Dziki Zachód, gorączka złota, amerykańscy pionierzy, kraina Indian i kowbojów. Oto w środku prerii spotykamy... Niemca. Podróżując napotyka on zbiegiem okoliczności drugiego Niemca. Razem z nim wyrusza by ratować trzeciego Niemca a po drodze przyłącza się Niemiec czwarty. Wszystkie Niemce okazują się być najlepszymi przyjaciółmi Indian i Murzynów. Mało tego, dowiadujemy się, że Niemcy są najlepszymi traperami, najszybszymi rewolwerowcami, najsprytniejszymi tropicielami, są najbardziej honorowi i najodważniejsi i dlatego nazwiska ich wszystkich są najbardziej znanymi nazwiskami na całym Dzikim Zachodzie, także wśród Indian (w każdym bądź razie bardziej znanymi od amerykańskiego prezydenta, o którym w książce wiadomo tylko tyle, że Indianie nazywają go "Wielkim Ojcem"). Brzmi jak żart? Ale jest na serio.

Poza tym że czasem czytelnikowi może przemknąć przez myśl, że akcja dzieje się w Prusach Książęcych, albo że tytuł powinien brzmieć "Jak Niemcy zdobyli Dziki Zachód" czyta się to nie najgorzej. Tropiciele tropią ślady nie do wytropienia, Indianie są dzicy i wyją przeraźliwie, rewolwerowcy strzelają nadzwyczaj celnie, czyli jest wszystko czego można było oczekiwać. I jest w tym wszystkim oczywiście pewien urok kojarzony z nazwiskiem Karola Maya.

Dziki Zachód, gorączka złota, amerykańscy pionierzy, kraina Indian i kowbojów. Oto w środku prerii spotykamy... Niemca. Podróżując napotyka on zbiegiem okoliczności drugiego Niemca. Razem z nim wyrusza by ratować trzeciego Niemca a po drodze przyłącza się Niemiec czwarty. Wszystkie Niemce okazują się być najlepszymi przyjaciółmi Indian i Murzynów. Mało tego, dowiadujemy...