Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Tytuł oryginału:
- Somewhere Inside of Happy
- Wydawnictwo:
- HarperCollins Polska
- Data wydania:
- 2016-08-31
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-26
- Liczba stron:
- 400
- Czas czytania
- 6 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788327620712
- Tłumacz:
- Maria Zawadzka-Strączek
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni…
Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Prawo do miejsc szczęśliwych
Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu... Szczęśliwym, czyli takim, gdzie wszystko przychodzi naturalnie i bez trudu. Gdzie własne pragnienia nie budzą w nas lęku, lecz ekscytację i chęć do działania. Uskrzydlają, a nie wpędzają w poczucie winy. Szczęśliwym, czyli takim, gdzie każdy może żyć w zgodzie z samym sobą, a miłość i wsparcie nie są dobrem luksusowym zarezerwowanym wyłącznie dla wybranych.
Najpierw pomyślałam, że książka Anny McPartlin to opowieść o poszukiwaniu tytułowego, szczęśliwego miejsca. Później, że o tragicznych konsekwencjach wynikających z jego braku. A ostatecznie doszłam do wniosku, że chyba przede wszystkim o tym, że do własnego, szczęśliwego miejsca prawo ma każdy z nas. Wszystko to powiedziane zostało poprzez historię utkaną z całej gamy skrajnych emocji, określających zarówno jasne, jak i ciemne strony ludzkiej natury. Historię, na której niezwykłość i piękno składają się łzy rozpaczy, promyki nadziei, rozdzierające serce tragedie oraz optymistyczne spojrzenia w przyszłość. Historię, która trafia i pozostaje. Na długo. Dokładnie tam, gdzie powinna.
Jeremy Bean był kochającym synem, wnukiem i bratem, ambitnym uczniem, oddanym przyjacielem. Chętny do bezinteresownej pomocy; jako mały chłopiec potrafił postawić się ojcu terroryzującemu matkę. Jednak młodszą siostrę przekonuje: "nie chciałabyś być taka, jak ja". Zaginął 1 stycznia 1995 roku. Czytelnik od początku książki wie, że zrozpaczona rodzina i przyjaciele nie doczekają jego powrotu do domu. Że poszukiwania, które z bijącym sercem śledzimy przez kilkaset stron nie doprowadzą do upragnionego zakończenia; że nie pozostanie nawet cień nadziei.
Tak, zgadza się, ja również o wszystkim zostałam uprzedzona. Mimo to, przedstawionego finału nie akceptowałam ani przez chwilę, nie pogodziłam się z nim, wypierałam nieuniknione i do końca zaciskałam kciuki. Nie pamiętam, bym przy jakiekolwiek innej pozycji tak mocno pragnęła happy endu. Być może po części dlatego, że już na początku został mi on odebrany. Ale najważniejszą cegiełkę dołożyli niesamowici bohaterowie. Niezwykle silna, próbująca zacząć nowe życie Maisie, zmagająca się z demencją starczą, przeurocza Bridie, zbuntowana Valerie o niewyparzonej buzi, Jeremy oraz Rave - przyjaciele trafiający się raz na milion, którzy na swoich młodych barkach dźwigać musieli zdecydowanie zbyt wiele. Wszyscy nadzwyczajni w swojej zwyczajności, doświadczeni przez życie, do bólu prawdziwi, aż wychodzący ze stron książki i siadający obok nas. Bohaterowie, o których - jak o najbliższych - myśli się, że po prostu zasługują na szczęście.
Autorka zdecydowała się ukazać opowiadaną historię z perspektywy wielu postaci. Dzięki ogromnemu wyczuciu oraz empatii na linii pisarz-czytelnik zdołała nie tylko swój wybór obronić i udowodnić jego zasadność, ale także przekuć na (kolejny!) atut. Zastosowanie narracji trzecioosobowej oszczędza nam konieczności oswajania się co kilka akapitów z nowym opowiadającym. Dostajemy cenną szansę na poznanie każdej postaci od środka, lecz bez wrażenia niepotrzebnego chaosu. Zmienia się rozłożenie akcentów - nie cały sposób budowania narracji - więc mimo przeplatania różnych perspektyw i przestrzeni czasowych, wszystko pozostaje klarowne i spójne.
Zdradzenie na samym początku zakończenia historii pozwala odbierać „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu” w zupełnie innym wymiarze niż większość powieści opartych na podobnym motywie. Wbrew pozorom – intensywniej, bardziej. Autorka zadbała o wystarczającą ilość wątpliwości i niewiadomych, by przez cały czas utrzymać zainteresowanie czytelnika na najwyższym poziomie, a wiedza dotycząca finału daje możliwość uważniejszego wychwytywania szczegółów, rozpracowywania związków przyczynowo-skutkowych oraz spijania emocji. Do tych ostatnich Anna McPartlin ma wyjątkowy dar. Działający w dwie strony, bo potrafi je zarówno pięknie kreować, jak i wywoływać. Językiem ogromny ładunek emocjonalny opakowuje w prostotę. A potem wypuszcza go w świat, niczym doskonale znającego zaplanowaną drogę gołębia pocztowego. Bez patosu czy ciężaru przerysowania. Do celu, w punkt - trafiając prosto w serce i poruszając jego najdelikatniejsze struny.
