Wir
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Rino Carlsen (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Malstrømmen
- Wydawnictwo:
- Świat Książki
- Data wydania:
- 2016-03-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-03-03
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379439423
- Tłumacz:
- Katarzyna Tunkiel
- Tagi:
- literatura norweska Katarzyna Tunkiel
Wciągający, mroczny norweski thriller. Atmosferę tajemnicy potęgują przewijające się opisy surowej, północnej przyrody, która najbardziej urzeka w powieści.
Landegode, gmina Bodo.
Przerażający krzyk przyciąga uwagę dwóch chłopców bawiących się na brzegu morza. W szczelinie między skałami znajdują mężczyznę z rękami w lodowatej wodzie, przykutymi do kamienia.
Bergland, 50 kilometrów na północ od Bodo.
Starsze małżeństwo dostrzega w pobliżu brzegu porcelanową lalkę pływającą na tratwie z łyka i powiadamia miejscową policję. Do zbadania sprawy zostaje przydzielony śledczy Niklas Hultin, pracujący na miejscowym posterunku w zastępstwie chorego policjanta. W trakcie zbierania informacji na jaw wychodzi mroczna historia sprzed lat. Groza narasta, kiedy po kilku dniach to samo małżeństwo znajduje na plaży nieprzytomną, ranną kobietę, ucharakteryzowaną na znalezioną wcześniej lalkę.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pod jednym dachem z psychopatą
Zacznę od tego, że czytając „Wir”, bezustannie przychodziła mi na myśl „Saga o Fjällbace” Camilli Läckberg. Podobieństwo szczególnie rzucało się w oczy w miejscu rozgrywania się akcji (w obu przypadkach jest to mała miejscowość rybacka), a także w licznych odniesieniach do odległej przeszłości. Będąc całkiem szczerą, to jestem już trochę zmęczona ciągłym doszukiwaniem się reperkusji przeszłych wydarzeń w teraźniejszości. Jest rzeczą oczywistą, że każde zdarzenie ma jakiś wpływ na to, co się stanie w przyszłości, jednak ciągłe powielanie tego samego schematu uważam za mało oryginalne. Świadczy to bowiem o tym, że pisarz się nie rozwija, ale tylko korzysta ze sprawdzonych rozwiązań. Trochę zalatuje komercją, nieprawdaż? Zwłaszcza że w tym przypadku można by było temu wątkowi poświęcić zdecydowanie mniej uwagi, gdyż wnosi do fabuły mało konkretów. Autor śmiało mógłby rozwinąć inne, jedynie zarysowane wątki, które dodałyby tej pozycji specyficznego smaczku.
W jednej ze swoich pierwszych powieści Frode Granhus porusza tak poważne tematy jak przemoc domowa czy psychopatia. Pokazuje, że jedno niekoniecznie jest związane z drugim, jednak w obu przypadkach obojętność otoczenia ma silny wpływ na losy dotkniętych tymi problemami osób. A odwracanie wzroku i wyparcie przyczyniają się do wielu tragicznych w skutkach wydarzeń.
Niezwykła surowość i prostota otoczenia sprawiają, że aż ciarki przechodzą po plecach. Człowiek czuje się mały wobec otaczającej go przyrody. Takie odczucie towarzyszyło mi zwłaszcza na początku powieści, gdyż potem autor skupia się raczej na samym prowadzeniu śledztwa niż na kreowaniu klimatu. Co uważam za błąd, ponieważ samo kończenie rozdziału w odpowiednim momencie nie gwarantuje utrzymania czytelnika w napięciu.
