Przeczytałem tylko "Też mi desperado" i jest to opinia dotycząca tego opowiadania, a nie całej książki. Dlaczego? To proste - Abercrombie zasiadł na szczycie mojego panteonu ulubionych autorów ;P
A teraz trochę o opowiadaniu. Historia jest bardzo ciekawa, krwawa, zaskakująca mimo małej liczby stron. Głowna protagonistka, choć nie udaje nam się jej poznać zbyt dobrze (fabuła gna na złamanie karku zważywszy na ilość stron),to raczej zapamiętamy ją na nieco dłużej.
Nie jest to poziom "Czasy są ciężkie dla wszystkich", a już na pewno "Ostrza", ale mocne 9/10 gwarantowane. Szkoda, że patrząc na resztę ocen chyba nie ma po co sięgać po resztę opowiadań ze zbioru ;D
Lubię zbory opowiadań czytane z doskosku, pomiędzy większymi lekturami. Są "jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz na co trafisz". W tym wypadku część czekoladek okazuje się brukselką zapakowaną w sreberko, a ja zachodzę w głowę jakie prądy galaktyczne spowodowały, że panowie "redaktorzy" zdecydowali się umieścić w tym zbiorze takie perły jak np opowiadanie o gangu kradnącym tuby (dobra - suzafony) z orkiestr dętych i przemycające je do Meksyku (sic!). Ogólnie są lepsze i gorsze, trafi się cukierasek z orzechem laskowym i z krochmalem. Na sam koniec mamy wisienkę od Martina: opowiadanie fundacyjne dla nowego serialu HBO (cały sezon na 32 stronach). Jest to o tyle ciekawe, że wygląda ono jak streszczenie lektury pisane przez czwartoklasistę dla facetki od poldona. Ogólnie - mocno bez szału!