Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jacek Izworski
5
5,3/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,3/10średnia ocena książek autora
105 przeczytało książki autora
64 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dwa światy Jacek Izworski
4,5
Książka przeleżała na mojej półce rok, aż w końcu po nią sięgnęłam. Czy było warto? Tutaj mam już mieszane uczucia. Z jednej strony była nie w moim guście, z drugiej zaś miała w sobie coś takiego, że byłam ciekawa ciągu dalszego, no ale od początku.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, więc mamy przedtsawioną sytuację oczami głównego bohatera. Jest nim chłopak o imieniu Mirek, który pewnego dnia razem najbliższą sobie rodziną, jest świadkiem powstania czegoś na wzór wrót do innego świata, z których wyłaniają się postacie. Kobieta wraz z dziewczynką i zwierzęciem oraz mężczyzna, któr do nich strzelał. Całe to wydarzenie jest opisane w bardzo prostu i chciałoby się napisać bezemocjonalny sposób. Mirek relacjonuje, jak jego ojciec zabił tego mężczyznę po czym padł jak kawka tracąc przytomność. Kto nie zemdlał? Oczywiście dzieci. Przybysze z innego świata są nieufni i wystraszeni do tego jedna z nich umiera od zadanych ran. Znaleźli się w całkiem nowym wymiarze i potrzebują pomocy, którą Mirek ochoczo im oferuje, co pociąga za sobą wiele kolejnych wydarzeń. Podróż za granicę, przejście do innego świata, czy poświęcenie jakiego musiał się podjąć chłopak to najbardziej skrócona wersja tego co dziać się będzie w tej książce. Oczywiście nie mam zamiaru niczego Wam ułatwiać i streszczać co się wydarzyło.
‘’Węzeł światów” nie powalił mnie na kolana. Szczerze był jedną z tych książek, które chciało się przeczytać i jak najszybciej o nich zapomnieć, jednak nie do końca. To co czułam czytając tę pozycję jest czymś co nie zdarza mi się nazbyt często. Albo książkę kocham, albo jej nie znoszę lub jest dla mnie neutralną odskocznią od gatunkowo ulubionych treści. W tym przypadku opowieść nie mieściła się w żadnych granicach. Dobijał mnie styl w jaki książka została napisana. Męczył mnie strasznie ten, jak na mój gust, bezemocjonalny opis wydarzeń, które gdyby naprawdę się przytrafiły, człowiek opisałby uzywając miliona wykrzykników, epitetów takich, że nic tylko oczy wznieść ku niebu, zaś tutaj?... stoicki spokój, poker face i tak wszystkie dwieście osiemdziesiąt dwie strony tekstu, który robił z mojego mózgu papkę. Nie wiem czy wiecie, ale moja łepecyna nie jest przystosowana do tekstu, w którym brak emocji. Ponadto, mimo że jest to pozycja fantastyczna, nie mogłam nie zauważyć jak wiele, na mój gust, sytuacji jest niemożliwych. Oczywiście biorąc pod uwagę opcje, że żyje się w normalnej rodzinie i nie chcę tu nikogo urażać jeśli takie rzeczy są uznawane za normalne u kogoś, ale na Boga… czy jakiś rodzic przyjmuje ze spokojem wiadomość, że ich własne NIEPEŁNOLETNIE dziecko właśnie zabookowało sobie i swojemu MŁODSZEMU rodzeństwu bilet przelotu z Polski do Rosji? Nie no, spoko… lećcie kochane dzieci, co wam się może złego stać? Ugryzło mnie też to, że każdy problem jaki dzieciaki napotkały na drodze był pokonywany prawie, że za pstryknięciem palców… Zwierzak wygląda jak tygrys i nie wpuszczą go do samolotu? Spoko! Mam znajomego weterynarza, wystawi odpowiednie dokumenty! Musimy polecieć do Rosji, by przedostać się do innego świata? Nie ma problemu, mój znajomy mieszka w Rosji, przenocuje nas. Ktoś jest ranny? Poczekaj mój kumpel jest lekarzem… o kurcze, mam bardzo starą taśmę, na której jest coś nagrane. Doprawdy? Zaniosę to do kolegi z klasy, który posiada sprzęt sprzed wojny gdzie bez problemu odsłuchamy co tam jest nagrane… Gdybym ja miała wszędzie takie wtyki, to nie siedziałabym we własnym pokoju i nie pisała Wam o tej książce, a leżała plackiem na łóżku gdzieś na terytorium Oxfordu… ALBO NIE!!! Jak szaleć to szaleć! Wylegiwałabym się na plaży w Kalifornii pijąc soczek z palemką… to znaczy… teraz bym spała, bo inna strefa czasowa, ale wiecie o co chodzi. Podsumowując. Pierwszy raz, czytając coś fantastycznego tak często zwracałam uwagę na fakty, które wydawały mi się być nie do ogarnięcia. Kłuciły się z moim rozumowaniem tak bardzo, że kiedy czytałam książkę myślałam – „da fak?”
