Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni

Okładka książki Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni Massimo Pigliucci
Okładka książki Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni
Massimo Pigliucci Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
402 str. 6 godz. 42 min.
Kategoria:
nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Data wydania:
2019-11-05
Data 1. wyd. pol.:
2019-11-05
Liczba stron:
402
Czas czytania
6 godz. 42 min.
Język:
polski
ISBN:
9788301209162
Tagi:
nauka pseudonauka mity
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
22 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
100
75

Na półkach:

Ciekawa, inspirująca i trudna. Nie była to łatwa lektura, ale czasem właśnie przyjemność poznania jest wprost proporcjonalna do włożonego wysiłku. Widać dużą wiedzę autora popartą licznymi odniesieniami do innych dzieł zarówno tych historycznych jak i współczesnych; momentami ilość przewijających się nazwisk, terminów i klasyfikacji utrudniała płynną lekturę, głębia analizy tematu i chęć dotarcia do sedna bywały męczące, jednak po zakończeniu należy się autorowi duży szacunek za tak wnikliwą interpretację tematu popartą naukowym orężem oraz zachowaniem obiektywizmu. Z drugiej strony nie spodziewałem się że można na tyle różnych sposobów i podejść rozgryzać termin "nauka".
Podsumowując: pozycja na duży plus+++
Polecam 😁👍

Ciekawa, inspirująca i trudna. Nie była to łatwa lektura, ale czasem właśnie przyjemność poznania jest wprost proporcjonalna do włożonego wysiłku. Widać dużą wiedzę autora popartą licznymi odniesieniami do innych dzieł zarówno tych historycznych jak i współczesnych; momentami ilość przewijających się nazwisk, terminów i klasyfikacji utrudniała płynną lekturę, głębia analizy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
338
221

Na półkach:

Pierwsza część książki na 8*. Autor wyjaśnia, co chce osiągnąć. Przedstawia problem demarkacji - granicy między nauką a pseudonauką, a potem ze swadą opisuje przykłady pseudonauki np. ufologia.
Mamy tu przykłady, opisy przypadków, anegdoty, książka wciąga.
Gdzieś od połowy książki poczułem jak z Pigliucci'ego wychodzi filozof, którym jest z zawodu. Rozważania nad wyższością jednej filozofii nad drugą i przedstawianie ulubionych filozofów, to już nie moja bajka. Dla mnie ta część to 4*.
Na szczęście, pod koniec książki wrócił ten zaciekawiający mnie autor. Szczególnie spodobał mi się rozdział "Kto jest Twoim ekspertem", w którym Pigliucci pokazuje jak odróżnić prawdziwego eksperta od pozornego. Opis tzw. efektu Nobla to mistrzostwo. Co to jest za efekt? Tego nie zdradzę, aby nie psuć przyjemności czytania.
Mimo wszystko, polecam!

Pierwsza część książki na 8*. Autor wyjaśnia, co chce osiągnąć. Przedstawia problem demarkacji - granicy między nauką a pseudonauką, a potem ze swadą opisuje przykłady pseudonauki np. ufologia.
Mamy tu przykłady, opisy przypadków, anegdoty, książka wciąga.
Gdzieś od połowy książki poczułem jak z Pigliucci'ego wychodzi filozof, którym jest z zawodu. Rozważania nad wyższością...

więcej Pokaż mimo to

avatar
662
364

Na półkach:

Książka nie dla laików. Wbrew pozorom. To raczej wskazówki dla osób, którym nauka nie jest obca, ale które nie bardzo wiedzą, jak radzić sobie w dyskusjach z pseudonaukowcami.

"Bujda na resorach" to książka raczej filozoficzna, dość wymagająca dla czytelnika, którego zasypuje wieloma analizami błędów logicznych. Pigliucci bardzo drobiazgowo podszedł do problemu pseudonauki, jej różnic z nauką. Studium jest wyjątkowo szczegółowe i obejmuje wiele aspektów (włącznie z rolą mediów w utrwalaniu pewnych błędów czy mitów; think tanków itp.).

Trzeba przyznać, że autor podjął się niezwykle trudnego zadania, aby wskazać czytelnikowi wszelkie niuanse i trudności w sferze walki z kreacjonistami, antyszczepionkowcami czy negacjonistami klimatycznymi.