Zdecydowanie jest w tej książce coś dezorientującego. W wielu momentach ulatywał mi kontekst i miałam wręcz wrażenie, że akcja rozwija się bez mojego udziału. Ponieważ równocześnie są prowadzone dwa oddzielne śledztwa, przez długi czas ciężko stwierdzić czy obie sprawy są w jakikolwiek sposób ze sobą powiązane. Dwa dochodzenia oznaczają dwóch różnych śledczych. Z tego powodu bohater, który ma być postacią przewodnią całego cyklu, gra drugie skrzypce. To było moim zdaniem kolejnym błędnym posunięciem, ponieważ Rino Carlsen jest zdecydowanie najbardziej barwną postacią spośród wszystkich bohaterów tej powieści. A jest ich tam naprawdę wiele. Mnogość obco brzmiących imion i nazwisk z początku przyprawiała mnie o zawrót głowy i zmuszała do ciągłego cofania się do poprzednich fragmentów.
„Wir” cechują ciekawie przedstawione relacje między bohaterami (zwłaszcza Rino Carlsena i jego dwunastoletniego syna) oraz dobrze skonstruowane dialogi sytuacyjne. Brakuje tu patosu, wszystkie rozmowy są prowadzone naturalnie i bez zbędnych frazesów. Również zachowanie postaci jest bardzo adekwatne do sytuacji w jakiej w danej chwili się znajdują. Niestety wyjątek stanowi postępowanie Niklasa Hultina w punkcie kulminacyjnym, gdzie nieuzbrojony i bez obstawy próbuje schwytać mordercę. Chwyt z taniego filmu sensacyjnego psujący dobre wrażenie jakie wywarły na mnie wcześniejsze rozdziały. Również samo zakończenie pozostawia wiele do życzenia - jest bardzo szczątkowe i napisane jakby bez pomysłu.
Co mógł mieć na myśli autor, nadając swojej pierwszej powieści taki tytuł? Z pewnością słowo „wir” ma tu znaczenie symboliczne, ale co w takim razie może oznaczać? Czy chodzi o przestępcę, który wciąga w swoje intrygi coraz to nowe osoby? Czy może o nienawiść i sadyzm, którymi można zarazić następne pokolenie? Czy może o coś jeszcze innego?
Przekonajcie się sami, sięgając po „Wir” Frode Granhusa.
Natalia Neisser
Oceny
Książka na półkach
- 403
- 400
- 65
- 8
- 8
- 6
- 6
- 6
- 6
- 6
Opinia
Na wyspie Landegode w gminie Bodo dwóch chłopców odnajduje skrępowanego, zmarzniętego mężczyznę z rękami zanurzonymi w wodzie. Sprawą zajmuje się sierżant Rino Carlsen, łącząc ten atak z okaleczeniem innej ofiary, tym razem za pomocą ognia. Tymczasem trzysta kilometrów na północ od Bodo, w małym nadmorskim miasteczku Bergland starsze małżeństwo znajduje na plaży porcelanową lalkę Azjatki przytwierdzoną do miniaturowej tratwy wyplecionej z łyka. Alarmują policję, ale śledczy nie widzą powodu do niepokoju w zabawkach wyrzucanych przez morze. Do czasu odnalezienia okaleczonej kobiety w sukience przypominającej tę, w którą przyodziano lalkę. W sprawę angażuje się przebywający na zastępstwie posterunkowy Niklas Hultin, który niedawno przeprowadził się do Bergland wraz ze swoją chorą żoną Karianne, która wychowała się w tym miejscu. Wkrótce pojawia się kolejna ofiara, a Hultin odkrywa, że klucz do rozszyfrowania tożsamości sprawcy znajduje się w przeszłości kilku mieszkańców miasteczka.
Do czasu spotkania z „Wirem” autorstwa norweskiego pisarza, Frode Granhusa, byłam przekonana, że wszystkie lepsze nazwiska twórców literatury z północnych regionów Europy polscy wydawcy zdążyli już przedstawić swoim czytelnikom. Przy okazji oczywiście na fali trwającego trendu zalewając rynek również mniej udanymi pozycjami. Wygląda jednak na to, że w zalewie tych wszystkich skandynawskich pisarzy zapomniano o jak wnoszę z „Wiru” wielce utalentowanym autorze, który debiutował już w 2003 roku powieścią „Hevneren”. W ręce polskich czytelników oddano natomiast jego trzecią książkę, z obietnicą rychłego ukazania się kolejnej. Mam nadzieję, że nie na wyrost, bo doświadczenie ze skandynawską prozą zdążyło mnie już nauczyć, że prawdziwe perły wywodzące się ze wspomnianego regionu Europy nie są zbyt powszechne. Przyjemnych w odbiorze lektur trafia się całkiem sporo, ale tak charakterystycznych, jak „Wir” doprawdy niewiele, przez co naprawdę pragnęłoby się częstszych spotkań z „piórem” Frode Granhusa.
