik sam starał się zachowywać cichutko, dokładnie jak główna bohaterka, aby inny trybut nas nie dostrzegł. Po tym, jak Katniss wylądowała na arenie wręcz niemożliwością stało się zaprzestanie czytania!
Bohaterzy byli dobrze nakreśleni. Główna postać to waleczna, wiedząca, czego od życia chce dziewczyna. Utrzymywała rodzinę po śmierci ojca. Polowała, zarabiała pieniądze, sprzedając swoje zdobycze, okazała się niezwykle dojrzała. Niekiedy nieco nadpobudliwa, ale bardzo bystra. Podczas Igrzysk domyślała się takich rzeczy, jakich wiele osób nie byłoby w stanie zrozumieć, czy rozpracować w normalnych warunkach. Peeta to postać, którą polubiłam, ale również która mnie intrygowała. Chciałam zrozumieć, jego podejście do sprawy i wszelkie działania na arenie, jak i w Kapitolu.
Wątek miłosny okazał się bardzo nietypowy. Nie jest go za dużo, absolutnie nie przesłania pierwotnego planu książki. Jego specyficzność sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, jak się zakończy, czy wszystkie emocje bohaterów są szczere.
Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny. Wciągający. Nie sprawia żadnych trudności, lecz również nie odzwierciedla się ubogim słownictwem. "Igrzyska śmierci" nie posiadają kolokwializmów ani wulgaryzmów, co może zachęcić do przeczytania tej powieści, tą grupę czytelniczą, która nie toleruje takich zabiegów w książkach.
"Igrzyska śmierci" to powiew świeżości na rynku, coś oryginalnego, wciągającego, niezastąpionego. Bawi się emocjami, potrafi zaskoczyć, obrzydzić oraz zachwycić. Polecam. Książka ta jest warta przeczytania.
"Nie zapomina się twarzy człowieka, który jest ostatnią nadzieją."
Jedzenie. Czym jest dla nas? Potrzebą, pragnieniem, rozkoszą, przyjemnością. Jemy, bo musimy, jemy, gdyż chcemy. Jemy, ponieważ wywołuje to bardzo miłe uczucie. Spożywamy, aby poczuć sytość i spełnienie. Czy osoby, które nigdy nie miały biedy, wiedzą co oznacza 'pójść spać z pustym żołądkiem'? Czy takie osoby potrafią sobie wyobrazić prawdziwy głód? Najprawdziwsze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-07
Jak często myślimy o przyszłości? Zapewne każdy z nas zastanawiał się, jacy będziemy za kilka lat, co się wydarzy, gdzie się znajdziemy. Są osoby, które boją się przyszłości, boją się tego, co nieznane. Lecz czy życie przeszłością, jest lepsze? Zamykanie się w chwilach, które już się zdarzyły, rozpamiętywanie dawnych błędów, sukcesów, radości, łez, nie jest wcale dobrym wyjściem. Wspominanie może być dobre jeśli w naszej pamięci są chwile warte wspominania. Lecz po co żyć przeszłością? Dlaczego mamy się bać przyszłości? Nie wiemy, co się wydarzy, może być źle, ale i dobrze. Nasze przyszłe życie nie jest spisane na kartkach papieru, nie jest zapisane w gwiazdach, to my piszemy przyszłość. W naszych rękach leży potęga. To od nas wszystko zależy. Od naszej siły, wiary, determinacji, poglądów. Nie należy bać się przyszłości. Mamy moc, aby zmienić wszystko na naszą korzyść, mamy siłę, aby stworzyć przyszłość, która nas zadowoli. Za odrobiną wysiłku możemy zmienić wszystko. Wystarczy tylko chcieć. Bowiem nie ma potęgi, mogącej powstrzymać człowieka, który czegoś gorąco pragnie...
"Są na tym świecie pewne sprawy, z którymi człowiek musi się zmierzyć w samotności."
