Lynn Varley jest jedną z najznamienitszych artystek zajmujących się w przemyśle komiksowym nakładaniem kolorów na gotowe szkice. Do jej dokonań można zaliczyć takie albumy jak "Powrót Mrocznego Rycerza", uhonorowaną Nagrodą Eisnera epicką opowieść "300", oraz utrzymaną w klimacie czarnego kryminału historię z Miasta Grzechu: "Do piekła i z powrotem".
Trudno mi jednoznacznie ocenić ten komiks. Wiele słyszałem o jego wpływie na postrzeganie Batmana, o rewolucji gatunku superbohaterskiego, o tym, iż dla wielu jest to "ten" Batman.
Cóż muszę przyznać, że sam koncept starego Bruce'a, atmosfera Gotham, wizja przyszłości świata, przedstawienie tej alternatywnej historii bohaterów, których działalność zostaje zakazana, Superman jako chłopiec na posyłki rządu USA, przedstawienie narracji przez media oraz nieco polityki, ale także cały wątek o młodzieży - to wszystko przypadło mi bardzo do gustu i niewątpliwie są to mocne strony tego komiksu.
Co mi więc nie pasuje? Po pierwsze rysunki, przepraszam ale są okropne, nie lubię domyślać się co jest w kadrze... Po drugie niestety sama narracja - jest zbyt chaotyczna oraz momentami za szybka. Chciałbym więcej rozmów z Alfredem, z Seliną, więcej Jokera , więcej Supermana i po prostu więcej czasu na refleksję.
Z pewnością jest to komiks przełomowy, być może i zasłużył na miano "kanonu komiksu", które nadał mu Egmont. Jego przeczytanie jak najbardziej polecam, jednakże muszę przyznać, iż nie otrzymałem tu tego efektu wow i głębokiej zadumy jak po przeczytaniu Strażników (a z nowszych komiksów np. Visiona). Brakowało mi tu trochę zgłębienia najważniejszych wątków i symboli, czuję liźnięcie tematu, a nie jego poznanie.
Spodziewałem się, że komiks ten wejdzie do mojego top 10 i że znajdę "mojego Batmana". Nie stało się tak. Będę szukał dalej.
Mimo to uważam, że naprawdę warto przeczytać ten komiks dla samego konceptu historii/fabuły, który jest świetny.
P.S. polecam film animowany DC, który jest ekranizacją tego komiksu. Szczerze? Podobał się mi się bardziej niż komiks.
Choć poziomy format komiksu jest idealny do scen batalistycznych, grafika zupełnie mi nie siadła. Wydaje się niechlujna, brudna, chaotyczna do tego stopnia, że gdyby nie ekranizacja filmowa w większości kadrów nie orientowałabym się, co się dzieje. O wiele bardziej przemawia sama treść, zwłaszcza narracja i dialog Leonidasa z Kserksesem. Finał jest przejmujący, nawet gdy zna się całą historię. Nie wiem, czy nazwałabym go komiksem wszechczasów - mam wrażenie, że gdyby nie kontekst historyczny i budowana legenda, a także ekranizacja Snydera, to przeszedłby bez echa. Warto przeczytać, ale do uwielbienia daleka droga.