Tego lata, w Zawrociu Hanna Kowalewska 6,9
ocenił(a) na 810 tyg. temu Nie wiem jak się stało, ale do tej pory nazwisko Hanny Kowalewskiej nic, ale to zupełnie nic mi nie mówiło. Przyznam szczerze, że nawet jak je poznała, to byłam przekonana, że nie przypadniemy sobie z Autorką do gustu. Nie wiedzieć czemu, tak zupełnie stereotypowo, zwłaszcza po spojrzeniu na oładki, podejrzewałam, że to literatura typowo kobieca, a zatem taka, którą z założenia nie tykam. Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, zatem ja zaryzykowałam i chwyciłam za „Tego lata, w Zawrociu". I tu szok – ta książka nie ma nic wspólnego z tkliwą, nijaką historią, przeciwnie to jest poruszająca i magiczna opowieść, napisana w tak piękny sposób, że nie sposób się od tej opowieści oderwać. I kolejne zaskoczenie – to nie jest jakaś opowieść o wartkiej akcji, przeciwnie, to raczej monolog, teatr jednego aktora, z ograniczeniem dialogów do absolutnego minimum, ale w tym szaleństwie, jak się okazuje, jest metoda. Dzięki temu ruszamy tropem rodzinnych tajemnic, refleksji nad życiem, poszukiwaniem własnych korzeni.
Skupmy się zatem na samej akcji - powieść rozpoczyna się w chwili, gdy Matylda, mieszczanka warszawskiego blokowiska i pracownica teatru, niespodziewanie staje się spadkobierczynią malowniczego domu na prowincji, po mało znanej babce Aleksandrze. Jednak to, co mogłoby być zwykłym aktem dziedziczenia, staje się punktem wyjścia do fascynującej podróży w przeszłość i odkrywania rodzinnych tajemnic. A przygoda ta jest tym ciekawsza, że szybko okazuje się, że świeżo upieczona spadkobierczyni spadkodawczyni nie darzy wielkim szacunkiem i zachodzi wręcz w głowę dlaczego to właśnie ona stała się szczęśliwą posiadaczką posiadłości w Zawrociu.
To pytanie, dlaczego to właśnie Matylda została wybrana na spadkobierczynię, będzie nam towarzyszyło przez całą powieść. Będzie to tym ciekawsze, że Autorka będzie nas trzymać w zawieszeniu niemal do końca powieści. Ten zabieg jest absolutnie celowy, on służy skrupulatnemu budowaniu napięcia, co służyć ma karta po karcie odsłanianiu tajemnic związanych z życiem babci Aleksandry oraz rozmytymi relacjami rodzinny. To zagadkowe dziedzictwo stawia przed Matyldą wyzwanie zrozumienia, zarówno motywacji babki, jak i własnej tożsamości, której często nie zdajemy sobie sprawy, aż do chwili, gdy jesteśmy zmuszeni stawić czoła dziedzictwu przeszłości.
Jeśli powyższa rekomendacja jeszcze Was nie przekonała to wszystkim miłośnikom muzyki dokładam dodatkowy atut – wszechobecną w tej książce muzykę, w tym stary, czarny fortepian, który bynajmniej służył nie tylko do gry😊
Odkryjcie zatem tajemnice owego fortepianu i samego Zawrocia. Poznajcie Matyldę i jej temperamentną babcię Aleksandrę, wreszcie dowiedzcie się dlaczego panie rzekomo tak się nie lubiły. Ja będę kontynuowała tą przygodę, a jak się okazuje przede mną jeszcze kilka, ładnych tomów😊