To drugi kryminał tej autorki, przeczytany przeze mnie - i powiem, że trafiają one w mój gust. Zbrodnie, mające swoje korzenie w odległej przeszłości, bolesne wydarzenia sprzed lat, rzucające cień na życie bohaterów, mroczny klimat, powolne rozplątywanie zagadek przez policyjną ekipę... Całość czyta się błyskawicznie, nawet nie wiem, kiedy połknęłam tę liczącą 568 stron cegłę. Ogromnym plusem jest też dla mnie cała obsada komisariatu w Tanumshede - autorka poświęca im sporo miejsca, opisując ich z ciepłem i sympatią, nie tylko jako bystrych dochodzeniowców, ale po prostu ludzi, z ich słabościami, wadami. Czasem o czymś zapomną, czasem im się nie chce, czasem popełniają błędy, także w życiu prywatnym. Wisienką na torcie jest postać szefa, Mellberga, który stara się za wszelką cenę zachować autorytet twardego, szorstkiego przełożonego, a któremu przydarzają się przygody, zupełnie ten autorytet burzące. Naprawdę go polubiłam! :) I dla tych ludzi oraz dla misternie skonstruowanych intryg kryminalnych na pewno sięgnę po kolejne tomy sagi kryminalnej Camilli Lackberg.

To drugi kryminał tej autorki, przeczytany przeze mnie - i powiem, że trafiają one w mój gust. Zbrodnie, mające swoje korzenie w odległej przeszłości, bolesne wydarzenia sprzed lat, rzucające cień na życie bohaterów, mroczny klimat, powolne rozplątywanie zagadek przez policyjną ekipę... Całość czyta się błyskawicznie, nawet nie wiem, kiedy połknęłam tę liczącą 568 stron...