jolunia559 - gwoli ścisłości Foller w "rzeczywistości" nie nazywał się Peter, a Clemens. Przyjął po prostu imię "Piotr" w trakcie wędrówki.
A dlaczego, to już sobie doczytacie sami ;), zwłaszcza, że naprawdę warto sięgnąć po tą książkę. Pokazuje upór, chęć przeżycia i powrotu do domu - marzenie, które pozwoliło człowiekowi stanąć naprzeciw Rosji. To opowieść o przekraczaniu granic, o godzeniu się z rzeczywistością i o buncie przeciwko niej.
Najbardziej zszokowało mnie to, że bohater nie koloryzuje, nie ubarwia. Opowiada swoją historię taką, jaka była w rzeczywistości - nie zataja wstydliwych faktów, nie wywyższa się jakimś superzachowaniem. Opisuje ze szczegółami transport, kopalnię, ludzi, swoją drogę. Tworzy pryzmat, dzięki któremu możemy spojrzeć wstecz poznając prawdę o tamtych czasach.

A tak szczerze - trudno opisać tą książkę w paru wyrazach, które tak naprawdę są niewiele mówiącymi przymiotnikami. To trzeba przeczytać, trzeba przeżyć drogę Follera przez Syberię.
"Syberia jest miłosierdziem" i teraz wiem, że to prawda.

jolunia559 - gwoli ścisłości Foller w "rzeczywistości" nie nazywał się Peter, a Clemens. Przyjął po prostu imię "Piotr" w trakcie wędrówki.
A dlaczego, to już sobie doczytacie sami ;), zwłaszcza, że naprawdę warto sięgnąć po tą książkę. Pokazuje upór, chęć przeżycia i powrotu do domu - marzenie, które pozwoliło człowiekowi stanąć naprzeciw Rosji. To opowieść o...