Gdy śmiertelnicy śpią
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- While mortals sleep: Unpublished short fiction
- Wydawnictwo:
- Albatros
- Data wydania:
- 2016-05-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-05-11
- Liczba stron:
- 336
- Czas czytania
- 5 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788378859611
- Tłumacz:
- Zofia Uhrynowska-Hanasz
- Tagi:
- vonnegut
Niepublikowany wcześniej zbiór opowiadań amerykańskiego mistrza ciętego jezyka i czarnego humoru.
Inteligentna i zjadliwa proza Kurta Vonneguta inspirowała kolejne pokolenia pisarzy, w tym Dave'a Eggersa, autora przedmowy do niniejszego tomu opowiadań. W tych, do tej pory niepublikowanych, literackich klejnotach unikalny styl Vonneguta przenika specyficzne amerykańskie krajobrazy, pełne fabryk, przyczep i przydrożnych barów, oraz bohaterów, których marzenia i lęki nieustannie zmagają się z okrutną, a czasem komicznie obojętną, rzeczywistością.
Oto opowieści o ludziach i maszynach, o sztuce i sztuczności, o tym, jak niespodziewana fortuna, sława lub miłość potrafią wywrócić zwykłe życie do góry nogami. Ambitny budowniczy dróg, dowódca armii buldożerów, spychaczy i asfalciarek w wolnym czasie zawiaduje miniaturowymi makietami pociągów, gdy niespodziewanie do świata fantazji wkracza kobieta jego życia.
Młoda stenotypistka–marzycielka odbiera telefon od zbiegłego przestępcy, który składa jej dziwną propozycję.
Zrzędliwy dziennikarzyna zostaje powołany do komisji oceniającej bożonarodzeniowe reklamy – pracy, w której poznaje byłego więźnia i jest świadkiem cudu.
Wdowa po hodowcy świń otrzymuje tajemnicze listy od mężczyzny z Schenectady, w których pisze o „niezdefiniowanym, słodkim bólu duszy”. Jeszcze dziwniej robi się, gdy kobieta jedzie spotkać się z nim osobiście.
Ten zbiór opowiadań, to swoisty testament Vonneguta, świadectwo jego niezwykłego zmysłu obserwacji i nieograniczonej wyobraźni.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 185
- 147
- 31
- 4
- 4
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
Opinia
Nie
Nie pamiętam, ile miałem lat, kiedy ‘chłonąłem całym sobą Vonneguta’. Pewnie było to ponad dwadzieścia lat temu, jak nie prawie trzydzieści. Tak, może nawet trzydzieści. Przeczytałem wtedy wszystkie jego książki, które były dostępne na rynku. Nawet pamiętam ich okładki, zwłaszcza wydaną poza oficjalnym obiegiem Matkę Noc, z wypisanym nakładem 500 egzemplarzy (chyba we wszystkich takich pozycjach pisano 500 egzemplarzy, ciekawe dlaczego - jakieś ograniczenia? Wie ktoś?).
Vonnegut zawładnął mną, podobnie jak Dick. Był równie mroczny, ale z absurdalnym poczuciem humoru, a przy okazji moralista, który na każdym kroku musiał podkreślać swoje zdanie. W pewnym momencie, po kilku pierwszych dobrych powieściach zorientowałem się, że coś się zmieniło, wciąż kupowałem i czytałem wszystkie jego książki, ale to już nie było to. Dobra proza, świetnie się czytało, ale efekt był już inny. Już nie czułem się tak, jakbym dostał obuchem w łeb, tak jak na początku ‘naszej znajomości’. To były dobre książki, ale ciągle miałem wrażenie, że Vonnegut był najlepszy na początku drogi pisarskiej, że najlepsze były jego wczesne utwory. Potem, z biegiem czasu jakby było coraz gorzej. Były odgrzewane kotlety - te same tematy w podobnym podejściu, no i było odcinanie kuponów. Patrząc na całość twórczości Vonneguta, zachwyciły mnie przede wszystkim Śniadanie mistrzów i Syreny z Tytana. Dalej też są wspaniałe pozycje: Niech pana Bóg błogosławi Panie Rosewater, Matka noc, Pianola, Rzeźnia numer pięć czy Kocia kołyska. Z późniejszych pozycji nic nie wskoczyło u mnie do ścisłej czołówki. Lubiłem opowiadania, gdzie Vonnegut w skomasowanej formie przedstawia otaczający go świat. I tak, jak pisze we wstępie do omawianego zbioru Dave Eggers, większość opowiadań to opowiadania z haczykiem, z pointą, często zaskakującą i przewrotną. Można by napisać, że to niemalże klasyczne szorty, ale trochę dłuższe, w których Vonnegut przedstawia świat oraz jakieś zdarzenie, by bardzo często na koniec wszystko przewrócić do góry nogami.