Największym problemem "Bujdy..." jest, niestety, brak trzymania się tematu, który wyznaczyły pierwsze rozdziały. Sądziłam, że Pigliucci skupi się na antynaukowych bzdurach, a tymczasem w pewnym momencie serwuje dość solidną historię filozofii, która raczej nie jest konieczna w tak obszernej formie. Im dalej w las, tym treści są bardziej akademickie i trudno wychwycić konkretne wskazówki dot. rozpoznawania pseudonauki i jej pułapek.

Oczywiście, "Bujda na resorach" to niezwykle ciekawa i inspirująca książka, ale jednak dotycząca głównie filozofii. Nie rozprawia się z żadną ze spiskowych teorii w większym stopniu, pozostawiając to raczej innym autorom (np. zachęcając do lektury pozycji Jamesa Randiego).

Wartości praktycznej w rozprawianiu się z pseudonauką książka ma raczej niewiele. Za to pozwala zwrócić uwagę na intelektualne rozstaje i trudności w dyskusjach z pseudonaukowcami. Uczula też na powszechne błędy logiczne. Jest również ciekawym przekrojem dyskusji i sporów w nauce na przestrzeni ostatnich wieków.

Warto przeczytać, ale pozycja raczej dla osób o filozoficznych zamiłowaniach. Absolutnie nie sprawdza się w formie lekkiej lektury czy poradnika w rodzaju "jak rozmawiać z kreacjonistą".

Książka nie dla laików. Wbrew pozorom. To raczej wskazówki dla osób, którym nauka nie jest obca, ale które nie bardzo wiedzą, jak radzić sobie w dyskusjach z pseudonaukowcami.

"Bujda na resorach" to książka raczej filozoficzna, dość wymagająca dla czytelnika, którego zasypuje wieloma analizami błędów logicznych. Pigliucci bardzo drobiazgowo podszedł do problemu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
588
526

Na półkach:

To naprawdę ciekawa lektura. Nie zgadzam się z wszystkimi twierdzeniami i interpretacjami Pigliucciego, mimo to dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Za wadę uznaje ciagle nawracanie do sporu rewolucjonistów z kreacjonistami oraz prywatne wycieczki. Myślę, że dla laika byłaby to bardzo ciekawa lektura, być może zmieniająca nieco światopogląd i podejście do nauki, wiadomości i ekspertów.

To naprawdę ciekawa lektura. Nie zgadzam się z wszystkimi twierdzeniami i interpretacjami Pigliucciego, mimo to dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Za wadę uznaje ciagle nawracanie do sporu rewolucjonistów z kreacjonistami oraz prywatne wycieczki. Myślę, że dla laika byłaby to bardzo ciekawa lektura, być może zmieniająca nieco światopogląd i podejście do nauki, wiadomości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
685
525

Na półkach:

Książka z gatunku intelektualnego must-read! Bezcenna dla osób, które są bezradne w jałowych dyskusjach ze zwolennikami wszelkiej maści teorii spiskowych, argumentów pseudonaukowych i antyintelektualizmu, ale także scjentyzmu, zbyt często traktowanego jako postawa prawdziwie racjonalistyczna.
Massimo Pigliucci jest biologiem ewolucyjnym i filozofem nauki, więc reprezentuje niewiarygodny wprost i rzadko spotykany warsztat, dający możliwość łączenia punktu widzenia nauk przyrodniczych (empirycznych, eksperymentalnych) i "teorii czystego rozumu".
Między wierszami mieści się mnóstwo odniesień do kwestii, o których tyle się teraz dyskutuje w kontekście przyszłego rozwoju nauki: akademia humboldtowska/niemiecka/liberalna vs anglosaska/amerykańska albo ideał poznania vs pragmatyzm (lub wręcz instrumentalizm). Piglucci odnajduje korzenie tej dyskusji w starciu racjonalizmu kartezjańskiego z empiryzmem Hume'a, a w zasadzie jeszcze wcześniej, czyli w poglądach na temat konceptualnej przydatności dedukcji i indukcji, sformułowanych w starożytności. Piglucci (raz jeszcze podkreślam - przyrodnik! a więc naukowiec silnie osadzony w naukach empirycznych, kojarzonych zazwyczaj z pragmatyzmem i sferą wdrożeń) bardzo silnie opowiada się za oceną dokonań współczesnej nauki z perspektywy wiedzy osadzonej intelektualnie w rozważaniach teoretycznych sformułowanych w filozofii klasycznej. Choć oczywiście ostrzega przed prostym (prostackim?) cytowaniem starożytnych przez ludzi nie mających warsztatu naukowego, a więc ignorujących kontekst wiedzy (tu nasuwa się przykład kościoła katolickiego, z jego bezrefleksyjnym stosowaniem "antycznej wiedzy przyrodniczej" we współczesnych realiach społecznych, co zresztą zostało już wielokrotnie obnażone w ramach ekonomii feministycznej i ekonomii środowiska).
Na kanwie powyższego, nie sposób nie pomyśleć o nieuchronnej zmianie paradygmatu nauki, jaki obserwujemy obecnie na co dzień: racjonalistyczne podejście dedukcyjne (formułowanie hipotez na gruncie rozumowym i ich weryfikacja) nieuchronnie ustępuje podejściu indukcyjnemu w obliczu zastosowania big data i nadzwyczajnych mocy obliczeniowych pozwalających na ich przetwarzanie (czyli obserwacje empiryczne) bez założonych a priori hipotez badawczych (które odzwierciedlają teorię czystego rozumu).
Z perspektywy czysto biznesowej problem wydaje się urojony, ale już z perspektywy społecznej grozi efektami, o jakich pisał chociażby Ortega y Gasset w "Buncie mas" (manifestem naukowo-politycznym, pod którym podpisuję się wszystkimi łapami, jest zawarty tam esej "Barbarzyństwo specjalizacji"),a także Huntington w "Zderzeniu cywilizacji". Pigliucci trochę tłumaczy Amerykanów z tego instrumentalizmu (imperatyw przetrwania tego społeczeństwa był w czasach nowożytnych całkiem inny niż społeczeństw europejskich, więc rozwój w kategoriach czysto intelektualnych nie mógł tam decydować o rozwoju nauki w takim stopniu, jak na Starym Kontynencie, gdzie tradycje racjonalizmu wyrosły na gruncie relatywnie gwarantowanego bezpieczeństwa bytu). (Tu znowu nasuwa się skojarzenie z Gassetem).
Uczciwie przyznam, że po latach współpracy z biznesem sama byłam mocno skrzywiona w kierunku nauk stosowanych i pragmatyzmu amerykańskiego, ale po przeczytaniu znakomitych "Bullshit jobs" Greabera (pod fatalnym tytułem "Praca bez sensu" w polskim tłumaczeniu) i ubiegłorocznych doświadczeniach covidowo-gospodarczych, gruntownie zmieniłam nastawienie. Pigliucci rozwala na obie łopatki ideę think tanków i wykazuje absurd przedkładania nauk stosowanych nad podstawowymi (co znajduje wyraz w skali finansowania grantów naukowych - niestety także w Polsce). Podaje paradoksalny przykład sytuacji, kiedy specjalista badający zachowania pewnego gatunku ćmy, staje na głowie, aby w ostatnim akapicie uzasadnić, jakież to niebywałe znaczenie praktyczne będzie od dzisiaj miała wiedzy o rytuałach seksualnych owej ćmy. Znamy to z własnych badań ;-)
Oczywiście Pigliucci nie neguje znaczenia obserwacji i indukcji (w końcu to przyrodnik!) - sięga aż do presokratyków, pisząc "nauka i filozofia zaistniały, gdy presokratycy przenieśli swoje wysiłki z medycyny i rolnictwa [empiria] na fizykę i atronomię [racjonalizm], ponieważ byli zainteresowani tym, jak świat faktycznie działa". Co napawa nadzieją, że za x lat (o ile ludzkość przetrwa) amerykańska akademia osiągnie poziom presokratejski i będzie dążyć do objaśnienia/rozumienia a nie tylko obserwacji i wdrożenia. Ciekawe, co do tego czasu zostanie z Europy?
Pigliucci pokazuje też do jakich dramatycznych skutków doprowadzić może pielęgnowanie teorii spiskowych i pseudonauk oraz nieumiejętność postawienia tamy pewnym wydarzeniom zainicjowanym rzekomo na wniosek nauki. Omawia obszernie tragedię poczynań eugenicznych, o których nie tak dawno czytałam w znakomitej książce "Higieniści" Zaremby Bielawskiego.
Nieprawdopodobna jest w tej książce liczba nawiązań i odniesień tak do nauk przyrodniczych (głównie do teorii ewolucji i fizyki kwantowej),jak i rozwoju myśli (filozofia nauki). Punktem wyjścia jest zresztą odwołanie do największego filozofa nauki, czyli Poppera i jego próby demarkacji nauki i pseudonauk (nawiązanie do tego problemu odzwierciedla tytuł całej książki). Pigliucci daje także świetny wykład o tym, jak dyskutować ze zwolennikami pseudonauk, żeby nie dać się "głupio zagadać", wyraża wątpliwości do do kondycji etyki naukowej, roli tzw. ekspertów i odpowiedzialności intelektualistów za popularyzację wiedzy.
Koniecznie przeczytajcie! Do tego napisane ze swadą i rozmachem. Świetna zabawa intelektualna :-)

