Krasnoludki nie przyjdą
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Proza Świata
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2013-01-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-01-14
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375364934
- Tłumacz:
- Agnieszka Podpora
- Tagi:
- powieść izraelska powieść hebrajska Agnieszka Podpora
Kiedy przed sześciu laty Mas’ud Dadon, zwany w miasteczku królem falafela, użądlony przez pszczołę upadł w kałużę oleju i umarł, szczęście, które dotąd malowało świat Simony Dadon na różowo, odwróciło się od niej na pięcie. Została sama z gromadką dzieci i nie było jej łatwo utrzymać się na powierzchni. A zza libańskiej granicy raz po raz leciały na miasto katiusze…
"Krasnoludki nie przyjdą" to znakomita powieść o zwykłych ludziach, którzy w niezwykły sposób radzą sobie z trudną codziennością pogranicza, to opowiedziana na kilka głosów historia młodzieńczych marzeń i bezgranicznej miłości. Sara Shilo z wyjątkową zręcznością rysuje sylwetki swoich bohaterów, śmiało wkraczając w zakazane regiony, niebezpiecznie zbliżając się do tabu. Autorka jest laureatką kilku ważnych izraelskich nagród literackich, m.in. nagrody izraelskiego Ministerstwa Kultury za debiut, Nagrody Uniwersytetu w Tel Awiwie oraz Nagrody im. Pinchasa Sapira.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Bez króla falafela
Izraelska pisarka, która debiutem w ojczystym kraju wzbudziła literacką sensację, napisała książkę o rodzinie. Książkę krótką, bo w polskim wydaniu liczącą zaledwie dwieście pięćdziesiąt stronic. Uchwycone na nich kilka kadrów z życia domowników rozdziela się w polifonicznej narracji na pięć głosów. Rozpoczyna Simona Dadon, owdowiała matka sześciorga dzieci, dla której śmierć męża okazała się również śmiercią wszystkiego, co przyjemne i łatwe. Następnie rolę narratorów obierają po kolei Itzik, Dudi, Kobi i Eti, dzieci w różnym wieku, zupełnie różne, oddalone od siebie nawzajem. Na tle rozbijających się katiuszy i obyczajów panujących w izraelskiej osadzie każdy z bohaterów-narratorów opowiada o własnych trudach, wątpliwościach i marzeniach, o próbie funkcjonowania w rozbitej rodzinie, która zaprosiła w swoje progi niewinne z początku kłamstwo.
Powieść Shilo otwiera się i zaraz w nią wsiąka. W ten sposób działa na czytelnika pierwszy fragment, dosadny, niepozostawiający wątpliwości odnośnie do sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka, a też jednoznacznie wskazujący na literackie zdolności pisarki. Ostry, żywy język, jakim przemawia Shilo w swojej książce, widać we wszystkich perspektywach narracyjnych, choć w przypadku tej pierwszej, historii Simony, stanowi wprowadzenie atrakcyjniejsze i oddziałujące mocniej od innych. Bo oto zrozpaczona matka, w pełni świadoma konsekwencji, zamiast do schronu, w którym zapewne tłoczą się już inni mieszkańcy miasteczka, udaje się na boisko. Tam pociski nigdy jeszcze nie spadły, prawdopodobieństwo uderzenia jest większe. Wybiera śmierć „od Arabów”, tak aby jej dzieci dostały pieniądze, zamiast piętna potomków machbula, wariatki. Stoi na krawędzi życia, modląc się o łaskę dołączenia do męża. Czy to tchórzostwo, czy umycie rąk od odpowiedzialności, takie pytania w trakcie lektury nie przemykają przez myśl. A nawet jeśli przemkną, relacjonowana historia prędko dostarcza na nie odpowiedzi.
Jeszcze sześć lat temu rodzinie Dadon powodziło się wspaniale. Mas’ud nazywany w osadzie „królem falafela” prowadził dobrze prosperującą restaurację. Simonie niczego nie brakowało, więcej nawet, mogła liczyć na pomoc męża w pracach domowych – choć po kryjomu, bo to dla mężczyzny wstyd, by parał się kobiecymi pracami. A później, niespodziewanie, cały świat Simony runął w gruzy. Teraz kobieta wstaje za piętnaście czwarta, by zdążyć wykonać domowe czynności, później biegnie do żłobka, w którym spędza kolejne godziny dnia. Znajomi przychodzą do jej domu, sprawdzać, czy oddaje zmarłemu należyty szacunek. Jeśli jakiś mężczyzna spojrzy na nią zbyt długo, gotowi są bronić jej honoru. W historii Simony widać wiele elementów obyczajowości, które dla ludzi wychowanych w kulturze Zachodu mogą wydać się kuriozalne, niesprawiedliwe, naruszające prawo do wolności. Zaraz obok nich znajduje się mocno zaznaczona nienawiść na tle rasowym: uprzedzenia do Arabów podlewane nacjonalizmem narodu wybranego. Z kolei na drugim biegunie jest w opowieści pierwiastek feministyczny; Simona rozumie sytuację robotnicy poddanej mężowi i macierzyństwu. Miłość do dzieci nie przesłania jej obrazu matki, która ma „milczeć i cierpieć”. Jej naturalistyczne opisy kobiety, której przed małżeństwem kazano być całkiem zamkniętą, a po małżeństwie otworzyć wszystkie swoje dziury, z jednej strony wydają się skrajne, z drugiej – uderzają niezwykłą szczerością.
