Niech wieje dobry wiatr Linda Olsson 6,9
ocenił(a) na 811 lata temu Historia pewnych samotności...
Jakiś czas temu tęskniąc za zimnem, jesienią i wiatrem, wróciłam do chłodnej Szwecji. Wróciłam, czytając powieść rzecz jasna, która ponownie oczarowała. Podczas lektury uderzyło mnie, że w ostatnim czasie czytałam wiele historii, których konstrukcja opierała się na spotkaniu dwóch kobiet – starszej i młodszej. Niech wieje dobry wiatr Olsson również do tego typu powieści należy, ale jest nieco inna.
Otóż, na obrzeżach szwedzkiego miasteczka stoją dwa domy. Jeden zamieszkuje od urodzenia Astrid, starsza kobieta uważana przez innych mieszkańców za wariatkę, wiedźmę. Do drugiego sprowadza się dużo młodsza Veronika. Sprowadza się, by pisać, poukładać i wyleczyć. Pozornie żadna z nich nie szuka kontaktu z tą drugą. Ale okazuje się, że pewne historie muszą być wysłuchane, a budowane wokół siebie mury niekoniecznie są nieprzenikalne. Te dwie, jedynie z pozoru różne, kobiety są do siebie bardzo podobne. Każda skrywa tajemnice, którymi dzieli się z tą drugą. Dzieli się powoli, dozując dawki smutku, doznanych tragedii, utraconej nadziei. Obie są nienachalne, bo zdecydowały się na samotność. Każda z nich jest niezwykle ostrożna. Ich relacja to jak tkanie pajęczej sieci - bardzo delikatnej i łatwej do zerwania nieostrożnym ruchem, gestem, słowem. I żadna nie oczekuje współczucia, wybaczenia, rozgrzeszenia, potępienia. I to właśnie czyni tę powieść nieco inną od tych o podobnym zamyśle konstrukcji.
[...]
W narracji prowadzonej na przemian przez dwie bohaterki wyczuwalny jest smutek, melancholia, które są dozowane z poetycką precyzją. Choć może to ja lubię czasem masochistycznie zanurzyć się w smutną na wskroś historię. W każdym razie na pewno nie jest to czysta proza, a proza spoetyzowana, odkrywająca wnętrze człowieka. Niewątpliwym plusem jest nieocenianie przez autorkę działań przede wszystkim Astrid. Olsson opowiada jej historię, ale daleka jest od moralizowania, współczucia lub napiętnowania. Pozostawia to czytelnikowi... [...]
Bardzo ciekawym chwytem jest budowanie dialogu dwóch bohaterek. Bo nie zawsze są to tylko słowa. To również spojrzenia, dotyk, gest, muzyka, przyrządzane potrawy.
Uwagę zwraca też konstrukcja każdego rozdziału powieści. Na początku każdego autorka wstawia fragment szwedzkiej poezji (w polskim wydaniu znaleźć można oczywiście również tłumaczenie),który idealnie wprowadza w następującą po nim kolejną cześć historii bohaterek. [...]
Cała recenzja: http://polskowienie.blogspot.com/