Książka z gatunku intelektualnego must-read! Bezcenna dla osób, które są bezradne w jałowych dyskusjach ze zwolennikami wszelkiej maści teorii spiskowych, argumentów pseudonaukowych i antyintelektualizmu, ale także scjentyzmu, zbyt często traktowanego jako postawa prawdziwie racjonalistyczna.
Massimo Pigliucci jest biologiem ewolucyjnym i filozofem nauki, więc reprezentuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
616
70

Na półkach:

Zacząłbym od polecenia bardzo ciekawej dyskusji na yt, gdzie MP dyskutuje z Danielem Dennettem(filozofem) i Lawrence'm Kraussem(fizykiem) dla zrozumienia innego kontekstu tej książki niż nasze polskie podwórko(w Polsce scjentyzm jest zjawiskiem marginalnym nie tyle nawet w całej populacji, co w populacji intelektualistów).
Sama książka jest doskonałym wprowadzeniem do używania pojęć z zakresu filozofii nauki w działaniu. Czytelnik dowie się z niej czym jest demarkacja, paradygmat, hipoteza ad hoc, falsyfikacja, kontekst odkrycia. Pozna znane postaci filozofów nauki: Poppera i Kuhna oraz filozoficznie nastawionych naukowców typu Jay Gould. Co ciekawe pozna też argumenty przeciw filozofii w ogóle artykułowane przez takie tuzy nauki jak Weinberg, czy Hawking.
Pytanie kluczowe jakie należy tutaj zadać: czy filozofia nauki ma wartość poznawczą i etyczną, a zatem czy rozważania zawarte w tej książce mają taką wartość?
Wielu naukowców, bo oni są zdaje się ukrytym adresatem tej książki nie widzi takiej potrzeby. A książka podobnie jak dzieło Sabine Hossenfelder "Zagubiene w matematyce..." przypomina, że nauka jest to co naturalne i testowalne empirycznie. Natomiast wielu naukowców przekracza tę granicę ubranym w strój naukowca, choć zaczynają uprawiać filozofię. Najlepiej to widać w dywagacjach o metodzie naukowej i teorii strun(tutaj pada wspólne dla tych publikacji zainteresowanie pracami Richarda Dawida i jego postempirycznego projektu). Może Piglliucci i Hossenfelder są nazbyt konserwatywni? Zastanawiające jest to zjawisko rozejścia się nauki i filozofii. Przypomina mi się przyjaźń Hansa Reichenbacha z Albertem Eisteinem. Inspiracje Eisteina Machem. A dzisiaj czołowi twórcy z Weinbergiem na czele nie widzą potrzeby filozofii? Czy może chcą uprawiać filozoficzne dywagacje bez gorsetu filozofii? Jeden z recenzentów mówi o kompleksach Pigliucciego(myślę raczej, że uczuciem towarzyszącym tej książce jest żal). Ja wskazałbym na tabloidyzacje zachowań gwiazd nauki, którym nie chce się czytać filozofii nauki. Są to często i zwyczajnie w świecie osoby niegrzeczne.

Inną ceną wartością jest zapoznanie czytelnika z współczesnym myśleniem o nauce. Spektrum zaczyna się od obiektywizmu(boskiego punktu widzenia) przechodzi przez różne warianty korespondencyjnej teorii prawdy, a kończy się postmodernistami w wersji hard.

Choć tytuł zapowiada coś popularnonaukowego mamy do czynienia tak naprawdę z apelem sceptycznego filozofa do pogłębienia myślenia o naturze nauki przez samych naukowców. Rozmycie granic(problem demarkacji) świadczy nie tyle może o jakimś pomieszaniu, ale o ciągłym rozwoju zainteresowań naukowych.

Na koniec tłumaczenie. Zgadzam się z poprzednim recenzentem, że mamy do czynienia z wieloma niedociągnięciami. Szkoda, że tłumacz nie miał wsparcia w uważnym oku redaktora książki.

Co do wartości dla debaty publicznej to książka spełnia użyteczną funkcję propagując światopogląd naukowy i zdrowy sceptycyzm. Patrząc na świat, debata między filozofami, a naukowcami to zjawisko marginalne(acz najciekawsze) dla stanu debaty.

