Zabliźnione serca

Okładka książki Zabliźnione serca
Max Blecher Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Nowy Kanon literatura piękna
200 str. 3 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Nowy Kanon
Tytuł oryginału:
Inimi cicatrizate
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2014-03-19
Data 1. wyd. pol.:
2014-03-19
Liczba stron:
200
Czas czytania
3 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377479988
Tłumacz:
Tomasz Klimkowski
Tagi:
choroba cierpienie egocentryzm literatura rumuńska
Średnia ocen

                6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
204 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
162
28

Na półkach: ,

Max Blecher to urodzony na początku XX wieku rumuński pisarz o żydowskich korzeniach. Pochodził z dość zamożnej rodziny, jego ojciec był właścicielem fabryki szkła i porcelany. Dzięki temu, tuż po skończonym liceum, mógł studiować medycynę na paryskim uniwersytecie. I to właśnie w początkowym okresie nauki u dziewiętnastoletniego młodzieńca zdiagnozowano chorobę Potta, czyli tzw. gruźlicę kręgosłupa. Max Blecher rozpoczyna dziesięcioletnią walkę z chorobą, którą ostatecznie przegrywa 31 maja 1938 roku. To właśnie choroba czyni z niego pisarza, sprawia, że po latach zostaje porównany do Franza Kafki i Brunona Schulza. Blecher cenił europejską awangardę, zwłaszcza surrealistów, zaczytywał się tekstach egzystencjalistów. Pozostawił po sobie niewiele, zaledwie trzy powieści, kilka innych tekstów i tłumaczenia poezji francuskiej. Mimo to jego spuścizna artystyczna, pozwoliła Blecherowi na stałe zapisać się w kanonie literatury rumuńskiej, a powoli także i europejskiej. Po kilkudziesięciu latach od wydania Zabliźnionych serc, zaczęły pojawiać się tłumaczenia jego książek w językach angielskim, hiszpańskim, francuskim, niemieckim, portugalskim i wreszcie polskim.
Wszystkie trzy powieści mają swoje źródło w biografii i chorobie pisarza. To cierpienie Maxa Blechera jest głównym tematem jego książek. Nie inaczej jest w przypadku Zabliźnionych serc, drugiej po Zdarzeniach z bliskiej rzeczywistości, powieści tego autora.
Głównym bohaterem jest rumuński student chemii Emanuel, u którego zaraz na początku nauki na paryskiej uczelni, zostaje zdiagnozowana gruźlica kręgosłupa. Choroba, która powoli, powoli powoduje, że kości zamieniają się w próchno. Młodzieniec z dnia na dzień zostaje wyrwany z normalnego „pionowego” życia i umieszczony w sanatorium nad kanałem La Manche w małej mieścinie o nazwie Berck. To tutaj z całego świata przybywają chorzy na gruźlicę kręgosłupa. Ich życie z „pionowego” zostaje przemienione na „poziome”, unieruchomione w gipsie, „ale prowadzą całkiem normalne życie. Nawet jeżdżą na przejażdżki, leżąc w specjalnych powozach ciągniętych przez konie lub osiołki” (s. 29).
Dla Emanuela to niby-normalne życie jest najbardziej przygnębiające, cały czas towarzyszy mu poczucie bycia nie w pełni żywym: „Ten kontrast między prawie normalnym życiem – czytaniem gazet, jedzenie razem z innymi obiadu w restauracji, chodzeniem w normalnym ubraniu, ten kontrast między byciem człowiekiem jak wszyscy inni, a jednak leżeniem uwięzionym w gipsie, z kośćmi toczonymi przez gruźlicę, to było najbardziej smutne i bolesne w tej chorobie. Paradoks polegał na istnieniu, a jednak byciu «nie w pełni żywym»” (s. 54-55).
Nie tylko atmosfera śmierci unosi się nad Berck. Emanuel ma ciągłe poczucie, że to, co dzieje się wokół, jego choroba nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są marą senną: „Emanuel uczestniczył w całej scenie z wyraźnym poczuciem, że nic nie dzieje się naprawdę. Kilka minut temu, dokładnie wtedy, gdy zaczęła się kłótnia między Toniem a Valentinem, wszystko dookoła nabrało niezrozumiałego i sztucznego wymiaru. Czy to byli prawdziwi ludzie? Czuł się, jakby uczestniczył w śmiesznie fałszywej i bezsensownej inscenizacji. Czy uda im się odegrać swój teatr z tą samą powagą aż do końca?” (s.68). To poczucie ułudy, niewiary, że to wszystko dzieje się naprawdę będzie towarzyszyć rumuńskiemu kuracjuszowi wielokrotnie.