Wczesnojesienna, deszczowa sceneria nadmorskiego małego miasteczka oraz niewielkiej wyspy, z plażami obmywanymi morskimi falami z mnogością stromych skarp i skał. Już same umiejscowienie akcji obiecuje iście klimatyczną rozrywkę w duchu najlepszych literackich dreszczowców, ale za sprawą niebywale hipnotyzujących opisów Granhusa sceneria wręcz urzeka pięknem nieprzejednanej przyrody i niepokoi nieustannie akcentowaną nieuchwytną grozą. Granhus wyniósł swój unikalny warsztat na prawdziwe wyżyny dzięki umiarowi – absolutnie żaden ustęp opisowy nie bazuje na niezmiennie irytującej mnie lapidarności, tak częstego w literaturze kryminalnej streszczania wszystkiego w kilku krótkich zdaniach, ale jednocześnie próżno też szukać takiego opisu, który poprzez nadmierną długość zmęczyłby odbiorcę. Inny słowy, Frode Granhus kształtując swoją opowieść wykorzystał dokładnie tyle słów, ile można wymagać od tego rodzaju pozycji, przy okazji dając czytelnikom próbkę swojego dojrzałego, zniewalającego stylu i rzadko spotykanej dużej pomysłowości w warstwie fabularnej. Początkowo akcja toczy się dwutorowo, z perspektywy dwóch śledczych, Rino Carlsena i Niklasa Hultina, oddalonych od siebie o trzysta kilometrów, ale zaznajomiony z prozą kryminalną odbiorca zapewne ani przez chwilę nie będzie wątpił w istnienie punktów wspólnych obu dochodzeń. Jednakże jestem przekonana, że na przeświadczeniu o powiązaniu tych dwóch wątków się skończy, bo nie chce mi się wierzyć, że jakikolwiek odbiorca, nawet największy koneser kryminałów przedwcześnie wyklaruje sobie całościowy obraz intrygi snutej na kartach „Wiru”. Frode Granhus jest zbyt przebiegły, żeby „wpaść w pułapkę” przewidywalności i zbyt zmyślny, żeby bazować na oczywistościach i zbiegach okoliczności. Może gdyby autor skoncentrował się na jednym wątku nie zdołałby osiągnąć tej trudnej sztuki „wyprowadzania czytelnika w pole”, pogrywania na jego oczekiwaniach, ale mnogość różnego rodzaju, pozornie niezwiązanych ze sobą incydentów, które z kolei wyrosły z wydarzeń sprzed wielu laty znacząco dopomogła w dezorientowaniu odbiorcy. W dodatku bez wprowadzania poczucia przekombinowania, bez zauważalnego gubienia się w detalach, dzięki rzecz jasna zręcznemu żonglowaniu faktami. W „Wirze” dosłownie każdy szczegół ma znaczenie, każdy strzęp informacji z czasem urasta do rangi kluczowego dowodu, nawet na pierwszy rzut oka nieistotny, rzucony mimochodem, bo w pisarstwie Granhusa dosłownie nic nie jest tym, czym się wydaje. Jego intryga wymaga bystrego spojrzenia, wejrzenia w głąb, poza liczne warstwy złożone z pozorów. Niemalże wszystko, z czym powoli się zaznajamiamy jest zaaranżowane, każdy szczegół bez naciągania faktów się ze sobą łączy, a cała ta inscenizacja finalnie serwuje nam prawdziwie maniakalną jednostkę, charakteryzującą się równą przebiegłością w swoim przestępczym fachu, co Granhus w swoim pisarstwie.
