Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jarosław Junko
1
5,8/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Przez wiele lat dziennikarz Polskiego Radia, od 2005 roku korespondent Polskiej Agencji Prasowej w Kijowie. Relacjonował wydarzenia ukraińskiej pomarańczowej rewolucji, w 2008 roku zdawał relacje z wojny w Gruzji, był świadkiem krwawych starć na kijowskim Majdanie. Doskonale włada językiem ukraińskim, co otwiera mu drzwi ukraińskich domów i serca ich mieszkańców.
5,8/10średnia ocena książek autora
36 przeczytało książki autora
20 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ukraina moja miłość Jarosław Junko
5,8
„Ukraina moja miłość” od samego początku wprawia w pewien dyskomfort. Przyczyna tego zapewne leży między innymi w ogólnie uznanych schematach, z którymi nie zgadza się rozmówczyni Jarosława Junko Nadia Sawczenko. Obraca ona wszystko niczym skarpetę na drugą stronę, działa nieracjonalnie… a w głowie pojawia się coś takiego: „ale jak to?”, „czy lepiej nie byłoby, aby nic nie mówić, nie zaogniać już i tak nieciekawej sytuacji ?- tak przecież rozsądniej, bezpieczniej”.
Nadchodzi jednak moment gdy rozumiesz tok rozumowania Sawczenko, jej powody i linie, których ty sam/a nie dostrzegasz, bo uważasz je za oczywiste, które z czasem okazują się TYLKO liniami, nakreślonymi przez społeczeństwo, oznaczając w zasadzie nic, a tym bardziej nie tego co powinny.
Niewygodę potęgują nieustające wątpliwość , „czy ja tej kobiecie ufam”, „czy mam prawo ją osądzać”, a jeśli już to „jaką miarą się to dzieje”? Umysł sam rwie się do szuflady, jakiegoś uporządkowania, opowiedzenia się „za” lub „przeciw”, a jednak do samego końca, przynajmniej w moim wypadku, zmieniam strony, a na koniec i tak nie uzyskuję odpowiedzi.
„Ukraina moja miłość” zmusiła mnie do niezgody, a następnie zwątpienie (kilkukrotne) w własny osąd. Pokazała niemal namacalnie, że rzeczywistość może nie być tym, czym się wydaje i nie zawsze możemy dowiedzieć się gdzie leży prawda.
Ukraina moja miłość Jarosław Junko
5,8
Zapewne nie ma w naszym kraju osoby, która by nie kojarzyła ukraińskiej porucznik Nadii Sawczenko. Styczność z tym nazwiskiem mieliśmy szczególnie przy okazji relacji z rosyjskiej sali sądowej, w której trwał jej proces. Jej bunt przeciw bezzasadnym oskarżeniom przejawiał się podejmowanymi głodówkami i bezpretensjonalnym podejściem do iście rozprawy niczym z „Procesu” Kafki. W tym czasie stała się bohaterem narodowym w swoim ojczystym kraju, pomogła nagłośnić międzynarodowej opinii publicznej sytuację wojenną, jaka miała miejsce po ataku Rosji na tereny Ukrainy.
Nie ma wątpliwości, Sawczenko jest osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi, otwarcie i bez ogródek mówiącą o zaistniałych problemach, charyzmatyczną. Wydawać by się mogło, że jej historia to gotowy pomysł na dobrą książkę. Tego samego zdania był korespondent PAP, Jarosław Junko. Jednak coś poszło nie tak. Ciężko wychwycić, co sprawia, że ten wywiad nie porywa czytelnika. Może na początku zmusza do dystansu psikus przygotowany przez wydawcę. Biorąc książkę w ręce wydaje się, że czeka nas długa przygoda opowiadana przez bohaterkę – wizualnie to dość gruba pozycja. Jednak wertując strony widać marnotrawstwo miejsca. Krótkie rozdziały, między każdym z nich puste strony, duża czcionka i marginesy. Z jednej strony czyta się to niezwykle przyjemnie i szybko, z drugiej natomiast pozostaje niedosyt po zbyt wcześnie ukończonej lekturze.
Sama opowieść serwowana przez Sawczenko też nie jest w stanie porwać. Niby wszystko jest na miejscu, mamy zwroty akcji, dramatyczne sytuacje i przedstawienie politycznych zagrywek, jednak przerzucając strony nie miałem ani przez chwilę uczucia rumieńców czy wciągania w wir przedstawianych wydarzeń. Coś nie zagrało w warsztacie pisarskim reportera przeprowadzającego wywiad. Może nie był w stanie w konfrontacji z silną kobietą narzucić własnego stylu lub po prostu mamy do czynienia z typowo zawodowym, reporterskim podejściem do tematu? Brak w tym wszystkim uczucia…
Jestem świeżo po innej lekturze poruszającej tematy autobiograficzne. Mark Webber (oczywiście wspierając się „ghost writerem”) potrafił z opowieści o „jeżdżeniu w kółko” stworzyć pasjonującą książkę, która nie pozwala się oderwać czytelnikowi, póki nie dotrzemy do końca. Zdaję sobie sprawę, że w przypadku wywiadu trudniej o taki skutek, jednak osoba opowiadająca powinna być w stanie przykuć uwagę odbiorcy.
Nie czuję się komfortowo wiedząc, że stykam się z rzeczami bardzo ważnymi dla dzisiejszej sytuacji politycznej i społecznej, mającymi miejsce niedaleko granic naszego kraju, łamaniem standardów międzynarodowych, a po zamknięciu książki w pamięci pozostaje niewiele. Być może usprawiedliwieniem dla mojej znieczulicy będzie fakt, że tak naprawdę jesteśmy wystarczająco blisko tych wydarzeń, by mieć o nich odpowiednio wyrobione zdanie, więc wywiad z osobą będącą niemalże w epicentrum nie dodaje wiele do naszych wyobrażeń. Mam nadzieję, że lektura da więcej do myślenia osobom oddalonych od problemów ukraińsko-rosyjskich, które będą w stanie przetrzeć ze zdumienia oczy na myśl, że opisywane fakty mogły mieć miejsce w rzeczywistości.
Mimo że Sawczenko w swoich wypowiedziach stara się odpowiednio ubarwić wypowiedzi oraz rozruszać wyobraźnię odbiorcy, czuć w każdym zdaniu, że mamy do czynienia z zawodowym żołnierzem, który niemalże we krwi ma suche przekazywanie informacji, nie bawiąc się w ogólniki czy zbędne z tego punktu widzenia rozwlekanie historii.
Z całym szacunkiem do autorki i jej historii, niestety nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić tej książki. Można ją szybko przeczytać w księgarni (naprawdę nie zajmie to wiele czasu),jednak nie wnosi ona nic takiego, co byłoby warte, by mieć ją na swojej półce czy wrócić w przyszłości do lektury.
(recenzja pierwotnie opublikowana na sztukater.pl)