Zemsta rodziny Omletów

Okładka książki Zemsta rodziny Omletów Jakub Kaleta
Okładka książki Zemsta rodziny Omletów
Jakub Kaleta Wydawnictwo: Novae Res literatura obyczajowa, romans
360 str. 6 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2022-02-25
Data 1. wyd. pol.:
2022-02-25
Liczba stron:
360
Czas czytania
6 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382197839
Tagi:
obyczajowa lata 90 humor czarny humor przygodowa
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
160
1

Na półkach:

Lektura zapowiadała się dobrze, z każdą stroną była coraz gorsza. Przesyt obrazów, informacji, smaczków z minionych lat 90-tych. Dużo anegdot, dygresji, które oddalają Czytelnika od głównej historii, i sprawiają, że nie wiadomo właściwie o czym się czyta. To co miało być zabawne, zabawne nie jest a budzi tylko niesmak. Książkę zmęczyłam witając jej zakończenie z niekłamaną ulgą. Nigdy, przenigdy już nie sięgnę po pozycję tego autora.

Lektura zapowiadała się dobrze, z każdą stroną była coraz gorsza. Przesyt obrazów, informacji, smaczków z minionych lat 90-tych. Dużo anegdot, dygresji, które oddalają Czytelnika od głównej historii, i sprawiają, że nie wiadomo właściwie o czym się czyta. To co miało być zabawne, zabawne nie jest a budzi tylko niesmak. Książkę zmęczyłam witając jej zakończenie z niekłamaną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1140
950

Na półkach:

Zauważyłam trend związany z tym, że obecnie autorzy coraz częściej wracają w fabułach swoich wydań do lat 80-tych, czy też 90-tych. Dla osób, które żyły już w tamtym czasie na pewno jest to powrót do przeszłości. O tym, czy jest on przyjemny i udany we własnym zakresie musi zdecydować każdy z odbiorców. Niemniej, ,,Zemsta rodziny Omletów" Jakuba Kalety jest wydaniem, w którym fabularnie można cofnąć się do czasów drugiej połowy lat 90-tych, które miały miejsce wcale nie aż tak dawno temu.

Głównymi bohaterami tego wydania zostały dwie rodziny - Omletów oraz Czujków. Problem polegał na tym, że Miłoszek Omlet został poturbowany przez Patryka Czujkę. Ojciec poszkodowanego postanowił nie zastawiać sprawy przypadkowi i udał się z interwencją do rodziny sprawcy. Na miejscu razem z synem stali się świadkami tak niecodziennej sceny, że tata Miłoszka to właśnie jego postanowił wytypować na sprawcę, a nie poszkodowanego. Jak szybko zaczął żałować tej podjętej pod wpływem chwili decyzji?

,,Zemsta rodziny Omletów" autorstwa Jakuab Kalety jest średniej objętości lekturą. Nie brakuje w niej humoru, jednak jest on podany w sposób niezwykle absurdalny oraz ironiczny. Należy wziąć pod uwagę to, że niektóre opisane w tym wydaniu sytuacje miały miejsce naprawdę. Lektura polskiego twórcy przenosi odbiorcę o około 25 lat wstecz, kiedy świat wyglądał na pewno zupełnie inaczej niż obecnie. ,,Zemsta rodziny Omletów" to pozycja, z którą można się zapoznać całkiem sprawnie.

Zauważyłam trend związany z tym, że obecnie autorzy coraz częściej wracają w fabułach swoich wydań do lat 80-tych, czy też 90-tych. Dla osób, które żyły już w tamtym czasie na pewno jest to powrót do przeszłości. O tym, czy jest on przyjemny i udany we własnym zakresie musi zdecydować każdy z odbiorców. Niemniej, ,,Zemsta rodziny Omletów" Jakuba Kalety jest wydaniem, w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
487
209