Dzieci Simony znajdują własne sposoby, by radzić sobie z przeciwnościami. Itzik, syn ze zdeformowanymi kończynami, wyznaje filozofię według której urodził się kaleki, ponieważ Bóg naznaczył go, chcąc zapamiętać. Na przykładzie mrowiska chłopiec zauważa, że Bóg nie jest w stanie wyodrębnić poszczególnych ludzi spośród podobnych sobie milionów układających się w jedną masę. W drodze rozumowania wyciąga też inne wnioski, że w wielu przypadkach wolno łamać reguły: No bo kto to jest człowiek dobry, hm? Ten, co przestrzega zasad, żeby Pan Bóg był z niego zadowolony? Nie rozśmieszaj mnie. Taki to tylko udaje, że myśli o Bogu, a tak naprawdę myśli o sobie, pamiętaj. Cały czas tylko o sobie, o tym, żeby pójść do raju, jak umrze. Szczególny ważny wydźwięk ma jednak inny wątek, opowieść Eti, ulubienicy ojca, która pomagała mu, podczas gdy ten pracował w restauracji. Pokazuje on niską pozycję kobiet, ignorowanie i lekceważenie, jakie spotyka je ze strony mężczyzn przekonanych o panowaniu jednej płci nad drugą. Poznawszy relację dziewczyny, nie sposób nie zadać sobie pytania, czy obecne życie rodziny Dadon nie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby Eti została dopuszczona do głosu. A może nie wszystko jeszcze stracone? Może nie porzuciła ona jeszcze starań, by zmienić panujące od sześciu lat reguły gry?
Krasnoludki nie przyjdą, powtarza wielokrotnie Shilo, i na tym prostym stwierdzeniu zasadza się główny przekaz książki. Nie pomogą ani one, ani bogowie i wróżki, żadne siły nadprzyrodzone. Doskonale wiedzą o tym pracownice żłobka, w tym najbardziej doświadczona Simona. Ale czy ktokolwiek z rodziny będzie w stanie przedsięwziąć działania w kierunku posklejania tego, co rozbite, to już pozostawiam czytelnikowi. Jeśli ten zechce znaleźć odpowiedź, spodziewać może się dobrej, intensywnej prozy w świetnym tłumaczeniu z hebrajskiego Agnieszki Podpory.
Sylwia Kluczewska
Oceny
Książka na półkach
- 275
- 159
- 61
- 8
- 7
- 7
- 5
- 4
- 3
- 2
Opinia
Sara Shilo jest izraelską pisarką, autorką książek dla dzieci, laureatką wielu prestiżowych nagród. Jej powieść dla dorosłych czytelników „Krasnoludki nie przyjdą” ukazała się na polskim rynku dzięki wydawnictwu Czarne zaraz na początku roku w serii „Proza świata”. I już teraz jestem pewna, że będzie to jedna z najlepszych książek 2013 roku.
Mas’ud Dadon przybył do Izraela z Maroka. W miasteczku nazywany był królem falafela. Miał pieniądze, stanowisko, piękną żonę, którą rozpieszczał i psuł. Potem umarł. Zostawił żonę i czwórkę dzieci. W kilka miesięcy po jego śmierci żona urodziła mu dwóch synów pogrobowców. Simona Dadon rozpoczyna swoją opowieść w sześć lat po śmierci Mas’uda. Z jej ust wypływają gorzkie słowa smutku i żalu. Nagle, z dnia na dzień została sama z gromadką dzieci do wykarmienia. Wcześniej żyła jak królowa. Nie martwiła się o przyszłość, a więc nie przyszło jej do głowy, że może stać się coś złego, że może powinni oszczędzić trochę pieniędzy. Mąż obdarowywał ją prezentami, biżuterią, kolorowymi ciuszkami. Sąsiedzi i znajomi patrzyli na nią z podziwem i pewnie z zazdrością. Wszyscy nazywali ją „Naszą Simoną”. Nagłą szczęście pękło jak bańka mydlana przebita żądłem pszczoły. Simi musiała podjąć marną pracę w żłobku, wyrzucić kolorowe ciuchy i przybrać dostojny, czarny strój wdowy. Znużona wszystkim, popadająca w obłęd kobieta marzy już tylko o śmierci. Dlatego podczas bombardowania nie chowa się w schronie, tylko błąka się po miasteczku z nadzieją, że spadnie na nią jedna z katiuszy. „Co to za świat, żeby nawet do śmierci, jak się chcę, trzeba było szczęścia”. I kiedy czytelnik ma już wrażenie, że nie zniesie dalszych lamentów, nagle Simona milknie.