Zacząłbym od polecenia bardzo ciekawej dyskusji na yt, gdzie MP dyskutuje z Danielem Dennettem(filozofem) i Lawrence'm Kraussem(fizykiem) dla zrozumienia innego kontekstu tej książki niż nasze polskie podwórko(w Polsce scjentyzm jest zjawiskiem marginalnym nie tyle nawet w całej populacji, co w populacji intelektualistów).
Sama książka jest doskonałym wprowadzeniem do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8
2

Na półkach:

Krótko:
Książka jest rewelacyjna. Mapuje obszar współczesnej nauki, pokazując zarówno to, co naukowe, pseudonaukowe, jak i na pograniczu obu obszarów. Głównym celem autora jest podanie recepty na racjonalne, krytyczne myślenie. Składa się ona, przede wszystkim, z dwóch elementów: umiarkowanego sceptycyzmu i tzw. epistemologii cnót.

Trochę dłużej:
Do napisania krótkiej recenzji skłoniły mnie dwie umiarkowane (lub prawie negatywne) recenzje. Przy czym ta dłuższa, autorstwa Carmela, jest nietrafiona, pełna błędów interpretacyjnych, prawdopodobnie wynikających z nieżyczliwości wobec opinii wyrażanych w książce będącej recenzowaną.
Podejrzewam, że problemy ze zrozumieniem książki Pigliucciego mają swoje źródło w tym, że nie jest to książka stricte popularnonaukowa. Uogólniając, łączy ze sobą trzy mało popularne dyscypliny: historię nauki, filozofię nauki i epistemologię. Obraz nauki, a za nim także racjonalności, bo nauka jest produktem racjonalnego badania rzeczywistości, jaki się z książki wyłania, jest dosyć nieoczywisty, a w niektórych miejscach wręcz rozmyty. Nie należy jednak stąd wyprowadzać wniosku, że autor naukę dezawoułuje. Jest wręcz przeciwnie. To zdecydowany stronnik nauki, ale jednocześnie propagator rzetelnego i krytycznego myślenia, które czasami musi wziąć na warsztat opinie głoszone przez naukowców.
Pigliucci kolejno prowadzi nas z obszaru pseudonauki, prezentując rzeczowe, naukowe (sic!) argumenty, które pozwalają określić danych "dyscyplin" (np. astrologii, kreacjonizmu) jako nienaukowych i nieracjonalnych, przez obrzeża naukowości (np. SETI - program poszukiwania inteligentnych form życia pozaziemskiego),aż po naukowców, którzy trochę przesadzili, czyli zaczeli się wypowiadać na tematy, w których nie są specjalistami.
Jednym z ważniejszych punktów książki jest solidnie uargumentowane twierdzenie, że nie ma jednolitej metody naukowej, a różne metody naukowe. Co więcej, tzw. metoda naukowa jest formą pokutującego w społeczeństwie (i wśród naukowców) mitu, który ma swoje źródło w twierdzeniu, że metodologia fizyki jest tą wzorcową (teoria o silnym profilu matematycznym weryfikowana przez doświadczenie). Tymczasem, nie każda dyscyplina naukowa korzysta (i nie może korzystać) z takich lub podobnych metod. Ofiarą tego ultrakrytycznego myślenia padają również nauki humanistyczne, a przecież nasza wiedza o świecie i kultura nie zasadzają się wyłącznie na wiedzy specjalistycznej.
Pigliucci, co niezmiernie ciekawe, przytacza przykłady, kiedy to znani i cenieni naukowcy przekroczyli swoje kompetencje wypowiadając się, nieroztropnie, na tematy, co do których nie posiadają wiedzy specjalistycznej lub też absolutyzując wiedzę z dyscypliny, w której sami są specjalistami. Wpisuje się to w szerszy kontekst prezentowanego stanowiska, że nauka jest działalnością ludzką, czyli też narażoną na różne ludzkie słabości.
Książka jest spójnym, konsekwentnym wywodem traktującym nie tyle o nauce, co o krytycznym myśleniu, które musi rzetelnie zważyć argumenty i choćby na pozór absurdalne i beznadziejne kontrargumenty dotyczące danej kwestii. W końcowej części swojej książki Piglucci daje jasne wskazówki, jakie pytania powinien zadać sobie każdy człowiek, który chce być racjonalny i krytyczny. Nie wprost padającą konkluzją jest stwierdzenie, iż należy zachować dystans do siebie i swoich przekonań, bo być może wcale nie posiadają rzetelnej i logicznej podstawy, a także pokornym wobec szeroko pojętej nauki.

