Jego Wysokość Longin
- Kategoria:
- literatura dziecięca
- Cykl:
- Longin (tom 1)
- Wydawnictwo:
- Znak emotikon
- Data wydania:
- 2014-11-05
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-11-05
- Liczba stron:
- 120
- Czas czytania
- 2 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324029617
- Tagi:
- literatura polska
Longin mieszka w kuchni (bo jego pokój to właściwie kawałek kuchni, w której tata wydzielił dla niego miejsce), uwielbia bawić się resorakami (nawet nie mówcie, że nie wiecie, co to jest!), a jego marzeniem jest nowiutkie Atari (no dobra, tu podpowiedź: to ma joystick i można na tym grać w gry). Nie lubi zabawy w chowanego, bo zawsze jakoś wystaje – a to głowa, a to ręce, a to nogi. A poza tym zawsze wpakuje się w jakieś tarapaty (ale słowo, wcale nie specjalnie!). Na pewno byście się dogadali!
Longin, co z ciebie wyrośnie?! Już wiadomo. Marcin Prokop, czyli jak dorastałem w PRL-u.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Longin, Longin, co z ciebie wyrośnie!
Nie jest łatwo być oryginalnym, oj nie. Jego wysokość Longin nie ma łatwego życia, bo przeszkadza mu w tym jego wzrost. Szczególnie podczas różnych zabaw (na przykład w chowanego), kiedy to ponadwymiarowe kończyny potrafią zdradzić nawet najbardziej zakamuflowaną kryjówkę, uporczywie wystając tu i ówdzie. Ów Longin dziś jest dorosły i wyrósł (trochę niewdzięczne słowo) na znanego dziennikarza, o którym jego koleżanka Dorota Wellman mówi, że podobno najprzystojniejszy w branży.
Pod ksywką Longin ukrywa się Marcin Prokop, który napisał książkę skierowaną do młodszych czytelników, zupełnie inną niż ta, która powstała w duecie z Szymonem Hołownią. „Jego wysokość Longin” to zbiór historii z dzieciństwa prowadzącego program „Dzień dobry TVN”, ale równie dobrze mogłaby to być powieść o wielu z nas, dzieciach urodzonych w latach 70. w kraju nad Wisłą. Zadedykował ją córce Zosi, dla której te czasy to raczej odległa prehistoria.
Myślę, że napisał ją też po trosze dla nas, dorosłych pamiętających dzieciństwo w Peerelu, którego absurdy dziś śmieszą, wywołują zdziwienie, a dla nas są to po prostu zjawiska sentymentalne. I rzeczywiście nie brak w książce Marcina Prokopa rzeczy kultowych, jak Pewex (miejsce pielgrzymek wszystkich spragnionych pięknych rzeczy za dewizy) czy oranżada w proszku i z saturatora, są niesamowicie ciepłe i nie do zdarcia buty Relaksy, występuje owiany mroczną sławą generał w ciemnych okularach. I rzeczywistość, która przefiltrowana przez dzieciństwo wcale tak głośno nie skrzeczy. Choć może budzić niedowierzanie, bo jakim cudem można wydzielić w kuchni za lodówką pokój dla dwóch osób?! Ano, okazuje się, że można, nawet rower można samemu zmontować, jeśli nie posiada się środków, ale w zamian dysponuje się nieograniczoną wyobraźnią.
Główny bohater ma głowę pełną pomysłów i jest biegły w wymyślaniu kreatywnych zabaw, zwłaszcza z udziałem młodszego brata zwanego Bracholem. Ma swoje chłopięce tajemnice i marzenia, za najlepszą zabawkę uważa resoraki i próbuje po kryjomu dobrać się do tatowego Atari. Boi się tego, co czai się w mroku strychu i jest bezpośredni. „Jego wysokość Longin” to ciepła i pełna humoru powieść z gatunku tych, gdzie zawsze znajdzie się jakiś łobuz, jakiś Gruby, który trzęsie podwórkiem i którego się wszyscy boją, czy poczciwiec ustawicznie pakujący się w tarapaty. Brzmi znajomo? Pewnie znacie to z własnego podwórka.
Oprócz barwnych przygód dostajemy obraz rzeczywistości, która często ocierała się o absurdy. Ten ustrój nie był przyjazny, nie był nawet do zniesienia. Ale Prokop go nie gloryfikuje, on po prostu opisuje przygody chłopaka dorastającego w dziwnych czasach. By podróż w czasie była bardziej wiarygodna, autor używa języka charakterystycznego dla ówczesnych nastolatków, który – choć już raczej nie używany - nie razi, bardziej wywołuje uśmiech na twarzy. Zrobił to w takim trochę mikołajkowym stylu, dowcipnie i z dystansem do siebie. I choć mogłoby się zdawać, że na ten temat napisano już prawie wszystko, że to niby rzeczy banalne i znane, ale doprawione poczuciem humoru i wsparte talentem gawędziarskim po prostu dobrze się czyta. Wielu z nas ma takie wspomnienia, dobre mimo wszystko, bo dzieciństwo to najważniejszy okres w życiu i lubimy, gdy jest idylliczne.
