Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
François Augiéras
1
5,6/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 25.07.1925Zmarły: 13.12.1971
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,6/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
22 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Podróż na górę Athos François Augiéras
5,6
Gora athos. Ładnie opisane znajdujące się tam monastyry, które moja część społeczeństwa może zobaczyć na zdjęciach albo sobie właśnie poczytać.. Reszta to metafizyczne pląsy w rytm homoromansow z chłopcami jak z dahmera (brązowi i bezwolni) albo obleśnymi starcami mnichami (topos ojca). Na szczęście daleko od turpizmu Genet'a.
Podróż na górę Athos François Augiéras
5,6
Trafiłem na tę książkę, szukając tytułów o Górze Athos i "republice mniszej". Cóż, formalnie biorąc jest o taka włąśnie książka. Z tym, że dosyć, powiedzmy, specyficzna. Otóż młody homoseksualista, zachwycony pięknem świata w ogólności, a młodych mężczyzn w szczególności, wędruje sobie tam i siam, trafiając na Górę Athos. Pomijając jego "przygody", powieść taką mógłby napisać Stachura: młody poganin, mistyka przyrody, powieść podróżnicza, zachwyt i obcość mniszej, liturgicznej kultury tego wyjątkowego miejsca. Jest tu jednak, poza miłostkami autora, mimo zupełnie innej atmosfery, coś nieuchronnie przypominającego "dekonstrukcyjne" opowiastki oświeceniowe; coś, co obu autorów zasadniczo różni. Czyli zamknięty lub otwarty charakter ich twórczości. Dzieło Stachury jest niezamknięte, a pozwalam sobie zaryzykować twierdzenie, że byłaby takie również i wtedy, gdyby jego autor zmarł w sędziwym wieku. U Augiérasa natomiast dzieło jest domknięte - i to domknięte podwójnie fałszywie. Przede wszystkim, jako wyraz pewnego rodzaju mistyki naturalnej czy też mistyki Natury. Oto zakończenie "Podróży na Górę Athos":
"Usiadłem naprzeciw (pragnienia - uzup. E.) śmierci, złożyłem ręce na udach, wyprężyłem pierś. Tu zaczekam na PRZEBUDZENIE. W nieskończonych przestworzach wstawał jaskrawo niebieski dzień. Przede mną sterczała iglica Świętej Góry, samotna jak wyspa nad mgławicami mgły, która spowijała doliny. Pierwsze promienie słońca delikatnie muskały przezroczysty marmur. PRZEBUDZENIE. Któż tu jednak umiera? Bez strachu otrząsnąłem się ze starego snu... uśmiechałem się na wspomnienie długiej wędrówki po przepastnych głębinach duszy ludzkiej i boskiej. Kołowałem po lazurowym wybrzeżu. Widziałem Boga. ŻYWE ZŁOTO CO ŚPIEWA/POŚRÓD/NIEWIARYGODNEJ CISZY". Amen na szczęście nie było... Nie chodzi tu jednak tylko, a nawet w pierwszym rzędzie o styl, o patetyczność zabijającą piękno opisów i mistycznych (czy jednak raczej - peudo-mistycznych) doznań. Ani o słownictwo, które - oczywiście nieprawdziwie - sugerowałoby jakiś rodzaj mistyki chrześcijańskiej, czy przynajmniej teistycznej. Samo to "podkradanie" zresztą poszło Augiérasowi całkiem udanie, jakby na romantyczną modłę; ale ten watek muszę pozostawić. Zgrzyta natomiast zakończenie na siłę, zakończenie nie komponujące się z dynamiką (cykliczną; uczciwszy uszy: ruchanko - zachwyt estetyczny - zachwyt "mistyczny", i w koło Macieju, mechanicznie i oświeceniowo...),po prostu wydumane. Słowa pochodzą raczej z erudycji niż z doświadczenia, i brzmią fałszywie. Jakież wędrówki po głębinach? Jedynie cykliczne, ehem, już pisałem. I monotonne jak u Markiza, gdyby ktoś pytał. Fałszywie też brzmi włączenie mistykę czy pseudo-mistykę Augiérasowego uranizmu, a to z powodów identycznych jak uprzednio, to jest naciągania treści do wykoncypowanej sobie niezależnie formy. SYNTEZY. CAŁOŚCI. Jak zwał, tak zwał. I na koniec, fałszywy ton pobrzmiewał mi tu i ówdzie w całej książce. Oczywiście, uzasadnianie zmusiłoby mnie do rozpisania się czego nie chcę; dodam tylko, że nieczysto brzmi czynienie z tego, co jest fragmentem i co się dzieje, elementu Syntezy przez bardzo wielkie S. Gdybyż autor zachciał napisać coś w rodzaju pamiętników estety, a nie hybrydy (nieudanego) de Sade'a z (nieudanym) G. Vidalem... Nie polecam!