Ani Mru-Mru. O dwóch takich, co było ich trzech Marcin Wójcik 6,6

ocenił(a) na 64 tyg. temu Kabaret "Ani Mru-Mru" to trzyosobowy kabaret, który od 15 lat rozśmiesza miliony Polaków, którego występy gromadzą pełne sale widzów, a klipy w sieci osiągają kilkumilionowe odsłony. Ich twarze zna każdy: od Podkarpacia po Pomorze Zachodnie. Ani Mru-Mru to zjawisko, fenomen, najlepiej zarabiający polski kabaret, najbardziej popularny. Ba, on zaczął epokę nowych kabaretów w Polsce na początku XX w.
Książka "Ani Mru-Mru. O dwóch takich, co było ich trzech" przedstawia "Ani Mru-Mru" od kulis - poprzez proces tworzenia skeczy, życie w rozjazdach aż po wspominki lat dziecięcych, wstawki innych kabaretów.
Książkę czyta się gładko, ale momentami nie jest tak fantastyczna, jak na to liczyłam. Kulisy producenckie, wypowiedzi menadżera wieją nudą.
Reszta fajna, ale bez szału.
Najzabawniejsze są krótkie wstawki z pytaniem: "Dlaczego nie lubisz kabaretu "Ani Mru-Mru"? skierowane do 'konkurentów.'
"Co byście napisali na symbolicznym nagrobku kabaretu?"
"Tu leży Ani Mru-Mru. Pięć trumien, między każdą wąska szpara. Wszystkich to leżenie wkurza, oprócz Waldemara".
"Gdybyśmy byli początkującym kabaretem, a któryś z nas zapomniałby skeczu, dwóch pozostałych zrobiłoby wszystko, żeby go uratować. Po piętnastu latach na scenie, gdy widzimy kolegę stojącego – umownie – nad takim wielkim szambem, to nas tak bawi, że po prostu trzeba podejść i go pchnąć. Zrobimy wszystko, żeby go pogrążyć".
To niezła puenta. Fajnie mieć pracę, którą się lubi, a jeszcze fajniej pracowac z ludźmi, których się lubi i ceni.
"Jesteśmy tak lubiani przez ludzi, zwłaszcza Michał, ze nawet gdyby przejechał kobietę na pasach, to pojawiłyby się komentarze w rodzaju: <A po co tam lazła?>"