Marcin Prokop ma lekkie pióro, dobrze go się słucha na ekranie i czyta również z przyjemnością. Charakterystyczne ilustracje Joanny Rusinek świetnie oddają klimat książki, są nakreślone nieco karykaturalną kreską, a przez to zabawne. Dziennikarz pisał książkę z zamiarem dostarczenia uciechy dzieciom oraz ich rodzicom i myślę, że plan ten udało się zrealizować w stu procentach. Swoją drogą ciekawe, czy mała Zosia wda się w tatę? Jeśli tak, to czeka go powtórka z rozrywki, tyle że z zamianą ról.
Magdalena Świtała
Oceny
Książka na półkach
- 566
- 374
- 186
- 27
- 14
- 12
- 11
- 11
- 9
- 6
Cytaty
Nie, życie nie jest sprawiedliwe, ale trzeba sobie z nim jakoś radzić. Gruby radzi sobie świetnie, przynajmniej tata tak twierdzi. Mama zaws...
RozwińNasze podwòrko było całkiem spore.
Opinia
Lubicie wracać wspomnieniami do swojego dzieciństwa? Ja tak. Urodziłam się na początku lat osiemdziesiątych i były to na swój sposób piękne lata, tak jak moje dzieciństwo. W sklepach nie było za dużo, nikt się przez to nie wyróżniał, i każdy cieszył się z tego co ma. Do tego całe dnie spędzane z kolegami na podwórku, wspólne zabawy. To były zupełnie inne niż obecnie czasy i wydaje mi się, że łatwiejsze w dorastaniu.
Marcin Prokop postanowił spisać swoje wspomnienia z dzieciństwa, powrócić do niezapomnianych czasów życia i dorastania w PRL-u. Swoją książkę dedykuje on córce Zosi, dla której te czasy są historią, a której pragnie przybliżyć i pokazać, jak wyglądało jego dzieciństwo. I chociaż książka kierowana jest do młodszego czytelnika, to jest ona również idealna dla pokolenia lat siedemdziesiątych XX wieku.
Longin - to ksywka, jak łatwo się domyślić, związana z tym, iż Marcin już od małego górował wzrostem nad rówieśnikami. Na szczęście nie był to powód do kompleksów, nie bardziej niż fakt, iż mama Marcina pragnęła córeczki i dlatego mówiła na niego Martuś. Tak więc Login, Martuś, aniołeczek. Był też Albert niewidzialny przyjaciel Longina oraz jego młodszy brat, zwany Bracholem, który strasznie działał mu na nerwy.
A jak wyglądała codzienność Longina? To gra w kapsle, zakazane jeżdżenie windą, jazda na łyżwach oraz wakacje u dziadków na wsi. Longin nie wie co to internet, bo za jego czasów go nie ma, a szczytem marzeń jest Atari. Ale to nie jest ważne, bo wystarczy odrobina wyobraźni i nic nie stoi na przeszkodzie by dobrze się bawić, szczególnie resorakami! A wyobraźnia plus najlepsi kumple równa się oczywiście z kłopotami, szczególnie, gdy chce się wysadzić szkołę albo wybiera się na przejażdżkę samochodem ojcem, cale dwa metry do przodu, potem do tyłu a potem to już zostaje tylko załatanie dziury plasteliną.
„Jego wysokość Longin” Marcina Prokopa to książka ukazująca nam życie w PRL-u. Napisana jest lekkim językiem, z dużym poczuciem humoru. Czyta się ją z wielką przyjemnością, ale i wielkim uśmiechem na twarzy. Do tego ilustracje, nieco karykaturalne, świetnie oddają jej klimat. To naprawdę dobra lektura, dla starszych by powspominać ale i dla młodszych, by pokazać im trochę inną rzeczywistość.
Polecam Wam!
Lubicie wracać wspomnieniami do swojego dzieciństwa? Ja tak. Urodziłam się na początku lat osiemdziesiątych i były to na swój sposób piękne lata, tak jak moje dzieciństwo. W sklepach nie było za dużo, nikt się przez to nie wyróżniał, i każdy cieszył się z tego co ma. Do tego całe dnie spędzane z kolegami na podwórku, wspólne zabawy. To były zupełnie inne niż obecnie czasy i...
więcej Pokaż mimo to