Hańba

Okładka książki Hańba
John Maxwell Coetzee Wydawnictwo: Znak Ekranizacje: Hańba (2009) literatura piękna
268 str. 4 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Disgrace
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
268
Czas czytania
4 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
8324006850
Tłumacz:
Michał Kłobukowski
Ekranizacje:
Hańba (2009)
Tagi:
powieść południowoafrykańska
Inne

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
1297 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
274
72

Na półkach: , ,

Do przeczytania „Hańby” zachęcił mnie film Steve'a Jacobsona pod tym samym tytułem. John Malkovich w charakterystyczny dla siebie sposób, pełen powściągliwości i niedopowiedzeń, pokazuje nam świat widziany oczami Davida Lurie . Jednak nie o filmie chciałbym napisać, lecz o książce, której przeczytanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że film - nawet genialnie zagrany przez aktorów – nie odda głębi pierwowzoru.
Fabuła powieści jest bardzo zwarta.
Coetzee w prosty i rzeczowy sposób relacjonuje czytelnikowi przebieg zdarzeń, mających miejsce w życiu piędziesięciodwutelniego mężczyzny, który za sprawą „cnoty namiętności” uwikłał się w romans ze swoją studentką i w konsekwencji - pohańbiony i odrzucony przez środowisko, w którym się obracał - znalazł się gdzieś w afrykańskiej wiosce, w domu jego córki.
Narracja jest prowadzona w taki sposób, że czytelnik patrzy na świat oczami tego mężczyzny, zna jego myśli i poglądy, a ukształtowana w ten sposób rzeczywistość wydaje się być pozbawiona emocji, chłodna, zabarwiona nieco ironią.

