W obronie Świętej Inkwizycji

Okładka książki W obronie Świętej Inkwizycji
Roman Konik Wydawnictwo: Wektory powieść historyczna
211 str. 3 godz. 31 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Wydawnictwo:
Wektory
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2002-01-01
Liczba stron:
211
Czas czytania
3 godz. 31 min.
Język:
polski
ISBN:
83-918847-4-0
Tagi:
historia inkwizycja
Średnia ocen

                7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
211 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1132
673

Na półkach:

Rozmawiałem onegdaj na temat inkwizycji z moim dobrym kolegą, katolikiem, który nieśmiało bronił tej instytucji, mówiąc,że jak na swoje czasy była ona „łagodna”. Stwierdził przy tym, ze ilość jej ofiar była mniejsza niż się powszechnie sądzi i wynosiła tylko 4 tys. Zdumiałem się bardzo. Dlaczego aż 4 tysiące? Przecież sam słyszałem w Radiu Maryja jak występujący w nim ekspert autorytatywnie orzekł, że tych ofiar było...18. Słownie osiemnaście. Nie 18 tysięcy, tylko 18. I ani jedna więcej. To daje do myślenia. Okazuje się bowiem, że im bardziej ortodoksyjnym katolikiem będzie badacz zagadnienia inkwizycji, tym niższa będzie liczba jej ofiar. Im większa żarliwość wiary tych „ekspertów”, tym większy humanitaryzm sądów inkwizycyjnych i ostatecznie ci najbardziej ortodoksyjni udowodnią, że ta „łagodna struktura do nawracania” nie tylko nikogo nie pozbawiła życia, wymierzając jedynie mało dotkliwe kary kanoniczne, ale i sama ponosiła męczeńskie ofiary w zbożnym dziele łagodnego nawracania. Wszak powszechnie wiadomo, że pospólstwo Saragossy dokonało linczu na świątobliwym inkwizytorze Pedro de Arbuesie. Oczywiście zupełnie nieistotny pozostaje fakt, jaką opinię ów inkwizytor sobie zyskał i z jakiego okrucieństwa zasłynął.

Prawym katolikiem jest także autor omawianej tu książki Roman Konik. Książka ta to pozycja jednostronnie apologetyczna mająca pokazać, jak mówi sam autor, plusy tej niesłusznie ocenianej negatywnie instytucji. Jego celem jest obalenie tzw. „czarnej legendy” św. Inkwizycji i bierze się do roboty z wielkim przekonaniem. Inkwizycja nie była taka zła jak ją malują, ba, była super, bo jej troską było „ratowanie zagubionych dusz”. Jak stwierdza Konik „wartość duszy ludzkiej stoi ponad ideologią, historią czy ustrojem”. Czyli cel uświęca środki. Ale gdy spojrzymy na to, kto określa wzmiankowaną „wartość duszy ludzkiej” i wyznacza zbawienne dla niej metody, to musimy dojść do wniosku, iż autor myli się twierdząc, że ten fakt stoi ponad ideologią. Inkwizycja była bowiem instytucją służącą jednej określonej ideologii. Ideologii, chciałoby się powiedzieć jedynie słusznej. Metody, którymi inkwizytorzy zapewniali zbawienie dusz były zbawienne tylko według ich wiary.
A wiara to czynnik bardzo subiektywny. Istnieją przecież inne wiary i inne poglądy na zbawienie duszy. Oczywiście każda denominacja wyznaniowa znajdzie tysiąc argumentów na to, że właśnie jej religia jest najlepsza, najprawdziwsza, wyjątkowa. Tylko gdy ktoś zapragnie bezstronnie podejść do rzeczy, zobaczy, że wszystkie spory między wyznaniami opierają się tylko na retorycznych sztuczkach. Tymi Konik posługuje się z wielką biegłością. Nikomu nie odbieram prawa do obrony jego Kościoła, wiary i religii. Tylko gdy już swych świętych wartości bronicie, czyńcie to uczciwie. Uczciwą książka wrocławskiego filozofa nie jest. I łatwo to wykazać. Umiejętność manipulacji jest wysoko rozwinięta u katolickich apologetów, weźmy za przykład choćby redaktorów osławionej Frondy. Nasuwa mi się tutaj pytanie: czy z religią katolicką jest naprawdę tak źle, że można jej bronić tylko za pomocą przebiegłych krętactw i pomówień typu antygnostycyzm Voegelina? Niech każdy czytelnik odpowie sobie sam .

