Wszechświat kontra Alex Woods Gavin Extence 7,6
ocenił(a) na 63 lata temu Zaczyna się efektownie. Siedemnastolatek zostaje zatrzymany podczas próby przekroczenia granicy w Dover (Wielka Brytania) - w schowku ma sto trzynaście gramów marihuany, na siedzeniu pasażerskim leży urna z prochami, a reakcja policjanta na jego widok świadczy, że chłopak jest osobą powszechnie znaną i niekoniecznie lubianą. Sam zainteresowany zachowuje się zresztą – według oficera – bardzo podejrzanie, co tylko pogarsza jego sytuację. Zostaje zatrzymany.
O wszystkim dowiadujemy się od Alexa, czyli głównego bohatera powieści. Już pierwsze strony dość wyraźnie kreślą jego charakter. To ekscentryk, mówiąc bardziej dosadnie – dziwak, którego sposób myślenia i zachowania wykracza poza społeczne normy. Jest błyskotliwy, inteligentny, a racjonalizm i logiczne myślenie doprowadził do skrajności. Jest przy tym prostoduszny i beztroski, a w chwili zatrzymania był w trakcie napadu padaczki psychomotorycznej. Wszystkie te czynniki sprawiają, że w oczach funkcjonariuszy chłopak jest potencjalnie niebezpiecznym świrem.
Do przesłuchania jeszcze wrócimy – na samym końcu książki. W międzyczasie czytelnik pozna historię życia głównego bohatera.
Alex nie jest zwykłym nastolatkiem. W wieku dziesięciu lat został trafiony przez meteoryt, co czyni go jedną spośród dwóch osób w historii ludzkości, która dostąpiła tego zaszczytu. Jest wychowywany przez samotną matkę. W kolejnych latach dowie się, że choruje na padaczkę, a w szkole będzie prześladowany przez grupkę łobuzów. Ktoś mógłby go uznać za największego pechowca na świecie. Samo ciśnie się na usta, prawda? Nie w tym przypadku. Alex nie narzeka, nie żali się nad sobą. W tej książce nie ma ani grama ponuractwa.
Nie oczekujcie, że Alex będzie konsekwentnie zmierzał do rozwiązania tajemnicy. Narracja nie raz zatrzyma się na wątkach teoretycznie pobocznych, zaś autor będzie w tym czasie – za pośrednictwem ciekawego świata nastolatka – edukował czytelnika na różne tematy. Astronomia, fizyka, wróżenie z kart tarota, padaczka, neurologia – każdemu z tych pojęć będzie poświęcone co najmniej kilka akapitów, a ich związek z „sednem” fabuły będzie dość luźny.
Jak już pewnie zauważyliście, akcja książki jest rozłożona na kilka lat – i tu pojawia się problem. Alex jako narrator jest już prawie pełnoletni, ale przytacza wydarzenia, w których brał udział jako dziesięcio- czy dwunastolatek. Musi więc przywołać swój sposób myślenia i mówienia właśnie z czasu kiedy był dzieckiem. Akcja idzie do przodu, Alex się starzeje, a ja łapię się na tym, że nadal wyobrażam sobie Alexa jako dwunastolatka. Jego sposób przedstawiania sytuacji, mówienia i myślenia wydawał mi się infantylny. Moim zdaniem autor pogubił się we własnej koncepcji, sam sobie narzucił narracyjnie trudne zadanie, któremu nie podołał. W końcowym etapie jedna z postaci podziela tę opinię, mówiąc że momentami Alex jest nadzwyczaj dojrzały, a w innych sytuacjach jest jak dziecko. To by sugerowało celowość zabiegu, ale mnie to nie przekonuje - podczas czytania ten zgrzyt był zbyt wyraźny. Umieszczenie takiego zdania w jednym z ostatnich rozdziałów książki brzmi trochę jak spóźniona wymówka autora. Każdy czytelnik sam oceni czy takie tłumaczenie go przekonuje.
To nie jedyna rzecz związana z czasem i narracją, która zwraca uwagę. O ile wcześniej zarzucałem narratorowi, że w pewnych kwestiach jakby się „zatrzymał”, tak tym razem zmienił się – według mnie - na gorsze. O ile przez jakiś czas Alex serwował czytelnikowi naprawdę błyskotliwe uwagi, tak później jego słowa bardziej zaczynały przypominać wymądrzanie się. Miejsce rozważań o astronomii, tarocie czy własnej chorobie zajęły wywody na tematy społeczne, religijne i polityczne. Drastycznie spada również ilość fragmentów, przy których człowiek uśmiecha się pod nosem.
W akcjach promujących książkę często pada nazwisko Vonneguta. Jaka jest jego rola w tej historii? Po pierwsze, jego twórczość będzie elementem lączącym ludzi, którzy nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego – przede wszystkim Alexa i pana Petersona. Po drugie, postępowanie i poglądy dwóch głównych bohaterów pokrywają się z tym, w co zdawał się wierzyć sam Vonnegut. Kilka razy zostaną też przytoczone fragmenty jego książek. A jeśli chodzi o bezpośrednie podobieństwa między prozą Extence'a i Vonneguta – moim zdaniem najsilniejszym wspólnym elementem jest rola, jaką w opowieści odgrywa przypadek. Jest kluczowy dla całej fabuły.
Wracając do charakteru powieści – trzeba przyznać, że historia sama w sobie jest niezwykła, ale autor zrobił wiele, żeby ją z tej niezwykłości obedrzeć. Manifestem tego spostrzeżenia mogą być słowa pana Petersona [o swoim życiu]: „Najbardziej podobały mi się te momenty, kiedy nie działo się nic szczególnego”.
W pewnym momencie Alex swoje uczucia opisuje jako „dobry smutek”. Te słowa dobrze oddają nastrój powieści. Mówi o gorzkich, smutnych kwestiach, na które nie mamy wpływu. Pokazuje też, jak sobie z nimi radzić. Opowiada o moralności, wolności, zaskakującej więzi, akceptacji. Podsumowując, to opowieść o rzeczach wielkich bez patosu, o pięknej przyjaźni bez sentymentalizmu, o uczuciach bez ckliwości.