Kelsey została porwana przez Lokesha. Czarownik pragnie syna i wierzy, że Kelsey jest w stanie mu go dać. Młoda dziewczyna jest przerażona, mimo to stara się zachować zimną krew i odegrać własną rolę, stara się zyskać na czasie. Wierzy, że jej tygrysy ją uratują. Muszą ją uwolnić, gdyż przed młodymi kolejne wyzwanie, ostatnia wyprawa. Gdy ją przejdą, Ren i Kishan staną się w pełni ludźmi. Klątwa zniknie. Piach sypie w oczy, śmierć przychodzi nawet po najbliższych, serce nie sługa, ból doskwiera... Czy i tym razem wszystko się uda?
Colleen Houck jest fenomenem na rynku self-publiskingu w USA. Po wydaniu za własne pieniądze pierwszej części Klątwy Tygrysa, mnóstwo wydawnictw oraz producentów filmowych zaczęło walczyć o prawda do dzieł pani Houck. Przygody Kelsey i dwóch tygrysów podbiły serca milionów czytelników. Niesamowity klimat książki i niezwykłe przygody urzekał mnie w tejże serii. Jak więc spodobał mi się czwarty tom przygód?
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to... pewne niedopracowania. Wydawało mi się, iż pisarka poświęciła zbyt mało stron chwilom, w których Kells była porwana przez Lokesha. Zabrakło mi tam emocji, prawdziwych doznań, strachu. Główna bohaterka zachowała się nazbyt sztucznie. Nie było krzty realności w tym porwaniu. Z czasem jednak przypomniałam sobie, że pani Colleen nie lubi marnować czasu na zbędne opisy, więc może to było zamierzone? Tak czy siak, czegoś mi brakowało.
Tak, jak w poprzednich częściach i w tej urzekły mnie opisy miejsc, klimat powieści i niesamowite przygody głównych bohaterów. Jestem zdania, iż pani Houck to kopalnia pomysłów, którą można kopać i kopać. Zachwyca nas złożoność całej historii, brutalność niektórych walk, czy wyzwań. Niezwykłe miejsca i istoty również mogą pochwalić się oryginalnością i ciekawością.
Trójkąt miłosny. O takich zabiegach w książkach jest głośno, wiele czytelników irytują już takie wątki, innym to nie przeszkadza. Ja jestem osobą, która znosi to dość dobrze, pod warunkiem, że wszystko jest niezawodnie wykreowane, a najlepiej gdy w swej nieoryginalności, odzwierciedla się czymś nowym. W "Klątwie Tygrysa" właśnie tak jest. Nie to, że wątek miłosny doskonale stworzony, to ukazany w sposób inny, ciekawy. Jednym słowem ma w sobie 'to coś', co sprawia, że miło się go czyta. Aczkolwiek przyznam, iż z czasem nawet ja, osoba cierpliwa, radząca sobie neutralnie z takimi sytuacjami, czasami miałam dosyć. Bywały to jednak krótkie chwile.
Bohaterzy bardzo dobrze wykreowani. ciekawi, posiadający własny charakter. Ren i Kishan to książęta, którzy są w stanie podbić serce każdej czytelniczki. Natomiast Kelsey, to dziewczyna, którą albo się nienawidzi, albo darzy sympatią. Chciałabym tu napisać, że traktowałam ją neutralnie, była mi obojętna, jednak tak nie było. Czasami bardzo ją lubiłam, a kiedy indziej irytowała mnie, jak mało kto. Jednak była to taka 'zdrowa irytacja'. Niekiedy potrzebna.
Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny. Posiadający jednak niebanalne słownictwo. Pani Colleen wzbogaciła swoją serię mnóstwem tematycznych wierszy. To właśnie dołącza się do wyjątkowego klimatu książki. Oryginale pióro pisarki, sprawia, że czytanie jest samą przyjemnością.
"Klątwa tygrysa. Przeznaczenie" zdecydowanie trzyma poziom swoich poprzedniczek. Ciekawi niesamowitymi przygodami i urzeka niepowtarzalnym klimatem. Szczerze polecam!
"Naucz się cieszyć teraźniejszością. Doceniaj to, co przeżywasz, bo cenne chwile zbyt szybko przemijają i jeśli wciąż tylko spoglądasz w przyszłość, bądź tęsknisz za przeszłością, zapomnisz o tym, by czerpać radość z tego, co tu i teraz."