Samo sanatorium w Berck to specyficzne miejsce. Zarządzane przez dyrektora-intryganta latem staje się pensjonatem dla zdrowych ludzi. Pacjenci pochodzą z różnych zakątków świata, przebywa tu Tonio z Argentyny, pani Wandeska z Polski, Ernest. Chorzy w tajemnicy przed sanitariuszami, pielęgniarkami i całą resztą obsługi urządzają sobie zakrapiane alkoholem spotkania towarzyskie. Tworzą się między nimi przyjaźnie, rodzi się miłość, zazdrość. Jak w normalnym życiu, tylko, że na leżąco i w gipsie. W codziennym życiu potrafimy rozpoznać znajomych ludzi po krokach, tutaj wózek podpowiada, kto akurat przechodzi koło pokoju danego kuracjusza. To niby-normalne życie w sanatorium, całkiem znośne nie może zostać przerwane. Dlatego też nie informuje się chorych o śmierci pacjentów, próbuje zachować się to w jak największej tajemnicy. Nieobecność danego kuracjusza jest tłumaczona przez resztę pensjonariuszy w banalny sposób – po prostu chory przeniósł się do innego sanatorium. Berck jest także niczym „subtelna trucizna”, kto raz tutaj zajrzy, spędzi kilka miesięcy, to nie potrafi już żyć gdzie indziej: „Berck to nie jest miasto chorych. To niezmiernie subtelna trucizna. Wsącza się w krew. Ten, kto tu trochę pożył nie znajdzie już sobie miejsca nigdzie na świecie. Ty też to poczujesz pewnego dnia. Wszyscy tutejsi kupcy, wszyscy lekarze, aptekarze, a nawet sanitariusze… To wszystko dawni kuracjusze, którzy nie potrafią żyć gdzie indziej” (s. 79).
Deszczowa pogoda sprawia, że świat zamyka się w czterech ścianach dla wszystkich, bez względu na to, czy są chorzy, czy zdrowi: „To pogoda, która nam chorym odpowiada najbardziej. Deszcz, zasnute niebo, zimno… Wtedy wiesz, że cały świat ogranicza się do takiego samego pokoju o czterech ścianach… Do takiego samego smutku… Emanuel tak dobrze go rozumiał” (s. 78). Ogrom czasu, którym dysponują kuracjusze bez zwątpienia zmusza do rozmyślań i uświadomienia sobie smutnej prawdy: „Kto raz został wyrwany życia i miał wystarczająco czasu i spokoju, aby zadać sobie to jedno zasadnicze o jego sens – to jedno jedyne pytanie – pozostaje zatruty na zawsze… Oczywiście świat będzie istniał dalej, ale ktoś starł już gąbką z rzeczy ich znaczenie” (s. 121).
Chorzy z Berck to ludzie o zabliźnionych sercach, z każdym dniem ich cierpienie sprawia, że stają się obojętni na wszystko: „Wiesz, co to jest w medycynie «zabliźniona tkanka»? To ta sina i pomarszczona skóra, która tworzy się na zagojonej ranie. To prawie normalna skóra, tyle że niewrażliwa na zimno, na ciepło i na dotyk… (…) Widzisz, serca nas, chorych, tyle już otrzymały w życiu ciosów nożem, że stały się taką właśnie zabliźnioną tkanką… Niewrażliwą na zimno… na ciepło… i na ból… Niewrażliwą, siną i stwardniałą…” (s. 126-127).
Berck to miasto cierpienia, śmierci. Solange, żegnając rumuńskiego studenta radzi mu zapomnieć wszystko, co tutaj przeżył: „Zapomnij, Emanuelu – powiedziała. – Zapomnij wszystko… a zwłaszcza tamtą straszliwą noc… Zapomnij to miasto… Zapomnij jego cierpienie…” (s. 197). Ale o miasteczku nad kanałem La Manche czytelnikowi będzie trudno zapomnieć. Tak jak dla Emanuela, tak i dla mnie największe przygnębienie wywołują wizja kontrastu między normalnym „pionowym” życiem, a tym niby-byciem i uwięzienie w gipsowej skorupie. W powieści swoisty pesymizm jest dawkowany stopniowo. Na pierwszych kartach książki poznajemy chorych, ich losy i perypetie miłosne. Aby wreszcie pogrzebać kolejnych kuracjuszy - Quitonce i subtelną Isę.

Max Blecher to urodzony na początku XX wieku rumuński pisarz o żydowskich korzeniach. Pochodził z dość zamożnej rodziny, jego ojciec był właścicielem fabryki szkła i porcelany. Dzięki temu, tuż po skończonym liceum, mógł studiować medycynę na paryskim uniwersytecie. I to właśnie w początkowym okresie nauki u dziewiętnastoletniego młodzieńca zdiagnozowano chorobę Potta,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    335
  • Przeczytane
    271
  • Posiadam
    88
  • 2014
    11
  • 2019
    5
  • Ulubione
    5
  • Literatura rumuńska
    5
  • 2015
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Chcę w prezencie
    4

Cytaty

Więcej
Max Blecher Zabliźnione serca Zobacz więcej
Max Blecher Zabliźnione serca Zobacz więcej
Max Blecher Zabliźnione serca Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także