Krótko:
Książka jest rewelacyjna. Mapuje obszar współczesnej nauki, pokazując zarówno to, co naukowe, pseudonaukowe, jak i na pograniczu obu obszarów. Głównym celem autora jest podanie recepty na racjonalne, krytyczne myślenie. Składa się ona, przede wszystkim, z dwóch elementów: umiarkowanego sceptycyzmu i tzw. epistemologii cnót.

Trochę dłużej:
Do napisania krótkiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1523
1315

Na półkach:

Jestem rozczarowana. Książka okazała się być dla mnie bełkotem :(

Jestem rozczarowana. Książka okazała się być dla mnie bełkotem :(

Pokaż mimo to

avatar
585
571

Na półkach: , , ,

Niestety.

Ponieważ myślenie nastawione na racjonalizm, krytycyzm, ciekawość świata i wytrwałe poszukiwanie, jest istotą nie tylko uprawiania nauki, ale i bycia odpornym na manipulacje obywatelem, z przykrością muszę stwierdzić, że opiniowana książka nie zmniejszy społecznego deficytu takiego myślenia. "Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni" filozofa nauki, a w szczególności biologii, Massimo Pigliucciego to lektura pełna sprzeczności - poutykanych niejasności, niespójnych wywodów, choć czasem ciekawych spostrzeżeń, które jednak giną w autorskim i translatorskim niechlujstwie. Sporo potencjału na dobrą lekturę książka utraciła przez bijący po oczach kompleks autora. Nie rozumie nauk ścisłych i zakłada ich nieuprawioną ekspansję w rejony, które kiedyś stanowiły domenę filozofii. Główny problem z pseudonauką to nie jest scjentyzm, który pod koniec pracy urósł u Pigliucciego do rangi podstawowej bolączki, ale wszechobecne niezrozumienie w społeczeństwie istoty uprawiania nauki. Oskarżenie wybitnych fizyków i biologów o zapędy scjentystyczne to nieuprawiona i bardzo subiektywna ocena, szczególnie że filozof przepiął im tę łatkę bez uzasadnienia.

Teraz mógłbym ze smutkiem zakończyć opis moich wrażeń, bo w sumie tytuł książki zapowiadał ciekawy tekst. Jednak postaram się kilka tez ze wstępu rozwinąć.

Autor na początku zadeklarował, że pokaże: jak działa nauka, kim jest intelektualista, ekspert, specjalista, gdzie jest granica między nauką a nie-nauką, para-nauką, pseudo-nauką. Zapowiedział, że opisze podstawy historii nauki, skupiając się epistemologii i przykładach błędów w poszukiwaniu prawdy. Następnie zaplanował rozprawienie się z astrologią, telekinezą, postmodernizmem i scjentyzmem, by finalnie połechtać ego czytelnika, że po lekturze będzie sprawniej odróżniał brednie od faktów. Wszystkie z tych rzeczy zrobił, ale większość źle. Był zarówno tendencyjny, jak i nieprzekonujący w dobranych przykładach. Niefrasobliwie tracił atut prowadzenia poważnego wywodu, szczególnie podczas wycieczek osobistych (na przykład w opisach scjentyzmu - str. 335-347). Nie zrozumiał współczesnej wersji falsyfikacji w ramach projektu SETI (str. 73),czego dowiódł opisując dociekania Poppera czy Kuhna (str. 313-319). Falsyfikacja (jeśli już w nauce ktoś tego pojęcia używa) oznacza, że oczekujemy od teorii, modelu czy stawianej tezy, iż da się ją poddać doświadczalnej weryfikacji (co do zasady). Samo pojęcie nauki, które starał się Pigliucci wyartykułować w drugim rozdziale, okazało się mętne i mało uchwytne. Zabrakło mi jasnego opisania zestawu zasad metody naukowej. Szkoda analizować poglądy Kartezjusza czy Bacona, by coś pokazać w ich metodzie, lepiej faktycznie precyzyjniej podać reguły obowiązujące teraz, bo nikt (no niemal nikt, ale nie warto zabiegać o względy płaskoziemców) już nie potrzebuje argumentu za kulistością nasze planety, a raczej spójnego i czytelnego opisania jak nauka kumulując fakty i eliminując błędy (metodologiczne, braki obiektywne wynikające z niedoskonałości technikaliów, itd),buduje obraz świata (str. 277).