Teraz do głosu dochodzą jej dzieci.
Najpierw trzynastoletni, niepełnosprawny Itzik i młodszy o rok Dudi. Itzik pełen jest żalu i pretensji o swój los i niepełnosprawność, z którą musi żyć. „Ale tak naprawdę, to nadal nie do końca wiem, jak to jest z tym Bogiem. Jakby mnie stworzył idiotą, to może i bym uwierzył, że chce się tylko pośmiać moim kosztem. Ale że wlał mi dużo oleju do głowy, żebym mógł się nad wszystkim dobrze zastanowić, to pomyślałem, że faktycznie jest coś, co on chce na mnie wypróbować”. Chłopiec łapie pustułkę i spędza całe dnie na tresowaniu ptaka, aby potrafił wydziobać terrorystom oczy. Pod ogromnym wpływem brata pozostaje Dudi, który pragnie ocalić własne „ja”, ale nie potrafi się sprzeciwić dominującej osobowości Itzika. Chłopcy pozostawieni sami sobie muszą trzymać się razem. O śmierci ojca w zasadzie nie rozmawiają. Bo i po co? Umarł, to umarł. Nie ma o czym mówić.
Kobi jest najstarszy. Ma dziewiętnaście lat. Dawno temu rodzice zorganizowali mu bar micwę, o której gadało całe miasto. Przyjęcie jak dla księcia. Wtedy to on był najważniejszy. Dwa dni później umarł tata i wszystko uległo zmianie. Kobi był teraz jedynym mężczyzną w rodzinie. Poszedł do pracy, aby pomóc w utrzymaniu rodziny. Bliźniaki same zaczęły wołać na niego „tata”. Simona nie zaprzeczyła, nie wytłumaczyła maluchom co się stało. Uznała, że dzieci muszą mieć jakiegoś ojca. Aby utrzymać pozory nastoletni Kobi zaczął spać z matką w jednym łóżku. Obarczony ciężarem, którego nie potrafi udźwignąć na siłę czepia się marzenia o „kawalerce pokazowej”.
Siedemnastoletnia Eti jest jedyna dziewczynką w rodzinie. I jako jedyna stara się zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazła. Tylko ona opowiada o chwilach spędzonych w bunkrze podczas bombardowania. Tylko ona nie chce żyć w kłamstwie. Tylko ona...
Język powieści jest hipnotyzujący. Nie ma w nim poetyckich zwrotów, wyszukanych porównań i innych ozdobników. A mimo to trudno oderwać się od książki. Szczerość przebijająca z każdego zdania aż wprawia w zakłopotanie. Pierwszoosobowa narracja pozwala każdemu z bohaterów opowiedzieć tę samą historię z osobistej perspektywy.
Już sam tytuł powieści niesie ze sobą jakiś smutek. Krasnoludki nie przyjdą, dobra wróżka nie użyje czarodziejskiej różdżki, magia nie zadziała w szarej, brzydkiej rzeczywistości. A może jednak jest jakaś nadzieja? Może Eti, która opowiada bliźniakom zmyślone bajki, jest w stanie ocalić rodzinę właśnie dzięki tym historiom?
„Krasnoludki nie przyjdą” to wstrząsająca opowieść o rodzinie, którą rozbija nagła śmierć ojca. Jej bohaterowie wyciągają do siebie ręce, ale nie mogą się dotknąć. Zupełnie jak papierowe ludziki na okładce książki. To powieść, której lektura sprawia czytelnikowi ból, rani serce, psuje dobry humor. Kafka twierdzi, że „powinniśmy czytać tylko ten rodzaj książek, które nas ranią i przeszywają. (…) Książka musi być siekierą dla zamarzniętego morza wewnątrz nas”. Tak właśnie działa proza Sary Shilo. Mocna rzecz. Prawdziwy majstersztyk! Polecam!
Sara Shilo jest izraelską pisarką, autorką książek dla dzieci, laureatką wielu prestiżowych nagród. Jej powieść dla dorosłych czytelników „Krasnoludki nie przyjdą” ukazała się na polskim rynku dzięki wydawnictwu Czarne zaraz na początku roku w serii „Proza świata”. I już teraz jestem pewna, że będzie to jedna z najlepszych książek 2013 roku.
więcej Pokaż mimo toMas’ud Dadon przybył do...