Na półkach: ,

Jakiś czas temu zapowiadałam recenzję tej książki, przedstawiając jej opis wydawniczy. I teraz mam nie lada zagwostkę, jak z tego wybrnąć. Otóż opis ten sugerował, że jest to książka o treści niemal familijnej, ot coś pokroju "Mikołajka", okraszona do tego obrazami z naszej postkomunistycznej rzeczywistości lat 90tych. No i niespodzianka. O ile rzeczywiście znajdziecie tu wiele smaczków dotyczących siermiężnego kapitalizmu tamtych lat, o tyle książka nie ma w sobie nic z ugrzecznionych książek dla dzieci i młodzieży.
Cała awantura zaczyna się od - mówiąc ogólnie - mordobicia, jakiemu w obecności kolegów został poddany Miłosz Omlet. Chłopak samym wyglądem podpada pod typowego kozła ofiarnego, aż proszącego się o problemy. Patryk Czujka stoi po drugiej stronie barykady, to chłopak będący typowym łobuziakiem, wychowanym przez cwaniakiwatego ojczulka kręcącego interesy na towarach z byłego NRFu. Obity Miłoszek informuje o sprawie swojego ojca, który zamierza żądać od oprawcy i jego rodziny stosownego zadośćuczynienia. Ale rodzina Czujków jest nie w ciemię bita i nie z takimi wierzycielami daje sobie radę, odgrywając przed nimi rodzinę patologiczną. Tym razem jednak ich podstęp zostaje odkryty i rodziny uderzają na wojnę.
Przez całą książkę przewijają się obrazy typowe dla lat 90tych. Pierwsze komputery i konsole z czarnorynkowymi grami na "kasetkach", fascynacje amerykańskimi tasiemcami spod znaku MacGyvera i Chucka Norrisa, uwielbienie dla przydomowych wypożyczalni video z nielegalnymi filmami "przyrodniczymi" dla dorosłych, oraz ubrania w stylu błyszczący ortalionowy dres marki "Andidas" ze słynnego Stadionu, połączony ze złotym łańcuchem na szyi. Wszystko to, mimo że mocno przerysowane i przedstawione w satyrycznej formie wzbudza uśmiech i cień sentymentu, zwłaszcza u osób, które tamte lata pamiętają.
Jednak książka ta, mimo ciekawej formy nie we wszystkim może się podobać. Jak dla mnie pewne opisy patologicznych zachowań, przemocy i wyuzdania nie wzbudzały uśmiechu a raczej niesmak. Czasem miałam też wrażenie, że te przerysowania nieco wymykają się autorowi spod kontroli, a ilość informacji dość luźno z książką związanych powoduje zamęt, powodujący brak zrozumienia o czym właściwie się czyta.
Książka za na pewno spodoba się tym, co lubią satyrę i tym co chętnie wrócą do czasów gdy nasza nowa rzeczywistość dopiero powstawała.

Jakiś czas temu zapowiadałam recenzję tej książki, przedstawiając jej opis wydawniczy. I teraz mam nie lada zagwostkę, jak z tego wybrnąć. Otóż opis ten sugerował, że jest to książka o treści niemal familijnej, ot coś pokroju "Mikołajka", okraszona do tego obrazami z naszej postkomunistycznej rzeczywistości lat 90tych. No i niespodzianka. O ile rzeczywiście znajdziecie tu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
145
145

Na półkach:

Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Zapewne każdy z Was ma pewne przemyślenia na początek czegoś nowego, które spadło na nas po wielu ważnych wydarzeniach historycznych. Wreszcie nasz "bratni naród" zaczął opuszczać Polskę, zaczęła się transformacja ustrojowa (a może już trwała?). Pozbyliśmy się "ruskich" - dało się słyszeć z wielu domów. Co jeszcze zapamiętaliśmy z tamtego okresu? Pewnie to zależy od wieku. Ja kończyłem podstawówkę i powoli wkraczałem w dorosłe życie.

Pierwsze magnetowidy i kasety VHS, Stadion i jeden z największych bazarów Europy, gdzie, podobno, można było kupić wszystko. Po pirackie płyty CD z muzyką, poprzez filmy, szczególnie te dla dorosłych, a kończąc na nielegalnych dokumentach czy nawet broni. Pamiętam jeszcze, że obok na bocznym boisku grałem w piłkę nożną, rywalizując w B-klasie.

Dlaczego przyszło mi na wspominki? Zaintrygowała mnie pewna powieść, jej tytuł, a przede wszystkim opis na ostatniej stronie okładki:

...Zawiążcie spodnie z lampasami, przyciszcie "Disco Relax" i naszykujcie miskę chrupek Star Foods. Ruszamy w podróż do drugiej połowy lat 90., w samo serce wielkomiejskiej, betonowej dżungli, gdzie ulicą rządzi prawo pięści, a w domach - prawo pasa lub kabla od prodiża.
Właśnie ten fragment zachęcił mnie, bym przeczytał, a jakże!, kolejny debiut literacki. Tym razem zaczytałem się w powieści obyczajowej, która okazała się w 100% powieścią satyryczną. Autorem niniejszej jest Jakub Kaleta, łodzianin z urodzenia i zamieszkania, był dziennikarz w łódzkich stacjach radiowych. Swą powieść pisał... kilkanaście lat, pieścił ją, dopracowywał, szlifował, aż na rynku pojawiła się Zemsta rodziny Omletów.

Ruszajmy więc w podróż poPRLowski i zobaczymy, jak funkcjonowaliśmy pod koniec ubiegłego stulecia!

Głównym bohaterem książki jest czwartoklasista Miłosz Omlet. Wszystko zaczyna się w chwili, gdy podczas lekcji wychowania fizycznego, kilku młodych uczniów 4B zwyczajnie wszczęło awanturę między sobą. Jak to w klasie, wiadomo, a jeszcze na lekcjach w-fu! Oczywiście poszło o to, że Miłoszek, który miał spore problemy z nadwagą, zapomniał zabrać stosownego ubrania na ostatnią lekcję, jako był wspomniany w-f. Jak się dowiadujemy, celowo, bo dzięki temu zaplanował spożycie którejś to już porcji trzeciego, bądź czwartego śniadania. Miał pecha, bo powtarzając pilnie język niemiecki, usiał koło niego klasowy zawadiaka, Patryk Czujka, który nie mógł ćwiczyć z innych, bardzo ważnych powodów. Dzień wcześniej była wywiadówka, która skończyła się, i tu cytuję - "powierzchownymi obrażeniami". Kłótnię młodzieży przerwał nauczyciel, który ostrym pociągnięciem za ucho Patryka, doprowadził do tego, że lekcja do końca przebiegała już bez zakłóceń.

