Melania Gaia Mazzucco urodziła się w 1966 roku w Rzymie. Studiowała Włoską Literaturę Nowożytnią i Współczesną oraz Sztukę Kinową w Eksperymentalnym Centrum Kinematografii (Centro Sperimentale di Cinematografia). Przez wiele lat tworzyła postaci i scenariusze filmowe. Współpracowała z Włoską Encyklopedią Treccani, która w swoich publikacjach powierzała jej niejednokroć redakcję działu „literatura i teatr”. W prozie zadebiutowała w 1992 roku opowiadaniem pt. „Seval”, po czym następne jej opowiadania zaczęły się ukazywać na łamach kolejnych tytułów prasowych. Powieści „Il bacio della Medusa” (1996) i „La camera di Baltus” (1998) zostały dobrze przyjęte przez publiczność i zostały finalistkami prestiżowej włoskiej nagrody literackiej Premio Strega. Trzecia powieść pisarki „Lei così amata” (pol. wyd. „Tak ukochana”) zdobyła takie wyróżnienia jak SuperPremio Vittorini, Premio Bari Costa del Levante, Premio Chianciano czy Premio Napoli. Mazzucco jest ponadto autorką licznych audycji radiowych oraz artykułów i recenzji o tematyce teatralnej.
Nie było łatwo zagłębić się w fabułę. Na tyle trudno nawet, że miałam pokusę, aby książkę odłożyć i wrócić do niej kiedyś, później. Czułam jednak podskórnie, że jeśli ją odłożę, to nigdy więcej po nią nie sięgnę. A miałam również przekonanie, że warto tę książkę przeczytać.
Bo warto.
To historia kilku osób, mieszkańców Rzymu, których losy splatają się na wielu płaszczyznach. To ciekawe losy. W pewien sposób dobrze znane, typowe, przewidywalne. Opowiedziane ciekawie, prosto i uczciwie.
Dobra lektura obyczajowa.
Chcę przeczytać inne książki Melanii Mazzucco.
Oznaczyłam tę powieść jako "dobrą", bo jest kunsztownie zrealizowana - autorka kreuje losy swoich przodków na podstawie szczątkowych informacji i dokumentów, drobiazgowo nakreśla kontekst, daje dowód swojej wyobraźni literackiej oraz dokładnego przestudiowania tematu, tworząc bardzo realistyczne sceny.
Jednak, prawdę mówiąc, te 500 stron powieści dość mnie wymęczyło. Powieść jest zdecydowanie rozwlekła, a autorka najwyraźniej tyle materiału napisała, że żal było nie wykorzystać i w rezultacie pełno jest rozbudowanych wątków postaci drugoplanowych. Oprócz tego, domyślam się, że ku lepszemu przedstawieniu kontekstu, przytacza nam informacje o charkaterze statystycznym dotyczące np. wypadków robotników, imigrantów itd., zarzuca nazwiskami osób nie mających nic wspólnego z fabułą i przez to, oś powieści - czyli losy Vity i Diamante gdzieś się rozmywa.
Warto nadmienić, że książka jest praktycznie pozbawiona prawdziwych dialogów - szczątkowe dialogi zaś wkomponowane są w opisy, w mowie zależnej. Nie ułatwia to odbioru powieści, nie pozwala złapać oddechu.
Toteż nie potrafię jednoznacznie tej książki sklasyfikować. Nie jest zła. Jest trochę przytłaczająca.