W literaturze kryminalnej zdążył już rozwinąć się trend mieszania przewodnich wątków skoncentrowanych na policyjnych śledztwach z warstwą obyczajową i nie inaczej jest w „Wirze”. Autor jednak, przeciwnie niż wielu jego kolegów po piórze, nie dopuszcza do przysłonięcia intrygi rewelacjami z życia prywatnego poszczególnych bohaterów. Sprawia, że niektóre z nich z czasem wrastają w dochodzenie, stają się najważniejszymi elementami toczących się śledztw. A dotyka naprawdę sporo typowych problemów rodzinnych. Trochę miejsca poświęca więc trudom samotnego macierzyństwa i krzywdzie zadawanej dzieciom przez nieodpowiedzialnych, niepoczuwających się do żadnych obowiązków względem nich ojców oraz naturze patologicznych familii, zdominowanych przez agresywne, często zaglądające do kieliszka „głowy rodziny”. Swoją mniej lub bardziej ważną rolę w snutej przez Granhusa historii ma również życie prywatne dwóch głównych bohaterów, przy czym osobista sytuacja każdego z nich obfituje w zgoła odmienne trudności. Po rozwodzie z żoną Carlsen dużo czasu spędza ze swoim nastoletnim synem, który swoim zachowaniem wymusza na matce konieczność rozpoczęcia jego terapii, wbrew stanowczym sprzeciwom Rino. Tymczasem Hultin próbuje pogodzić się z perspektywą konieczności oddania nerki ciężko chorej żonie oraz poddania się wpływowi jej nadopiekuńczego ojca, który porywa się na różnego rodzaju przemyślne fortele, aby zatrzymać córkę w Bergland. Wiele z tych, często silnie wzruszających obyczajowych wątków znajdzie swoje miejsce w dochodzeniu Niklasa, pokrywając się w tak nieoczekiwanych punktach, bez posiłkowania się przez autora irytującymi zbiegami okoliczności, że aż człowiek się zastanawia, ile czasu pochłonęło tak drobiazgowe obmyślenie całej intrygi, która z czasem przekształca się w praktycznie nieustający ciąg zwrotów akcji, często na moment wyłaniających fałszywy obraz całości. Dzięki czemu Granhus z wprawą prawdziwego wirtuoza słowa pisanego udowodnił, że tę opowieść można było sfinalizować na kilka różnych sposób, bez pogwałcenia stopnia prawdopodobieństwa. I tak zapewne jest z każdą kryminalną intrygą, ale niewielu pisarzy wzorem Frode Granhusa potrafi spojrzeć na swoje historie z tylu różnych perspektyw, tylko nieliczni tak jak on są zdolni do zbudowania różnych scenariuszy na kanwie pomysłu wyjściowego.
Jeśli pozostała twórczość Norwega, Frode Granhusa, jakościowo jest zbliżona do znakomitego „Wiru” to najprawdopodobniej zostanę jego wierną czytelniczką. Najprawdopodobniej, bo wciąż nie mam pewności, czy polscy wydawcy umożliwią mi zaznajomienie się z innymi jego powieściami. Jeśli nie to w moim odczuciu zwyczajnie zdradzą nie tylko fanów literatury skandynawskiej, ale thrillerów w ogóle – jak już wręcza się czytelnikom kawał tak wspaniałej prozy to wypadałoby kontynuować promocję jej autora, co mam nadzieję nasi rodzimi wydawcy konsekwentnie będą czynić.
http://horror-buffy1977.blogspot.com/
Na wyspie Landegode w gminie Bodo dwóch chłopców odnajduje skrępowanego, zmarzniętego mężczyznę z rękami zanurzonymi w wodzie. Sprawą zajmuje się sierżant Rino Carlsen, łącząc ten atak z okaleczeniem innej ofiary, tym razem za pomocą ognia. Tymczasem trzysta kilometrów na północ od Bodo, w małym nadmorskim miasteczku Bergland starsze małżeństwo znajduje na plaży porcelanową...
więcej Pokaż mimo to