Jak się pewnie domyślacie, to nie był koniec. Patryczek nie znosił upokarzania, więc po lekcjach swoje niezadowolenie znalazło upust na Omlecie. Pobity, z ranami nosa i innych miejsc, chłopak dotarł do domu. Gdy to zobaczył ojciec Miłosza, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Jak się to skończyło, musicie sami przeczytać.

Ja ubawiłem się niesamowicie, choć autor bardzo mocno starał się przejaskrawić tamte czasy. Udało mu się to znakomicie, ale sami zobaczycie, że wszystko, co opisał, miało miejsce w wielu miejscach na blokowiskach. Salwy śmiechu musiałem skrzętnie ukrywać pod maseczką, by nie przeszkadzać innym podróżnym w komunikacji miejskiej.

Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Zapewne każdy z Was ma pewne przemyślenia na początek czegoś nowego, które spadło na nas po wielu ważnych wydarzeniach historycznych. Wreszcie nasz "bratni naród" zaczął opuszczać Polskę, zaczęła się transformacja ustrojowa (a może już trwała?). Pozbyliśmy się "ruskich" - dało się słyszeć z wielu domów. Co jeszcze zapamiętaliśmy z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
412
227

Na półkach:

Mam ogromny mętlik w ocenie tej książki, bo o ile kilkanaście pierwszych stron zapowiadała się nawet ciekawie, wciągająco. To im dalej w las tym coraz bardziej nużąca była ta książka. Zarys fabuły wydawał mi się bardzo obiecujący ale może też źle nastawiłam się na tą lekturę, nie jestem odbiorcą dla której dedykowana była ta obyczajowa powieść?

Mam ogromny mętlik w ocenie tej książki, bo o ile kilkanaście pierwszych stron zapowiadała się nawet ciekawie, wciągająco. To im dalej w las tym coraz bardziej nużąca była ta książka. Zarys fabuły wydawał mi się bardzo obiecujący ale może też źle nastawiłam się na tą lekturę, nie jestem odbiorcą dla której dedykowana była ta obyczajowa powieść?

Pokaż mimo to

avatar
1531
431

Na półkach: , ,

Jeżeli traficie gdzieś na opis tej książki i przeczytacie w pierwszym zdaniu: „10-letni Miłoszek Omlet podczas drogi powrotnej ze szkoły zostaje poturbowany przez swojego rozwydrzonego rówieśnika, Patryka Czujkę.” to niech was to nie zwiedzie, że jest to książka dla dzieci, bo jest to zdecydowanie książka dla dorosłych.

Język, którym operuje autor też mimo swojego humorystycznego wydźwięku kieruję się w bardziej wyszukaną stronę i zdarza się, by zrozumieć jakiś żart, dobrze mieć pojęcie o realiach, które panowały w latach 90 ubiegłego wieku w naszym kraju. Myślałam, że dobrze się orientuję w tamtym okresie i po części tak było, ale autor tak mocno wchodzi w popkulturę tamtych czasów, że miejscami słyszałam o czymś pierwszy raz, ale co się dziwić jak ja to rocznik 94.

Dostajemy tu historię można powiedzieć jednej nocy, podczas której dwie rodziny Omletów i Czujków „walczą” ze sobą o swoje racje, w tym kto kogo oszukał i czyj honor będzie na wierzchu. W międzyczasie otrzymujemy też wstawki z innych miejsc, które dopełniają nam historię tej nocy. Wspomniałam już, że humor autora nie jest taki prosty i jest również podszyty ironią, więc nie wiem czy spodoba się każdemu odbiorcy.

Były momenty, w których się uśmiałam. Opisy szkoły, a już szczególnie szkolnej szatni były dla mnie takim żywym wspomnieniem, że nie wiem czy to dobrze świadczy o mojej szkole. 😂 Natomiast są sprawy, z których przynajmiej dla mnie nie mogłam się śmiać nawet, gdy napisane są w humorystyczny i sarkastyczny sposób. Jak jeszcze opis picia i zachowań patologicznej rodziny były dla mnie do przejścia, tak robienie sobie żartów z przemocy, której się dopuszcza ojciec Patryka nie leżało mi kompletnie. Wiem, że to taka koncepcja książki, ale dla mnie na nie. 😒

Jeżeli lubicie specyficzny i nieoczywisty humor, i macie ochotę przenieść się w czasie do lat 90 to ta książka jest dla was. U mnie pozostawiła dość mieszane uczucia, więc zostawię ją z oceną 5/10.

Jeżeli traficie gdzieś na opis tej książki i przeczytacie w pierwszym zdaniu: „10-letni Miłoszek Omlet podczas drogi powrotnej ze szkoły zostaje poturbowany przez swojego rozwydrzonego rówieśnika, Patryka Czujkę.” to niech was to nie zwiedzie, że jest to książka dla dzieci, bo jest to zdecydowanie książka dla dorosłych.

Język, którym operuje autor też mimo swojego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
442
324

Na półkach:

Cześć,

Dziś mam dla Was recenzję debiutu pt. „Zemsta rodziny Omletów” @jakub.kaleta.official od wydawnictwa @wydawnictwo_novaeres .