Bo samemu autorowi zdarza się popadać w sprzeczności i z niektórych pęknięć w jego dziele widać jak niedobrej sprawy podjął się bronić. Na str.8 autor powiada:”bez wątpienia trzeba wskazać i potępić błędy, jakich się dopuścili egzekutorzy św. Oficjum, wskazać też trzeba na nadużycia władzy inkwizycyjnej”. No proszę, okazuje się, że jednak były błędy i nadużycia. A ja już myślałem, że to tylko „czarna legenda”. Konik pisze, że „trzeba wskazać i potępić”, tylko niczego takiego nie robi. Jeśli kogoś potępia to ofiary Inkwizycji. A jak się mają te słowa o błędach i nadużyciach do uprzedniej konstatacji, że inkwizytorami byli najświatlejsi ludzie swoich czasów. Skoro najświatlejsi popełniali błędy i nadużycia, to co można powiedzieć, o tych mniej światłych? Nie najlepiej to świadczy o całej epoce. A ta przecież była taka piękna, jak dowodzi Konik w rozdziale Krajobraz średniowiecza. A mimo to, pod koniec rzeczonego rozdziału czytamy:”na obrzeżach społeczeństw feudalnych istniał ogromny chaos społeczny, roiło się od bezdomnych i wysiedlonych, pozbawionych majętności i pracy, żebraków,chromych, trędowatych, zbiegłych chłopów pańszczyźnianych, byłych mnichów i księży”.Czy to nie ciekawe? Skąd w epoce tak zacnej, jak twierdzi autor, tylu skrzywdzonych i wykluczonych? To jasne, że byli oni ofiarami niesprawiedliwego systemu społecznego, który pęczniał od korupcji i nadużyć. Sam więc autor daje argument za tym, że średniowiecze wcale nie było takie piękne. Zapomina przy tym, że samo chrześcijaństwo u swych początków było religią wykluczonych i outsiderów. Dopiero później uczyniono je mechanizmem, który miał wzmocnić państwo.

Idźmy dalej. Na stronie 80, autor stwierdza, że metody św. Inkwizycji były „okrutne, ale na pewno nie barbarzyńskie”. Cóż za subtelne rozróżnienie, panie Konik! Zaproponowałbym panu by sam się poddał tym „ na pewno nie barbarzyńskim metodom” i na sobie przetestował ich działanie. To na pewno wzmocni pańską katolicką wiarę tudzież miłość do św. Oficjum.

Teraz o głównej manipulacji, której dopuszczają się obrońcy inkwizycji, tacy jak Roman Konik czy znany pisarz i publicysta Rafał Ziemkiewicz. Ich zdaniem głównym grzechem heretyków czyli ofiar inkwizycji było to, że występowali przeciw istniejącemu wówczas porządkowi społecznemu. To tak jakby dziś ktoś występował przeciw demokracji. I tym samym osiągają u czytelników wrażenie, że ofiary inkwizycji były przeciwne demokracji, wolności słowa i przekonań, a inkwizycja tych wartości broniła. W tym miejscu nie wiadomo już, śmiać się czy płakać. Każdy głupiec z łatwością pojmie, że ówczesnego porządku społecznego(feudalizm i monarchia absolutna) który bronił interesów tylko uprzywilejowanych wyższych klas kosztem szerszych warstw społeczeństwa(głównie chłopstwa), których los był niewiele lepszy od niewolników,a których praca służyła bogactwu klas wyżej postawionych(czyli kleru i szlachty) żadną miarą nie można porównać do współczesnej demokracji. Jeśli można by go porównać do czegoś, co miało miejsce w naszych czasach, to do reżimów totalitarnych. I tak jak cnotą było pozostawać w opozycji do totalitaryzmu, tak samo cnotą było występować przeciwko systemowi feudalnemu, który był ustrojem niesprawiedliwym i nieludzkim, choćby broniło go tysiąc apologetów z doktoratem. Czy ktoś o zdrowych zmysłach powiedziałby, że antykomunistyczna Solidarność w 1980 r. występowała przeciw istniejącemu porządkowi społecznemu? Jak powiedziałem każdy głupiec to pojmie. Tylko nie tak wysoko inteligentni ludzie jak Konik i Ziemkiewicz. Ale cóż, okazuje się, że wysoki iloraz IQ nie chroni przed przyjmowaniem absurdalnych poglądów, byleby tylko za wszelką cenę bronić własnej religii. Panowie, czy uważacie, że posługujecie się uczciwymi metodami?

