Z wykształcenia polonista i teolog. Jego hobby to czytanie i podróże samochodowe. Interesuje się także historią średniowiecza i XX wieku, historią zegarmistrzostwa, piłką nożną oraz polityką. Bibliofil zafascynowany przyrodą, zabytkami, a nade wszystko kuchnią krajów byłej monarchii austro-węgierskiej.
Książka napisana bardzo ładnym językiem, w starym stylu, z klasycznym finałem, kiedy śledczy zbiera wszystkich w jednym miejscu i w długim monologu wyjaśnia jak doszło do zbrodni. Tyle, że fabuła jest wymyślona bardzo średnio, po książce dość dużej objętości na koniec przychodzi spory zawod, autor nie do końca to wszystko przemyślał. Mimo wszystko lektura dość przyjemna.
Bardziej retro, niż kryminał. Ale przedczytaczki mają rację "jak kawa z mlekiem". Pachnący i retro. Z odpowiednią intrygą w tle. Ze skarbem ma się rozumieć. Ale również, tak jak kawa z mlekiem, bez wyrazu.
Ogromnym plusem jest Gdańsk - właściwie czytelnik czuje się, jakby tam był. Gdańsk z czasów powojennych i przedwojennych. Gdańsk z Długim Targiem, Mariacką, św. Katarzyną i Żurawiem. Drugi plus za pokazanie różnorodności społecznej. Luteranie, katolicy, a nawet mennonici - tak, takie książki to ja lubię.
Fabuła? Taka sobie, szczerze mówiąc. Akcja przewidywalna i brak regionalizmów (tak wspaniale pokazanych u Wrońskiego).
Podsumowując - nie jest to książka wybitna (nawet ja na ten gatunek, ale po prostu przyjemna. Pomimo krwawej jatki :)