Trzymając ją w dłoni wybierzecie się w sentymentalną podróż w przeszłość do lat 90-tych. Książka zabiera nas do świata 10-letniego chłopca o imieniu Miłosz, który jest miłośnikiem gier. Przypomnijciesobie gry kupowane na straganch, czy kasety wideo z wypożyczalni. Mnie najbardziej zapadły w pamięci wymiana karteczek, które umieszczało się w segregatorach. I Tak właśnie Jakub Kaleta przedstawił czasy, które są mi bliskie, gdzie bójki były na porządku dziennym, gdzie nauczyciel mogł zwrócić uwagę uczniowi a nawet pociągnąć za uszy.

Na początku książka mnie wciągnęła, czytało mi się bardzo szybko. Później przez dygresje na chwilę się pogubiłam, wybiłam mocno z rytmu. Sam autor odniosł się w pewnym momencie, że warto wrócić do osoby Miłosza 😊 Akcja mimo wszystko była warta, bohaterowie wyraziści. Klimat lat 90-tych oddany bardzo fajnie, aż było go czuć 😉

Książka rozpoczyna się tym jak po lekcjach Patryk Czajka zaatakował Miłosza Omleta. Powala go na ziemię i robi z niego pośmiewisko przy kolegach. Miłosz ucieka do domu i ukrywa się w swoim pokoju. Gdy o bójce dowiaduje się ojciec Miłosza, postanawia wraz synem wybrać się do rodziny Czajków aby wyjaśnić sytuację i zażądać zadośćuczynienia. Jak to się skończyło? Polecam Wam samemu spradzić, było dość… ciekawie 😊

Cześć,

Dziś mam dla Was recenzję debiutu pt. „Zemsta rodziny Omletów” @jakub.kaleta.official od wydawnictwa @wydawnictwo_novaeres .

Trzymając ją w dłoni wybierzecie się w sentymentalną podróż w przeszłość do lat 90-tych. Książka zabiera nas do świata 10-letniego chłopca o imieniu Miłosz, który jest miłośnikiem gier. Przypomnijciesobie gry kupowane na straganch, czy kasety...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6145
3446

Na półkach:

Ten rok obfituje w wiele świetnych książek zabierających czytelników w sentymentalną podróż w przeszłość. Sporo miałam opowieści o latach 80-tych XX wieku. Teraz dla odmiany przeniosłam się do lat 90-tych i ich specyficznego klimatu, a wszystko za sprawą „Zemsty rodziny Omletów” Jakuba Kalety, dla którego powieść jest debiutem, ale widać w niej duże doświadczenie władania słowem, nakreślania obrazów, zabawy ironią, satyrą, a do tego snucia wciągającej opowieści. Satyryczno-przygodowa powieść obyczajowa zabiera nas do świata 10-letniego Miłoszka Omleta, miłośnika gier wideo i zajadania się mortadelą oraz oglądania kultowych seriali tamtych czasów.
Jakub Kaleta rewelacyjnie tworzy klimat tamtych czasów. Wręcz czujemy zapach bylejakości i straganów z rusko-chińskim badziewiem namiętnie kupowanym przez ludzi spragnionych dostępu do towarów, kompulsywnie wydających pieniądze, bo po latach braków towarów na półkach nie mogą się opanować. Szarzyźnie towarzyszy też przemoc: ze strony rodziców, nauczycieli i rówieśników. Trudno być słabym i mieć własne zainteresowania niewpisujące się w gender. Jednak bywają momenty, że nawet ojciec jest w stanie stanąć w obronie syna, o którym nie ma dobrego zdania.
Autor zabiera nas w świat zbierania, wymiany i handlu kasetami z grami wideo, kolekcjonowania karteczek ze scenami z filmów animowanych (pamiętacie te kultowe notatniki, w których nie dało się pisać?),malutkich paczuszek chipsów jedzonych w tajemnicy przed rówieśnikami o rodzicami, aby nie być zmuszonym do dzielenia się. Jakub Kaleta świetnie buduje klimat minionych czasów, pokazuje małostkowość ludzi. Z jednej strony widzimy pokomunistyczną biedę i bylejakość, a z drugiej konsumpcjonizm i drapieżność ludzi, przez których utracili twarz. I właśnie to staje się motorem napędowym akcji pozwalającej na zrzucenie wiele masek, pokazanie mechanizmów tworzenia obozów i zasady działania plemienności. Z jednej strony mamy to, co Erving Goffman opisał w książce „Człowiek w teatrze życia codziennego”, z drugiej pokazanie tego, przed czym ostrzega Neil Postman w „Zabawić się na śmierć”, a z trzeciej Philipa Zimbardo „Efekt Lucyfera”. Mamy tu zdejmowane, czy wręcz brutalnie zdzierane maski, ogłupianie się zabawianiem, przemoc tylko, dlatego że przymykano na nią oko. Te trzy elementy są przepisem na samospełniającą się katastrofę.
Jakub Kaleta zabrał mnie do czasów, która on doskonale zna i które były też częścią mojego dorastania. Obserwujemy świat ze stopniowo wkraczającym konsumpcjonizmem, wielkimi możliwościami dla cwaniaczków. Mamy tu przeciętna blokowiska z przeciętnymi mieszkańcami, którzy nie różnią się niczym od tych znanych mi z prowincji. I tam i tu młodzi ustanawiali swoją pozycję przemocą. Były to czasy bezkarnego ciągania uczniów za uczy przez nauczycieli, słownego upokarzania, bójek na przerwach. Nawet ja, stroniąca od takiego sposobu bronienia się, wprawnym ciosem w nos oddałam szturchańce, żeby mieć święty spokój. Widocznie był to dobry (choć przypadkowy) i mocny (mięśnie wyćwiczone w czasie ciężkiej pracy na polu) zamach, bo już więcej nikt mnie nie poszturchiwał. Świat 10-letniego Miłoszka Omleta zbudowany jest z doświadczeń, których każdy ówczesny nastolatek doświadczył.
Do opowieści wchodzimy na lekcji wychowania fizycznego. Dwóch uczniów nie ćwiczy. Jeden z nich słuchając kasety na walkmanie (młodsi niestety muszą sobie wygooglać) nieumiejętnie powtarza niemieckie słówka, czym wkurza kolegę, Patryka Czujkę. Zatarg kończy się karą dla tego ostatniego i to sprawia, że postanawia się zemścić na gapiowatym Omlecie. Po lekcjach napada go przy jednej z piaskownic. Na szczęście upokorzonemu chłopakowi pomagają koledzy. Nic jednak nie jest w stanie uratować palmy na honorze. To sprawia, że chłopak zamyka się w sobie i nie chce nikomu opowiedzieć o przeżyciach. Dopiero, kiedy ojciec wchodzi do akcji wyznaje prawdę. I to staje się początkiem zadziwiających wydarzeń, dzięki którym pognamy po zakamarkach komunistycznych blokowisk, zobaczymy brud, smród, ubóstwo, pijaństwo, cwaniactwo, przemoc, interesowność.
Mimo, że jest to opowieść o nastolatku to akcja wciąga od pierwszych stron. Z każdą kolejną działa tu efekt kuli śnieżnej: dzieje się więcej, ciekawiej i lepiej budowany jest klimat tamtych czasów. Dygresje nawet do nudnych scen wprowadzają dużą dawkę humoru, pokazują świat w krzywym zwierciadle i pozwalają przenieść się do minionych czasów, lepiej poczuć ich klimat. Na 350 stronach mamy wydarzenia z jednej doby, ale dzięki odesłaniom, wspomnieniom, dygresjom, humorowi ten czas rozciąga się na więcej dni, a nawet czasami lat i pozwala lepiej poznać bohaterów osadzonych w agresywnym kapitalizmie. A wszystko po to, by uwypuklić ich różnorodność oraz zmieniające się spojrzenia i ewoluujące relacje między postaciami.
„Do tej pory Omlecik postrzegał swego ojca raczej jako nieszkodliwego, acz uciążliwego fajtłapę – zwłaszcza, gdy przełączał teleodbiornik na inny kanał lub wprowadzał szlaban na granie na konsoli – którego jedynym życiowym osiągnięciem była dwójka synów i posadka w osiedlowym zakładzie produkcyjnym.
Działo się tak, od kiedy Miłosz wszedł w wiek dojrzewania, kończący okres idealizacji rodziców. W tym też czasie chłopiec, odczuwający potrzebę posiadania idoli, zwrócił swe uwielbienie ku bohaterom popkultury, ze szczególnym uwzględnieniem telewizyjnych herosów.
Tego wieczora omleci system wartości ulegał transformacji. W jego umyśle zapowiadano tryumfalny powrót kultu własnego ojca, odarty jednak z dziecięcej naiwności, wzbogacony za to o zalążki młodzieńczej świadomości i akceptacji realnego obrazu swego bóstwa.
Gdzieś po drodze tych wszystkich przemian ośrodkowy układ nerwowy Omleta zaniechał w obawie przed przeciążeniem analizy docierających doń informacji i skupiał się na jak najdokładniejszym ich odbiorze oraz zachowaniu w podświadomości, by w sprzyjających warunkach poddać je dokładnej, powolnej obróbce. Przywodziło to na myśl węża, który – połknąwszy swą ofiarę – trawi ją przez kilka kolejnych dni”.

Ten rok obfituje w wiele świetnych książek zabierających czytelników w sentymentalną podróż w przeszłość. Sporo miałam opowieści o latach 80-tych XX wieku. Teraz dla odmiany przeniosłam się do lat 90-tych i ich specyficznego klimatu, a wszystko za sprawą „Zemsty rodziny Omletów” Jakuba Kalety, dla którego powieść jest debiutem, ale widać w niej duże doświadczenie władania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
209
203

Na półkach:

POWRÓT DO SZALONYCH LAT 90-TYCH

„Zemsta rodziny Omletów” to naprawdę udany debiut literacki Jakuba Kalety. Jest to lekka powieść „satyryczno-przygodowa”, która dłuższymi fragmentami naprawdę mocno mnie bawiła, pozwalając na chwilę odciąć się od przytłaczających nas wszystkich w ostatnich dniach przykrych wiadomości. Jak dobrze byłoby wrócić do beztroskich lat 90-tych, kiedy niekłamaną radość wywoływał segregator z „karteczkami z Króla Lwa”, a jedną z większych trosk było pokątne zjedzenie malutkiej paczki chipsów, bez trafienia na radar, wyjątkowo wrażliwych na dźwięk chrupania, kolegów z klasy. Za sprawą „Zemsty rodziny Omletów” mogłem przypomnieć sobie wiele z moich osobistych doświadczeń, wyniesionych ze Szkoły Podstawowej nr 61 im. Józefa Wybickiego. To były dobre lata, choć nie wszystko wspominam równie ciepło. Podobnie będę miał z powieścią Jakuba Kalety – to dobra książka, choć nie wszystko mnie w niej ujęło.

Można powiedzieć, że autor jest moim rówieśnikiem, dlatego podejrzewam, że w okresie dojrzewania mieliśmy wiele tożsamych doświadczeń i spostrzeżeń. W okresie raczkującego bądź co bądź kapitalizmu, gdy oferty sklepów nie nadążały za nadciągającymi z zachodu modami, wszyscy byliśmy poniekąd równi. Pamiętam gdy na urodziny dostałem wymarzonego Pegasusa, a na rynku polowało się na kartridże z grubego, żółtego plastiku. To były lata, gdy praktycznie wszyscy mieliśmy to samo, to samo oglądaliśmy, tym samym się fascynowaliśmy, a po szkole do zmroku siedziało się na boisku. Ach, epoko pre-Internetu, dlaczego odeszłaś?

HONOR W EPOCE PREINTERNETOWEJ

Wiele z tego o czym pisze Jakub Kaleta, obserwowałem na własne oczy. Myślę, że podwórka łódzkie i gdańskie były w latach 90-tych tożsamymi habitatami. Nawet ja - choć nigdy nie należałem ani do grupy nader wysportowanych, ani do grupy szczególnie agresywnych – brałem udział w niejednej bójce. Podobne doświadczenie staje się udziałem 10-letniego Miłosza Omleta. Zostaje zaatakowany po lekcjach przez Patryka Czujkę, powalony na ziemię i – co by nie mówić – upokorzony na oczach kolegów. Nic dziwnego, że owo piątkowe popołudnie nie należy do tych najbardziej udanych. Miłosz zamyka się w sobie (oraz w pokoju) gdzie w skrytości konsumuje swój dramat (i nie tylko, gdyż podobnie jak ja, posiada niezdrowy zwyczaj „zajadać” swoje smutki). Byłaby to powieść jedynie „satyryczna” gdyby do akcji nie wkroczyła głowa klanu Omletów, nie godząc się by taki dyshonor uszedł Patrykowi płazem. Ojciec Miłosza postanawia udać się (wraz z synem) do mieszkania rodziny Czujków, aby wyjaśnić sytuację i żądać satysfakcjonującego zadośćuczynienia. Jak rozwiną się dalsze wypadki? Nie psując Wam zabawy z odkrywania tej historii, napiszę jedynie, że w sposób szalony i momentami bardzo abstrakcyjny.


„CZUJNY CZYTELNIK ZAUWAŻY…”

Akcja mnie szybko wciągnęła, zwłaszcza, że w pierwszej części jest bardzo wartka. Pierwsze 6 rozdziałów to około 90 stron powieści. Wszystko odbywa się w szaleńczym tempie, które zachęca by czytać dalej i dalej… I wtedy rozpoczyna się rozdział 7, który ciągnie się przez niebagatelne 70 stron. Kolejno następujące rozdziały też zawierają dużo dygresji, które niekoniecznie wiele wnoszą do fabuły. Nie zrozumcie mnie źle – są to fragmenty zabawne, które pozwolą przenieść się Wam np. do szkolnej szatni z końca lat 90-tych, jednak dla mnie osobiście było tych wtrętów zbyt wiele. Nie posuwały akcji do przodu, która w pewnym momencie zaczęła się dla mnie aż nazbyt ślimaczyć. Książka liczy przeszło 350 stron, które opowiadają o wydarzeniach, które rozegrały się w niepełną dobę. Wydaje się, że sam autor zdaje sobie sprawę, że momentami przedobrzył z dygresjami, gdyż w pewnym momencie stwierdza:

„Czujny czytelnik zauważy zapewne, iż idąc tokiem naszych rozważań, odeszliśmy od osoby Miłoszka, najpewniej pozostawiając go samego na pastwę bezwzględnego losu. Otóż bynajmniej.”

WIĘCEJ SATYRY NIŻ PRZYGODY

Jakub Kaleta umie pisać, a nie jest to niestety rzeczą oczywistą, gdy sięgamy po literackie debiuty. Wielokrotnie w ostatnim czasie się rozczarowałem i nawet postanowiłem sobie jakiś czas temu unikać tego typu książek oferowanych przez wydawnictwo Novae Res. Jednak skuszony opisem „Zemsty rodziny Omletów” postanowiłem zaryzykować – i tym razem była to dobra decyzja. Życzyłbym sobie jedynie, aby autor swój dryg do pisania przekuł w większą ilość przygód, które spotykają klan Omletów, nawet jeśli oznaczałoby to ograniczenie jego ciągot satyrycznych.

