Ogień nad otchłanią Vernor Vinge 7,2
ocenił(a) na 747 tyg. temu SF pełną parą, gdzie przedstawione są różne dziwne gatunki obcych które to różnią się bardzo od ludzi. (Dla przykładu roślina doniczkowa na kółkach) Także nie są to tylko „ludzie, ale z marsa”. Dostajemy również POV tych obcych. Obcy są ciekawi i nie są to również typowi obcy, którzy różnią się w zasadzie kolorem skóry. Jest to zdecydowanie ciekawiej zrobione. Był to mój główny punk sięgając po tą książkę. Niektóre rzeczy niestety dzieją się dla mnie za szybko.
Niestety czasami ich POV jest zbyt słabo napisane odnośnie prezentacji tego, że nie są ludźmi. Głównie na początku.
Czasem wątki mają za szybko przeskok czasowy. Ilość różnych perspektyw bohaterów również ma swój minus, bo wszystko musi być zrobione tak, aby się zmieściło na tych xxx stronach. Co prawda jest to na tyle ogromna ilość stron, że z pewnością lepiej to wyszło niż gdyby książka była krótsza. Ale niestety przez to, dla mnie, niektóre ciekawsze wątki, były krótsze niżbym chciał, bo trzeba jeszcze prowadzić wątek innych postaci. Jak wątek pierwszego kontaktu, a potem nauka komunikacji ludzi ze szponami były dla mnie zbyt szybkie. A inne zaś, szczególnie wątki Raven, wlokły się niesamowicie. Był niepotrzebnie za duży.
Akcja mogłaby się bardziej skupić na dzieciach naukowców i na planecie Szponów. Chociaż do niego też muszę się przyczepić. Gdyż początkowo wydarzenia w nim biegły zbyt szybko. A późniejszy trochę za bardzo były rozciągnięte.
Drugi wątek, Raven, zdecydowanie mniej mi się podobał. Był ciężki w czytaniu i odbiorze. Część rzeczy nie zrozumiałem, o co w nim chodziło. I nie obchodził mnie w połowie.
Część o pladze... uważam za niezbyt interesujący. Nie do końca wiadomo, o co chodzi, jest sobie jakaś istota/potęga która przejmuje/niszczy setki światów. Ale nie ma z nią jakiegoś kontaktu "twarzą w twarz". Jest sobie, niszczy i ściga niektórych bohaterów. Ale równie dobrze mogłoby jej nie być, bo jest zbędna. Z pewnością nie czułem żadnego zagrożenia z nią związanego dla bohaterów.
Wątki cały czas idą do przodu także nie ma tutaj sytuacji, w której dwa rozdziały dwóch bohaterów dzieją się w tym samym czasie. Kiedy kończy się jeden rozdział a zaczyna drugi można mieć pewność, że drugi rozdział będzie już po wydarzeniach z pierwszego.
Do jednej z wad zaliczyłbym zbyt słabo czasami zarysowane tego, że jakaś postać, z którą rozmawia bohater, jest obcym, ale nie widać tego, że nim jest. To znaczy, za słabo jest sprecyzowane, chociażby to jak wygląda, czy jak porusza np. mackami, czy czym tam. Także wydaje się, że to po prostu kolejny człowiek. A jednak tak nie jest. Z drugiej strony ci „ważniejsi” obcy dla fabuły są dużo bardziej sprecyzowani tym, jak wyglądają i jakie robią ruchy w danej scenie podczas np. rozmowy.
Kolejnym problemem są zdecydowanie za duże opisy. Jest ich dużo, za dużo, że aż chce się przeskoczyć kilak kartek do jakiegoś dialogu.
Samo zakończenie było... nie było jakoś bardzo powalające.