Plusów jest trochę, ale jak dla mnie, za mało. Sporo miejsca autor poświęcił na społeczny i kulturowy wymiar nauki, szczególnie analizując zagubienie 'zwykłego obywatela' w docierającym do niego przekazie związanym z treściami, wobec których jest laikiem. Filozof nie daje pewnych rad, których obiektywnie nie ma, ale namawia, tu akurat dobranymi dobrze przykładami, do zdrowej zasady, by zawsze dać sobie czas na przeanalizowanie czegoś, co do nas trafia jako informacja czy wiedza; warto zapamiętać przytoczone słowa Carla Sagana: "nie chcesz, by twój umysł był tak otwarty, żeby mógł wypaść twój mózg" (str. 148). Bardzo dobrze opisał Pigliucci etapy formowania się specjalisty, jako człowieka latami budującego w umyśle spójny obraz przedmiotu fachowych dociekań (str. 368-369).

Moje mniej lub bardziej zasadne utyskiwania na język, układ treści czy niekonsekwencje dydaktyczne, stanowią zaledwie dodatek do kilku poważnych zarzutów, które stawiam autorowi "Bujdy na resorach". W kontekście niepełnego podania metody naukowej, przesadne akcentowanie wkładu filozofii nauki (w szczególności epistemologii) do procesu badawczego uważam za typowy grzech filozofów. Wydumane pojęcie 'epistemologia cnót' czyni, według autora, z ludzkiej (subiektywnej i uwikłanej kulturowo) aktywności obiektywny sąd o świecie (str. 350-351). Dla mnie ten wywód jest bzdurny, nielogiczny (wewnętrznie sprzeczny). Przy okazji pokazuje kierunek uroszczeń filozofów wobec nauk szczegółowych - jakby samo pojęcie powoływało do życia wartość, z której naukowcy powinni czerpać. Dla mnie takie konstrukcje to przejaw słabości współczesnej filozofii, ukrytych intencji autora i jego kompleksów. Te ostatnie jaskrawiej widać, gdy kuriozalnie upomina naukowców, że błądzą, bo nie korzystają z ustaleń filozofii (str. 277):

"W kręgach filozoficznych korespondencyjna teorię prawdy w znacznym stopniu zastąpiły bardziej wyrafinowane stanowiska epistemologiczne, chociaż wielu naukowców (i oczywiście duża część społeczeństwa) żyje w błogiej nieświadomości tego faktu. Epistemologia jest dziedziną filozofii zajmującą się tym, jak zdobywamy wiedzę i dzięki temu dochodzimy do prawdy."

Tęsknoty za wielką i tłumaczącą wszystko filozofią, czytelne aż nadto. Do podobnych miraży autor nawiązuje jeszcze kilkukrotnie (w rozdziale o scjentyzmie). Przytaczając poglądy specjalistów, którzy naukowe rozumienie świata stawiają wysoko (zbyt wysoko, według filozofa) - Stevena Weinberga, Sama Harrisa, Stevena Hawkinga, Richarda Dawkinsa, Michaela Shermera czy Neil de Grasse Tysona - wykazuje się wieloma uprzedzeniami (str. 264, 275-276, 335-337) . Ich wyrwane z kontekstu poglądy nie są przedyskutowane, a nawet trudno zrozumieć co przez ich przytoczenie filozof chciał uzyskać. Pozostaje zdziwienie i niesmak. Całości dopełnia pogubienie się w rozumieniu nauki, gdy polemizuje z Harrisem i Shermerem (str. 335-336):

"Podejście obu tych ludzi do nauki o moralności dogłębnie przeanalizowałem, ale, mówiąc krótko, sklasyfikowałem je jako scjentystyczne z racji ich intelektualnego totalitaryzmu: sugerują najwyraźniej nie to, że nauka może WSPOMAGAĆ dyskurs moralny (...),tylko raczej - że podejście naukowe jest JEDYNYM, które może z pożytkiem podjąć się zgłębiania tego tematu. W ten sposób ignoruje się wieki poważnych dokonań naukowych, najwyraźniej na tej podstawie, że są 'nudne' czy 'w sposób oczywisty' nieistotne."

Pomijając trudną do udowodnienia tezę o totalitaryzmie (czego Pigliucci się nawet niepodejmuje, tylko podaje link do własnego artykułu),otwarte jest pytanie - czy 'obaj panowie' uznają naukę za jedyny wartościowy byt, czy jednak jego elementy ignorują?