Autorowi książki wydaje się, że w straconej sprawie, której tak żarliwie broni skuteczna będzie metoda „klin klinem” i w miejscu rzekomej czarnej legendy Inkwizycji podejmuje próbę wstawienia innej czarnej legendy, tej dotyczącej heretyków. No cóż, jeżeli ktoś uważa za przestępstwo prawo jednostki do posiadania odrębnego światopoglądu, to bezwolnie da sobie wcisnąć i taką ciemnotę. Konik wylewa na średniowiecznych heretyków kubły brudnych pomyj. To jak opisuje on katarów czy albigensów urąga wszelkim normom obiektywnego religioznawstwa. Gorzej, autor tworzy pospolity paszkwil, z którym nie ma sensu nawet podejmować polemiki. Jedyne co ma sens w tym przypadku to postawienie jednej gwiazdki. Tymczasem rzeczywistość była zupełnie inna: tak zwani heretycy, a przynajmniej ich elity byli ludźmi wysokiej klasy duchowej, o wiele przewyższających przedstawicieli zdegenerowanej ortodoksji. Św. Bernard z Clairvaux, który bezskutecznie próbował zwalczać katarów sam przyznawał: „Co do ich[katarów] mowy nie ma w niej nic nagannego[...] a co mówią, dowodzą czynami. A co do moralności tego heretyka, to nikogo on nie oszukuje, nikogo nie ciemięży, nikogo nie uderza;lica jego są blade od postu, [...] utrzymuje się on z pracy swych rąk.” Jeśli heretycy byli jakimś zagrożeniem dla Kościoła, to tylko dlatego, że byli bliżsi podstawowym ideom chrześcijaństwa i stanowili dla ortodoksji realną alternatywę, której ta nie potrafiła znieść. Wystarczy spojrzeć na Langwedocję katarów, którzy zbudowali zalążek alternatywnej cywilizacji, wspaniałej kultury w symbiozie z trubadurami, piewcami Sofii, żeńskiego aspektu bóstwa. Tam żyli obok siebie i katolicy i wyznawcy innych religii, nikt nikogo nie prześladował i dopiero krwawa, okrutna krucjata inspirowana przez papiestwo zniszczyła ten kraj ogniem i mieczem.

Gdyby Roman Konik przeczytał niniejszą opinię, z pewnością nazwałby mnie ignorantem. Ale mnie by to nie zdziwiło: kiedy im się wykazuje, że nie mają racji, wypluwają z siebie ten „miażdżący” argument o ignorancji swojego przeciwnika. Tak jest i w tej książce. Konik zarzuca ignorancję teologiczną pewnemu niewymienionemu z nazwiska(cóż za odwaga!) ks. profesorowi teologii, tylko z tego powodu, że odważył się powiedzieć coś krytycznego o indeksie ksiąg zakazanych. A jak twierdzi Konik indeks ten był czymś super, bo bronił niewinne dusze przed książkami heretyckimi, pornograficznymi i wróżbiarskimi. Zapomniał wymienić Kopernika, który na tym indeksie znajdował się na tym indeksie do 1836 roku. Przecież heliocentryzm w ocenie tych światłych ludzi też był odrażającą herezją. Jeśli o tym Konik nie wie, to niech się dobrze zastanowi gdy następnym razem zarzuci komuś ignorancję.
Konik przypomina kwartalnik Fronda, który swego czasu nieformalnie reaktywował indeks ksiąg zakazanych i drukował wykaz wydanych w Polsce książek, które światli frondyści uznali za złe. Pół biedy, gdy na tym indeksie znalazł się paranoidalny czarny mag Aleister Crowley czy znana ze śmiałych seksualnych scen seksualnych Manuela Gretkowska. Ale na tym indeksie umieszczano także książki o buddyzmie i nie tylko takie, które zachęcają do jego praktykowania, ale też suchą i obiektywną monografię D.Keowna o tej religii. To już nawet normalne religioznawstwo ma być przez Was zakazane?

Kończąc i reasumując: inkwizycja była instytucją antychrześcijańską, zbrodniczą i nieludzką, prześladowała naturalne dla człowieka dążenie do wolności i gloryfikowała nienawiść w relacjach międzyludzkich. Nawet jeśli rozmiary inkwizycyjnych zbrodni są czasem wyolbrzymiane, nie ma to większego znaczenia. Niczego by nie wyolbrzymiono, gdyby nie było czego wyolbrzymiać. Katolicy powinni nisko opuszczać głowy,gdy mówi się o inkwizycji, a nie butnie zarzucać ignorancję swoim przeciwnikom. Przecież tacy katolicy istnieją: największy katolicki mistyk XX wieku Thomas Merton ronił łzy, gdy dowiadywał się jakich rzeczy dopuszczano się kiedyś w imię Chrystusa. Szkoda, że tylko nielicznych na to stać.

Rozmawiałem onegdaj na temat inkwizycji z moim dobrym kolegą, katolikiem, który nieśmiało bronił tej instytucji, mówiąc,że jak na swoje czasy była ona „łagodna”. Stwierdził przy tym, ze ilość jej ofiar była mniejsza niż się powszechnie sądzi i wynosiła tylko 4 tys. Zdumiałem się bardzo. Dlaczego aż 4 tysiące? Przecież sam słyszałem w Radiu Maryja jak występujący w nim...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    332
  • Przeczytane
    253
  • Posiadam
    96
  • Historia
    24
  • Teraz czytam
    10
  • Ulubione
    9
  • Średniowiecze
    7
  • Audiobook
    6
  • Historyczne
    6
  • Religia
    6

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki W obronie Świętej Inkwizycji


Podobne książki

Przeczytaj także