Autor lubi bawić się słowem, i widać, że nabyte doświadczenie dziennikarskie nie poszło na marne. Wiele fragmentów zasługuje na uznanie. Choćby opis transformacji postrzegania ojca przez Miłosza, który nastąpił owego pamiętnego, piątkowego popołudnia:

„Do tej pory Omlecik postrzegał swego ojca raczej jako nieszkodliwego, acz uciążliwego fajtłapę – zwłaszcza, gdy przełączał teleodbiornik na inny kanał lub wprowadzał szlaban na granie na konsoli – którego jedynym życiowym osiągnięciem była dwójka synów i posadka w osiedlowym zakładzie produkcyjnym.
Działo się tak, od kiedy Miłosz wszedł w wiek dojrzewania, kończący okres idealizacji rodziców. W tym też czasie chłopiec, odczuwający potrzebę posiadania idoli, zwrócił swe uwielbienie ku bohaterom popkultury, ze szczególnym uwzględnieniem telewizyjnych herosów.
Tego wieczora omleci system wartości ulegał transformacji. W jego umyśle zapowiadano tryumfalny powrót kultu własnego ojca, odarty jednak z dziecięcej naiwności, wzbogacony za to o zalążki młodzieńczej świadomości i akceptacji realnego obrazu swego bóstwa.
Gdzieś po drodze tych wszystkich przemian ośrodkowy układ nerwowy Omleta zaniechał w obawie przed przeciążeniem analizy docierających doń informacji i skupiał się na jak najdokładniejszym ich odbiorze oraz zachowaniu w podświadomości, by w sprzyjających warunkach poddać je dokładnej, powolnej obróbce. Przywodziło to na myśl węża, który – połknąwszy swą ofiarę – trawi ją przez kilka kolejnych dni.”

Gdy „czujny czytelnik” martwi się, że Miłosz został „pozostawiony sam sobie, na pastwę bezwzględnego losu”, autor nas uspokaja, ponieważ gdy my raczeni byliśmy szczegółową opowieścią o szkolnej codzienności, nasz bohater spokojnie spędzał ten czas wpatrzony w ekran telewizora:

„Świadomość młodego telemaniaka nie protestowała. Traktowała ona spoty proszków do prania i papierosów jako osobne krótkie etiudy filmowe ze szczegółowo nakreślonym światem przedstawionym oraz skomplikowanymi sylwetkami bohaterów. A więc pozycje godne uwagi w równym stopniu co pełnometrażowe produkcje nimi przerywane. Tak czy inaczej, pasmo reklam minęło, a poziom koncentracji uwagi Omleta na wypadkach toczących się na ekranie nie zmienił się o żadną istotną statystycznie wartość.

Po reklamach nadszedł czas na drugi z hitów tego wieczoru. Był to film sensacyjny, bez śmiechu z taśmy, a zatem przeznaczony dla ambitniejszego widza. Choć jednocześnie niepozbawiony dozy komizmu. Ta objawiała się poprzez bon moty, rzucane przez bohaterów między jedną a drugą serią z karabinu, a także podczas przeładowywania broni.
Pierwsze skrzypce w tej produkcji grał Sylvester Stallone – kolejny idol Miłoszka. Wydawałoby się, że któryś z telewizyjnych decydentów nawiązał z chłopcem telepatyczną więź i skonstruował wieczorną ramówkę specjalnie na jego gust i potrzeby.”

CIENKA GRANICA MIĘDZY KRAINĄ ŚMIECHU A DOLINĄ ŻENADY

Każdy śmieszek wie, że wzbudzanie powszechnej uciechy potrafi być dość zdradliwe. Upojeni radością zebranej braci, możemy zbyt się rozochocić, i w oka mgnieniu stracić miano „tego zabawnego”, na które nieraz tak ciężko pracowaliśmy. Granica jest tak bardzo cienka, że niektórzy nie mają pojęcia kiedy ją przekroczyli. Zazwyczaj dzieje się to, gdy ktoś zbyt bardzo stara się być zabawny, przez co staje się jedynie śmieszny.

To wielka sztuka, by rozbawić kogoś bez wywoływania dreszczy żenady. Autor jest świadomy złożoności tego zadania:

„W spowitym niebieskim blaskiem pokoju rozbrzmiewał głos spikera, deklamującego zapis wysiłków tłumaczy, starających się przełożyć amerykańskie żarty słowne tak, by zachowały chociaż sugestię śmieszności.”

Wydawnictwo informuje nas, że autor tekst „ubogacił archaizmami i regionalizmami, a także doprawił dużą dawką kontrowersyjnego humoru”. Nie kłamią! Tekst naprawdę jest doprawiony bardzo dużą ilością żartów słownych. Rzecz w tym, że choć lubię np. ketchup, który stanowił podstawę mojej studenckiej kuchni, to jednak jest pewna ilość, która sprawia, że wszystko zaczyna smakować tak samo (albo przestaje smakować w ogóle). Nie jestem człowiekiem stale poszukującym czegoś nowego. Mogę przez miesiące żywić się trójkątnymi tostami, ale jednak i one w pewnym momencie potrafią mi się przejeść, i potrzebuję odmiany. Muszę szczerze przyznać, że nie wszystkie, serwowane mi przez Jakuba Kaletę żarty, smakowały mi tak samo. Niektóre były lekko żenujące, a niektóre zwyczajnie niesmaczne. Jeszcze inne po prostu mi się przejadły, gdyż zbudowane były na tym samym schemacie przekręcania znanych nazw i celowych błędach językowych.

