Jeżeli do orientowania się w ekonomii nie trzeba studiów, tylko znajomości kilku podstawowych praw i odrobiny zdrowego rozsądku (tak, no nie wiem, na poziomie dość rozgarniętej wrony, potrafiącej bez problemu złożyć kilka faktów do kupy), to ja może rzucę szkołę i zacznę grać na giełdzie.
Tego właśnie nauczyłam się z tej książki.

Pomysł był dobry. Zebrać kilkadziesiąt pytań dotyczących otaczającego nas świata i na zasadzie "ucząc przez wyjaśnianie przykładów" wyrobić w czytelniku umiejętność analizowania rzeczywistości z ekonomicznego punku widzenia, czyniąc go tym samym bardziej świadomym mechanizmów, o których nie miał dotychczas pojęcia.

Niestety, wyszło kiepsko. Na przytłaczającą większość pytań można odpowiedzieć po samym ich przeczytaniu (np. "Dlaczego niemożliwe jest znalezienie wolnego pokoju hotelowego pokoju w mieście, w którym odbywają się właśnie wielkie krajowe zawody w rugby Super Bowl?" czy "Dlaczego wiśnie i czereśnie na drzewach w parkach publicznych są zjadane przedwcześnie?"), dosłownie na palcach jednej ręki możne policzyć te naprawdę ciekawe czy ubogacające. Rozczarowanie jest czasem tym większe, że pytanie sugeruje interesującą zagwozdkę, ale w większości przypadków autor zbywa nas jakąś oczywistą oczywistością. Parsknięciem zareagowałam też na "Dlaczego właściciel domu na wyspie czasem nie może zabronić obcym korzystania ze swojej przystani?" - po pierwsze, pytanie nie ma nic wspólnego z ekonomią, po drugie, pokrótce zostaje nam przedstawiony tylko jednostkowy przypadek, a nie zagadnienie w ogóle.

Ogólnie, mocne rozczarowanie. Podstawy podstaw z ekonomii i nieciekawe przykłady. Na plus zaznaczę, że język książki jest bardzo przystępny i szybko się ją czyta. Jednak z pewnością jest wiele innych pozycji tego sortu bardziej godnych uwagi, bo ten tytuł jest zwykłym marnowaniem czasu.

Gdyby jednak kogoś frapowało (tak jak mnie przed wypożyczeniem), dlaczego piloci kamikadze nosili hełmy, spieszę z odpowiedzią - ponieważ było to standardowe wyposażenie lotników, chroniące zarówno podczas turbulencji, jak i służące do komunikacji, a nie, jak twierdzi autor, "że czasami pilotowi kamikadze udawało się przeżyć swoją misję". Owszem, zdarzało się, że pilot przetrwał atak, jednak na ten rzadki przypadek miał ze sobą nóż, mając posłużyć do podcięcia sobie żył.

Tyle ode mnie, polecam sięgnąć po coś innego.

Jeżeli do orientowania się w ekonomii nie trzeba studiów, tylko znajomości kilku podstawowych praw i odrobiny zdrowego rozsądku (tak, no nie wiem, na poziomie dość rozgarniętej wrony, potrafiącej bez problemu złożyć kilka faktów do kupy), to ja może rzucę szkołę i zacznę grać na giełdzie.
Tego właśnie nauczyłam się z tej książki.

Pomysł był dobry. Zebrać kilkadziesiąt...