Jądro ciemności. Ciemna materia, ciemna energia i niewidzialny wszechświat Simon Mitton 7,5
ocenił(a) na 78 lata temu http://duzeka.pl/catalog_more/id/1551
Chociaż od zawsze zdawałam sobie sprawę z tego, że od sposobu myślenia Einsteina dzielą mnie lata świetlne, postanowiłam się nie poddawać i w ciągu ostatniego roku sięgnęłam już po trzecią książkę dotyczącą kosmosu i wszystkich tych bardzo skomplikowanych teorii związanych z wszechświatem. Najpierw była "Jeszcze krótsza historia czasu" Hawkinga i Mlodinowa - faktycznie krótka i tak, jak wieść gminna niosła, zabawna -, później przyszedł czas na "Wszechświat w lustrzanym odbiciu. Jak ukryte symetrie kształtują naszą rzeczywistość" Goldberga - o zupełnie innym poziomie żartu -, a teraz "Jądro ciemności. Ciemna materia, ciemna energia i niewidzialny wszechświat" Ostrikera i Mittona, która z pewnością będzie ostatnią książką popularnonaukową z tej dziedziny, jaką przeczytałam w tym roku. I może kilku kolejnych latach.
Zgodnie z tytułową zapowiedzią o ciemność rozchodzi się (rozchodzącą się ciemność w kontekście tegoż tekstu można by nawet uznać za swoisty żarcik) już od okładki. Granatowe tło, czarna kula pośrodku i jakaś siatka wokół niej. O co chodzi? Nie miałam pojęcia. Jednak tytuł serii "Wiedza i życie. Orbity nauki" dał mi jasno do zrozumienia, że to coś mądrego i związanego z kosmosem. Byłam zachwycona.
I faktycznie rzecz jest niezwykle mądra, bowiem w dużej mierze opowiada o najnowszych odkryciach związanych z wszechświatem, a właściwie o wąskim ich paśmie, bo jak już się dowiedziałam z poprzednich spotkań z literaturą z tego gatunku, współczesna nauka rozwija się w tak wielu kierunkach, że najwybitniejsi naukowcy zajmują się jedynie wąską jej odnogą. Ostriker i Mitton, tak jak sugeruje podtytuł, poświęcają więc najwięcej miejsca ciemnej materii, ciemnej energii i wszystkim im pokrewnym dziwom, które z perspektywy naukowej wciąż znajdują się w fazie udowadniania i badania.
Nie oznacza to jednak, że badacze wrzucają czytelnika z biegu w wir najnowszych odkryć. Najpierw fundują mu skróconą wersję dochodzenia do tychże osiągnięć. Można by rzec, że nawet bardzo skróconą, jeżeli chodzi o te najstarsze teorie. Ilość miejsca poświęcona historii odkryć zdaje się rosnąć wykładniczo w stosunku do bliskości współczesności. Kopernik fanom może się wydawać więc nieco pokrzywdzony względem np. Hubble'a. Oczywiście te wszystkie informacje w tej czy innej formie napotkałam już w przypadku poprzednich, wymienionych wyżej dzieł. Niemniej te przywoływane przez Ostrikera i Mittona prezentowane są tak, aby później, przy omawianiu zasadniczego tematu książki, dało się najłatwiej dostrzec teoretyczne powiązanie.
To, co jest dla mnie najważniejsze w literaturze popularnonaukowej, to przystępne przedstawienie tematu. Jeszcze lepiej, jeżeli nauczę się czegoś śmiejąc w głos. W przypadku książki "Jądro ciemności. Ciemna materia, ciemna energia i niewidzialny wszechświat" Ostrikera i Mittona okazało się, że tym razem nie trafiłam. Autorzy wyraźnie starają się zrezygnować z bardzo naukowego podejścia i upraszczają warstwę opisową, niemniej wciąż jest ona dalece bardziej skomplikowana niż np. u Goldberga, który to i tak już stanowił dla mnie wejście na kolejny poziom względem Hawkinga. Są chwile, w których starają się żartować, ale to dowcipy, niestety, naprawdę kiepskie. Poza tym, wprowadzane są przez nich jako forma bonusu, a nie gromadzenia wiedzy poprzez skojarzenia z zabawą.
Książka z pewnością jednak przypadnie do gustu bardziej zaawansowanym adeptom. Załączony z tyłu słowniczek oraz, przede wszystkim - dodatki, stworzono z wyraźną myślą o mogącym się pochwalić umysłem ścisłym czytelniku. Mnie osobiście już na sam widok skomplikowanych działań matematycznych rozbolała głowa.
Chociaż temat ciemnej materii i energii wydaje się fascynujący, może nawet bardziej niż symetrie we wszechświecie, czy skrócona wersja skróconej wersji historii naukowych odkryć, to w tym przypadku jego niezwykłość nie wystarczyła, bym poczuła się zainteresowana. Chociaż Ostriker i Mitton pióro mają lekkie, to ewidentnie nie stanowię grupy docelowej, która mogłaby je takim uznać. Książka zdecydowanie przeznaczona jest dla kogoś, kto ma nie tylko wyobrażenie o tym, że może ją zrozumieć, ale kogoś, kto już faktycznie liznął nieco naukowego dyskursu.