Wydaje mi się, że na razie piszę tylko to, co nie przypadło mi do gustu. Czy znalazłam jakieś plusy? Pewnie nie wiele to da jeśli napiszę, że czcionka była dopasowana i miało się wrażenie, że pozycję zjem w przeciągu jednego dnia. (oczywiście mogłabym to zrobić, ale mój mózg chyba by się musiał resetować przez następny miesiąc) Ponadto, mimo że autor uraczył mnie tak mdłym narratorem i tam gdzie ja wstawiłabym po trzy wykrzykniki, on użył kropki, to ciekawiło mnie co wydarzy się na kolejnej stronie, kolejnych dwóch stronach czy kolejnych pięćdziesięciu. Jestem na tyle zaintrygowana, że sięgnę po drugą część, jak takową dostanę w ręce.
Nie ukrywam, że autor ma łep jak sklep. Wymyślił całkiem nowy świat, stworzenia, które go zamieszkują, wykreował system polityczny, potrawy… Nowy Świat! Jednak chciałabym się w niego wgłębiać naturalnie, tutaj zaś Mirek o wszystko pyta i na talerzu dostaje odpowiedź co i jak. Mam wrażenie, że wiele ciekawostek było po prostu zbędne lub na tym poziomie lektury mało ważne, by rozpisywać się o nim bez końca, a tu tak własnie jest. Czułąm się trochę jakbym zajrzała do notatek autora na podstawie, których miał powieść napisać, innymi słowy, miałam nieodparte wrażenie, że tylko on coś z tego rozumie, mi zaś pozostało rozdziawienie buzi i kulturalne spytanie – „ ale że o co cho?”.
Co zabawne, ja nadal chcę przeczytać kontynuacje tej opowieści i to jest właśnie paradoks tego całego mojego bazgrania. Ta książka sprawia, że ja CHCĘ przeczytać jej drugą część, chociaż robi z mojego mózgu sieczkę, a narrator robi mi duchową krzywdę tym swoim bezpłciowym podejściem do sprawy… Sam z resztą tak powiedział. „Teraz, gdy to opisujemy, nasza relacja wygląda na beznamiętną, ale to tylko pozory.”
No tak… tylko pozory. Taki przykład: Na moich oczach nieznajomy mężczyzna ukręcił kark mojemu psiakowi, następnie jednym pociągnięciem zrobił dziurę w brzuchu, gołą ręką wyciągając na wierzch flaki. Patrzyłem na to, zastanawiając się co mam zrobić. Teraz gdy to opisuje, można przyjąć, że bezczynnie stałem i się gapiłem, ale to tylko pozory.
NIECH MNIE KTOŚ ZAMORDUJE! Albo tego chłopca, co opisuje całą historię. Gdyby nie on, uważam, że pozycja byłaby naprawdę warta przeczytania, a tak, mogę Wam jedynie napisać, że takowa istnieje, a czy po nią sięgniecie to już Wasza sprawa i oczywiście na Wasza odpowiedzialność.
Dwa światy Jacek Izworski
4,5
Dawno już minęły czasy kiedy z wypiekami na twarzy oglądałem (bo najpierw ogladałem, a potem dopiero czytałem) kolejne numery "Fantastyki". Miałem też swego czasu całkiem pokaźną kolekcję przeróznych komiksów o tejże tematyce - jeszcze przywożonych przez mojego tatę z RFN. Potem jednak fascynacja fantastyką minęła (chociaż na "Gwiezdne wojny" zawsze znajdę czas). Dlatego też z taką pewną nieśmiałością, żeby zacytować klasyka, sięgnąłem niedawno po książkę Jacka Izworskiego "Węzeł światów". I co się okazało? Otóż nasza stara, poczciwa, rodzima fantastyka ma się bardzo dobrze. Autor, który jest doskonale znany w świecie literatury fantastycznej powrócił w doskonałej formie. Książka w inteligentny i intrygujący sposób miesza świat nam znany z tym z innego wymiaru. A co najfajniejsze, to to że wszystko dzieje się w moim Wrocławiu! Powieść, która jest pierwszym tomem cyklu Dwa światy, po prostu wciąga. Owszem zdarzają się w niej małe wpadki lub nieco nużące opisy, ale całość naprawdę jest ok. A do tego niesamowity słownik istot występujących w cyklu - po prostu miodzio. Trzeba mieć nie lada wyobraźnię, żeby to wszystko wymyśleć i zgrabnie przenieść na papier. Dobrze że Wydawnictwo Dziewięć Muz zdecydowało się na wydanie tej pozycji i już czekam na tom drugi. Dla miłośników literatury fantastycznej, zwłaszcza polskiej, pozycja obowiązkowa.