Od niepamiętnych czasów "Diabelskie nasienie" gości na łamach TCM. Chociaż od dziecka uwielbiam ten kanał właśnie ze względu na stare, dobre filmy MGM, które emitują, akurat tego tytułu dziwnym trafem nie widziałam. Dopiero niedawno odkryłam, że istnieje pierwowzór "Diabelskiego nasienia" w postaci książki Deana Koontza, dlatego zabrałam się za lekturę, by nadrobić zaległości również na polu filmowym.

Nie sądziłam, że Koontz zaczynał swoją karierę tak wcześnie - zawsze wydawało mi się, że jest młodym pisarzem. To tylko wzmogło moją ciekawość gdyż właśnie "Ziarno demona" to jeden z jego pierwszych horrorów w klimacie sci-fi. Podobnie jak H.G. Wells, podjął tematykę wtedy jeszcze świeżą, raczkującą - technologię komputerową. To niesamowite, że ktoś już w latach 70 rozważał skutki powstania sztucznej inteligencji!

Książka utrzymana jest w nietypowej konwencji. Narratorem powieści jest komputer, a dokładnie - świadomie myśląca istota, która chce przekroczyć barierę łączy internetowych. Z początku byłam i zaintrygowana, i rozbawiona krótkim opisem, w którym dowiedziałam się co tak naprawdę przydarzy się głównej bohaterce - po prostu nie mogłam uwierzyć, że autor wpadł na taki pomysł. Poruszył bowiem temat nie tylko możliwości technologicznych, ale i aspektów moralnych; rzeczy które być może będą miały w przyszłości miejsce. Po lekturze sama jestem zdziwiona, że do tej pory nie usłyszałam o pomysłach wcielenia w życie (dosłownie) sztucznej inteligencji. Bynajmniej nie mam tu na myśli kreacji AI jako takiej - czytający wiedzą o co chodzi.

Sposób, w jaki opowiada autor jest przyjemny w odbiorze, można się naprawdę wczuć w sytuację słuchacza. Struktura książki, pomimo wskazania jako rozmówcy doktora Harrisa, daje odczuć, że to my jesteśmy wspomnianym doktorem, do którego zwraca się Proteus. Nie mam nic do zarzucenia na polu fabuły, gdyż wciąga, czyta się szybko, a na dodatek nie rozczarowuje zakończeniem. Przynajmniej mnie.

Koontz stworzył nieprawdopodobną na tamte czasy historię, a wydającą się całkiem realną na chwilę obecną. To niepokojące. Myślę, że każdy fan science-fiction powinien sięgnąć po tę książkę, gdyż moim zdaniem jest swoistym klasykiem, podobnie jak "Wehikuł czasu" Wellsa.

"Myślę, więc czuję. Czuję, więc pragnę." - Proteus

Od niepamiętnych czasów "Diabelskie nasienie" gości na łamach TCM. Chociaż od dziecka uwielbiam ten kanał właśnie ze względu na stare, dobre filmy MGM, które emitują, akurat tego tytułu dziwnym trafem nie widziałam. Dopiero niedawno odkryłam, że istnieje pierwowzór "Diabelskiego nasienia" w postaci książki Deana Koontza, dlatego zabrałam się za lekturę, by nadrobić...