Kim jest David Lurie, główny bohater tej zmuszającej do myślenia książki?
Profesor David Lurie z zawodu jest uczonym, na życie zarabiał najpierw jako wykładowca języków nowożytnych, potem - jako adiunkt w dziedzinie komunikacji społecznej - prowadził ćwiczenia ze studentami Politechniki Kapsztadzkiej. By podnieść „morale studentów” prowadził ponadto specjalistyczny kurs na temat poezji romantycznej. W towarzystwie kobiet czuł się dobrze. Czerpał z relacji damsko – męskich szczodrze. Prawdopodobnie z tej przyczyny dwa razy się rozwiódł. Z pierwszego małżeństwa ma córkę, Lucy, z którą po skandalu na uczelni – zamieszkał.
Lucy jest kobietą „wyzwoloną”. Zamieszkała na farmie ze swoją przyjaciółką Helen, z dala od cywilizacji, by być bliżej natury. Według niej „jedynym istniejącym życiem jest to, które dzielimy ze zwierzętami”. W pewnym momencie Helen wyjechała, a Lucy została sama ze swoimi warzywami, kwiatami, z psami, którymi się opiekowała. Mogła liczyć na pomoc mieszkającego w pobliżu czarnoskórego Petrusa, który zamieszkiwał nieopodal w rozpadającej się stajni. Bardzo ciekawa wydaje się konfrontacja wykształconego profesora z tym wieśniakiem. Coetzee nie ocenia i nie osądza, lecz w tym zestawieniu David Lurie jako mężczyzna „ukształtowany” przez dziedzictwo kultury wyraźnie przegrywa ze sprytnym życiowo i zaradnym Petrusem, przynajmniej na jego terenie. Petrus ma dwie żony i cała swoją energię wkłada w to, by zapewnić swoim kobietom oraz dziecku, które ma się urodzić, bezpieczeństwo i odpowiednie warunki do życia.
David był żonaty dwukrotnie, lecz z żadną z tych kobiet nie potrafił założyć trwałego związku. Jako ojciec jedynego swojego dziecka, Lucy, też się nie sprawdził. Co więcej, pobity przez trzech napastników nie był w stanie nic zrobić, gdy jego córka była gwałcona prawie że w jego obecności.
Ważna dla zrozumienia filozofii życiowej Davida wydaje się być jego rozmowa z córką krótko przed napadem, który zakończył się gwałtem:
„– Kiedy byłaś mała, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Kenilworth, nasi sąsiedzi mieli psa, goldena. Nie wiem, czy pamiętasz.
– Mgliście.
– Za każdym razem, kiedy w okolicy pojawiała się suka, pies podniecał się i przestawał słuchać swoich państwa, a oni z regularnością godną samego Pawłowa bili go. Powtarzało się to, aż w końcu biedak już zupełnie nie wiedział, co ma robić. Ledwo zwęszył sukę, zaczynał uganiać się po ogrodzie, z uszami położonymi po sobie, z podwiniętym ogonem. Skomlał i szukał, gdzie by się schować.
Przerywa.
– Nie rozumiem, co ma z tego niby wynikać – mówi Lucy. No bo rzeczywiście, co z tego wynika?
– Całe to widowisko miało w sobie coś tak nikczemnego, że doprowadzało mnie do rozpaczy. Moim zdaniem psa można ukarać za konkretne wykroczenie, na przykład jeżeli pogryzie kapeć. Sam pies uzna taką karę za sprawiedliwą – pogryzł kapeć, więc dostał lanie. Ale z żądzą sprawa ma się zupełnie inaczej. Żadne zwierzę nie dopatrzy się sprawiedliwości w karze wymierzonej za to, że posłuchało własnego instynktu.
– Czyli samcom trzeba pozwolić, żeby podążali za swoimi instynktami bez żadnych ograniczeń? Czy taki stąd płynie morał?
– Nie, nie taki. A nikczemność widowiska z Kenilworth polegała na tym, że nieszczęsny pies znienawidził w końcu własną naturę. Odtąd bicie stało się niepotrzebne. Gotów był sam się ukarać. W tym momencie lepiej byłoby go zastrzelić.
– Albo wysterylizować.
– Może. Ale w najskrytszej głębi duszy myślę, że wolałby dostać kulę. Kto wie, czy nie wolałby śmierci od tych dwóch wariantów życia, które mu dano do wyboru: albo zaprze się własnej natury, albo spędzi resztę swoich dni, człapiąc po salonie, wzdychając, obwąchując kota i obrastając sadłem.
– Zawsze tak to odczuwałeś, David?
– Nie, nie zawsze. Zdarzało mi się czuć coś wręcz przeciwnego – że żądza to brzemię, bez którego świetnie moglibyśmy się obejść”.
Coetzee zadaje czytelnikowi pytanie na temat ludzkiej seksualności i to w obliczu gwałtu na lesbijce.
Czy Lurie’mu jako ojcu i jako mężczyźnie, który sam dopuścił się gwałtu na swojej studentce, otworzyły się oczy i czy zrozumiał, że uleganie żądzy, tej „cnocie namiętności” jest dla człowieka haniebne?
Nie sądzę. David Lurie nadal żył zgodnie ze swoją naturą, nadal szukał okazji, by zaspokoić swoją żądzę. Jego wymagania nie były wielkie. Zadowolił go nawet romans z kobietą wybitnie „niepowabną”, z Bev. Można odnieść wrażenie, że uległ tej pokusie z jakichś wyższych pobudek, ponieważ uważał, że nawet taka kobieta „o imieniu dobrym dla krowy” zasługuje na to, by choć przez chwilę „mieć kochanka” .
Jedyna zmiana, jaka w nim zaszła, to jego stosunek do psów. Psy trafiały do kliniki, bo nikt ich nie chciał ( „albowiem jest nas zbyt wielkie mnóstwo” ) i jako psi grabarz pomagał Bev w ich uśmiercaniu.. Trzymał je „żeby stały nieruchomo, zanim igła trafi w żyłę, narkotyk uderzy w serce, łapy się ugną, a ślepia zmętnieją”. Czy to nie jest ta kula, o której mówił w rozmowie z córką? Myślę, że tak. „Lurie ratuje honor trupów, bo nikt inny nie jest dość głupi, żeby się tego podjąć”.
Tak samo jak nie powinno się zmuszać do robienia czegoś wbrew własnej naturze, nie powinno się – w świecie Lurie’go – „obtłukiwać zwłok łopatami, żeby nadać im kształt ułatwiający dalszą obróbkę”.

Coetzee stawia bardzo dużo pytań i nie udziela jednoznacznych odpowiedzi. Jest jak dobry i wymagający nauczyciel, który zmusza czytelnika do zastanowienia się i zachęca do odnalezienia odpowiedzi w sobie. Nie podaje gotowych rozwiązań. Nie jest moralizatorski i właśnie dlatego uważam, że po jego książki warto sięgać. Polecam wszystkim, którym nie zależy na… jedynej słusznej "prawdzie".

Do przeczytania „Hańby” zachęcił mnie film Steve'a Jacobsona pod tym samym tytułem. John Malkovich w charakterystyczny dla siebie sposób, pełen powściągliwości i niedopowiedzeń, pokazuje nam świat widziany oczami Davida Lurie . Jednak nie o filmie chciałbym napisać, lecz o książce, której przeczytanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że film - nawet genialnie zagrany...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4 994
  • Chcę przeczytać
    2 562
  • Posiadam
    770
  • Ulubione
    151
  • Nobliści
    58
  • Teraz czytam
    46
  • 2012
    30
  • Chcę w prezencie
    29
  • 2014
    28
  • 2019
    25

Cytaty

Więcej
John Maxwell Coetzee Hańba Zobacz więcej
John Maxwell Coetzee Hańba Zobacz więcej
John Maxwell Coetzee Hańba Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także