Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Waldemar Wilkołek
1
6,6/10
Pisze książki: reportaż
Urodzony: 29.05.1968
Polski artysta kabaretowy, jeden z członków kabaretu Ani Mru-Mru.
6,6/10średnia ocena książek autora
319 przeczytało książki autora
132 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ani Mru-Mru. O dwóch takich, co było ich trzech Marcin Wójcik
6,6
5*/10*, ocena tej książki dokładnie pośrodku skali. Literatura z rodzaju łatwych, lekkich i przyjemnych, która służy li tylko rozrywce. Tak jak zresztą kabaret, a Ani Mru Mru należy (lub należał) do jednych z najzabawniejszych w Polsce.
Książka to wywiad-rzeka z artystami oraz menadżerem i dźwiękowcem kabaretu. Są części wspólne, w których i tak dominuje głos Marcina Wójcika, są też wywiady indywidualne z każdym wspomnianym wcześniej panem. Bawią anegdoty z życia kabaretu, zresztą ciekawie i barwnie opowiedziane.
Czego brakuje? Historii Ani Mru Mru. Przewija się ona jakoś w tle, przemycona półsłówkami o dawnym składzie, ale nikt nie zagłębia się w temat. O początkach działalności i pierwszych występach jest może pół strony. Panowie skupiają się w rozmowach na życiu bieżącym, na wyliczeniu sukcesów, radości z tego, że zarobili mnóstwo pieniędzy, pobudowali domy, kupili sobie samochody i założyli rodziny. Lwią część książki zajmuje też rozliczanie się z Michałem Wójcikiem, którego problemy osobiste wszystkich wkurzały i psuły działalność kabaretu.
Kolejną, ogromną częścią książki jest opisywanie przyjaźni z Kabaretem Moralnego Niepokoju, a to przecież nie o nich książka.
Razi momentami hipokryzja i jakaś taka niespójność - z jednej strony Marcin Wójcik potępia satyryków istniejących tylko na youtube, a z drugiej - na marginesach książki są linki do youtube z nagraniami, o których mowa; z jednej strony ten sam pan opowiada o bogactwie i odniesionym sukcesie finansowym, co zawdzięcza reklamie napojów Helleny, a z drugiej ubolewa, jakie to było słabe, okropne, że zrobiłby to lepiej. Gryzie rękę chlebodawcy, bardzo to było słabe.
Marcin Wójcik posługuje się też dziwnymi, utartymi stereotypami, które nijak mają się do rzeczywistości. Skupia się przede wszystkim na jednej branży, w której ja pracuję kilkanaście lat, i wygląda to zupełnie inaczej. Cóż, pan Marcin odkleił się dość mocno od rzeczywistości, a to on nadaje książce główny ton.
Ani Mru-Mru. O dwóch takich, co było ich trzech Marcin Wójcik
6,6
Kabaret "Ani Mru-Mru" to trzyosobowy kabaret, który od 15 lat rozśmiesza miliony Polaków, którego występy gromadzą pełne sale widzów, a klipy w sieci osiągają kilkumilionowe odsłony. Ich twarze zna każdy: od Podkarpacia po Pomorze Zachodnie. Ani Mru-Mru to zjawisko, fenomen, najlepiej zarabiający polski kabaret, najbardziej popularny. Ba, on zaczął epokę nowych kabaretów w Polsce na początku XX w.
Książka "Ani Mru-Mru. O dwóch takich, co było ich trzech" przedstawia "Ani Mru-Mru" od kulis - poprzez proces tworzenia skeczy, życie w rozjazdach aż po wspominki lat dziecięcych, wstawki innych kabaretów.
Książkę czyta się gładko, ale momentami nie jest tak fantastyczna, jak na to liczyłam. Kulisy producenckie, wypowiedzi menadżera wieją nudą.
Reszta fajna, ale bez szału.
Najzabawniejsze są krótkie wstawki z pytaniem: "Dlaczego nie lubisz kabaretu "Ani Mru-Mru"? skierowane do 'konkurentów.'
"Co byście napisali na symbolicznym nagrobku kabaretu?"
"Tu leży Ani Mru-Mru. Pięć trumien, między każdą wąska szpara. Wszystkich to leżenie wkurza, oprócz Waldemara".
"Gdybyśmy byli początkującym kabaretem, a któryś z nas zapomniałby skeczu, dwóch pozostałych zrobiłoby wszystko, żeby go uratować. Po piętnastu latach na scenie, gdy widzimy kolegę stojącego – umownie – nad takim wielkim szambem, to nas tak bawi, że po prostu trzeba podejść i go pchnąć. Zrobimy wszystko, żeby go pogrążyć".
To niezła puenta. Fajnie mieć pracę, którą się lubi, a jeszcze fajniej pracowac z ludźmi, których się lubi i ceni.
"Jesteśmy tak lubiani przez ludzi, zwłaszcza Michał, ze nawet gdyby przejechał kobietę na pasach, to pojawiłyby się komentarze w rodzaju: <A po co tam lazła?>"