Nad otchłanią chybocąc się w locie Aleksander Błok 8,0
ocenił(a) na 72 lata temu Wymknąć się ku tajemniczym dalom, wewnętrznymi krajobrazami sycić swoje największe pragnienia, brutalną rzeczywistość rozpuścić we wrażliwości. I tak jak sugeruje tytuł, chybocąc się w locie, ukoić od zawsze niezaspokojone. Przestrzeń poetyckich obrazów Aleksandra Błoka sprzyja temu, co kołysze. Kiedy z nim stoję na rozstaju polnych dróg samotności, to odczuwam słowo, które wszystko przemoże. Wiem, że ono przenika mnie na wskroś. Razem z nim nabierają baśniowego charakteru lasy i łąki a jednocześnie płynie od niego żal. Odwieczny smutek ogromnego stepu. Jest to uczucie świeżej pustki, dającej się wypełnić całą pochodzącą od Błoka wrażliwością. Czuję jak pokryta lodowatą powłoką jego rosyjskość topi się w tym tak pełnym sprzeczności klimacie. A pod spodem żar. A jeszcze głębiej, upadające Imperium Zła. Mam nadzieję, że na opłakiwanie humanizmu jeszcze za wcześnie. Obym się nie mylił.
Przejaskrawianie pragnień od zawsze stanowiło dla mnie wdzięczny temat do rozmowy. Dlatego niezmiernie się cieszę, że mogłem ponownie kontemplować twórczość człowieka, który marzył przez całe życie. Śnił o wielkości. Jednak nie o tej chłodnej i wyniosłej, nie o hodowanej w rosyjskim północnym cieniu i chadzającej ścieżkami obłąkania. Owszem, mam na myśli siłę trochę melancholijną, ale zawsze rozświetloną pozytywnymi intencjami, otoczoną zwiewnym woalem dobra. Czymś tak bardzo nieuchwytnym, że być może tylko sam Aleksander Błok mógłby złapać odrobinę tej jasnej energii i wypełnić nią swoją lirykę. Zawiadywać aurą jest ciężko, tworzyć atmosferę, to zadanie ponad ludzkie siły. Chyba, że jest się potrafiącym rozmawiać z gwiazdami poetą. One zawsze powiedzą prawdę.
Ataki tęsknoty brzmią tu jak objawy ukrytej choroby. Jednak Błokowi z tym do twarzy. Widać, że ziemskie sprawy stanowią dla niego dużą wartość wtedy, kiedy mają się odbyć zaślubiny z wiosną. Wtedy jego czułość jest tą pierwszą, niezapomnianą z decydującego spotkania na którym padają wyznania. A pośrodku trzymająca się dość mocno spiżowa łacina. Jak strażnik zbyt lotnych uniesień. Patrzeć na piękno świata z niezwykłą ostrością. Któż tak jeszcze potrafi? Może w czasach symbolistów umarli ludzie, wykazujący się tak unikalnymi cechami. Tacy jak Błok, podający w swoich wierszach skład duszy świata i płonący gniewem na wszystko, co tylko pieczętuje stary porządek. Ponieważ ten rosyjski pisarz to synonim oderwania od świata, uniemożliwiającego swobodne oddechy wolności. Muzyka jego poezji to nic innego, jak obrona przed szaleństwem popełnienia zbiorowego grzechu przemocy. Jakże ważne mogą być poetyckie porównania Błoka w naszych okrutnych czasach.
Aleksander Błok pisze o tym, co dla niego droższe ponad wszystko. O stepie na którym bawi się wiatr. O tym, że wołanie ich obojga jest obłędną przyjemnością dla skołatanych nerwów. Świadomy upadku współczesnego człowieka, jak każdy myśliciel nie stroni od spraw publicznych. W pomrukach Kulikowego Pola słyszy coś więcej niż historycy. Tak jakby swoje serce mocniej przycisnął do początków rosyjskiej państwowości i wyczuł nierównomierny i niepokojący go oddech. Mam wrażenie, jakby chciał wszystkich obronić przed zamętem czasów. I powitać wiosnę nawet wtedy, kiedy ta przyjdzie wcześniej niż zwykle. Aby tylko została na dłużej, żeby już odeszły pochodzące z czarnej otchłani dziejów zimne wichry. Aleksander Błok to wizjoner a obserwacja jego poetyckiego stylu jest czymś niezapomnianym.