Morris (ur. jako Maurice De Bevere) - belgijski twórca komiksów. Absolwent College'u Jezuitów w Aalst. Zaczynał rysować w Compagnie Belge d'Actualités, gdzie poznał m.in. słynnego Peyo (Pierre Culliford),czyli twórcę Smerfów. Ale najbardziej owocnym spotkaniem była praca z René Gościnnym. Wtedy to właśnie powstały komiksy z Lucky Luke'em. Prawo do animacji filmowej wykupiła amerykańska firma Hanna Barbera. Dzięki tej współpracy Lucky Luke stał się słynny na cały świat. Wybrane komiksy autora: "Le Moustique" (1944),"La Mine d'or de Dick Digger" (ze Spirou, 1947),"La Chronique du 9e Art" (z Pierrem Vankeerem, 1964-67),"Lucky Luke" (z René Gościnnym, od 1967).http://
Kawaleria i Indianie.
Jak to często na Dzikim Zachodzie miało miejsce, był on areną starć Indian i amerykańskiej kawalerii. Systematyczne osiedlanie się białej ludności na rozległych preriach prowadziło do nieuchronnych konfliktów, czasem jednak warto było zachować z tubylcami (nawet jeśli tylko na chwilę) pokój. Z taką właśnie pokojową misją został wysłany na zachód nasz ulubiony kowboj, Lucky Luke! Co z tego wyniknęło? Dowiemy się o tym z 27 tomu przygód Samotnego Kowboja pt. "Lucky Luke. Dwudziesty pułk kawalerii".
Przed nami kolejny album autorstwa mistrzów komiksu: Morrisa i Goscinnego. Lucky Luke, legenda Dzikiego Zachodu, nie ma chwili spokoju. Zostaje poproszony przez rząd Stanów Zjednoczonych o wypełnienie delikatnej misji – musi doprowadzić do utrzymania pokoju z Czejenami. Samotny Kowboj stawi czoło nie tylko koalicji walecznych plemion, ale też zafiksowanemu na punkcie regulaminu pułkownikowi amerykańskiej kawalerii. Na szczęście będzie mógł liczyć na pomoc pewnego szeregowego żołnierza i – jak zwykle – wiernego Jolly Jumpera.
Komiksowa seria o Samotnym Kowboju to legenda sama w sobie. Bardzo wielu z nas się na niej wychowało, inni zachwycili się nią nieco później, a jeszcze innych dopiero to czeka. Nic zatem dziwnego, że - z jednej strony - seria ta jest kontynuowana, a z drugiej strony patrząc, nic nie ma dziwnego w tym, że jej kontynuatorzy starają się oddać i serii i postaci swoisty hołd. Nie zmienia to jednak faktu, że komiksy autorstwa pierwszych twórców w osobach Goscinnego i Morrisa to największa przyjemność ze wszystkich!
Humor, gagi, porcja znakomitej rozrywki – to wciąż znaki rozpoznawcze Lucky Luke’a. Szkoda tylko trochę, że tym razem nie uświadczymy Daltonów, ale nie można mieć wszystkiego. Bierzmy to, co jest – a jest kolejny świetny komiks będący wizytówką całej serii.
Komiks jak najbardziej na plus. Ta seria to pewien komiksowy kanon - i niech tak zostanie. "I'm a poor lonesome cowboy and a long long way from home..." - ten podpis pod końcowym obrazkiem z Lukiem oddalającym się ku zachodowi słońca na Jolly Jumperze chyba na zawsze pozostanie w kolejnych reedycjach bez zmian ;) I całe szczęście - Lucky Luke to marka sama w sobie, a jej znaki rozpoznawcze powinny pozostać takimi, jakie wszyscy je znają :)
Seria „Lucky Luke” została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego (1926–1977) oraz rysownika Morrisa (właśc. Maurice de Bevere, 1923–2001). Obecnie jest kontynuowana przez innych autorów.
Egmont Polska - dziękuję.
#luckylukce #dwudziestypułkkawalerii #renegoscinny #morris #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids #dzikizachód #poorlonesomecowboy
Zbiór krótkich przygód "Lucky Luke'a". Krótkich, co nie znaczy, że nieudanych, a wręcz przeciwnie, bo przecież Goscinny bez trudu radził sobie z krótszymi formami. Radził, szybko nakreślając akcję i prowadząc do satysfakcjonujących czytelnika puent. I tak jest tutaj - dostajemy całą galerię naprawdę fajnych, zabawnych postaci (np. Leroy, nieudacznik z wielkimi ambicjami w "Niczym Wyatt Earp", któremu LL postanawia pomóc) i pomysłów, akcja pędzi do przodu, w tle przejawiają się charakterystyczne motywy serii (choć tym razem będziecie się musieli obejść bez Daltonów),wszystko zgrabnie się kończy (sam finał zamykającej album "Sonaty na jednego kolta" jest po prostu kapitalny).