Tej książki nie da się po prostu przeczytać. Trzeba ją przeżyć. Trzeba poczuć się naprawdę źle, przygotować na ból i przeszywający smutek współodczuwany wraz z bohaterami, by za chwilę oddać się wyciskającemu z oczu łzy wzruszeniu oraz drobinom szczęścia, które na tych kartkach zyskują nadzwyczajną moc. A po dotarciu do ostatniej kropki i opanowaniu rezedrganego od emocji oddechu, zadać sobie pytanie o nasze własne szczęśliwe miejsce. I albo zacząć je tworzyć, albo bardziej doceniać.
Karolina Drabik
Oceny
Książka na półkach
- 569
- 344
- 146
- 29
- 10
- 7
- 7
- 5
- 4
- 4
Opinia
Są rzeczy, o których z reguły się nie mówi, bo… co pomyślą sobie inny, uznają nas za dziwaków, wyśmieją. A czasami w człowieku po prostu pojawia się strach, który spowodowany jest stereotypami – niektóre zachowania od wieków nie są akceptowane i uchodzą za nieodpowiednie. A osoby, które są „inne” zostają pozostawiane ze swoim problemem same sobie. Główna bohaterka powieści „Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu” autorstwa Anny McPartlin po 20 latach postanawia jednak opowiedzieć historię swojego syna i zmienić myślenie oraz wrogie nastawienie wielu ludzi.
Maisie, mając nieco ponad 18 lat, przeżyła pierwszą traumę, która na długo pozostawiła strach w jej świadomości. Kobieta została zgwałcona przez własnego chłopaka, tego samego, z którym później wzięła ślub, miała dwójkę dzieci, i który bezwątpienia był chory psychicznie. Wiele wycierpiała, będąc z nim w związku, ale także dzięki temu doświadczeniu wiele się nauczyła, stała się wewnętrznie silniejsza. Jednak taka informacja załamała by chyba każdego… Maisia straciła syna. Jeremy umarł 20 lat temu, a teraz jego matka postanowiła przerwać milczenie i, od początku do końca, o powiedzieć całą prawdę.
„Muszę tego pragnąć wystarczająco mocno. Muszę w to wierzyć. Muszę robić, co tylko się da: wtedy stanę się, jak reszta chłopaków. To po prostu wymaga czasu i cierpliwości. Mogę się zmienić. Jeszcze nie jest za późno.”
Anna McPartlin zasłynęła dzięki powieści „Ostatnie dni Królika”, która okazała się niesamowicie wstrząsająca i wzruszająca. Spodziewałam się, że tym razem będzie podobnie, a opis pozwalał mi wierzyć, że tak będzie… „Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu” od początku dostarcza czytelnikowi wielu emocji, jednak początek „trzyma w napięciu”, a dopiero pod sam koniec czytelnik może pozwolić „ponieść się emocjom”, poznając bolesną prawdę.
Początek powieści miejscami przypomina thriller – wyzywana, bita kobieta, dzieci, które są świadkami przemocy domowej, a później jeszcze to tajemnicze zniknięcie Jeremy’ego. Cała książka owiana jest tajemnicą, wiele w niej niewyjaśnionych zagadek – co z kolei niektórym przypomina kryminał – ostatecznie jednak jest to dramatyczna historia, na której wyjaśnienie autorka każe czekać czytelnikowi niemal do ostatniej strony.
„No, dawaj, stary, obaj dobrze wiemy, jak ciężko jest czasem oddychać, ale mimo to jakoś próbujemy. Cały czas próbujemy.”
Będąc w połowie książki, pomyślałam sobie: „Informacja zawarta w opisie z tyłu książki, o tym, że syn Maisie umarł, jest największym spoilerem jaki mógł się pojawić w streszczeniu”. Jednak śmierć Jeremy’ego wcale nie jest taka oczywista – czytelnik przez całą powieść ma złudną nadzieję, że to niemożliwe i chce ja jak najszybciej dotrzeć do końca, by poznać całą prawdę… Co się stało z Jeremim? Anna McPartlin, wspominając w opisie śmierć chłopaka, jednocześnie próbuje ukryć coś zupełnie innego… Jaką tajemnicę skrywał głęboko w sercu Jeremy?
Mówiąc szczerze, na początku książka nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Od pierwszych stron spodziewałam się wzruszającej historii, a tymczasem – początek niemal nie przerażał. Dopiero pod sam koniec dotarło do mnie, o jak trudnym i ważnym temacie postanowiła napisać Anna McPartlin. „Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu” to bardzo wartościowa powieść, która pozwala zmienić stereotypowe myślenie, dlatego, moim zdaniem, powinien przeczytać ją absolutnie każdy.
„A tym, którzy ukrywają swoją prawdziwą tożsamość, chciałabym przekazać tylko jedno: macie prawo do miłości. Musicie tylko być sobą i tę miłość odnaleźć”.
Są rzeczy, o których z reguły się nie mówi, bo… co pomyślą sobie inny, uznają nas za dziwaków, wyśmieją. A czasami w człowieku po prostu pojawia się strach, który spowodowany jest stereotypami – niektóre zachowania od wieków nie są akceptowane i uchodzą za nieodpowiednie. A osoby, które są „inne” zostają pozostawiane ze swoim problemem same sobie. Główna bohaterka powieści...
więcej Pokaż mimo to