Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2018-03-21
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-03-21
- Liczba stron:
- 200
- Czas czytania
- 3 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380496460
- Tagi:
- antysemityzm eksterminacja ludności żydowskiej historia II wojny światowej historia Polski Holocaust II wojna światowa korupcja Kościół katolicki literatura faktu nacjonalizm okupacja hitlerowska Polacy przemoc śmierć terror zagłada Żydzi
Wiem doskonale, że Polacy ratowali Żydów w czasie Zagłady. Robiły to także siostry zakonne oraz księża diecezjalni (dawniej mówiło się świeccy) i zakonnicy. Dużo się na ten temat pisze. Ja sam napisałem książkę o pomocy Żydom Ratowanie. Opowieści Polaków i Żydów. Spory rozdział poświęciłem tam ratowaniu w klasztorach. Według danych z 2007 roku wśród Polaków uhonorowanych Medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata są czterdzieści sióstr zakonnych i dwudziestu księży. Na swoich kartkach starałem się jednak notować to, o czym pisze się rzadziej.
Wyjmuję je z pudełka po butach firmy Bradshaw & Lloyd. Angielska firma z tradycjami, działają od końca XIX wieku. Zależy mi na konkretach, nawet na drobiazgach. Nie silę się na bezosobowy chłód czy wyprany z emocji obiektywizm. Przeciwnie — jest to zapis subiektywny, a wybór stronniczy. W końcu to moje pudełko.
Jacek Leociak
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 1 019
- 718
- 154
- 35
- 28
- 23
- 20
- 17
- 16
- 15
Opinia
Gdy zacząłem czytać tę książkę, to pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, brzmiała mniej więcej tak: „O rety! Ale będzie skowyt”. Jestem przekonany, że autor ma tego pełną świadomość i jest przygotowany na frontalny atak ze strony bohaterskich strażników pamięci narodowej, którzy co prawda rzadko cokolwiek czytają, ale przecież posiadają monopol na prawdę, szczególnie historyczną.
Przeczytajmy fragment wstępu: „Badania Holokaustu nie polegają jedynie na opisywaniu pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie Zagłady. Co więcej Holokaust nie wydarzył się tylko po to, aby Polacy mogli poinformować o nim świat i ratować Żydów. Sporo ludzi jednak tak myśli. Obecnie ten typ myślenia przeżywa drugą młodość.”. Gdy drugi akapit wstępu zaczyna się od takich słów, to trzeba się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami – wszak książka ukazuje się w Polsce, a przecież to Polacy (oczywiście tylko ci „prawdziwi”) posiadają – obok monopolu na prawdę historyczną – monopol na bycie największą ofiarą wszelkich zawirowań dziejowych.
Gdy piszę te słowa, nie dostrzegam jeszcze objawów wspomnianego wyżej skowytu. Może dlatego, że jest 25 marca, a książka ukazała się cztery dni temu. Może przyczyna tkwi w tym, że omijam twórczość para-dziennikarską, której nie powstydziłby się "Völkischer Beobachter"? Z litości nie wymienię żadnego nazwiska. Spokojnie, trochę cierpliwości, zaraz się zacznie, przecież „oficerowie prawdy”, żeby użyć sformułowania Piotra Najsztuba, trwają nieustannie na swym posterunku.
