Hej, miłośnicy magicznych światów i silnych kobiecych postaci! Dzisiaj chcę podzielić się z Wami wrażeniami po lekturze dwóch kolejnych tomów serii Maresii autorstwa Marii Turtschaninoff: "Naondel" i "Listy Maresi". 🌿📖
1️⃣ "Naondel": Ta kontynuacja przenosi nas jeszcze głębiej do fascynującego świata Maresii, opowiadając historię potężnych kobiet z różnych krain, które zjednoczyły się, by przeciwstawić się prześladowaniom. Turtschaninoff znowu błyszczy w tworzeniu bogatych, wielowymiarowych postaci, przedstawiając ich walkę o wolność i godność. To opowieść o sile wspólnoty, niezłomnej determinacji i przełamywaniu patriarchalnych struktur.
2️⃣ "Listy Maresi": Tom trzeci przenosi nas do świata Maresi, ale tym razem poprzez listy, dzięki którym odkrywamy dalsze losy bohaterów. To intrygujące spojrzenie na rozwijające się relacje, tajemnice i wyzwania, z którymi muszą się zmierzyć. Turtschaninoff utrzymuje swoją niezwykłą zdolność do poruszania trudnych tematów, takich jak przyjaźń, miłość i tożsamość, w subtelny, ale przemożny sposób.
Obie książki są pełne magii, mądrości i poetyckiej siły. Dla wszystkich, którzy pokochali poprzednie części, te tomy są kontynuacją niezwykłej podróży. Dla tych, którzy jeszcze nie zaczęli, to idealna okazja, by sięgnąć po tę wyjątkową serię. 🌟📚
Recenzja pochodzi z mojego ig @zuziawydro
Krótka i prosta fabularnie powieść, która porwała mnie swoją nostalgią, natchnęła subtelnym odcieniem smutku, by potem zmusić do rozważań nad definicją nadziei.
"Maresi" jest oryginalną mieszaną elementów cozy fantasy z tematyką oswajania traumy. Pod ramami gatunkowymi skrywa też nawiązania do ezoterycznych wątków w feminizmie. Nie ma tu zaawansowanego światotwórstwa, ale eksploracja zawartych w powieści motywów dostarcza dodatkowej warstwy interpretacyjnej. Da się ją odczytywać jako książkę dla młodych dziewcząt o wchodzeniu w dorosłość z bagażem emocjonalnym, ale też jako uniwersalną i metaforyczną opowieść o sile kobiet.
Najbardziej problematyczne było dla mnie zakończenie forsujące optymistyczny ogląd zdarzeń. Rozumiem konwencję i chęć niesienia otuchy czytelniczkom w sytuacjach najbardziej skrajnych, ale część tej narracji zahaczała o podejście skrajnie patriarchalne.