Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant16
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lodewijk Lo Hartog Van Banda
4
7,4/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
50 przeczytało książki autora
20 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Polowanie na duchy
Morris, Lodewijk Lo Hartog Van Banda
Cykl: Lucky Luke (tom 61)
7,6 z 17 ocen
31 czytelników 6 opinii
2018
Nitrogliceryna
Morris, Lodewijk Lo Hartog Van Banda
Cykl: Lucky Luke (tom 57)
7,9 z 16 ocen
34 czytelników 6 opinii
2017
Fingers
Morris, Lodewijk Lo Hartog Van Banda
Cykl: Lucky Luke (tom 52)
7,5 z 31 ocen
54 czytelników 8 opinii
2017
Najnowsze opinie o książkach autora
Nitrogliceryna Morris
7,9
Dlaczego ta opowieść jest tak dobra i dlaczego jest jedną z najlepszych stworzonych bez udziału Goscinnego? Otóż w tej serii stworzono już ponad 80 albumów i większość z nich należy do dwóch kategorii: Lucky Luke kontra Daltonowie lub wycinek z życia Dzikiego Zachodu, gdzie w rywalizację między dwiema stronami konfliktu wmieszał się nasz protagonista. Pierwszy powód jest taki, że scenarzysta połączył te dwie podserie w jedną czyniąc z Nitrogliceryny wielowątkową opowieść. Dostajemy klasyczną luckylukową rywalizację, nie mniej klasycznych bandziorów, którzy są na usługach jednej ze stron i wmieszanego w to Lucky'a. Ale w to wszystko wrzucono jeszcze Daltonów. I to umiejętnie. Piękna odmiana. Dodatkowo mamy tutaj wplecione w to mniejsze historie i odcinkowe skecze np. papugę, która zawsze kilka kadrów po wyzwiskach swego szefa powtarza to co powiedział, nie mogącego zaznać spokoju pracownika stacji kolejowej, równie nieszczęsnego grabarza (i jego sępa),który podąża za pociągiem z nitrogliceryną licząc na "klientów", marynarza, który próbuje zwiać, ale ciągle jest przymuszany przez kapitana statku do transportowania nitrogliceryny oraz sam wątek marynarzy, którzy robią za kolejarzy, bo żaden pracownik kolei nie chciał mieć do czynienia z nitro. Dodatkowo garść mniejszych żarcików. Oraz rysunki i kolory samego Morrisa, bo nie da się ukryć, że inni autorzy nie radzą sobie tak dobrze jak mistrz. A komputerowe kolory w niektórych nowych tomach serii wręcz bolą. U Morrisa jest klasycznie. Świetny album.
Nitrogliceryna Morris
7,9
Gdy Albert Nobel opracował dynamit, miał on służyć szczytnym celom. Zastąpić niebezpieczną nitroglicerynę, która była bardzo wrażliwa na bodźce zewnętrzne i ekstremalnie niebezpieczna, ładunkiem prochowym, który nie dymił. Dotąd używany czarny proch oraz ciekła nitrogliceryna, powoli zostały zastępowane przez TNT, czyli dynamit. Okazał się on jednak niebezpieczną bronią w rękach bandytów. W prezentowanej tutaj przygodzie, Lucky Luke będzie jednak musiał zmierzyć się z innym zadaniem. Historia dotyczy budowy trasy kolejowej, mającej połączyć oba wybrzeża USA. Powierzono to zadanie kompanii Central Pacific, mającej spore doświadczenie w branży kolejowej. Morris wraz z Lo Hartogiem Van Bandą nakreślili nieco inną wersję tych wydarzeń, gdzie konkurencyjna kompania starała się odebrać Central Pacific koncesję. W całą sprawę zamieszają się Daltonowie, choć bardziej z przypadku i błędnym założeniem, że chodzi o złoto. Wszystkich czeka zatem dość wybuchowa gonitwa za pociągiem pełnym nitrogliceryny.
Trzeba przyznać, że w tym odcinku gagów jest bez liku. Zarówno słownych, jak i sytuacyjnych, które świetnie zostały z sobą połączone. Już na starcie mamy zebranie zarządu obu wspomnianych kompanii kolejowych i tam dochodzi do kilku przekomicznych scen. Potem jest tylko lepiej, kiedy to, z przyczyn zawirowań fabularnych, Daltonowie uciekają z więzienia w dość nieoczekiwany sposób, kapitan parowca i jego sternik muszą zostać maszynistami, a Lucky Luke zostaje wynajęty do ochrony ich składu, wiozącym skrzynie z nitrogliceryną. Wszystko to mieści się na raptem kilku kartkach, a człowiek jest wstanie popłakać się ze śmiechu.
Jedną z moich ulubionych postaci w tej przygodzie, jest wiecznie rozdrażniony i klnący na wszystkich kapitan parowca "Adeline". W praktyce to przeciekająca zewsząd, zardzewiała i spróchniała krypa, ale takie słowa często spotykają się z rękoczynami ze strony dzielnego kapitana. Jest on gotów zawsze stanąć w obronie swej łajby, choćby miała zaraz wyzionąć ducha. Przekłada się to również na jego lądową przygodę, gdy zmuszony przez kompanię zostaje maszynistą wspomnianego składu. Oczywiście konkurencja stara się nie dopuścić, aby ten dojechał do celu, co skutkuje kaskadą komicznych sytuacji, rodem z najlepszych komedii omyłek. Wtedy na planie pojawia się jeszcze jedna postać, która będzie z czytelnikami aż do końca, ale zachowam ją w sekrecie.
W powyższych wydarzeniach dużą rolę odgrywają sami Daltonowie. Już na pierwszych stronach komiksu są świadkami załadowania skrzyni z nitrogliceryną do pociągu, co mylnie odbierają jako transport złota. W tym momencie zaczyna się naprawdę solidna porcja z udziałem wiecznie głodnego Averella i ciągle wkurzonego Joe. To co ma czasem miejsce na kartach komiksu po prostu rozbraja i aż prosi się, aby całość zekranizować. Do tego dochodzi dużo komizmów w samym rysunku, wiecznie szukający okazji przedsiębiorca pogrzebowy i sprytny Jolly Jumper. Muszę przyznać, że jest to jeden z najzabawniejszych albumów Lucky Luke'a jakie czytałem. Morris stanął tutaj na wysokości zadania i znalazł scenarzystę, który bardzo dobrze zastąpił talent Goscinnego. Czuć po prostu pełnię potencjału z tamtych przygód naszego kowboja, gdzie historia miesza się z satyrą, w jej najlepszym wydaniu. Innymi słowy: bombowa historia.