Jak często myślimy o przyszłości? Zapewne każdy z nas zastanawiał się, jacy będziemy za kilka lat, co się wydarzy, gdzie się znajdziemy. Są osoby, które boją się przyszłości, boją się tego, co nieznane. Lecz czy życie przeszłością, jest lepsze? Zamykanie się w chwilach, które już się zdarzyły, rozpamiętywanie dawnych błędów, sukcesów, radości, łez, nie jest wcale dobrym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jak wiele jesteśmy w stanie znieść, zanim całkowicie się rozpadniemy? Ile bliskich nam osób będziemy musieli utracić, aby stracić również siebie? Czemu będziemy musieli stawić czoło, aby ostatecznie się zatrzymać, spojrzeć przed siebie na labirynt złożony z kujących ścian, z których wylewa się cierpienie, po których spływają krople krwi, symbolizujące wszystko to, co w jakiś sposób nas odmieniło? Zastaniemy taki dzień za życia? Dojdziemy do momentu, kiedy składamy naszą broń, którą walczyliśmy, aby dobrnąć do celu? Wierzę, że każdy z nas przeżył momenty, które go w pewien sposób złamały, wzbudziły wątpliwości, czy gra jest warta świeczki. Pełne bólu i poczucia niesprawiedliwości. No bo dlaczego musimy odczuwać stratę bliskich? Czemu musimy walczyć z całych sił, aby przetrwać na tym świecie? Dlaczego wszystko tutaj musi być takie trudne i wymagające od nas ciągłej determinacji?
Codziennie przeskakujemy kłody, przybierające postaci wymyślnych rzeczy. Ile razy będziemy musieli złapać oddechów, by w końcu zgiąć się w pół i ze świstem wypuścić powietrze pełne naszej ulgi? Spojrzeć na to, co mamy i stwierdzić, że to koniec naszej drogi z przeszkodami.
Podpowiem. Nie ma takiej liczby. Bo przeszkody w naszym życiu nigdy nie znikną. Więc pytanie, które stawiam przed wami, to ile ran Wam zostanie zadanych, nim przestaniecie walczyć?
"Pozbierać się jest dziesięć razy trudniej, niż rozsypać."
Dystrykt Dwunasty nie istnieje. Ludzie poginęli, domy obróciły się w ruinę, nadzieja zniknęła, Peeta został porwany przez Kapitol. Katniss musi stawić czoła czemuś gorszemu niż Igrzyska Głodowe. Musi zmienić się w symbol rebelii - Kosogłosa - oraz doprowadzić do śmierci prezydenta Snowa. Ale jak ma to uczynić, gdy Peeta jest poddawany torturom? Przecież to o jego bezpieczeństwo dziewczyna zawsze walczyła, a teraz on walczy o oddech. Odkąd siedemnastoletnia Kat zdecydowała się zastąpić swoją młodszą siostrę w Igrzyskach, nie schodzi z areny nawet na moment. Gra toczy się zawsze. Tym razem jednak nie ma dwudziestu czterech trybutów. Tym razem o życie walczy cały Kapitol. Nie ma wyznaczonego terytorium, zasad, nie ma żadnych spadochronów od sponsorów, które mogą uratować czyjeś życie. Teraz nadszedł czas na najprawdziwsze Igrzyska.
Na śmierć. Albo śmierć.
Wydaje mi się, że nie muszę przedstawiać Wam pani Collins ani trylogii Igrzyska Śmierci. Chyba każdy kojarzy historię Katniss i Peety. Zacznę więc od tego, że sięgając po "Kosogłosa" wiedziałam, że powinnam się spodziewać mnóstwa krwi, akcji, walki z terrorem. Czytałam wiele recenzji ostatniej części przygód młodych trybutów i wszystkie ostrzegały, że będzie się działo niewyobrażalne. Teraz, będąc świeżo po lekturze, przyznam, że nic nie przygotowało mnie na takie zakończenie...
"Nie burzy się czegoś, co pragnie się mieć w przyszłości."
