Szwedzka autorka literatury dziecięcej, członek szwedzkiej akademii dziecięcej. Najbardziej znana dzięki serii książek o Mamie Mu i Panu Wronie, które napisała wspólnie z mężem Tomasem Wieslanderem.
Fantastyczne ilustracje, ale na tym kończy się fenomen tej książki. Książka jest przegadana - strasznie długie i nudne dialogi, bardzo mało akcji. Chwilami czyta się to jak telenowelę kolumbijską. Mama Mu idzie do Pana Wrony, żeby założył jej huśtawkę na drzewie. Ale zanim to nastąpi, jest 6 stron dialogu między nimi. 6 stron non stop dialogu to bardzo dużo jak na książkę obrazkową! Po prostu źle się to czyta i przynudza. W dodatku dialog jest wymuszony i nic nie wnosi do historii - zazwyczaj opuszczam całe strony dialogu czytając książkę córce i nic na tym nie tracimy. Czytając ma się wrażenie, że autor(ka) pisał(a) na akord, żeby tylko wypełnić strony i ilustracje.
Przygody Mamy Mu i Pana Wrony należą do ulubionych w mojej rodzinie. Wiele zwrotów np. zaraz dostanę pióropleksji, odkracz się czy zawodzi słońce weszło do naszej codzienności. To nieustanne źródło inspiracji do dziecięcych tetrzyków moich dzieci. Gderliwy Wroneczek wywołuje salwy śmiechu. Przemuuło się to czyta i odgrywa.