Wierzenia pierwotne i formy ustroju społecznego. O zasadzie i ekonomii myślenia Bronisław Malinowski 7,1
ocenił(a) na 65 lata temu 6/10 - niezła. Opracowanie naukowe jednego z najwybitniejszych polskich antropologów dotyczące genezy pierwszych wierzeń, religii, form ustrojów społecznych. Autor, stosując naukową metodologię, nakreśla przyczyny i mechanizmy jakie doprowadziły ludzi pierwotnych i prymitywne kultury do stworzenia rytuałów, kultów, przesądów, zabobonów, magii, klątw i innych obrządków. Temat-bajka dla osób zainteresowanych prapoczątkami cywilizacji!
Mnóstwo tu arcyciekawych spostrzeżeń - od wpływu pożywienia i hipotetycznie przypadkowych zatruć pokarmowych praprzodków na formowanie się religijnych "tabu" zabraniających spożywać określonych pokarmów całym społecznościom, poprzez pochodzenie zjawisk "czarnej magii", czy "świętych krów", po oddziaływanie egzogamii (zakazu szeroko pojmowanego kazirodztwa) na kształtowanie pierwotnych, totemicznych i klanowych ustrojów społecznych itd. itp.
Malinowski celnie zauważa, że "formy religii krzewią się najbujniej w tych dziedzinach, gdzie człowiek stale i regularnie zmuszony jest do silnych przeżyć uczuciowych, gdzie zaś z drugiej strony materialna i moralna kultura nie dostarcza mu racjonalnego rozwiązania problemów, zawartych w tych przeżyciach", albo po prostu "gdzie formalnie i wyraźnie kończy się ludzka zdolność naukowego i technicznego opanowania zjawisk, człowiek wierzący ucieka się do opieki opatrzności...". Popiera to wieloma prostymi i różnorodnymi przykładami, z których szczególnie spodobał mi się następujący: "Przy techniczno-chemicznym regulowaniu urodzaju rolnik ufa dziś bardziej jakości sztucznych nawozów niż jakimś rytom agrarnym wykonywanym podczas zasiewów. Natomiast gdy chodzi o uregulowanie pogody, dziś jeszcze w wiejskich kościołach odbywają się modły błagalne i dziękczynne."
Nie oddając sprawiedliwości teoriom tu zawartym, a chcąc sprowadzić genezę większości religii do jednego zdania użyłbym znanego przysłowia: "Jak trwoga, to do boga".
Tyle z zachwytów, bo bolączki niestety w tym opracowaniu występują. Primo - forma i styl pisania. Ja rozumiem, że to praca naukowa i wiedzy od pewnego wieku łatwo się nie przyswaja, ale też nie jestem przyzwyczajony aby czytanie sprawiało fizyczny ból, czego miałem przy tej pozycji nieszczęście doświadczyć ;) Secundo - przysłowiowa "belka w oku". Mimo podanego wyżej, krytycznego cytatu względem rytuałów obecnych, a także mimo faktu, że autor nie określił jednoznacznie w tej książce swojego osobistego stosunku do religii, z lektury odniosłem wrażenie, że jest on jednak osobą głęboko wierzącą. Niezmiernie surrealistycznym wydawało mi się więc zestawianie przez Malinowskiego głupich guseł dzikusów (i tak celnych uwag na temat powstania poszczególnych, a wielu istniejących do dziś rytuałów, obrzędów, komunii itp.) z "najdoskonalszymi formami religii wyższego rzędu" (w domyśle: religią autora) wywodzącymi się przecież z tych samych źródeł, opartych na tych samych pierwotnych instynktach, a ubranych w nieco ładniejsze opakowanie. Spodziewałbym się, że z taką wiedzą antropologiczną wiązał się będzie spory sceptycyzm, a tu wśród poważnych wywodów naukowych można niestety trafić na brednie o wrodzonym w człowieka przymusie wiary w bóstwa, czy o istnieniu duszy. Nie ma takich kwiatków wiele, ale jednak zostawiają pewien niesmak, szczególnie, że data powstania (1915) nie usprawiedliwia szczególnej czołobitności czy bogobojności obawą przed stosem.
Ostatecznie tylko 6/10 za okazyjne przynudzanie i zmarnowaną szansę wyciągnięcia wniosków poza klapkami na oczach, choć bez wahania polecam przeczytać każdemu zainteresowanemu tematyką, choćby dla zawartej tu perspektywy i wiedzy.