Od dobrych dziesięciu lat nie przeczytałem nic autorstwa Vonneguta. Wróciłem do jego prozy ostatnio, rozpoczynając od powieści, które polubiłem najbardziej. Już mnie tak nie zachwyciły, wiadomo. Jednak to wciąż świetne pozycje. Być może zachwytu nie było, ponieważ wiedziałem co i jak się stanie? Może dlatego, że wiedziałem, czego mogę się spodziewać? Bardzo często książki, które wywoływały młodzieńczy zachwyt, po wielu latach okazują się być, powiedzmy to delikatnie, średnimi pozycjami. A tutaj tego nie było, nie było rozczarowania, nie było przemyśleń typu: „Jak mi się to mogło tak podobać? Jakim głąbem wtedy byłem?” Niedawno przeczytałem także dwie książki związane z Vonnegutem, to znaczy jego listy i biografię. Obie te pozycje również zostały wydane przez Albatrosa. Z nich wyłonił mi się obraz Kurta Vonneguta namalowany z innej perspektywy. To był człowiek, który nie umiał zrozumieć świata i którego świat nie rozumiał. Po prostu nie byli kompatybilni, Vonnegut chciał tłumaczyć ludziom świat, swój punkt widzenia. Chciał tłumaczyć nie tylko czytelnikom, w pewnym momencie chciał był ‘głosem normalności’ narodu, chciał nauczać i pokazywać co jest źle. A świat, po początkowym zachwycie, uważał go za pisarza częściowo wypalonego, niepotrzebnego moralizatora, który właściwie nikomu nie jest potrzebny. Czasami zapraszano go na przeróżne uroczystości, bo dla nich Vonnegut był wtedy celebrytą. Najlepiej było usypać mu kopiec i sławić jego wcześniejsze książki. I lepiej nie wydawać nic nowego, bo mogło to być tylko kolejne rozczarowanie.
Tyle tytułem przydługiego wstępu do omawianej pozycji, to znaczy do zbioru opowiadań Vonneguta wydanych w zbiorze pod tytułem Gdy śmiertelnicy śpią. W tomie tym, tak samo jak w wydanym wcześniej Popatrz na ptaszka, zebrano opowiadania z wczesnego okresu twórczości autora. Pisał je do czasopism (na przykład: Collier’s, czy The Saturday Evening Post), które drukowały wtedy chętnie opowiadania płacąc niewielkie stawki. Dlatego też autor, aby utrzymać rodzinę, musiał się trochę ‘naprodukować’. I, niestety, są to takie produkcyjniaki – proste opowiadania, zazwyczaj z jednym wątkiem, z przewrotką na końcu, bo jakoś trzeba było zaskoczyć czytelnika.
Stąd też tytuł tego omówienia. Przecież z jakiegoś powodu Vonnegut, kiedy już był na topie, nie wydał tych opowiadań. Miał powód, a tym powodem, według mnie, była ich jakość. Jakość w porównaniu do późniejszych pozycji autora. Bo przecież gdyby porównać je do opowiadań innych autorów, na dodatek piszących jeszcze w tamtym okresie, to są to dobre, albo wręcz bardzo dobre pozycje. Ale w porównaniu do najlepszych pozycji Vonneguta, to są po prostu takie sobie błahostki, pisane, aby zapełnić stronę w czasopiśmie. Oczywiście są to opowiadania z przesłaniem, z morałem na koniec, bo przecież autor nie mógł się bez tego obejść. Ale to nic wielkiego. Skończyłem czytać ten zbiór opowiadań dwa tygodnie temu i treści około połowy opowiadań już nie pamiętam. Wiem, że możecie tutaj pomyśleć o moim wieku, stanie umysłu, sklerozie itd., co pewnie w części będzie prawdą. Ale jest to zbiór opowiadań ‘gazetowych’, daleko im do opowiadań mistrzyni tego gatunku, czyli Alice Munro, a przecież były one pisane w podobnym czasie. To są takie ‘średniaki’, które czyta się z przyjemnością, ale które w miarę szybko się zapomina.
Dla uspokojenia duszy, napiszę tytuły opowiadań, których treść do tej pory pamiętam, czyli wryły mi się w pamięć bardziej od pozostałych: Jenny, Z ręką na przepustnicy, Hala maszyn, Ruth, Zgasł ogarek, Bomar, 10 000 $ rocznie, bez problemu, Hochsztaplerzy.
Dalej na:
http://szortal.com/node/10141
Nie
więcej Pokaż mimo toNie pamiętam, ile miałem lat, kiedy ‘chłonąłem całym sobą Vonneguta’. Pewnie było to ponad dwadzieścia lat temu, jak nie prawie trzydzieści. Tak, może nawet trzydzieści. Przeczytałem wtedy wszystkie jego książki, które były dostępne na rynku. Nawet pamiętam ich okładki, zwłaszcza wydaną poza oficjalnym obiegiem Matkę Noc, z wypisanym nakładem 500 egzemplarzy (chyba we...