Klasyk na luzie Bohdan Zadura 6,9
ocenił(a) na 76 lata temu „Klasyk na luzie” to bardzo udany zbiór 14 rozmów z Bohdanem Zadurą, przeprowadzonych w latach 1996-2010, ułożonych w tomie w porządku chronologicznym. Z poetą rozmawiają kolejno: Darek Foks, Wiesław Ratajczak, Paweł Marcinkiewicz i Jacek Podsiadło, Michał Łukaszewicz, Jacek Kopciński, Andrzej Sosnowski, Adam Wiedemann, Stanisław Bereś, Magdalena Rybak, Adam Krzywania, Jerzy Borowczyk i Michał Larek, Jarosław Borowiec oraz Artur Burszta.
Bohdan Zadura (ur. 1945) jest jedną z pierwszoplanowych postaci polskiej poezji, obecny w polskiej literaturze od ponad półwiecza (debiut prasowy – w 1962 roku, w lubelskim czasopiśmie „Kamena”). Do dziś wydał blisko 30 tomów poezji, jednak bardzo długo poszukiwał swojego oryginalnego poetyckiego idiomu. Urodził się w Puławach, kolebce romantycznego sentymentalizmu. I choć tenże nie jest zbyt widoczny w jego wierszach, to wydaje się, że mógł mieć znaczenie dla kształtowania się poetyckiego zmysłu, świadomości poety. Być może właśnie dlatego w latach młodzieńczych Zadura był przekonany, że poezja powinna być zachowana w stanie czystym, wolna od jakichkolwiek treści publicystycznych, społecznych, bo te uwłaczają godności poety.
Od samego początku w twórczość Bohdana Zadury wpisana jest pewna dwoistość – już sam jego debiut książkowy był podwójny – w 1968 roku opublikował zarówno zbiór wierszy „W krajobrazie z amfor”, jak i powieść „Lata spokojnego słońca”. Jak sam otwarcie przyznaje, metafory nie są mocną stroną jego poezji, podobnie jak w prozie nie są nią dialogi. A ponieważ za jedno z najważniejszych dla siebie zdań uznaje „ze swych słabości uczyńmy atuty”, dlatego z biegiem lat nastąpiło w wierszach Zadury przechylenie w stronę konkretu, miniaturowej formy, czy wręcz poetyckiej publicystyki. Zaczynał swoją poetycką drogę od neoklasycyzmu, za co bywał atakowany przez poetów Nowej Fali, a w szczególności przez Stanisława Barańczaka. Nowofalowcy zarzucali Zadurze, że nie opowiada się wprost przeciwko reżimowi komunistycznemu, a zatem po cichu go popiera. Zadura argumentował, że pisanie wierszy w stylu neoklasycystycznym ma taki sam cel jak walka prowadzona przez Barańczaka, Krynickiego, Zagajewskiego, Kornhausera i innych – bo jest niczym innym jak ucieczką od rzeczywistości, ergo – próbą skrytykowania jej. „Jeśli się boisz, zacznij o tym pisać ośmiozgłoskowcem, ujmiesz się w karby, a strach się skonwencjonalizuje”. Przełomowym momentem w twórczości Zadury jest opublikowany w 1974 roku poemat „Pożegnanie Ostendy, który kończy się słowami, że „wiersz potrzebuje nowej składni, albo milczenia”. Wiąże się to z ówczesną refleksją poety, że skoro potrafi w ciągu półgodziny napisać przyzwoity sonet na dowolny zadany temat, to właściwie po co to robić?
Ciekawe jest to, jak przez lata zmieniało się pojęcie Bohdana Zadury na temat roli poezji. W czasach poprzedzających swój debiut, Zadura był przekonany, że wszystko, co jest wydrukowane, automatycznie staje się wartościowe. Dlatego też przez długi czas pisywał wiersze „pod znanych poetów”, imitując m.in. Białoszewskiego, Grochowiaka, Różewicza, Harasymowicza i innych. Gdy w grudniu 1962 roku, w lubelskiej „Kamenie” opublikowane zostały dwa jego wiersze, świat nie zmienił się ani trochę, wbrew wcześniejszym przekonaniom poety o tym, że poezja posiada siłę sprawczą, moc zmieniania rzeczywistości. Dziś wobec literatury przyjmuje postawę cokolwiek ambiwalentną – z jednej strony ma świadomość, jak niewielkie znaczenie dla świata ma poezja i jak niewielu się nią interesuje, z drugiej zaś strony – ma świadomość faktu, że istnieje wąska grupka ludzi, dla których poezja jest czymś niezwykle ważnym. Zadura uważa poezję za grę prowadzoną z samym sobą, nazywa ją także „językiem ostatniej szansy”.
Obszerny fragment książki (rozmowa „Ukraina dawna i młoda”, przeprowadzona przez Jacka Kopcińskiego) poświęcony jest literaturze ukraińskiej, którą Bohdan Zadura, jako uznany tłumacz od lat przybliża polskim czytelnikom i dlatego też może pretendować do tego, by postrzegać go jako znawcę tematu. „Kiedy kilkanaście lat temu tłumaczyłem wiersz Pawłyczki, wydawało mi się, że robię coś dla literatury ukraińskiej, dzisiaj, kiedy tłumaczę tego samego Pawłyczkę, czy innych, mam wrażenie, że robię coś dla literatury polskiej”. Tłumaczeniowa część twórczości Bohdana Zadury jest bardzo ważna, bowiem tłumaczy on nie tylko z języka ukraińskiego, lecz również z węgierskiego i angielskiego. To on, jako pierwszy przybliżył polskiemu czytelnikowi wiersze Johna Ashbery’ego (1927-2017). Gdyby nie Zadura, nie zaistniałby więc tak ważny we współczesnej polskiej poezji nurt, jakim był ashberyzm.
O tym wszystkim, jak również o wielu innych rzeczach można przeczytać w „Klasyku na luzie”. Zbiór jest dość eklektyczny, na szczęście nie wszystkie rozmowy dotyczą rzeczy tak wzniosłych, jak poezja i powinności poety. Znalazło się tu również miejsce na pogadanki o piłce nożnej, kuchni, alkoholu i papierosach. Do właściwej recepcji tomu nie jest konieczna dogłębna znajomość arcybogatego dorobku poety, bowiem podejmuje on w nim wiele tematów uniwersalnych. Jak przyznaje Zadura, podobna książka jeszcze kilka lat temu nie mogłaby się ukazać, ponieważ każde wystąpienie publiczne, mówienie o własnej twórczości, było dla niego sytuacją niezwykle stresogenną, dlatego też głównie milczał. Dobrze się stało, że ten stan rzeczy uległ zmianie, gdyż Zadura to nie tylko znakomity poeta, ale również inteligentny, dowcipny i przewrotny człowiek, erudyta o światopoglądzie, który podzielam. Pierwotny tytuł tej książki, zaczerpnięty z rozmowy przeprowadzonej przez Stanisława Beresia, miał brzmieć „Klasyk z jajami”. A to chyba mówi samo za siebie!