Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Barbara Szczepuła-Ponikowska
Źródło: http://salonkulturalny.eu/
Znana jako: Barbara SzczepułaZnana jako: Barbara Szczepuła
6
6,7/10
Dziennikarka. Od lat pisze reportaże. Skończyła architekturę (Politechnika Gdańska),dziennikarstwo (Uniwersytet Warszawski) i teologię (Wydział Papieski w Warszawie). Jej pierwsza książka, Przystanek Politechnika, była bestsellerem na Pomorzu, a czytelnicy „Dziennika Bałtyckiego” uznali ją za „Najlepszą książkę roku 2004”. Wydany w 2006 roku zbiór reportaży Kod Heweliusza jest konstelacją dramatycznych losów ludzi z różnych stron Polski, rzuconych przez wiatr historii po roku 1945 do Gdańska. Książkę wydano w ramach Bibilioteki Gdańskiej, po Tryptyku wileńskim Zbigniewa Żakiewicza i Blaszanym bębenku Güntera Grassa. Barbara Szczepuła odkryła niedrukowane wcześniej młodzieńcze wiersze oraz listy Zbigniewa Herberta, co zaowocowało reportażem Niedokończona miłość.
6,7/10średnia ocena książek autora
55 przeczytało książki autora
53 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Alina. Miłość w cieniu polityki
Barbara Szczepuła-Ponikowska
5,8 z 10 ocen
18 czytelników 4 opinie
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
W domu wroga Barbara Szczepuła-Ponikowska
6,3
Barbara Szczepuła „W domu wroga”
W ramach przygotowań do quizu „Co ja czytam?” organizowanego przez NCK przeczytałam zbiór reportaży Barbary Szczepuły o powojennym Gdańsku. Losy osób, przedstawione przez autorkę, są bardzo poruszające. Pokazują jak różnorodne było społeczeństwo Gdańska w 1954 roku. Mamy tu mieszkańców z dziada pradziada, rodowitych Gdańszczan, którzy na ich nieszczęście są lub czują się Niemcami. Na nieszczęście, ponieważ to oznacza, ze maja dwa wyjścia: albo uciekać z Gdańska do Niemiec, albo zostać i narazić się na szykany i dożywotnie bycie „Szwabem”. Rdzennymi mieszkańcami byli tez Kaszubi. Ich los nie był łatwiejszy, bo mieli odmienna kulturę i język, więc często też przypinano im etykietkę „Szwabów”, bo komu by się chciało wnikać w szczegóły. Napływali Polacy z różnych stron kraju. Ci, którzy wybrali Gdańsk, by zacząć tu nowe życie i ci, których rzucił to los. Zajmowali opuszczone przez Niemców domy i mieszkania, nawet jeśli dotychczasowi lokatorzy jeszcze nie wyjechali. Zdarzali się Rosjanie, była też grupa Polaków, którzy mieszkali tu od zawsze. Wszyscy spragnieni pokoju i wolnej Polski z nadzieją obserwowali narodziny nowej ojczyzny, która okazała się inna niż przed wojną, inna niż marzenia większości z nich.
Barbara Szczepuła spotkała wielu bardzo interesujących ludzi i ocaliła od zapomnienia ich cenne opowieści. Znalazłam tu postaci znane z historii, z literatury, ale i z … ulicy, jak nasza sąsiadka z Oruni, pani Anita Alot. Przekazy tych osób chwytają za serce, pokazują dramatyczne losy rodzin i budowanie się gdańskiej społeczności. Stanowią przyczynek do odpowiedzi na pytanie dlaczego mieszkańcy Gdańska są otwarci na różnorodność, akceptują inność i są wyrozumiali dla odrębności jednostek.
A jednak nie do końca podoba mi się „W domu wroga”. Ciekawy materiał zebrany przez autorkę przekazany jest miejscami dość chaotycznie. Czasem zbyt szczegółowo – zdarzało i się gubić w meandrach koligacji rodzinnych bohaterów. Myślę, że opuszczenie pobocznych wątków losów rodzinnych na rzecz rozbudowania głównego tematu byłoby korzystne dla odbioru opowiadanej historii. Znalazłam błędy w nazwiskach. Nie dlatego, że jestem znawczynią tematu, ale dlatego, że są inaczej zapisane w tej samej opowieści. Imiona bohaterów również się zmieniają, Waleria staje się Weroniką… Niby nic, a jednak psuje odbiór.
Tak czy owak warto przeczytać. Lektura jest przystępna i ma urok zwłaszcza dla mieszkańców Gdańska. Pozwala przemierzać znane ulice, place, parki i oglądać je z perspektywy 70-80 lat wstecz. Spojrzeć na nie oczami ówczesnych mieszkańców i próbować zrozumieć, jaki mieli wpływ na dzisiejszy Gdańsk.
Alina. Miłość w cieniu polityki Barbara Szczepuła-Ponikowska
5,8
Przy niedzieli pozwolę sobie zwrócić uwagę na temat płci pięknej w strukturach związku, o którym usłyszał cały świat. Omówię więc fatalną książkę Barbary Szczepuły, ''Alina Pienkowska. Miłość w cieniu polityki'', która ukazała się dawno temu. Warto mieć na uwadze również złe biografie.
Kobiety ''Solidarności" zapomniane i zmarginalizowane do roli sługusów i klakierów. A to nieprawda.
Alina Pienkowska z wykształcenia pielęgniarka, tworzy Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża. W 1980 roku współorganizuje strajk w Stoczni Gdańskiej. W stanie wojennym bohaterka publikacji zostaje internowana przez siedem miesięcy. Lech Wałęsa podpisuje porozumienie z zarządem Stoczni i skłania się ku zakończeniu strajku, ale odważne panie na to nie pozwalają. To właśnie Alina Pienkowska 14 sierpnia 1980 roku wykrzyczy liderowi: Zdradziliście nas! ( a nie Henryka Krzywonos, jak pokazał to w filmie ''Wałęsa. Człowiek z nadziei'' Andrzej Wajda). Zasługi pani Krzywonos eksponowane są do do granic absurdu.
W wolnej już Polsce Pienkowska zapisuje się do Unii Wolności.
Tu zaznaczyć kolejny raz muszę, iż pewne środowiska czynią wszystko, aby wyrugować pamięć o prawdziwych działaczkach Sierpnia 1980 roku.
Biografia pióra Barbary Szczepuły ukazała się dość dawno temu, nie wnosi nic konkretnego. Treść jest miałka i uproszczona, skrótowo ukazano działalność tej postaci, jak i całego ruchu. Narracja jest prowadzona w sposób infantylny, o czym zaświadcza poniższy cytat:
''Na pierwsze spotkanie WZZ przyszła w czerwonej sukience i szpilkach. Tak samo ubrała się na spotkanie ze swoim późniejszym mężem, Bogdanem Borusewiczem, choć nie wiedziała, że - ze względu na założony u niego podsłuch - pójdą rozmawiać do lasu''.
Idealizm głównej bohaterki sprowadzono do niskich przymiotów, zachwytów nad Bogdanem Borusewiczem.
Aktywne działaczki nie stanowiły przysłowiowego dodatku do kożucha, pełniły bowiem rozmaite funkcje: dziennikarki, sprawowały dyżur w punktach konsultacyjnych. Zdarzało się też, że udostępniały własne mieszkania. I tak np. u pani Walentynowicz przez dwa miesiące mieszkał Jacek Kuroń.