Bardzo przewrotnym i chyba nieświadomie przeciwskutecznym wydał mi się autor, gdy analizował postawy postmodernistyczne. Z jednej strony trafnie wyśmiał istotę takich poglądów (str. 300-306),ale następnie, opisując koncepcję Longino (str. 320-323, 345),przesadnie skorelował i uwikłał naukę z kulturą. W efekcie, według filozofa, nauka cierpi na wiele nieuchronnych przypadłości, które według mnie są po części wydumane i wyabstrahowane z istniejących istotnych różnic między tzw. naukami 'twardymi' i 'miękkimi' (przy czym o ich wzajemnej ciekawej relacji sam wcześniej pisze interesująco). Ostatecznie, pośrednio, Pigliucci staje się zwolennikiem postmodernizmu.

Nie mogę oszczędzić tłumacza. Jestem niemal pewien, że bardzo skwapliwie korzystał z internetowych tłumaczy, tak bezrefleksyjnie. To widać jednoznacznie w kilku miejscach, szczególnie w ostatnich zdaniach rozdziału drugiego (str. 57). Jak na PWN i zaporową cenę - niemal haniebne niedopatrzenie.

Ponieważ notatek z lektury zrobiłem sporo, a brak na ich analizę miejsca, to by wzmocnić podstawy moich negatywnych odczuć, i może zachęcić innych czytelników do zbudowania własnych opinii, wyliczę hasłowo dość skandaliczne tezy autora:

• Powtarzanie doświadczalne pomiarów wielkości fizyko-chemicznych czasem jest wątpliwe według autora, skoro pojawiają się w nich rozbieżności (str. 55-56)
• Relacja między równaniem Drake'a (o szacowaniu liczby cywilizacji pozaziemskich) i projektem SETI mają zdecydowanie bardziej luźny związek, niż sugeruje autor (str. 81).
• Przykład z błędnym szacunkiem przez Thomsona wieku Słońca (str. 281-282) pokazuje nie wyższość biologii nad fizyką, tylko fakt, że nauka działa zgodnie z aktualnymi teoriami (konsekwencja nieistniejącej wtedy wiedzy o reakcjach jądrowych) i że 'jak walec' rozprawia się ona z pomyłkami, które spotykają nawet najlepszych. Przykład należało ująć w narrację o sile nauki, kumulowaniu faktów i eliminacji błędów w świetle nowych ustaleń.
• Autor nie rozumie istoty paradoksu bliźniąt (str. 303) szczególnej teorii względności (ale nie powstrzymało go to przed jego przytoczeniem).
• Z 'afery Sokala' zrobił filozof studium przypadku, zamiast (zgodnie z intencją Sokala) przykład obnażenie bardzo niepokojącego zjawiska włączania w nauki społeczne pojęć z nauk ścisłych w sposób bezmyślny, choć w mniemaniu autorów takich prac, zgodny z modą i potrzebą, by nadać własnym wywodom powagi i uczoności (str. 356). (*)
• Pigliucci uważa, że logiczne myślenie ma wątpliwe zastosowanie poza matematyką (str. 371).

Podsumowanie.

Dla mnie to świetna lektura do dekonstrukcji, wykazywania niejasności, nieścisłości i dominującej u mnie tym razem krytyki (przez to ocena byłaby wysoka) - tekst idealny do analizy błędów na różnych poziomach - polecam. Ale ostatecznie oceniam całość - jako przekaz do czytelnika - bardzo przeciętnie i raczej nie polecam.

=============

(*) Alan Sokal w 1996 w prestiżowym czasopiśmie 'Social Text' opublikował kompletna bzdurę, zlepek myśli postmodernistów. Cały tekst publikacji i szeroka analiza kontekstu tej prowokacji dostępna jest w "Modnych bzdurach" (Sokal, Bricmont - Prószyński i S-ka 2004)

Niestety.

Ponieważ myślenie nastawione na racjonalizm, krytycyzm, ciekawość świata i wytrwałe poszukiwanie, jest istotą nie tylko uprawiania nauki, ale i bycia odpornym na manipulacje obywatelem, z przykrością muszę stwierdzić, że opiniowana książka nie zmniejszy społecznego deficytu takiego myślenia. "Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni" filozofa nauki, a w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    178
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    6
  • Popularnonaukowe
    5
  • Chcę w prezencie
    3
  • Nie posiadam
    2
  • 02. Epub?
    1
  • Ebook
    1
  • Jeden tom
    1
  • Nauki biologiczne
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni


Podobne książki

Przeczytaj także