Powyższe zarzuty nie zmieniają jednak mojego pozytywnego odbioru książki. Ocena byłaby wyższa, gdyby ratio akcji do satyry byłoby nieco inne. Niemniej jednak Zemsta rodziny Omletów” to niezły debiut. Polecam zwłaszcza tym, których dzieciństwo przypadło na lata 90-te XX wieku. Jakub Kaleta ożywi wiele naszych wspomnień, okraszając je sporą ilością abstrakcyjnego poczucia humoru i fantazji. Z chęcią sięgnę po kolejne książki spod jego pióra, z nadzieją, że będzie w nich więcej wartkiej akcji (nawet jeśli odbędzie się to kosztem zabawnych dygresji).

Polecam na te niespokojne czasy i czekam na więcej.


Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

PS. Zapraszam też na bloga: atypowy.com
oraz IG:@cien_mgly

POWRÓT DO SZALONYCH LAT 90-TYCH

„Zemsta rodziny Omletów” to naprawdę udany debiut literacki Jakuba Kalety. Jest to lekka powieść „satyryczno-przygodowa”, która dłuższymi fragmentami naprawdę mocno mnie bawiła, pozwalając na chwilę odciąć się od przytłaczających nas wszystkich w ostatnich dniach przykrych wiadomości. Jak dobrze byłoby wrócić do beztroskich lat 90-tych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
365
258

Na półkach:

Lata 90. wspominam najpiękniej. Zwłaszcza ich drugą połowę, bo przyszło mi urodzić się właśnie pod koniec roku 1990. Co to były za czasy! Umorusane dzieci bawiące się pod blokiem, czipsy maczugi, gumy z obrazkiem, pałeczki lodowe, sprzedawanie swoich kolorowanek pod sklepem i słynny okrzyk spod okna „maaaamoooo rzuć pięć złoootyyyych!” Tyle wolności, co w latach 90. nie zaznałam już nigdy więcej.

Podobnie jak główny bohater książki Zemsta rodziny Omletów autorstwa Jakuba Kalety, Miłoszek – wychowałam się w bloku. Wiem, co to znaczy, kiedy sąsiad zadziera z sąsiadem. Żeby było jasne, nie wiem tego z autopsji, ale z wieloletnich obserwacji. Wielokrotnie jako dziecko widziałam lecące z czwartego piętra telewizory, czy skaczącą sobie do oczu osiedlową śmietankę towarzyską. I powiem Wam jedno – ta książka to kwintesencja lat 90.

Miłoszek wdaje się w bójkę ze swoim kolegą. Kiedy okazuje się, że rodzina jego rywala wcale nie jest taka, na jaką się kreuje, ojciec bohatera postanawia się zemścić. W tym celu stosuje sztuczki, które mają zdemaskować oprawców raz na zawsze.

Na początku czytelnikowi może być trudno „wkręcić się” w styl autora. Narracja narzuca swoje tempo, które do najwolniejszych nie należy. Trzeba dać sobie chwilę na wczucie się w jej klimat. Język, jakim posługuje się autor, jest kwiecisty i wyczerpujący. Kaleta daje dość długie dygresje, często odchodzi od głównego wątku i brnie w inny temat. Ale właśnie o to w tej książce chodzi. Tu nie liczy się tylko jej zakończenie, a przyjemność czytania. Tę książkę pochłania się dla wspomnień lat 90., dla szkolnych i osiedlowych historii, dla tych wszystkich kreatywnych pomysłów, które tylko czekały na realizację, dla tych ludzkich improwizacji – bo takie to były czasy.
Ta historia jest pełna humoru, zabawnych zwrotów akcji oraz fanów Disco Polo. Poczuj klimat tego osiedlowego thrillera, a oczami wyobraźni zobaczysz siebie w odblaskowym ortalionowym dresie.
Serdecznie polecam!

https://www.instagram.com/zaczytania/

Lata 90. wspominam najpiękniej. Zwłaszcza ich drugą połowę, bo przyszło mi urodzić się właśnie pod koniec roku 1990. Co to były za czasy! Umorusane dzieci bawiące się pod blokiem, czipsy maczugi, gumy z obrazkiem, pałeczki lodowe, sprzedawanie swoich kolorowanek pod sklepem i słynny okrzyk spod okna „maaaamoooo rzuć pięć złoootyyyych!” Tyle wolności, co w latach 90. nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    20
  • Chcę przeczytać
    17
  • Posiadam
    3
  • 2022
    2
  • Marzec 2022
    1
  • Recenzencka
    1
  • BIBLIOTEKA POCKETBOOK INKPAD
    1
  • LITERATURA PIĘKNA
    1
  • 2023
    1
  • EmpikGo
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zemsta rodziny Omletów


Podobne książki

Przeczytaj także