Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Alvydas Šlepikas
2
7,0/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 1966 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
129 przeczytało książki autora
323 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
Powiązane treści
Publicystyka
15
Aktualności
LubimyCzytać
1
5. edycja Bruno Schulz. Festiwal – program
Aktualności
LubimyCzytać
9
Trwa głosowanie czytelników!
Aktualności
LubimyCzytać
3
Angelus 2016 - ogłoszono finalistów
Jury Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” ogłosiło listę 7 książek zakwalifikowanych do finału tegorocznego konkursu. Wśród nich jest powieść rumuńskiego autora Cristiana...
Aktualności
LubimyCzytać
2
Angelus 2016 - ogłoszono półfinalistów
Jury Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus ogłosiło listę 14 książek zakwalifikowanych do półfinału tegorocznego konkursu. Wśród nich są dwa tytuły, które ukazały się pod...
Aktualności
LubimyCzytać
8
Angelus 2016 – znamy tytuły zakwalifikowane
Jury Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus ogłosiło listę książek zakwalifikowanych do tegorocznej edycji. Finałową siódemkę nominowanych tytułów poznamy na początku...
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Wszystko wyłania się z przeszłości niczym z mroku – ludzie i zdarzenia oblepieni śniegiem niesionym przez wiatr i mgłą, która unosi się w ci...
Wszystko wyłania się z przeszłości niczym z mroku – ludzie i zdarzenia oblepieni śniegiem niesionym przez wiatr i mgłą, która unosi się w ciszy. Wszystko się oddala, ale nie odchodzi w zapomnienie. Niektóre detale są ostrzejsze, inne już się zacierają, jak na wyblakłej fotografii. Czas i pamięć skrywają wszystko pod śniegiem i piaskiem, pod krwią, pod mętną wodą.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Mam na imię Marytė Alvydas Šlepikas
7,8
Litwa po II wojnie światowej. Eva, Niemka z Prus Wschodnich, razem z gromadką dzieci tuła się po Litwie, szukając wszelkich sposobów na przetrwanie i uciekając przed radzieckimi żołnierzami. W powojennym rozgardiaszu najmłodsze dziecko, mała Renata, zostaje rozdzielona z rodziną.
Powieść porusza temat tak zwanych ,,wilczych dzieci” – niemieckich sierot po II wojnie światowej. Książka jest bardzo krótka, ale ze względu na temat czyta się ją powoli i ciężko. Autor nie oszczędza czytelnika, pisze o głodzie, zimnie, zezwierzęceniu. Pokazuje świat, w którym spokój i bezpieczeństwo są tylko chwilowe. Bolą sceny rozdzielonej rodziny, tak samo jak boli pragnienie ciepła małej Renatki, która w jednej chwili jest gotowa uznać za matką obcą kobietę, byle tylko poczuć się na swoim miejscu. I chociaż wiemy, jaką rolę odegrali Niemcy w II wojnie światowej, autor nie dzieli ludzi na narodowości i nie ma tu tak naprawdę polityki – jest koszmar przeciętnych, szarych ludzi, którzy myślą tylko o przeżyciu i ponownym spotkaniu z bliskimi, którzy nie myślą o ideach i historii, a jedynie o tym, by ta tragedia już się zakończyła.
Bardzo polecam. Warto czytać literaturę tłumaczoną z innych języków niż angielski. Szczególnie że tutaj mamy do czynienia z kulturą mało znaną, a przecież nam bliską.
,, Mężczyźni od zawsze chodzili na wojnę, lecz przecież wracali. Nieważne, że pokonani…”
Mam na imię Marytė Alvydas Šlepikas
7,8
W każdej wojnie najbardziej cierpią cywile. Najczęściej są oni winni tylko tego, że z przekonania czy ze strachu popierali ideologię, która do owej wojny doprowadziła. Trudno jest oceniać, która ze stron, który z dwóch głównych najeźdźców drugiej wojny światowej, był gorszy. Alvydas Šlepikas opowiada o nienawiści, jaką Rosjanie żywili do Niemców i okrutnym traktowaniu, na jakie żadna istota ludzka nie zasłużyła. A w szczególności dziecko. Opisy te w niczym się nie różnią, od opisywanych w innych książkach poczynań niemieckiej armii.
Rzecz dzieje się zimą 1946 roku, gdy wojna niby się już zakończyła, ale nie dla rdzennych mieszkańców Prus Wschodnich. Nie dla cywili pochodzenia niemieckiego. Nowi kolonizatorzy, jak mówią o czerwonoarmistach i przybyłych z nimi nowych mieszkańcach, odgrywają się na starcach, kobietach i dzieciach, za wszystkie krzywdy, jakich doznali ze strony niemieckich żołnierzy.
Šlepikas pisze w bardzo prostym, surowym stylu, często przypominającym podpis pod zdjęciem w fotoreportażu, albo notatkę z wywiadu. Skojarzenia są jak najbardziej słuszne, gdyż powieść powstała na podstawie prawdziwych wydarzeń, losów tak zwanych „wilczych dzieci„, czyli niemieckich sierot, poszukujących na Litwie pożywienia i bezpiecznego schronienia. Mam na imię Marytė to zimna, przejmująca do szpiku kości, zamrażająca serce i umysł, proza. Znajdziemy w niej też pewien rodzaj surowego piękna i odrobinę liryki, jak w scenie, gdy seria z automatu przygważdża szaleńca do nadpływającej nocy.
Ten bardzo dziennikarski, a miejscami przywodzący na myśl też dramat sceniczny, sposób prowadzenia narracji świetnie oddaje zniszczoną przez wojnę psychikę, i stan ducha bohaterów. Upodabniają się oni do zwierząt, których jedynym priorytetem jest przetrwanie, i umożliwienie przetrwania swoim młodym. Czas, gdy wszystko zostało zbrukane, nie ma już poświęconej ziemi, a człowiek staje się wilkiem, powoduje, że w chwili słabości matka jest w stanie wypowiedzieć straszne słowa o swoim dziecku, „lepiej by było, gdyby umarł„, a chłopcy zbyt szybko stają się mężczyznami. Wszelkie inne instynkty i uczucia zostają stłumione, niemal wyparte przez wszechobecny strach i głód. Ten ostatni zostaje prawie że spersonifikowany. Nie jako człowiek, ale jako potworek, pasożyt lęgnący się w ciele, i opuszczający je, gdy człowiek umiera.
Opowieść o losach Renate i jej rodzeństwa, bliska jest historii z naszego rodzimego podwórka, o której opowiada film 300 mil do nieba. Jednakże historia wilczych dzieci jest dużo bardziej dramatyczna i przerażająca. Przez całe dekady milczano na ten temat, zamiatając sprawę pod dywan. Jak czytamy w posłowiu, dziś wciąż temat ten nie otrzymał zielonego światła. Może nie ukrywa się go już za wszelką cenę, ale też nie ułatwia opowiedzenia o tym szerszej publiczności. A przecież jutro, za rok czy za dziesięć lat, może być już na to za późno. Mam na imię Marytė jest więc książką, która musiała powstać, którą trzeba czytać, o której trzeba rozmawiać. To mała wielka powieść.
Recenzja z bloga: www.oczytanyfacet.pl