Jak ma się nie zacząć, skoro profesor Jacek Leociak ośmiela się w swoim tekście wskazywać, że tak naprawdę, jeśli chodzi o metody postępowania z Żydami, naziści zasadniczo nie byli w ogóle oryginalni, skopiowali jedynie cudze pomysły. Pytanie brzmi: czyje? Jak to czyje? Papieża Pawła IV, który w swojej bulli "Cum nimis absurdum" z 1555 roku potępił judaizm i polecił stworzyć w Rzymie getto. Jedną z rzucających się w oczy analogii pomiędzy praktyką kościelną i nazistowską jest to, że Żydzi w Rzymie musieli pokryć koszty wzniesienia okalających getto murów. Tak samo rzecz się miała w Warszawie. Zasadniczo, jedynym oryginalnym wkładem nazistów – przyznać należy, że zdecydowanie przelicytowującym w swej horrendalności wszystko, co wymyślono wcześniej – była koncepcja ostatecznego rozwiązania. Eksponowanie takich faktów to przejaw wyjątkowej perfidii ze strony autora, podobnie jak pastwienie się nad biednym Piusem XII, z którego jego apologeci chcą za wszelką cenę uczynić wielkiego obrońcę Żydów. Jest tylko jeden, drobny problem: fakty jednoznacznie przeczą temu wyidealizowanemu wizerunkowi owego papieża. Do tego wszystkiego autor ośmiela się wyrażać oburzenie instrumentalnym wykorzystywaniem Holokaustu w dyskursie antyaborcyjnym. To jednak nie koniec jego przewin. Teraz dochodzimy chyba do sedna problemu. A mianowicie Jacek Leociak w swojej książce wskazuje na niebagatelną rolę, jaką w Zagładzie odegrały dwa tysiąclecia siania przez Kościół nienawiści i pogardy do Żydów. Jak wskazuje autor, to nie naziści, którzy nawiasem mówiąc, w ogóle byli mało oryginalni, wymyślili porównanie Żydów do pasożytów czy insektów. Takich porównań dokonywała między innymi znana katolicka pisarka Zofia Kossak-Szczucka (zaangażowana zresztą w pomoc Żydom w czasie Zagłady). Nie stronili również od owego porównania liczni katoliccy księża okresu międzywojennego. Czynili tak dlatego, że te obrazy i odniesienia były głęboko zakorzenione w zbiorowej świadomości chrześcijan od stuleci. Autor zwraca wreszcie uwagę na zagadnienie – w moim przekonaniu – kluczowe (nie czyni tego jako pierwszy, ale – zważywszy na zwięzłą formę jego pracy – wyraźniej rzuca się ono w oczy). Chodzi mianowicie o to, że zarówno wśród duchowieństwa, jak i wśród świeckich katolików wyraźnie panowało przekonanie, które można by streścić w następujący sposób: „Co prawda ten Hitler to był straszny facet, ale z tymi Żydami to nas wyręczył”. To wszystko znajduje się w książce wydanej w Polsce pod koniec marca 2018 roku. Nie wolno nam zlekceważyć kontekstu. Kilka tygodni wcześniej Mateusz Morawiecki, czyli kolejna pomyłka Jarosława Kaczyńskiego, w Monachium (to jest dopiero chichot historii!) bredził z kamienną twarzą o żydowskich sprawcach, odpowiadając na pytanie zadane mu przez izraelskiego dziennikarza. Jeszcze wcześniej została przyjęta nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, której ewidentnym celem, wbrew zapewnieniom tytanów intelektu – twórców tejże nowelizacji, jest niedopuszczenie do tego, by ukazywały się takie książki, jak omawiana. Bądźmy poważni, przecież nie przygotowano jej tylko i wyłącznie przeciwko Janowi Tomaszowi Grossowi. Wszak zastępy wrogów polskości są znacznie liczniejsze. Anna Bikont, Barbara Engelking, Marcin Zaremba, Paweł Machcewicz. Nazwiska można by mnożyć, ale nie o to tu chodzi. Przecież celem partii rządzącej jest również manipulacja pamięcią historyczną – pytanie tylko, ile znajdzie się Ew Kurek twierdzących, że getta były dla Żydów przestrzenią swobody. Nie jestem do końca przekonany, czy do ustaleń wyżej wymienionej należy się w ogóle odnosić w dyskursie historycznym, bo jakim trzeba być człowiekiem, żeby z niezmąconym spokojem obwiniać ofiary o to, że dały się zamordować swoim oprawcom. W zderzeniu z tak ohydnymi bredniami odczuwam jedynie bezsilność i gniew.
Podejrzewam, że w toku dyskusji nad wzmiankowaną książką, będącą owocem zapisków sporządzanych przez autora i przechowywanych w pudełku po butach, pojawią się zarzuty o subiektywizm czy wybiórcze potraktowanie. Niech się pojawią! Jakiż będą one mieć sens i o czym będą świadczyć, skoro Leociak sam się do nich we wstępie przyznaje?
Im głośniejsze larum podnoszą obrońcy dobrego imienia narodu, im bardziej opluwają jadem swoich adwersarzy, im staranniej usiłują ukryć niewygodną prawdę, tym dobitniej pokazują, że takie książki jak "Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie" są nam potrzebne i wymagają od nas bardzo uważnej lektury.
Gdy zacząłem czytać tę książkę, to pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, brzmiała mniej więcej tak: „O rety! Ale będzie skowyt”. Jestem przekonany, że autor ma tego pełną świadomość i jest przygotowany na frontalny atak ze strony bohaterskich strażników pamięci narodowej, którzy co prawda rzadko cokolwiek czytają, ale przecież posiadają monopol na prawdę, szczególnie...
więcej Pokaż mimo to