Początek książki poświęcony jest Katniss, która powoli dochodzi do siebie i próbuje wyjść z letargu, do którego wprowadziło ją porwanie Peety. Musi podjąć decyzję, czy ma wystarczająco dużo siły, aby stać się twarzą rebelii - choć, po dłuższym zastanowieniu, dziewczyna jest nią od dawna. Wiele osób ostrzegało mnie przed nużącym początkiem, opierającym się jedynie na kręceniu propagit oraz wymyślaniu planu na zjednoczenie Dystryktów. Ale wiecie co? Nie nudziłam się ani trochę. Wszystkie rozmowy dotyczące ruchu oporu, tortur Peety oraz każdy krok, który musiała wykonać główna bohaterka, aby znaleźć w sobie ostateczną determinacje na kolejną walkę z Kapitolem, niesamowicie mnie ciekawiły. Rozdziały są napisane w tak fenomenalny sposób, że dosłownie kończąc jeden, musimy od razu rozpocząć kolejny, spragnieni informacji, co wydarzy się dalej. Zaspakajałam swoją niezmierzoną ciekawość ciągłym czytaniem oraz uważnie obserwowałam zachowania Katniss i Finncka, którzy to najbardziej ucierpieli po Igrzyskach Ćwierćwiecza.
"Kosogłos" nie tylko skupia się najbardziej na ruchu oporu, ale również świetnie pokazuje propagandę oraz kłamliwe działania rządu. Przyznam, że w poprzednich częściach nie zwróciłam tak wielkiej uwagi na to, jaki naprawdę jest Kapitol i jakimi sztuczkami się posługuje, aby wzbudzić przychylność ludzi oraz pokazać, że nie są w stanie nikogo pokonać. To niesamowite, jak wiele wartości związanych z kultem jednostki oraz propagand mieści się w tej książce!
"Moim zdaniem, najtrudniej jest wykorzenić najstraszniejsze wspomnienia, przecież je zapamiętujemy najlepiej."
Rzeź, rzeź, rzeź. To pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl, gdy wspominam drugą połowę dzieła Collins. Pisarka ani trochę nie boi się dać się ponieść swej wyobraźni w najróżniejszych formach mordowania, niszczenia jak i oszukiwania. Uwielbiam, jak postacie umierają w literaturze; wzbudza to zwykle wiele emocji u czytelnika i postaci, ale tym razem, miałam wrażenie, że śmierć pewnych osób obudziła we mnie więcej uczuć niż w głównych bohaterach. Suzanne Collins nie szczędziła nikogo, wierzcie mi, nikogo, ale trochę na tym poległa, bo moim zdaniem, nie oddała najprawdziwszych uczuć, które towarzyszą ludziom przy stracie kogoś. Katniss i żyjący przyjaciele po prostu szli dalej, a na ich twarzach, w ich myślach, nie zawsze dostrzegałam ból adekwatny do poniesionej straty. Autorka jednak nadrobiła te małe niedociągnięcia szybką, wciągającą akcją, niesamowitymi zwrotami wydarzeń oraz łamiącymi serce tajemnicami, które zostały wyjawione dopiero po czasie.
"Kosogłos" to świetne zwieńczenie trylogii i choć w sieci krążą recenzje, poświadczające o beznadziejności ostatniej części przygód Katniss, zdecydowanie się z nimi nie zgadzam. Co prawda historia pani Collins nie należy do najcudowniejszej, jaką kiedykolwiek czytałam, ale bezprecedensowo plasuje się wysoko w kategorii moich ulubionych. Całkowicie powalające zakończenie, którego nikt nie byłby w stanie sobie wyobrazić, odejmuje nam na chwilę mowę, ponieważ wszyscy dobrze wiemy, że to nie może się tak zakończyć.
Gdy ktoś zapyta, czy polecam tę trylogię, odpowiem: Prawda. Ma ona w sobie wiele wartości ukrytych pod fantastyczną historią o odważnej młodej dziewczynie.
"Oczekuję zapowiedzi, że życie będzie toczyć się dalej, bez względu na to, jak poważne ponieśliśmy straty."
Jak wiele jesteśmy w stanie znieść, zanim całkowicie się rozpadniemy? Ile bliskich nam osób będziemy musieli utracić, aby stracić również siebie? Czemu będziemy musieli stawić czoło, aby ostatecznie się zatrzymać, spojrzeć przed siebie na labirynt złożony z kujących ścian, z których wylewa się cierpienie, po których spływają krople krwi, symbolizujące wszystko to, co w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to